You are viewing a single comment's thread from:

RE: BDSM – nauka w biblijnej historii stworzenia

in #polish6 years ago

Wszystko fajnie, ale skoro piszesz, że jesteś świadom, że są to historie metaforyczne to fajnie gdybyś się pokusił o dodanie tego typu interpretacji. Bo to tak jakby próbować przekonywać wszystkich, że historia o potopie jest bez sensu bo nie ma śladu żadnego globalnego potopu w geologii. Tylko to już jest tak jasne i oczywiste, że szkoda palce strzępic na klawiaturze... Za to wiedza zawarta w metaforach biblijnych to już jest dużo ciekawszy temat.

Z tym dosłownym interpretowaniem Bilbii to (odnoszę takie wrażenie) jest głównie Amerykańska rzecz, no ale to jest bardzo specjalny naród, więc nic mnie nie zdziwi...

Sort:  

Niestety przenika to też do Polski. Patrz Chojecki i spółka.

Co do metaforyki - jeśli mam posługiwać się oficjalnymi wykładniami Biblii (na przykład pracami Tomasza z Akwinu), to mógłbym równie dobrze po prostu to wkleić. Chodzi o czytanie tekstu, nie o interpretację interpretacji. Bo już spotkałem się z zarzutem, że odrzucając, kwestionując interpretację ojców kościoła, źle ich zrozumiałem. To równia pochyła.

Poza tym to objęcie metaforą jest bardzo wybiórcze i apologetycy żonglują tym w zależności od tego co chcą udowodnić. Więc albo skupiamy się na tekście, albo możemy zakopać się w istniejących interpretacjach. Ja wybieram to pierwsze. I czytam tekst.

Tylko, że to jest trochę tak jakby chcieć zatańczyć architekturę. Taka jest chyba natura religijnych dzieł, że próbują za pomocą słowa przekazać niewysłowione. Wydaje mi się, że jest to tekst na tyle uniwersalny, że każdy może znaleźć swoje interpretacje, a co o nich sądzi kościół (ten czy inny) to już mało istotna sprawa. Zresztą przez te 2tys lat z górką wszystkie te instytucje tak bardzo przegniły, że nie ufałbym w ani jedno słowo z ich interpretacji...

W mim odczuciu, najpierw powinniśmy zderzać teksty z rzeczywistością. Dopiero kolejnym krokiem, jeśli chcemy, jest próba odnalezienia metaforycznego odniesienia. Gdy zrobimy odwrotnie, to możemy od razy wymyślić co sobie chcemy i tekst wraz z interpretacją traci swoją siłę. Bo metafory możemy użyć tam, gdzie rzeczywistość, fakty, nie pasują. Ja tak czytam teksty. Nie szukam metafory, gdy słowa opisują fakty. Ale żeby to zrobić, muszę najpierw zrobić faktologiczne odczytanie.

Co do przekazania niewysłowionego. Są teksty i szkoły religijne, które nie dotykają rzeczywistości, świata materialnego. Do takich tekstów ta reguła ma zastosowanie, bo rzeczywiście są to próby ujęcia idei, natury czegoś nadnaturalnego. Natomiast jeśli tekst próbuje wyjaśniać rzeczywistość, a następnie, w zderzeniu z faktami i dowodami wycofuje swoje pretensje do świata metafor, to ja kwestionuje zasadność i motywacje takiego systemu, tekstu. I z niego drwię i go krytykuję. Bo jest próbą zawłaszczenia rzeczywistości, autorytarnego zapędu do monopolu na prawdę. A wiemy (chyba), że większość obecnych systemów religijnych takie prawa sobie uzurpuje. Powoli się wycofują z domeny, którą tłumaczy nauka, jednak silnie trzymają się monopoli etycznych i metafizycznych.

Mówisz o uniwersalności tekstu...jeśli coś jest uniwersalne, to nie powinno być takich rozbieżności w jego odczytaniach...to słaby w swojej wewnętrznej spójności tekst. Arbitralnie ułożony, żeby spełniać funkcję w określonych okolicznościach i na tyle "otwarty" (czytaj - pełen dziur), że można nim tłumaczyć wszystko przy pomocy żonglerki znaczeniowej. To nie jest uniwersalizm, przynajmniej nie dla mnie. Dla mnie tekst uniwersalny byłby odczytywany tak samo przez wszystkich. Nie byłby podatny na interpretacje zmieniające jego sens, znaczenie czy wartość...

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.14
JST 0.030
BTC 60023.73
ETH 3191.15
USDT 1.00
SBD 2.45