Kamil Glik: Od ojca alkoholika do kultu w Turynie i Monako.

in #polish6 years ago

W Turynie kochali go za bohatera, poświęcenie, fantastyczną grę obronną i skuteczność. Zanim został "Polish Rock" we Francji, Kamil Glik był zarówno cudownym dzieckiem, jak i zmarnowanym talentem polskiej piłki nożnej.

1.jpg

Monako rzuciło wyzwanie wspieranemu przez Katarów Paris Saint-Germain, dla którego gra w lidze była tylko uciążliwością w przerwach między próbami podbicia Europy. W zeszłym sezonie zespół z francuskiej stolicy wygrał już ligę w kwietniu, a koniec sezonu Ligue 1 to tylko gry treningowe.

Teraz Monaco jest liderem ligi, a zespół z Księstwa bije rekordy. Gracze Leonardo Jardima strzelili już 76 goli w lidze, 26 więcej niż drugie w tabeli PSG. Jest to lepszy wynik niż Barcelona (najlepsza drużyna strzelająca w Hiszpanii), Napoli (Włochy), Liverpool i Manchester City w Anglii lub Bayern w Niemczech. Cztery bramki ligowe Monako zdobył Glik. Ale nie dlatego jest uważany za jeden z najważniejszych transferów do ligi francuskiej.

W 2007 roku do Real Madryt przybyło trzech nastolatków - Szymon Matuszek, Krzysztof Król i Glik. Polskie media prezentowały to tak, jakby młodzież ze szkoły piłkarskiej w Wodzisławiu Śląskim podpisała umowy z pierwszą drużyną i dzieliła garderobę z takimi gwiazdami jak Sergio Ramos, Raul i David Beckham.

Nieco mniej spektakularna była rzeczywistość, gdyż trio z Wodzisławia grało w trzeciej Realowej drużynie. Glik nie spotkał się z trzema najbardziej zdolnymi Polakami. Krzysztof Król został oceniony znacznie wyżej, a nawet przeniesiony do Kastylii, aby zagrać na rezerwatach.

Dziś Król, który zyskał sławę za to, że musiał pojawić się w mediach, po przygodach w niskoligowych polskich klubach, w Mołdawii i drugiej lidze greckiej, nie ma kontraktu i jego kariera się skończyła. W karierze Matuszka oscyluje między polską Ekstraklasą a następnym szczeblem (obecnie jest w Górniku Zabrze), podczas gdy Glik walczy o mistrzostwa Francji i Ligę Mistrzów, a dziennikarze Piłki Nożnej Francji i L'Equipe wtapiają się w superlatywy.

2.jpg

Ministerstwo głupich spacerów

Przeniesienie do Hiszpanii sprowadzono do Janusza Pontusa. Były gracz ligowy, który zdobył mistrzostwo Polski w Górniku Zabrze w 1985 roku i Puchar Polski z Lechem Poznań w 1982 roku, po karierze zajął się szkoleniem młodzieży i stworzył szkołę piłkarską w Wodzisławiu. Miał także interesy w branży spożywczej, które wpędziły go w kłopoty i zakończyły się skazaniem go w 2011 roku za niepłacenie za pojemnik z czosnkiem i pomidorami.

Szkołę w Wodzisławiu zorganizował zgodnie z własną wizją. Jak powiedział w 2010 roku, wyjechał do Czech, gdzie mają francuski system treningowy, jak również do Niemiec, aby jego szkoła zupełnie różniła się od ówczesnych treningów piłkarskich w Polsce.

Chciał, aby jego uczniowie wyróżniali się sprawnością fizyczną. Dlatego też prowadził zajęcia gimnastyczne w Radlinie, skąd pochodzą wszyscy najlepsi polscy gimnastyczni, w tym medalista olimpijski Leszek Blanik. Nie pozwolił swoim chłopcom grać w drużynach młodzieżowych, żeby nie popadli w przepaść. Preferował, aby czas, jaki będą musieli poświęcić na spotkania i mecze oddziałów na szczeblu regionalnym lub krajowym, był przeznaczony na więcej szkoleń, w szczególności ogólnych szkoleń rozwojowych.

