Wóz Drzymały - Warriors of Fate

in #polish7 years ago

Witam Was znudzeni internauci na kolejnym spotkaniu w „Wozie Drzymały”. Miejscu, w którym cofamy się w czasie, do lat 80' i 90 wieku' XX i opowiadamy sobie o grach z tamtego okresu, które można było znaleźć w Salonach Gier, którymi były w większości przypadków tytułowe Wozy Drzymały.

W dzisiejszej odsłonie chciałbym Wam przybliżyć i pokazać grę wydaną w 1992 roku, na automatowy system CP-S przez jak nie trudno się domyśleć firmę Capcom. Gra z gatunku beat'em up nosząca tytuł Warriors of Fate. Gra może nie tak popularna i tak rozpoznawana przez wszystkich jak inne pozycje z tego systemu. Żeby wymienić tylko takie tuzy beat'em upów jak Cadillacs and Dinosaurs, The Punisher czy Final Fight. Jednak sądzę, że znajdzie się spore grono jej fanów.

Zanim zaczniemy, standardowo ostrzeżenie. Tekst jest mojego autorstwa i został zamieszczony również na mojej stronie internetowej tutaj oraz na moim blogu w serwisie ppe.pl tutaj. Tak @cheetah, Sherloku wiem że to znajdziesz ;)

Tytuł: Warriors of Fate
Producent: Capcom
Rok wydania: 1992
Liczba graczy: 1-3 (co-op)
Używanych przycisków: 2

Kilka słów na temat fabuły, która w tej grze jest nadzwyczaj bujna. Otóż jest sobie nieznane państwo rządzone przez mord i przemoc pod żelazną pięścią mrocznego lorda Akkila-Orkhana. Po spustoszeniu i zrujnowaniu kraju władca zaczyna zachłannym wzrokiem patrzeć na sąsiednie kraje. W miarę jak cień jego podbojów rozszerzał się, na drodze tego mrocznego przypływu wyrósł jeden człowiek. Jego imię to Kuan-Ti. Wsparty przez pięciu najpotężniejszych wojowników i najbystrzejszy umysł swojego królestwa staje do walki w obronie swojego kraju i swoich poddanych.

Fabuła też jest przedstawiana w scenkach przerywnikowych między poziomami, oraz rozmowami przed walkami z bossami. Co ciekawe w wersji USA/EU zostało wyciętych kilka scen, które znajdowały się w wersjach azjatyckich. Na przykład na początku szóstej planszy jest scenka, w której przedstawiona jest kobieta z niemowlakiem zawiniętym w becik przy studni, coś mówi, kładzie dziecko obok studni a sama do niej wskakuje. Plansza zaczyna się obok tej studni właśnie.

W grze do wyboru dostajemy jednego z pięciu wspomnianych wojowników. Kuan-Ti pojawia się tylko czasami i nic nie robi. Nie wiem kim jest ten wybitny umysł, jednak to mało istotne, gdyż również nie jest to grywalna postać. Dwóch z naszych wojów walczy na pięści (Kassar i Protor). Kolejnych dwóch to postaci posługujące się mieczami (Abaka i Subutai), a ostatni to staruszek strzelający z łuku (Kadan).


Tak naprawdę o naszych bohaterach nie wiadomo zbyt wiele. Każdego opisuje tylko kilka parametrów jak wzrost, waga, wiek, hobby, osobowość i mocny punkt. To wszystko, żadnych historii ani wprowadzeń.

Pierwszy do wyboru jest niejaki Protor. Wielki facet w turbanie, ubrany jak marynarz. Nazywaliśmy go Alibabą ;) Najczęściej wybierana postać w naszej okolicy. Walczy na pięści. Potrafi przerzucać w obie strony. Może łamać przeciwnika na kolanie uprzednio wyskakując z nim w powietrze. Jego cios specjalny odpalany dla wszystkich postaci tak samo czyli dół, góra atak, to wyskok w powietrze i upadek na przeciwników z wysokości w pozycji horyzontalnej, z wystawionym łokciem jest raczej mało przydatny ze względu na to, że po upadku nasz heros odbija się od ziemi i zanim stanie na nogi jesteśmy bezbronni i wystawieni na ciosy.


