RE: Chłopcy przyszli, tańczyło niewielu... Lata osiemdziesiąte oczami małej waderki.
A wiesz, że ja toast wznosiłam 1 maja?
W szkole nic - cisza, spokój. W Święto Pracy byliśmy w sąsiednim miasteczku - tam dziadek w eleganckim mundurze dowódcy straży poczty (tak, poczta miała wtedy własnych umundurowanych strażników placówek) miał obowiązek stawienia się w pochodzie. W zakładach pracy moich rodziców nastąpiło już rozluźnienie w tym względzie i na pochodzie nie było podpisywania listy obecności.
No i wróciliśmy popołudniowym pociągiem i nie pamiętam ani ja ani rodzice jakimi kanałami szła wieść, ale jakoś tak późniejszym popołudniem było picie w przychodni.
Wspomnienia dyskotek w szkole mam podobne. Tańcowało się w kółeczkach dziewczyńskich. Hol - szatnia - przybudówka, w której gasło światło i grała muzyka, miała ściany malowane na olejno i nieduże okienka (wysoko, nie dało się przez nie wyglądać). Jak żeśmy się rozbawiły to te ściany były dosłownie mokre od skraplajacej się pary wodnej. :)
A na obozach było inaczej - tam się tańczyło na dyskotekach w parach mieszanych. Teraz sobie uświadomiłam, że być może tak było, bo jeździł przedział wiekowy 10-16 i starsi narzucali normy taneczne.
Ech, te dyskoteki... A jak Wy dziewczyny tańczyłyście z chłopakami? Bo ja pamiętam tak:
Ręce wyciągnięte na całą długość i usztywnione w łokciach. Taka blokada. I bujanko w kółeczko :D
Potem, na koloniach, to co innego. Ale tylko jak ciemno na sali było :D
No jak? Jedyny przecież sposób był - przedstawiony na precyzyjnej grafice. :)
Ja też 1 maja ;)