"Nie było sensu, żeby wyjeżdżali dwa tygodnie i grali o punkty. 16-letni piłkarz musi poświęcić każdą minutę na trening. Techniki, taktyka, koordynacja. Trudno było wytłumaczyć dzieciom, że nie będą wyjeżdżać za granicę, nie będą przebywać w ładnym hotelu i nie będą zakładać koszuli narodowej, bo musieli ćwiczyć w tym, co nazwałem ministerstwem głupich spacerów. Odbyliśmy kilka poważnych rozmów z samymi chłopcami i ich rodzicami. Czasami chłopcy rozpadali się na łzy - wspomina Pontus.

3.jpg

Feralny Glik

Glik pamięta, że wraz z kolegami miał wątpliwości co do metod stosowanych w Wodzisławiu. Kamil przyjechał z Jastrzębia-Zdroju do akademii Pontusa. Pontus zauważył 12-latka podczas przyjacielskiego turnieju w Czechach. Glik grał ... w bramce. Pełnoetatowy bramkarz MOSIR Jastrzębie-Zdrój właśnie doznał kontuzji. Nie było nikogo, kto by go zastąpił, a Kamil był najwyższy wśród trenujących tam dzieci. Włożył dobry wysiłek, ale Pontus nie miał zamiaru być bramkarzem.

Dzieci z Wodzisławia gimnastyka i łyżwiarstwo zamiast grać w reprezentacjach narodowych i rywalizować w ligach. Większość ludzi w najlepszym razie patrzyła na eksperyment byłego górnika Zabrza ze sceptycyzmem. Po osiągnięciu odpowiedniego wieku, Pontus próbował umieścić swoje najbardziej utalentowane perspektywy w profesjonalnych polskich klubach, ale nikt się tym nie interesował.

Glik został zaproszony do udziału w próbach w Cracovii i Lechu Poznań. Nie potrzebował go też ówczesny menedżer, a teraz także polski dyrektor sportowy FA Stefan Majewski, ani menedżer Lecha Czesław Michniewicz. Glik nie podpisał umowy i został odesłany do domu. Pontus zrobił wyjątek dla Glika i pozwolił mu udać się na obóz treningowy niemieckiej reprezentacji młodzieżowej. Podobnie jak wielu Ślązaków, Glik ma także paszport niemiecki, dla Niemców Kamil Gluck.

"Nie zdałem testów, ale wiedziałem, że jestem dobrym zawodnikiem. Być może był moment wątpliwości, ale to minęło. Byliśmy zarażeni energią i gorliwością Pontusa. Wiedzieliśmy, że nadejdzie czas - mówi Glik.

6.jpg

Po porażkach z polskimi klubami, Pontus postanowił wysłać swoich najbardziej utalentowanych kandydatów za granicę. Udało nam się zawrzeć porozumienie z czwartą ligą hiszpańską UD Horadada. Wraz z Glikiem i Matuszkiem, synem założyciela szkoły wodzisławskiej Marcina Pontusa, Marcela Ličką (synem trenera Vernera Lički) i Kamila Wilczka również odbyli podróż. Ten ostatni gra dziś dla duńskiej drużyny Broendby Copenhagen i otrzymał od Adama Nawałki wezwanie do gry w Polsce. Oprócz Lički, który była znacznie starszy i miał już kilka meczów w Ekstraklasie za pasem, chłopcy mieli 16-17 lat.

