Przegląd Internetu #1: Miller, słomki, napad, wyścig i dramy w necie
Na początku tego roku znacznie ograniczyłem korzystanie z Facebooka. Przez ostatnie 8 miesiecy zaglądałem na niego tylko na chwilę. Bywały dni, gdy w ogóle się nie logowałem. Z jednej strony oszczędziło to sporo mojego czasu, z drugiej jednak ograniczyło nieco dostęp do ciekawych projektów, stron, filmów etc. Zauważyłem też, że tylko małą część znalezisk zapisałem w "ulubionych". Większość przepadła w odmętach niepamięci. I stąd pomysł na niniejszą serię. Będę dzielił się w niej tym, co znajdę w Internecie, tak by móc do tego wrócić w przyszłości (jeśli będzie taka potrzeba).
Na początek wywiad z Leszkiem Millerem. Robert Mazurek zapytał m.in. o śmierć syna i bulwersujący artykuł Faktu. Wywiad bardziej egzystencjalny niż polityczny. Polecam.
A teraz coś o "istotnych" problemach pierwszego świata. Końcem sierpnia ruszyła kampania przeciwko plastikowym słomkom. W spocie celebryci mówią, że zabili jakieś zwierzę/zwierzęta. To celowy zabieg. Każdy musi się poczuć winny. Tylko niezbyt rozumiem jak wypicie przez słomkę mrożonej kawy w rzeszowskim Królestwie Bez Kresu może zabić delfina. Problem nie jest w słomce tylko w "róbta co chceta" przejawiającym się tym, że ludzie nie dbają o środowisko i śmiecą. Ta kampania powinna mieć hasło "Sprzątaj po sobie, kretynie", a nie "Sucking sucks".
A propos kretynów. Powyżej zapis monitoringu w jednym ze sklepów z e-papierosami w Denver w stanie Kolorado. Warto zwrócić uwagę nie tylko na broń, ale również spektakularny skok przez drzwi i spadające spodnie.
A teraz coś dla miłośników wyścigów. Relacja z niezwykłych zawodów, które odbyły się 8 września.
Na koniec wyśmienity obraz większości dram w internatach. Samo życie. Komentarz zbędny.
Z okazji dzisiejszej rocznicy - rozmowa z mieszkańcami Bytowa z 2001 roku nt. zamachów 11 września (pierwszego rozmówcę można pominąć):
To nie jest przecież takie trudne. Owszem samo sprzątanie po sobie pomoże ale nie rozwiąże problemów - trzeba patrzeć nieco dalej. Słomka z Rzeszowa trafi pewnie nie do morza ale na jakieś wysypisko i będzie się rozpadać przez ileś tam lat trując powoli wszystko co rośnie i żyje dookoła. Ale inne słomki mogą trafić do morza. A to naprawdę zbędny gadżet. I nie, nie jestem ekoterorrystą, ale jest dla mnie oczywiste, że ludzie produkują zdecydowanie za dużo śmieci. Wystarczy przeczytać o tym jak wygląda Peru, popatrzyć na zdjęcia dryfujących po oceanach wysp śmieci, poczytać statystyki ile przeciętny człowiek produkuje kilogramów śmieci rocznie i pomnożyć przez liczbę mieszkańców tej planety. Nie wierzysz w te statystki? To warz swoje śmieci przez tydzień i pomnóż przez 50.
Może to i niezbyt mądra akcja, może i celebryci głównie podkręcają nią swoją popularność a potem piją Cuba Libre w plastikowych kubkach. Ale jeśli dzięki niej choć trzy osoby stwierdzą, że właściwie to te słomki nie są do niczego potrzebne i do końca życia ich nie użyją, a potem zmienią swoje inne podobne nawyki i nauczą tego swoich dzieci to akcja udała się na 100%. A może ich dzieci nauczą tego swoje dzieci. A te swoje. I może wreszcie większością staną się Ci, którzy będą rozumieć, że problemów nie rozwiązuje się odgórnymi ustawami ale tym co Ty sam co dwa dni zanosisz do śmietnika. Każdy z nas z osobna niewiele może zrobić przeciw większości zła i głupoty jakie się dzieją na świecie, ale to są sprawy, na które masz realny wpływ - i to CODZIENNIE.
Może niepotrzebnie się tak rozpisałem, ale uznałem, że to smutne, że w ten sposób to widzisz. Jako "istotny" problem pierwszego świata.
A może trafi do kontenera z plastikiem i zostanie przetworzona?
Jak się ma wąsy to słomka się przydaje.
