You are viewing a single comment's thread from:

RE: 9 myśli z 9 dni spędzonych na Wyspie Przetrwania- bezludnej wyspie na Fiji w przygodowym reality show Polsatu

in #polish7 years ago

Ciekawe. Zastanawiam się czy była jakaś ochrona (bo zakładam, że nie było podziału na płcie [który się nie sprawdzał podobno w zagranicznych wersjach]), a trochę dziwne jakby komuś odwaliło

Sort:  

Ochrona nie, ale praktycznie cały czas były z nami kamery i kamerzyści, więc na pewno byliśmy bezpieczni i tak też się czuliśmy. Zdecydowanie większe zagrożenia czekały na nas ze strony przyrody: jadowite zwierzęta, które praktycznie zabijają po ukąszeniu, tropikalne choroby, czy nawet odwodnienie z powodu biegunki. Wśród ludzi, a szczególnie wśród innych uczestników czuliśmy się znacznie bezpieczniej niż na przykład w środku dżungli.

Ciekawy post, ale z tymi czychającymi ze strony wrogiej przyrody zagrożeniami to jednak jest spora przesada.

Jadowite zwierzęta zabijające po ukąszeniu na Fiji??? No sorry, ale tam nie ma nic co by realnie stwarzało aż takie zagrożenie - owszem, jest jeden gatunek węża morskiego, który jest solidnie jadowity (Laticauda colubrina), ale żeby ukąsił to trzeba się naprawdę sporo "napracować" bo jest to wąż wyjątkowo płochliwy i nieagresywny, poza tym zdaje się, że ma na tyle małe rozwarcie paszczy, że miałby trudności z ukąszaniem człowieka. Jest jeszcze żyjący głównie pod ziemią i chyba tylko na Viti Levu wąż zwany Bolo (Ogmodon vitianus) - też jadowity, ale tak rzadki że nawet specjaliści od gadów go nie widują. Tropikalne choroby? Dżumy tam nie ma, cholery też, malarii też, pomijalne ryzyko dengi, no i ewentualnie zika wirus, ale groźny tylko w ciąży. Zatem ryzyko zgodnu z powodu ukąszenia czy też z powodu tropikalnej zarazy jest w praktyce zerowe i jeśli chodzi o wspomniane ryzyka to zostaje odwodnienie i kompletnie niemedialna sraczka ;-)

Wspomniany wąż morski, którego widzieliśmy kilka razy- nie ukąsił nikogo, więc doświadczenia w temacie tego, jak bardzo należy się postarać, aby ukąsił nie mam, mimo to jednak znajdowanie się w bliskiej odległości zwierzęcia (będącego tylko zwierzęciem, nie przewidzi się, jak się zachowa w 100%), które potencjalnie może zabić jest niezaprzeczalnie niebezpieczne i nie najmilsze. Poza tym były w morzu duże stożkowe muszle z jadowitymi ślimakami (nie mam pojęcie jaka jest biologiczna nazwa tego zwierzęcia), także ostrzegano nas, że po wzięciu do ręki jest w stanie nas "to" ukąsić i zabić. Chodzące wokół naszego schronienia w nocy ogromne kraby palmowe też nie wzbudzały dodatkowego poczucia bezpieczeństwa.

Poza tym jedna z uczestniczek była ewakuowana 4 dnia z uwagi na niezidentyfikowaną tropikalną chorobę (lub zatrucie, nie wiemy, niewydolność wątroby- miała żółte oczy i fatalne wyniki prób wątrobowych), to też zmusiło nas do dużej pokory wobec natury i wyspy generalnie.
Odwodnienie, nękająca niemal wszystkich biegunka -dodatkowo tylko osłabiały nas i zwiększały podatność na inne choroby (nawet tak błahe przeziębienie złapane podczas zimnej nocy urasta tam do rangi poważnego problemu).
Nie twierdzę, że będąc tam co krok ocieraliśmy się o śmierć, ale jednak nie były to najbezpieczniejsze warunki. W dalszym ciągu twierdzę, że ze strony natury mogły nas spotkać więcej zła niż ze strony innych uczestników programu. ;)

Miejscowi nawet te węże do ręki biorą, te ślimaki nie ganiają za turystami (trzeba na takiego solidnie wleźć, poza tym dorosłego nie zabije), krab rzeczywiście może deczko uszkodzić, ale one same raczej nikogo nie atakują. No dobra, nie będę dalej psuł dramatyzmu całej sytuacji :)

To z pewnością była fajna przygoda, ale z tymi niebezpieczeństwami to spora przesada, choć domyślam się, że scenarzyści chcieli stworzyć odpowiedni nastrój więc naopowiadali tego i owego. Prawdziwe niebezpieczeństwo to jest wtedy jak jesteś w dżungli, nie masz kontaktu ze światem, nikt Cię w razie czego nie ewakuuje i jesteś zdana na samą siebie.

Wiadomo! Zgadzam się w 100%, sam fakt obecności ekipy telwizyjnej był w pewnym sensie gwarancją pewnego bezpieczeństwa! :D Zdecydowanie łatwiej byłoby zginąć od spadającego na głowę kokosa niż od ukąszenia węża. Jednak lekki przeskok jest z codziennej polskiej rutyny, gdzie najgroźniejsze czyhające w lesie zwierze to kleszcz. Najbardziej straszna była chyba niewiedza na temat tutejszej przyrody- co innego byłoby, gdybym wiedziała gdzie jadę, poczytała o zwierzętach i roślinach niebezpiecznych oraz jadalnych. Zupełnie inaczej jest kiedy dowiaduję się, że lecę na Fiji już w samolocie, bez telefonu, bez internetu i jedyną wiedzę jaką mam czerpię od odpowiedzialnych za naszą edukację osób, od których dowiaduję się o kolejnych i kolejnych gatunkach zwierząt których należy unikać. Poza tym 12 centymetrowe pająki, czy jakiekolwiek węże spotkane w dżungi które widzę po raz pierwszy, nawet jeśli teoretycznie wiedziałabym, że są nieszkodliwe (chociaż nie wiedziałam) to i tak wzbudzają we mnie raczej niemiłe emocje. Instynkt mówi mi: niebezpieczeństwo, uciekać i raczej wolę go wtedy posłuchać !

Takie duże pająki smażone na głębokim oleju są całkiem smaczne :)

Coin Marketplace

STEEM 0.17
TRX 0.13
JST 0.027
BTC 59529.60
ETH 2657.58
USDT 1.00
SBD 2.41