Poziom? Pod względem sportowym była to jak nasza pierwsza liga, pod względem organizacyjnym była blisko Ekstraklasy. Początkowo grał dla juniorów, ale po sześciu miesiącach był już w pierwszej drużynie. Wtedy dowiedział się, że przyglądają mu się harcerze z Realu Madryt. Wiedziałem, że idę do trzeciego zespołu, ale wciąż było to Real. Marzył o graniu w pierwszej drużynie, ale pojechał do Madrytu z zamiarem jak najlepszego wykorzystania pobytu, aby nauczyć się jak najwięcej i wrócić do Polski.

Pontus uważał, że jego zawodnicy muszą grać z dorosłymi, że nie mogą tracić czasu w drużynach juniorskich. W 2008 roku, gdy stało się jasne, że Polacy nie wejdą do zespołu Realu, angielski klub Stoke zaproponował Glikowi przystąpienie, nie do starszego zespołu, ale do dalszego szkolenia w swojej akademii. Glik wycofał ofertę, a Pontus zdwoił wysiłki, by znaleźć mu klub w Polsce.

Nawiązano kontakt z Mirosławem Trzeciakiem, dyrektorem sportowym Legii, który jest najbardziej znany wśród kibiców z tego, że nie kupił Roberta Lewandowskiego w Zniczu Pruszkowie. Podobno Trzeciak wezwał prezydenta Znicza do chwalenia się podpisaniem 25-letniego Hiszpana Mikela Arruabarreny. Lewandowski udał się do Lecha Poznań. Pontus usłyszał, że Legia chce Glika, ale tylko dla rezerwatów. Oferta nie wzbudziła również zainteresowania.

Wyglądało na to, że Glik może skończyć się bez klubu, ale Piast Gliwice przyją go w ostatniej chwili. Po 13 minutach rywalizacji z rezerwami Arki Gdynia, a następnie w Pucharze Polski z Sokołem Aleksandrowem Łódzkim dołączył do pierwszej drużyny. "Kilka tygodni później zadzwonił do mnie Lech i zapytał, czy Kamil jest tylko wypożyczony Piastowi, czy też jest to przeniesienie w całości, bo naprawdę go chcieli" - wspomina Pontus.

Tato, przyjdź trzeźwy


7.jpg
20-latek był jednym z objawień w tym sezonie. Choć Piast został zdegradowany, było jasne, że Glik nie będzie musiał grać w niższej lidze. Grał już w drużynie narodowej, a jego nazwisko było już powiązane z czołowymi polskimi klubami. Nikt w Warszawie ani w Poznaniu nie pomyślałby o tym, że gra w rezerwach.

Po debiutach Kamila w lidze, w wieku 42 lat, jego ojciec Jacek zmarł na atak serca. Glik nie pochodzi z dobrego domu. Osiedle w Gliwicach, w którym dorastał, nie jest szczególnie przyjazne. Było to miejsce wódki bimbru i drobnych kryminalistów. Ojciec Glika był górnikiem z poważnymi problemami alkoholowymi. Glik mówił bardzo szczerze o swoim dzieciństwie w autoryzowanej biografii Michała Zichlarza. Później nie powstrzymał się przed wydaniem albumu przed Euro 2016 In The Squad.

"Ojciec dużo pił, spierał się z matką. Ja i brat musieliśmy to wszystko oglądać, czasami reagowałem, choć w 15-16 roku życia było to trudne. Mama czasami dzwoniła na policję, mówiąc, że tata był agresywny i pijany. Przychodzili i ostrzegali go. Na mojej dzielnicy to było normalne, standardowa sytuacja dla policji. Byłem też do tego przyzwyczajony. Następnego dnia, jak gdyby nic się nie stało, tata zabrał nas na gry w piłkę nożną. Było wiele rzeczy, których nie rozumiałem. Wiedziałem, że ma problemy, próbował się poprawić, ale to tylko przez chwilę zadziałało. Po kilku miesiącach wszystko wróciło do normy, a jego problemy z alkoholem jeszcze się pogłębiły. Kulminacja nastąpiła, gdy wyjechał do Niemiec. Nie było to dla niego łatwe. Żył samotnie. Jeśli nie jesteś silny psychicznie w takich chwilach, zwracasz się do alkoholu. On nie był. Próbował się poprawić, ale trwało to tylko chwilę. Pracował w kopalni w Czechach, ale brakowało mu woli. Minęły trzy lub cztery miesiące i wrócił do drinka... Powiedziałem: "Tato, dzisiaj trzeźwo". Skutkowało to kilka dni. Namówiliśmy go, by poszedł na różne rodzaje leczenia. Czasami zaczynał, ale po tygodniu wracał do picia. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy", powiedział Glik przed mistrzostwami Europy.