Drugi z zawodników walczących na pięści to Kassar. Koleś cały w bliznach i z zapędami w stylu lorda Draculi. Był to również często wybierany zawodnik przez nas na salonie. Niestety potrafi z combosa przerzucać tylko w jedną stronę. Drugą poważną wadą i zarazem afektownym unikalnym ciosem jest kombinacja dół plus atak w czasie kiedy trzymamy przeciwnika. Kassar wtedy oplata przeciwnika rekami i nogami po czym wgryza się w jego szyję tak, ze w powietrze tryska fontanna krwi. Cios jest efektowny jednak kiedy go wykonujemy jesteśmy w zasadzie bezbronni i wystawieni na ataki innych przeciwników. Do tego cios ten czasami wykonuje się sam, kiedy chcemy zejść niżej a wokół nas jest sporo przeciwników. Poza tym atak z kombinacji dół, góra jest całkiem przydatny i warto go używać.


Kolejny zawodnik to Subutai. Rycerz pełną gębą. W zasadzie nic specjalnego nie można o nim powiedzieć. Ma dość mały zasięg gdyż pierwszy cios zaczynający combo to atak z pięści. Dobry cios odpalany kombinacją dół góra. Przeciętna postać, wybierana w większości przypadków dla zabawy lub w celach eksperymentalnych. Nie odkryliśmy żadnych specjalnych zdolności wyróżniających go na tle pozostałych postaci.


Czwartym w kolejności jest niejaki Kadan. Jest to dziadek jako głównej broni używający łuku. Granie nim w pojedynkę jest co najmniej trudne. Postać ta rozwija skrzydła dopiero jako druga lub trzecia gdyż jego łuk jest za wolny aby poradzić sobie z taką ilością przeciwników jaka pojawia się w tej grze na ekranie. Dlatego jest on bardzo dobrym wsparciem dla postaci walczących wręcz. Kiedy zatrzymamy się i zaczniemy szybko naparzać przycisk ataku, Kandan zamiast jednej, wystrzeli trzy strzały w szybkiej serii. Cios odpalany sekwencją dół, góra jest w porządku jednak wystawiający nas na ułamek sekundy na ataki przeciwników. Kiedy złapiemy przeciwnika i wciśniemy skok po czym atak, dziadek przeskoczy przeciwnika trzymając go za barki, po czym wykorzystując siłę pędu wyrzuci go daleko przed siebie.


Ostatnim jednak wcale nie najgorszym jest niejaki Abaka. Łysy samuraj w zielonym kimonie. W salonie nie był często wybieraną postacią, jednak ja lubiłem nim od czasu do czasu grać. Jego cechą specjalną jest to, że combo zakończone rzutem można niezależnie od tego czy wychylimy gałkę w górę, czy w dół zakończyć rzutem w dowolną stronę. Wystarczy w momencie kiedy Abaka podniesie przeciwnika do góry nabitego na miecz wychylić gałkę w lewo lub prawo i wtedy przeciwnik tam właśnie poleci. Cios odpalany kombinacją dół, góra też bardzo dobry i przydatny, bez opóźnień i narażania na ataki. Ogólnie całkiem elo zawodnik. Nie wiem nawet czy nie najlepszy z dostępnych.


Przeciwnicy w grze są sprytnie zróżnicowani. Podstawowych jednostek, których pojawia się najwięcej na każdej planszy jest mnóstwo rodzajów. Siedem o ile mnie pamięć nie myli. Za to pozostałych wrogów jest już mniej różnorodnie, jednak i tak przeważnie giną w zalewie tych wszystkich płotek. Przeciwnicy pojawiają się w dość dużych ilościach, więc nie ma za bardzo czasu na rozpaczanie nad monotonnością pojawiających się w grze wrogów. Dzięki temu zabiegowi nie zauważamy tego jak niewiele rodzajów przeciwników tak naprawdę występuje w grze.

Pierwsza grupa to wspomniane wcześniej płotki, czyli szeregowi żołnierze wrogiej armii. Nie są zbyt trudni do pokonania, jednak w większej grupie dość uciążliwi, jak zresztą w większości tego typu gier. Potrafią czasami stanąć, zaprzeć się nogami i zacząć machać włócznią. Jeśli nieostrożnie na coś takiego się nadziejemy możemy stracić naprawdę sporo energii. Nawet do połowy.




