Nadrabianie zaległości #2 - Batman Ninja
Najważniejszy jest dobry pomysł. Nie, stop. Najważniejszy jest JAKIKOLWIEK pomysł. O resztę będziemy się martwić w trakcie produkcji. Tak mogła wyglądać rozmowa producentów Batman Ninja z jego twórcami.
Sama idea przeniesienia konfliktu Mrocznego Rycerza z szalonymi złoczyńcami Gotham do rzeczywistości feudalnej Japonii wydaje się być interesująca. Świadomie rezygnuje z "nietoperzej" powtarzalności rodem z komiksów Złotej Ery (czyt. zabili go i uciekł). Kręcący się w kółko i depczący po własnych piętach bohater, tym razem wrzucony w nowe dla niego środowisko mógłby pokazać się widzom z innej, odświeżonej strony. No właśnie, mógłby.
Tymczasem wszystko poszło w innym kierunku. Historia, którą oglądamy do połowy filmu mogłaby dziać się gdziekolwiek – również w mieście Batmana. Jego wrogowie walczą między sobą o władzę w całej Japonii, tak jak wcześniej walczyli o władzę w Gotham. Co jakiś czas zawiązują się jakieś sojusze, ale jak przystało na czarne charaktery, nikt nie zawraca sobie głowy dotrzymywaniem tych umów. Najciekawsze jest to, że zgodnie z manierą anime, wszyscy byli pacjenci Arkham są do bólu przerysowani a w objaśnianiu swoich złowieszczych planów przebijają nawet przeciwników agenta 007 z lat sześćdziesiątych. Oczywiście kompletnie nie przeszkadza to brać wszystkiego, co się dzieje "na serio".
Od strony wizualnej Batman Ninja to majstersztyk. Fragment z Jokerem pracującym na polu jest po prostu przepiękny. Niestety jest to też moment, w którym za sterami produkcji usiedli chyba specjaliści od Power Rangers i innych podobnych potworków (ewentualnie przedszkolaki, z całym szacunkiem dla przedszkolaków). Walka ruchomych budynków, transformacja tychże w jakiegoś Megazorda, olbrzymi Batman zbudowany z małp i nietoperzy to było dla mnie trochę za dużo.
Podsumowując – z pewnością nie jest to film dla każdego. Fani Batmana powinni obejrzeć i wyrobić sobie zdanie sami. Podobnie fani anime. Reszta potencjalnych widzów lepiej niech dokona innego wyboru.
Użycie plakatu, kadrów z filmu oraz oryginalnych grafik koncepcyjnych uzasadniam prawem cytatu.
"Batman Ninja"? To już brzmi kuriozalnie :D Aż sobie sprawdzałem, czy taki film naprawdę istnieje... Lubię nietypowe podejścia w dziedzinie filmów, ale nie wiem czy odważę się to dzieło zobaczyć :D