W1/2. Palestyna autostopem. Bunkier, haszysz, arak. Przygody na farmie bakłażanów.

in #polish7 years ago (edited)

Bunkier.

Największym urokiem autostopu jest to, że każdy poranek niesie ze sobą szansę poznania czegoś nowego. Nowych interesujących ludzi, miejsc czy też szans przeżycia świeżych unikatowych doświadczeń. Jak i cudownych zwrotów akcji, jak było tego właśnie dnia. Ilekroć jestem "zmuszony" spać gdzieś "na dziko” (czasami w namiocie a często nawet bez niego), to zawsze staram się dobrać miejsce tak, by każda noc była spokojna i jednocześnie niezapomnienia. Chciałbym powiedzieć, że w tej historii było podobnie, ale tu sytuacja wyglądała odwrotnie. Było już ciemno i  na to miejsce natknąłem się zupełnie przypadkowo, ponieważ chciałem uciec z dala od hałaśliwego skrzyżowania łączącego ze sobą trasy biegnące do Eilat, Jerozolimy oraz Ber Szewy i najzwyczajniej w świecie się wyspać. Wzniesienie nad skrzyżowaniem wyglądało dość obiecująco. I ku mojemu zaskoczeniu, było lepiej.

Natrafiłem na opuszczony bunkier, wraz z fortyfikacjami w postaci rozległej sieci okopów. Zapewne cały kompleks ochronny był wybudowany przez IDF (Israel Defence Forces), na wypadek niezapowiedzianej wizyty Jordańczyków.  Noc spędziłem w bunkrze. Pomimo lekkiego niepokoju zasnąłem dosyć szybko. Gdy nastał ranek zacząłem proces wydostawania się z bunkru, by się rozejrzeć.  Uderzające piękno panoramy pustyni Nagew, niemal zwaliło mnie z nóg. I do tego te wszystkie okopy. Znowu poczułem się jakbym miał z 8 lat,  wyobrażając sobie  sceny niczym rodem z filmów wojennych. Wybór miejsca okazał się strzałem w 10.   

Plan na dziś  ustaliłem  już wczoraj. Przed tym jak poszedłem spać. I wyglądało to mniej więcej tak: Zaliczyć Park Narodowy Ein Gedi, popluskać się w Morzu Martwym, a jak starczy czasu to dotrzeć do Jerycho! Plan wypalił i to lepiej niż zakładałem. 

Niespodziewanie. 

Ein Gedi jest! Kąpiel była! A morska sól po kąpieli w tym najbardziej zasolonym jeziorze,  została ze mną na dłużej, nawet pomimo prowizorycznego prysznicu wykonanego z przedziurawionych butelek wody.

Pozostało mi tylko dotrzeć do Jerycho, znaleźć miejsce do spania i rano zwiedzić to miasto, będące jednym z najstarszych znanych siedlisk ludzkich tego świata.  Czekała mnie mała wspinaczka. Dotarcie do drogi od miejsca z którego wodowałem wiązało się z podejściem pod wzniesienie, które momentami było mocno nachylone. 

 

W Izraelu autostop działa znakomicie. W Palestynie jeszcze lepiej. Choć oczywiście wiadomo, że tu reguły nie ma. Bo czasami oceny odnośnie poziomu trudności stopowania, są różne wśród autostopowiczy. W moim przypadku średni czas oczekiwania na podwózkę, oscylował w graniach 20 minut.   

Przystanek z zatoczką. Zaczynamy. Prostuje rękę i wystawiam kciuk. Strzał! Pierwszy samochód. Chybiłem. Drugi samochód...strzał! Pełny. Nic nie jedzie. Robię zdjęcie, Tak z nudów. Jechała ciężarówka (ta na zdjęciu). Wyciągam broń autostopowicza, strzelam i... jest! Trafiony. Do tego strzał był złoty. Mam transport aż do samego Jerycho. Genialnie.   