Trochę mocniejszych przeciwników stanowią „pączki”, czyli grubasy. Występują w kilku odmianach, jednak poza kolorystyką i posiadaną ilością życia nie różnią się specjalnie między sobą. Potrafią rzucać swoim orężem, którym są kolczaste maczugi. Oprócz tego potrafią taranować z rozbiegu i tak samo z rozbiegu turlać się wpadając na nas. Żeby nie było mało to umieją też rzucać bombami z opóźnionym zapłonem wybuchające nawet po pięciu sekundach.



Kolejnymi przeciwnikami z jakimi przyjdzie nam się ścierać będą goście wyposażeni w broń będącą ostrymi kolcami. Są o tyle uciążliwi, że jeden z ich ataków z dwóch rąk jednocześnie ma spory zasięg i dużą moc, przy czym jest całkiem szybki i czasami udaje mu się wejść w nasze combo, więc trudno go uniknąć. Poza tym mają szybkie pojedyncze ciosy kasujące nasze combo.


W dalszej kolejności znajdują się najbardziej znienawidzeni w większości gier tego typu łucznicy. Potrafią atakować z daleka. Ciężko ich podejść, a do tego z bliska potrafią przejechać łukiem jak mieczem z góry na dół zabierając przy tym sporo życia. W sumie występują pod dwoma imionami ale wyglądają tak samo i różnią się jedynie długością paska z życiem.


Kolejnym rodzajem przeciwników są mali upierdliwcy z mieczykami potrafiący wysoko i daleko skakać. Ciężko ich trafić. Lepiej nie stać przy nich kiedy leżą, bo wstając potrafią szybko zaatakować.




Następnymi jeśli chodzi o moc, są wielcy pakerzy. W samych spodniach, prezentują swoje napięte muskuły. Potrafią biegać i taranować. Używać pięści oraz podnosić naszą postać i istnie wrestlingowym chwytem łamać nas o ziemie.




Ostatnim z podstawowych przeciwników są kopie siostrzyczek będących dodatkiem do trzeciego bossa. Występują one na ostatnich planszach oraz asystują ostatniemu bossowi. Potrafią to samo co wspomniany boss, więc nie ma się co rozpisywać.




Oczywiście jak na porządną mordo-klepkę przystało każdy poziom musi być obstawiony przez szefa. Tak jest też tutaj. Jest nawet dwóch bossów bonusowych bez planszy. Poniżej znajdziecie rozpiskę wszystkich po kolei. W tej grze jest jedna taktyka na wszystkich bossów. Trzymać za ekranem i nie pozwalać wyjść na pole walki. Jeżeli do tego dopuścicie, prawdopodobnie zginiecie. Boss wypuszczony zza ekranu zaczyna odpalać swoje najlepsze ataki i z czasem coraz trudniej jest go opanować. Więc jedna zasada na każdego bossa, za planszę i trzymać tam, nie pozwolić rozwinąć skrzydeł.

Pierwszy boss. Gaidu. Wszyscy bossowie w tej grze to wojownicy wszelkiej maści. Głównie samuraje. Ten uzbrojony w długą włócznię potrafi ją wypchnąć przed siebie na zadziwiającą odległość. Umie też użyć jej jak atleta w skoku o tyczce i rzucić się na nas z nogami wyciągniętymi do przodu.


Boss numer dwa. Lhaze. Wielki gość, wjeżdża na koniu więc trzeba uważać i nie stać na środku ekranu bo nas rozjedzie. Upierdliwiec potrafiący wysoko i daleko skakać. Rzuca bombami i atakuje pięściami. Najpierw zrzucić z konia, a potem jak wszystkich, trzymać za ekranem.


Boss trzeci. Taranis. Mega przekokszony koleś z jeszcze większym młotkiem. Potrafi zwinąć się w kulę i przelecieć przez ekran jak Blanka ze Street Fightera. Może przywalić młotkiem lub złapać i wyrzucić w powietrze.


Po trzecim bossie musimy stoczyć walkę z bonusowym przeciwnikiem. Trzema zabójczymi siostrami. Dużo skaczą, rzucają nożami, z bliska potrafią mocno skopać twarz. Do tego towarzyszą im skoczkowie, więc jest co robić.


Boss numer cztery. Atika. Znajdujemy go leżącego na ziemi z kilkoma skoczkami, po chwili zaczyna się walka. Boss jest szybki i potrafi błyskawicznie zaatakować. Potrafi rzucić kulą na łańcuchu. Co chwilę pojawiają się nowi pomocnicy.