Nie jestem chemikiem ale jestem przekonany, że recykling też pochłania jakieś zasoby, proces przetwarzania zapewne wymaga elektryczności i dodatkowego transportu z sortowni do przetwórni - a tym samym nie jest obojętny dla środowiska. A wszystko po to by przetwarzać coś co jest całkowicie zbędne.
Mokre wąsy nigdy mi nie przeszkadzały. Plastikowych parasolek też nie używam.
Żeby nie było. Nie jestem jakimś wielkim fanem słomek. Uważam tylko, że problemem nie są słomki, tylko śmieci. Lepiej zrobić kampanię przeciwko plastikowi. Przecież de facto wszystko można zastąpić. Plastkowe torby lnianymi. Plastikowe sztućce - metalowymi. Plastikowe butelki - szklanymi. A jednak nikt takiej kampanii nie robi. Uczepili się słomek, które może i gdzieś zabiją delfiny i żółwie, ale raczej nie u nas (może w Peru). I zabijają nie dlatego, że istnieją, tylko że ludzie śmiecą.
Chodzi Ci o to, że kampania jest nieprzemyślana? Trzeba było tak od razu. Trudno mi ocenić, widziałem tylko ten jeden filmik, nie wiem czy są inne. I czy tylko mówią o słomkach. Zgoda co do tego, że lepsza byłaby kampania o plastiku w ogóle.
Z jednej strony masz rację, ale z drugiej piszesz coś do czego znów chcę się przyczepić. Po co myśleć w ten sposób? "U nas" czy "u nich". Jeśli nawet grzecznie wyrzucisz te swoją słomkę do śmietnika, a potem banda rozwydrzonych gimnazjalistów dla zabawy wysypie te śmieci do Wisłoka (który jest dopływem Sanu, który jest dopływem Wisły) - to umówmy się, jest niezerowa szansa że zabijesz żółwia (no dobra - gimnazjaliści, ale jednak odrobinkę się przyłożysz). A ja od dziecka marzę o tym by zobaczyć żółwia morskiego na żywo. Tylko to się już raczej nie uda (wiem, że pewnie słomki są najmniejszym problemem).
Czy w kontekście ekologii powinniśmy w ogóle mówić "my" i "oni"? Planeta jest jedna. Granice są umowne i w tym kontekście nie mają znaczenia. Co z tego, że raczej nigdy nie zamieszkasz w Peru? Wierzysz w to, że jeśli ktoś po drugiej stronie globu wypala lasy deszczowe po to by założyć plantację bananów czy odkrywkową kopalnię złota to nie ma to żadnego wpływu na Twoje życie? Może za 10, 15 lat jeśli nie dziś. Albo na życie Twoich dzieci, ale ma.
Broń palna zabija nie dlatego, że istnieje, ale dlatego że ludzie z niej do siebie strzelają? Co do słomek niby masz rację, ale przyznaj, że to jedna z tysięcy rzeczy bez których ludzie mogliby się spokojnie obyć. I tak jak wcześniej pisałem, po co przetwarzać coś co może nie powinno w ogóle zostać wyprodukowane? A jeśli to jednak towar niezbędny naszej cywilizacji, a ludzie wypieliby się na te plastikowe to rynek nie znosi próżni - pojawiły by się jakieś słomki z ekologicznych materiałów.
Chodzi mi o to, że są grupy, które wymyślają problemy na siłę żeby tylko móc z nimi walczyć (bo zwykle dostają na to kasę). Jako rzekłem: problem to nie słomki tylko brak kultury ludzi, którzy śmiecą. Śmieci same w sobie są też problemem, ale nie aż takim. Żyjemy w XXI wieku a postęp techniczny pozwala na dużo więcej niż 20 lat temu.
A któż to im płaci za lobbing przeciwko słomkom? ;-P
Niby tak, ale czy nie jest tak, że ten postęp techniczny nie nadąża za niektórymi problemami? Masa śmieci produkowanych przez statystycznego człowieka wciąż rośnie. Z jednej strony mamy prawo oczekiwać, że państwo/gmina zajmie się tymi problemami, bo między innymi za to im płacimy w podatkach i opłatach. Z drugiej musimy sobie zdawać sprawę, że to może nie wystarczyć. Zmiana powinna również zachodzić od dołu.
Technologia filtrów i oczyszczania spalin w Polsce stoi bardzo wysoko. Serio. Po spalaniu węgla czy biomasy w atmosferę idzie praktycznie sama para wodna. Ale jak to mówią "dobra wiadomość to zła wiadomość"...
A do tego w Rzeszowie powstaje spalarnia odpadów, z której miasto będzie miało ciepło i prąd: https://nowiny24.pl/za-15-miesiaca-w-rzeszowie-ruszy-spalarnia-odpadow-zgody-z-miastem-nie-ma/ar/13185647