Po upadku Piasta Glik został wyrzucony na koniec stawki, kiedy przeniósł się do Serie A. W Palermo nie grał wcale i zgodził się na wypożyczenie Bari. Dopiero gdy przeniósł się do Turynu, stał się gwiazdą włoskiej ligi.

8.jpg

Konfrontacja z Bońkiem

W Turynie kochali go za jego charakter, poświęcenie, fantastyczną grę defensywną i skuteczność w polu karnym. Glik szybko został kapitanem Turynu. Na jego cześć powstały pieśni, a nie tylko pieśni stadionowe. Włoski raper Willie Peyote napisał piosenkę Glik, chwaląc polskiego obrońcę.

Na początku swojej kariery w drużynie Nawałka nie widział dla niego miejsca w drużynie. Jest tajemnicą, że podczas ostatniego meczu Waldemara Fornalika jako trenera kadry narodowej, na Wembley, doszło do wybuchu między Glikiem a szefem polskiego FA Zbigniewem Bońkiem. W szatni Boniek pozwalał graczom je mieć, choć nie był to ani czas, ani miejsce. Sami gracze wiedzieli, że ponieśli porażkę, a także wiedzieli, że porażka oznacza odejście Fornalika i jego pracowników.

Mimo to Boniek powiedział kilka słów za dużo, krytykując Glika, nie wspominając o nim z nazwy. Fornalik wstał, podszedł do Bońka i zapytał, czy ma na myśli, "Obrońce Serii A, który nie może grać przez 90 minut". Pozostali zawodnicy uspokoili sytuację, ale co dziwne Glik nie został uwzględniony w pierwszym wywołaniu nowego trenera. Dziś trudno sobie wyobrazić polską drużynę bez Glika i mówi, że niewiele pamięta o tym wydarzeniu.

Niedawno obrońca Monako przyznał, że od dłuższego czasu gra z uszkodzonym więzadłem tylnego krzyża w kolanie. Mimo to nie chce iść na operację i ma nadzieję, że uda mu się to po zakończeniu kariery zawodowej. Na razie będzie nadal przyjmował zastrzyki przeciwbólowe. W polskiej piłce nożnej - a może i w całej Europie - nie ma nikogo trudniejszego niż Glik.

5.jpg

Środkowy obrońca Monako ma pecha, że żyje w czasach Lewandowskiego, Arkadiusza Milika i Jakuba Błaszczykowskiego, W połowie lat 90-tych, a nawet na początku tego stulecia, obrońca atakujący również bramkę przeciwnika, człowiek o takim charakterze, byłby z pewnością największą gwiazdą polskiej piłki nożnej. Dzisiaj, w cieniu goli Lewandowskiego, patrzymy na Glika nieco inaczej. To stara prawda: żaden obrońca nie będzie tak popularny i doceniany jak napastnik. Ale mimo to warto docenić Glika za sposób, w jaki gra i uznać go za bohatera.

Źródło: Google.com, Rzeczpospolita, Wikipedia.

Sort:  

Wow, ciekawych rzeczy można się dowiedzieć. Świetny wpis :)

Kto by pomyślał :) Interesujący artykuł :)

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63156.23
ETH 2560.33
USDT 1.00
SBD 2.83