Piąty z bossów to Baidu. Łysy koleś uzbrojony w trójząb. Ogólnie nieprzyjemny typ. Jego broń ma bardzo duży zasięg. Poza tym potrafi biegać wyrzucając broń przed siebie. Trudny przeciwnik. Sposób jak na każdego innego bossa.


Boss numer sześć to tak naprawdę dwóch bossów. Jeden prawilny i drugi pomocnik, kopia pierwszego bossa. Prawilny to Dasadas,kolejny wielki patol z włócznią przypominającą skrzydło jakiegoś owada, pewnie ma jakąś nazwę ten rodzaj broni, ale niestety nie znam jej. Podobnie jak trzeci boss lubi sobie śmignąć przez planszę zwinięty w kulkę. Potrafi machnąć bronią wysyłając pocisk energetyczny. Jak na swoje rozmiary jest bardzo zwinny. Jego pomocnik, Jarrek, to kopia pierwszego bossa więc nie ma się nad czym rozwodzić.



Boss siódmy. Kublai-Dakan. Wielki czerwony samuraj z kolczastą pałą i okrągłą czerwoną tarczą, z kolcem pośrodku. Potrafi atakować z rozbiegu tarczą. Standardowo przywalić pałą. Ogólnie najlepsza taktyka taka sama jak na resztę.


Boss numer osiem. Kai' Bataar. To jest jakiś mongolski wariat. Wjeżdża na koniu i robi straszny zamęt. Trzeba go szybko wywalić za ekran i nie dawać mu dojść do konia, bo kiedy na nim siedzi, lubi szarżować, a to jest dość niebezpieczne.


Boss numer dziewięć to niejaki Temujin-Khan. Ten gość jest już naprawdę wielki. Potrafi szybko przelecieć po planszy ze swoim mieczem. Używa bata, którym jeśli trafi, może zabrać więcej niż połowę życia. Ogólnie jego ataki robią duże obrażenia. Występuje w towarzystwie trzech sióstr znanych z wcześniejszych plansz.


Po pokonaniu dziewiątego bossa mamy jeszcze drugi bonus bossowy w postaci walki z samym złym imperatorem, którym jest niejaki Akilla-Orkhan. Mamy piętnaście sekund i w zależności od tego czy uda nam się go zabić w tym czasie czy nie, takie zakończenie zobaczymy.


Kilka słów o lokacjach. Te, przez które przyjdzie się nam przedzierać są dość monotonne i podobne do siebie. Niestety pod tym względem szału nie ma. Owszem tła posiadają wiele detali i są dobrze dopracowane, jednak kolorystyka i aranżacja kolejnych poziomów jest monotonnie taka sama. Głównie są to lasy i łąki. Czasami zdarzają się miejsca gdzie będziesz brodził po kolana w wodzie. Innym razem popłyniesz tratwą lub dokonasz abordażu na statek wroga. Jednak wszystko jest jakieś takie podobne do siebie.

Z ciekawych rzeczy na temat lokacji można odnotować na przykład że, jeżeli podczas walki z pierwszym bossem, z lasu, w którym zaczyna się walka, wrócisz się na most i przejdziesz na drugą jego stronę, skąd przed chwilą przyszedłeś, to na jego końcu znajdziesz pochodnię odpalającą ognie wychodzące z ziemi i rażące wszystkich trafionych przeciwników. Pomijając fakt, że jest to bardzo pomocna broń w walce z bossem i jego poplecznikami, jeśli jej użyjemy, to w drugiej planszy las, który będziemy przemierzać będzie płonął.

Poziom pierwszy. Zaczynamy w lesie, przedzieramy się przez zastępy wroga docierając na most. Okazuje się, że jest on szczelnie obstawiony żołnierzami wroga. Przebijamy się więc dzielnie na drugą stronę, gdzie na polance w dalszej części lasu czeka na nas pierwszy boss.


Poziom drugi. Ten sam las co w pierwszej planszy, a raczej most z końca pierwszej planszy tylko, że w nocy. Teraz czeka na nas tutaj kilku przeciwników. Trafiamy na polankę, na której czekał na nas boss i czeka nas tutaj walka z dwoma pakierami wspartymi przez dwóch pączków i kilku żołnierzy. Następnie przedzieramy się dalej leśną drogą aż do następnej polany. Jeśli w czasie walki z pierwszym bossem wróciliśmy po pochodnię to zbliżając się do drugiego bossa i w czasie walki z nim, las będzie płonął.


