Tam w pobliżu jest wspaniała katedra ormiańska. Pamiętam, że rzadko która świątynia wywołała u mnie takie odczucia, hm, mistycyzmu, choć to może za duże słowo. I nie chodzi o przepych czy rozmach, wręcz przeciwnie - nie jest to jakaś wielka, bogata świątynia, jednak ma "to coś". Czuć tam autentyczność, swego rodzaju duchową surowość.
Tam w pobliżu jest wspaniała katedra ormiańska. Pamiętam, że rzadko która świątynia wywołała u mnie takie odczucia, hm, mistycyzmu, choć to może za duże słowo. I nie chodzi o przepych czy rozmach, wręcz przeciwnie - nie jest to jakaś wielka, bogata świątynia, jednak ma "to coś". Czuć tam autentyczność, swego rodzaju duchową surowość.
Ano, jest klimat. Ja w tej katedrze chyba najbardziej lubię malowidła Jana Rosena.
Tu akurat jedno z nich, na którym ponoć namalował sam siebie.