Mohammed był właścicielem firmy transportowej, przewożącej gumę z Egiptu do Izraela. Opowiedziałem mu trochę o sobie. Po krótkiej rozmowie zapytał się mnie gdzie zamierzam dziś w nocy spać.   

- W namiocie - odpowiedziałem. 
- W namiocie? - powtórzył -  przecież dzisiaj w nocy ma padać deszcz.   

Serio powiedział  to w taki sposób, jakby razem z deszczem miały spaść pociski artyleryjskie. Dopiero później wieczorem dodał, że to będzie pierwszy deszcz od 4 miesięcy. W tamtym momencie jednak zamurowało mnie. Kompletnie zaniemówiłem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Mój język  w jednej chwili  dostał paraliżu. Po chwili  Mohammed wypalił:

- Jeśli nie chcesz spać w namiocie, możesz spać u mnie. To jak?
- Jasne! Brzmi dobrze!

Po czym podziękowałem za propozycję swojemu przyszłemu hostowi. 

Haszysz. 

Czym by było podróżowanie gdyby nie interakcję z lokalsami? Podpowiadam. Zwykłą turystyką. Interakcje z tubylcami to esencja podróżowania. To ogromna szansa, która umożliwia nam zweryfikować  prawdziwość powszechnie krążących  stereotypów, bądź też zwykłych  uprzedzeń bez racjonalnego uzasadnienia. Nie raz przy okazji opowiadania o moich podróżch po bliskim wschodzie słyszałem ten sam bełkot. "Po co tam jeździesz? Nie słyszałeś chyba co Araby odpieprzają." Ci ludzie zawsze wiedzieli lepiej. Nie byli, ale wiedzieli.

Jerycho. U wjazdu do miasta niegdyś było kasyno. Dziś pozostał tylko pusty budynek. Kasyno zostało wybudowane, by przyciągnąć żydów. Prosperowało całkiem nieźle, dowiedziałem się od Mohammeda. Po intifadzie Al- Aksa (powstanie Palestyńczyków przeciw okupantom z Izraela) zostało zamknięte, ponieważ żydzi nie mogą już odwiedzać terenów zarządzanych przez Autonomię  Palestyńską. A w islamie hazard jest haram (zakazany).

Każdy kto kiedyś odwiedził bliski wschód, doskonale wie, że panuje tam specyficzny klimat. Handel uliczny, liczne stragany owocowe, herbaciarnie itp. Kiedy wjedziecie do Palestyny z Izraela, to przeżyjecie szok. I to mogę wam zagwarantować. To jak dwa inne światy, które odwiedzasz przechodząc dosłownie o krok, to jakby krok przez jakiś magiczny portal. Takie empiryczne boom. Jakby ktoś uderzał obuchem. Zadbane ulice ścierają się tam  z zakurzonym nieładem.   

Mohammed pokazał mi wszystko co było do zobaczenia w Jerycho. Spodziewałem się o wiele więcej, ale i tak było wystarczająco, by zaspokoić głód eksploracji.
Podjechałem z nim w parę miejsc, po czym mnie zapytał:

- Pijesz alkohol? 

 Motając się powiedziałem.   

- Nie.. znaczy tak, ale bardzo rzadko .
- A dziś pijesz? Bo ja muszę się napić. 
- To poczekaj w samochodzie. 

Zastanawiało mnie czemu wchodząc do sklepu, założył czapkę i naciągnął na nią kaptur. Czyżby chciał go okraść? Miał widoczną nadwagę. więc mógł chociaż odsunąć bardziej fotel i zostawić włączony silnik, ułatwiło by to niewątpliwie ucieczkę. 

Gdy go zobaczyłem, pędził  pośpiesznym tempem w dłoniach ściskając dwie brzęczące reklamówki z zakupami. 

- Dlaczego założyłeś czapkę kiedy wchodziłeś do sklepy - zapytałem z ciekawości. 
- Tutaj mieszkają sami muzułmanie, a oni źle patrzą na tych pijących alkohol.   

Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. Ponieważ ze swoją wyraźnie widoczną nadwagą, wyglądał dość specyficznie. Nawet dziś jakbym go zobaczył z dużej odległości, to bym był w stanie go rozpoznać. Ale to musiało działać. Albo tak mu się po prostu wydawało.  

Mohamed wspomniał coś o jakimś grillu, że przyjadą jego znajomi. Dlatego pojedziemy tam, posiedzimy, wypijemy co mamy wypić po czym zabierze mnie do domu. A jutro o świcie w drodze do pracy,  podwiezie mnie do Jerozolimy. Świetnie – pomyślałem. Na własne oczy ujrzę jak odbywa się zakrapiany alkoholem grill w Jerycho.  Gdy mój host powiedział o BBQ, spodziewałem się raczej, jakiegoś przydomowego settingu. Taki podwórkowy chillout. Na pewno nie tego co tam zastałem. Pojechaliśmy na pole. Dookoła nic, tylko bakłażany, a pośród nich na środku pola stała szopa, stolik i dwie ławeczki po obu stronach.  Grill był już rozpalony. Znajomi Mohammeda oczekiwali naszego przybycia. Wszyscy byli płci męskiej, co mnie znowuż nie zaskoczyło. Tak tam się to zazwyczaj odbywa.
Nagle na stole pojawił się Arak. Jest to rodzaj wódki anyżowej. Produkowany tu w Jerycho. Po dolaniu do niej wody, zmienia kolor z przeźroczystego na mlecznobiały. 

W trakcie posiadówy Mohammed powiedział, że musi wziąć coś z samochodu. Wyszedł. Zostałem sam z resztą moich nowych palestyńskich znajomych. Próbowałem porozumiewać się na migi oraz dukając niektóre słówka po arabsku. Dialog nie wychodził. 

  

Gdy Mohammed wrócił, trzymał zawiniętą w gazetę wielka bryłę przemyconego z Egiptu haszyszu. Z miejsca wypalił z pytaniem,  czy wiem co to jest. Odpowiedziałem, że oczywiście. To był haszysz. Przystąpiliśmy do kręcenia skrętów z dodatkiem tytoniu. I tak mijały kolejne godziny aż do północy.   

Suma dnia. 

Byłem padnięty. Mój nowo poznany znajomy zresztą też. Haszysz, arak i cudowna pasta bakłażanowa rozbiły mnie doszczętnie. Czas się zawijać.
Mohammed powiedział, że jak dotrzemy do niego musimy być  cicho, bo pewnie jego żona i dzieci będą już spali, a on nie chcę ich budzić. Dojechaliśmy. Kolejny szok. Gość mieszka w willi i do tego ma basen na podwórku. W pewnym momencie myślałem, że tak mi się tylko wydawało. Ale nie. Podchodzę dotykam, prawdziwe. Rozłożyłem się na kanapie i klatka stop. Zasnąłem.

Podsumowując.

Przygody autostopowe to takie przygody, w których możesz obudzić się w bunkrze, zwiedzić ciekawe miejsca, palić haszysz w szopie na farmie bakłażanów, a zasypiać w willi z basenem. Nic nie zaplanujesz, wszystko jest dziełem przypadku.   :)


Dziękuje za to, że poświeciłeś swój czas, by to przeczytać. To tylko jedna z wielu historii. Jeśli będziesz chciał ich więcej, to zajrzyj czasami. Pozdrawiam! 



Sort:  

Super wpis, niedawno wrociłem z Izraela, wrażenie niastamowite.

Cześć, czekam na więcej postów! Dobra robota i dobre podsumowanie!

Podsumowanie 10/10

Super! Czekam na kolejne historie, follow :)

Znakomita historia.

I'm apalestinain but i didn't understand your post due to different language

Coin Marketplace

STEEM 0.21
TRX 0.13
JST 0.030
BTC 67538.43
ETH 3518.61
USDT 1.00
SBD 2.81