Poziom trzeci. Chyba najkrótszy poziom w grze. Przebijamy się jakby las się przerzedził, musimy uważać na turlające się z prawa na lewo beczki. Przechodzimy przez most, gdzie docieramy to jakiś zabudowań i czeka nas walka z trzecim bossem.


Poziom czwarty. Zaczynamy na tratwie. Szybka wymiana zdań z kilkoma skoczkami i przeskakujemy na dach zatopionego budynku. Z dachu przeskakujemy dalej na prawdopodobnie mur obronny lub deptak, aby następnie wyskoczyć z niego do wody i brodząc w niej po kolana ciągle wymieniać poglądy z kolejnymi falami żołnierzy. Ostatecznie wyskoczyć na suchy ląd gdzie czeka nas potyczka z kolejnym bossem.


Poziom piąty. Z lasu wychodzimy na klepisko i przemieszczamy się drogą, wzdłuż której widzimy wiwatujących ludzi. W sumie największa atrakcja tej planszy to właśnie ci wiwatujący ludzie bo poza tym to nic specjalnego się tutaj nie dzieje. W końcu docieramy do kolejnego już bossa.


Plansza numer sześć. Rozpoczynamy przy studni, przy której rozegrała się scena tak dramatyczna, że w wersji amerykańskiej i europejskiej została ona po prostu usunięta. Przedzieramy się klepiskiem wchodząc do lasu i docierając na brzeg rzeki do przystani, gdzie oczywiście czeka na nas tym razem dwóch bossów.


Poziom siódmy. Ładujemy się na statek i przedzieramy się przez kolejne pokłady w jego głąb. Na końcu oczywiście czeka nas potyczka z bossem.


Plansza ósma. Lądujemy na moście z drewnianych pali i szybko wbijamy na zamek. Robimy porządek, demolujemy podłogę w piwnicy spadając do podziemnych jaskini. Oczywiście przed wyjściem z jaskini... tak czeka na nas boss.


Plansza dziewiąta i ostatnia. Wychodzimy z jaskini i docieramy do lasu prowadzącego pod górę. Następnie demolujemy mostek i brodząc po raz kolejny po kolana w wodzie docieramy na polankę w lesie. Tam czeka nas potyczka z ostatnim bossem i drugim bonusowym bossem, który decyduje o zakończeniu jakie zobaczymy.


Poza tymi dziewięcioma planszami są jeszcze dwie bonusowe walki z bossami. Jedna po drugim bossie i bonusie, przed trzecią planszą. Walczymy tam z trzema siostrami, które skaczą, kopią i rzucają nożami oraz pomagającymi im skoczkami.


Druga z bonusowych walk to potyczka z ostatnim bossem. Oczywiście jest to ostatnia plansza i boss ten jest raczej wyborem zakończenia niż formalną walką. Mamy 15 sekund aby pozbawić życia złego imperatora. W przeciwnym razie wyskoczy on z brzegu urwiska i zakończenie gry będzie inne niż w przypadku jego śmierci z naszej ręki.


Oprócz tego są jeszcze dwa bonusy. Jeden polega na kręceniu gałką i wciskaniu przycisku odpowiedzialnego za atak, jak najszybciej. Chodzi o jedzenie na czas. Im szybciej kręcimy i wciskamy przycisk tym szybciej nasz bohater je. Stajemy w szranki w trzy, lub dwie osoby (w zależności od wersji dwóch czy trzech graczy) jeśli gramy sami to pozostałe postaci przejmuje komputer.


Drugi bonus polega na niszczeniu drewnianych rzeźb przedstawiających ostatniego bossa spadających z góry. Trzeba uważać bo lecąca z góry rzeźba może spaść nam na głowę, co nie zabierze nam życia, ale zmarnuje czas potrzebny na pozbieranie się z ziemi. Statuy trzeba szybko niszczyć, gdyż jśli tego nie uczynimy ożywają one i same uciekną z placu.


Grafika stoi na przyzwoitym poziomie. Trochę monotonna jak już wcześniej wspominałem i niezbyt kolorowa, jednak wszystko narysowane jest starannie i w sposób mogący się podobać. Animacja jest całkiem, całkiem, jednak też mogłaby być bardziej szczegółowa. W efekcie końcowym myślę, że gra nawet teraz nie odrzuca swoim wyglądem.

