RE: Z miłości do antynatalizmu, czyli antynatalizm z miłości
Opcja Wielka Pusta jest zawsze w zanadrzu tak czy inaczej, można dość łatwo wysiąść z tego pociągu przypadków, jeśli kości upadną naprawdę źle. (Potrzebna byłaby tylko jakaś osłona przed różnymi kultami Życia, które potrafią człowieka w każdym stanie utrzymywać w po Tej Stronie, do ostatniego jęku z bólu....). Chyba...
Bardzo trafna uwaga. Z jednej strony przywiodła mi na myśl stwierdzenie, że życie to jedyny sposób, żeby choć na chwilę wyrwać się z Wielkiej Pustki, z drugiej przypomniała o nieustającej możliwości powrotu do niej. Z tą ostatnią kwestią jest jednak problem, który sam po części zauważyłeś pisząc o kultach Życia. Mianowicie, istnieją pewne mechanizmy, które powstrzymują nas przed autodestrukcją, tu dla przykładu odwołam się chociażby do nadziei i dostrzegania możliwości nawet, w wydawałoby się straconych przypadkach. Życie zresztą pokazuje, że czasem warto dać się temu ponieść.
Dobrej jakości polszczyzna jak na takie tematy.
Miałem przyjemność przeczytania kilku z Twoich wpisów i w związku z tym doceniam.
Mam nadzieję, że jeszcze nie raz pogadamy.
Z pewnością. Na razie wstrzymuje się z komentowaniem Twoich postów, ponieważ chce poświęcić im więcej czasu, żeby mieć szerszą perspektywę.
Ale szykuję się do tego.
Tym komentarzem kończę aktywność na Steemit w 2017 roku i idę pić :).