Teraz kilka słów na temat strony audio. Oprawa dźwiękowa tej gry woła o pomstę do nieba. Kiedyś na automacie grałem w wersję, która miała zupełnie inny dźwięk i nie potrafię jej teraz znaleźć. Tamta wersja była o wiele lepsza i nie kłuła tak w uszy. Tutaj dźwięk potrafi odstraszyć. Utwory skomponowane na potrzeby tej gry w ogóle do niej nie pasują. Jakby gra opowiadała o średniowiecznych rycerzach w europie, to jeszcze może dało by się to jakoś przełknąć. Tutaj jednak mamy średniowieczną Azję i muzyka jest w ogóle nie pasująca do tematu. Efekty dźwiękowe to kolejna tragedia. Piski, trzaski i inne tego typu dźwięki dobywające się z głośników przywodzą na myśl szczytowe osiągnięcia niejakiego Skrillex'a lub ewentualnie myśl o uszkodzeniu owych głośników. Nie pasujące do klimatu, żenującej jakości i w ogóle nie wiem kto to przepuścił przez kontrolę jakości.

Gra jest jedną z dłuższych pozycji z tego gatunku w jakie było mi dane kiedykolwiek zagrać. Podzielona na dziewięć plansz, z których każda jest naprawdę długa. Przejście całej gry potrafi zająć nawet półtorej godziny co jest wynikiem zdecydowanie ponad przeciętnym.

Sama rozgrywka daje całkiem sporo radości. Mimo wymienionych wcześniej elementów, jeśli uda nam się do nich przyzwyczaić lub je ignorować, możemy spędzić przyjemnie masakrując tabuny wrogów chwilę czasu. Do sterowania używamy standardowo, gałki i dwóch przycisków. Jeden z nich odpowiedzialny za atak, drugi za skok. Jak wspomniałem wcześniej gra jest długa. Do tego nie należy też do najprostszych. Mnie osobiście nigdy nie udało się dojść na jednej „blaszce” nawet do połowy.

Wachlarz ciosów jakimi dysponują nasi bohaterowie nie jest zbyt rozbudowany. Dla każdego z wojowników ciosy specjalne uruchamia się takimi samymi kombinacjami. W grze nie została zaimplementowana możliwość biegania, więc rozgrywka nie jest zbyt dynamiczna sama w sobie. Jednak cały czas stajemy w obliczu kolejnych wrogów, więc nie ma czasu na nudę. Ciekawostka: Jeżeli przeciwnika, który ma końcówkę energii trafimy ciosem specjalnym odpalanym kombinacją dół, góra, atak. Rozpadnie się on na krwiste kawałki lub zostanie przecięty na pół. Tyczy się to również bossów.

Postaci oprócz własnych pięści, czy mieczy, mogą używać też znalezionych po drodze dodatkowych broni. Głównie są to miecze różnego rodzaju. Zdarzają się też pałki czy młotki.

Maczuga nabita kolcami. Bardzo ciekawa broń. Kiedy zadany cios jest ostatnim, robi z przeciwnika tak zwaną sałatkę, czyli rozpada się on na krwiste kawałki.


Zwykły miecz, jego cięcie nie przewraca przeciwników więc można ciąć kilka razy zanim przeciwnik upadnie. Ostatni cios rozcina przeciwnika na pół w pasie.


Samurajska katana. Podobne do zwykłego miecza. Trochę szybszy atak i od razu po pierwszym cięciu przewraca przeciwników. Również rozcina na pół.


Falchion. Wygląda na duży i ciężki jednak jest całkiem zwinny i szybki. Po jednym cięciu przeciwnicy odpadają, ostatni cios również przecina na pół.


Migoczący miecz. W sumie w naszej wersji gry niczym nie różni się od zwykłego miecza. Zadaje oczywiście większe obrażenia. W wersji, którą ja pamiętam, cięcie tym mieczem dodatkowo spalało przeciwników.


Młot bojowy. Całkiem przydatna broń. Jego najlepszą cechą jest to, że każdy trafiony przeciwnik zostaje ogłuszony na około pięć sekund, a nad jego głową kręcą się żółte kaczuszki. Kiedy uda nam się przeciwników zapędzić pod ścianę, młotek jest zabójczą bronią i z wielką szybkością potrafi młócić wrogów.


Zwykły nóż. Można nim jedynie rzucić. Zadaje niewielkie obrażenia i przewraca trafionego przeciwnika.


Topór. Bardzo fajna broń. Trafienie przeciwnika powoduje fontannę krwi i odsunięcie przeciwnika do tyłu dzięki czemu mamy czas na kolejny cios. Do tego broń jest zaskakująco szybka.


Sai. To taki trójząb. Mały zasięg, jak na miecz nie specjalnie szybki. Jakoś nigdy nie zwracał mojej szczególnej uwagi. Jedna ze słabszych broni w grze.


Ostatnią z dostępnych broni jest taka dziwna pałka. Wypada tylko w jednym miejscu, gdzie występują wszyscy pakerzy jednocześnie, z jednego z nich. Zadaje zadziwiająco wielkie obrażenia i oczywiście robi sałatkę.


Jest jeszcze coś, co zdecydowanie jest bronią jednak nie wiem jak to opisać. Zebranie tej pochodni powoduje, że na ekranie, z ziemi buchają ogniste filary i trafiają wszystkich przeciwników.


Poza walką wręcz nasi bohaterowie potrafią też dosiąść konia i prowadzić walkę przy jego wykorzystaniu. Swoją drogą to poprzednia część tej gry czyli Dynasty Wars opierało się tylko na jeździe konnej. W Warriors of Fate jazda konna została zmarginalizowana na rzecz okładania się po twarzach. Jednak zawsze rozpoczynamy grę dosiadając wierzchowca. Dosiadając go otrzymujemy kilka możliwości ataku. Możemy zrobić szarżę wciskając kierunek przód i przycisk skoku. Możemy też atakować włócznia bądź mieczem, w zależności od tego jaką postacią gramy.


Oprócz broni, jak przystało na rasowego beat'em upa, gra posiada kilka znajdziek dodających tylko punkty. Nie ma ich co prawda za wiele, ale są. W końcu to nie jest najważniejszy aspekt gry.

Mały stolik z książkami. Najmniejsza zdobycz punktowa, wraz ze zwojami. Dostaniemy za nie 3.ooo punktów. Często wypada z łuczników i im podobnych przeciwników.


Kilka zwojów zapewne ze starożytnymi tajnymi technikami. Również warte 3.ooo punktów, czyli najmniejsza ilość z możliwych. Również często wypada z łuczników i im podobnych.


Worek z drobnymi cennymi przedmiotami, pierścienie, monety i inne takie. Dostaniemy za niego 5.ooo punktów i również jest to częsta pozostałość po przeciwnikach.


Większe złote przedmioty, talerze, miecze, dzbanki. Warte 15.ooo punktów. To już rzadziej spotykany przedmiot. Często znajduje się w złotych kufrach.


Gong przywołujący konia. Dzięki zebraniu tego przedmiotu nie dostaniemy żadnych punktów. Przybiegnie za to koń, którego będziemy mogli dosiąść i wykorzystać do walki.


Ostatnim rodzajem znajdziek są oczywiście te najbardziej ulubione, czyli dodające energii życiowej, popularnie zwanych żarciem.

Kluska z mięsem. Najmniejsze jedzenie w grze. Dodaje około 5% energii, jednak zawsze to coś. Często wypada z łuczników i im podobnych, grubasów, czy pakerów. Czasami ze skoczków. Zjedzona na czysto dodaje 4oo punktów.


Udko z kurczaka. Trochę lepsze niż kluska, dodaje około 10% energii. Również wypada z tych samych przeciwników co kluseczki. Zjedzone na czysto dodaje 8oo punktów.


Goloneczka. Całkiem pokaźne jedzonko. Dodaje jakieś 35% energii. Do znalezienia tylko w niektórych wazach strasznie rzadko możliwe do wydropienia z tych przeciwników, z których poprzednie dwa jedzonka. Zjedzona z pełnym paskiem energii daje 1o.ooo punktów.


Talerz z kluskami. Podobnie jak golonka dodaje 35% energii i zjedzony z pełnym paskiem daje 1o.ooo punktów.


Homar. Całkiem pokaźne żarcie. Na jego widok już zdecydowanie można odetchnąć z ulgą. Dodaje około połowę życia. Do znalezienia tylko w pojemnikach. Zjedzony na czysto dodaje 15.ooo punktów.


Ryba. Też cieszące oko żarełko. Podobnie jak homar dodaje połowę życia i również zjedzona na czysto daje 15.ooo punktów.


Pieczona, nadziewana kaczka, najlepsze żarełko w grze. Na jego widok każdemu ślinka cieknie. Dodaje 80% energii, a zjedzone na czysto doda nam 3o.ooo punktów.


Drugie najlepsze żarcie w grze. Też nieczęsto się pojawia i przeważnie leży luzem na ziemi. Zjedzone na czysto daje 3o.ooo punktów.


Oczywiście wszystkie te przedmioty możemy otrzymać jako nagrody po zgładzonych przeciwnikach ale też w pojemnikach w kilku rodzajach.

Drewniana beczka. Jeden z popularniejszych pojemników w grach. Można w niej znaleźć w zasadzie wszystko. Czasami zdarzają się turlające z prawej strony ekranu na lewą. Trzeba uważać, bo mogą nas staranować.


Piękna, złota, zdobiona szkatuła. Często znaleźć można w niej gong, lub złoto.


Drewniana skrzynia. Również jeden z popularnych pojemników w grach. Można w niej znaleźć w zasadzie wszystko.


Ceramiczna waza z jakimś symbolem/ Pewnie jest to etykieta ;) Służy do przechowywania wyłącznie jedzenia.


Wielka waza. Występuje tylko jedna w grze. Ma wysokość postaci i przeważnie jest pusta. Wytrzymuje kilka uderzeń.


Podsumowując. Warriors of Fate to całkiem udana pozycja mogąca stanowić ciekawą propozycję dla fanów gatunku, którzy najpopularniejsze gry mają już obcykane i mają ochotę na coś nowego. Gdyby gra została lepiej dopracowana pod względem dźwięku na pewno grało by się w nią znacznie przyjemniej.

Dla najtwardszych zawodników, którzy nadal nie mają dość i chcieli by zobaczyć jak wygląda gra w akcji podaję filmik.


Sort:  

Congratulations @ciapo! You have completed some achievement on Steemit and have been rewarded with new badge(s) :

Award for the number of posts published

Click on any badge to view your own Board of Honor on SteemitBoard.

To support your work, I also upvoted your post!
For more information about SteemitBoard, click here

If you no longer want to receive notifications, reply to this comment with the word STOP

Upvote this notification to help all Steemit users. Learn why here!

ładnie się zestarzała

Ładnie w takim sarkastycznym znaczeniu, czy ładnie w sensie godnie? :)
Automatowe gierki Capcomu z tego okresu, przynajmniej w mojej opinii (trzeba wziąć poprawkę, że nostalgia robi swoje), trzymają się całkiem nieźle. Ogólnie dla grafiki 2D upływający czas nie jest tak brutalny jak dla grafiki 3D. Wystarczy popatrzeć na gry z pierwszego PlayStation, które dzisiaj nawet po zastosowaniu stada filtrów i innych ulepszaczy potrafią wywołać uśmiech politowania na twarzy ;)

PS. Wybaczcie jeśli będę odpowiadał z opóźnieniem, ale te moje elaboraty nadwyrężają mój bandwidth na tyle, że nie mogę nawet odpowiadać na komentarze pod swoimi postami ;)

lubiłem się zagrywać w takie gierki

W końcu udało mi się przeczytać opis tej gry i niestety też w nią nie grałem.
Szkoda, że nie lubiłem grać w chodzone bijatyki na automatach. Z bijatyk na automaty to jedynie kojarzę "Vendettę", którąś część "Double Dragon" (2 lub 3 - też miałem którąś część na Commodore 64) oraz... "Teenage Mutant Ninja Turtles" XD

Z chodzonych bijatyk kojarzę "Renegade", sequel "Target Renegade" w które grałem na C-64, oraz nasze rodzime "Franko". Ale nie wiem czy te gry były też na automatach. Pewnie prędzej "Renegade" i "Target Renegade" niż "Franko".

Vendetta to moja najulubieńsza gra z automatów ever :) Byłem jednym z lokalnych mistrzów w tej grze ;)
Double Dragon jest duchowym spadkobiercą Renegade, autorami obu gier jest ta sama ekipa :)
Z gier, które wymieniłeś tylko, z oczywistych przyczyn, Franko nie trafił na automaty. Pozostałe właśnie z salonów zostały później przeniesione na domowe platformy do giercowania :)

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63548.34
ETH 2646.78
USDT 1.00
SBD 2.74