Czas do szkoły ;)

in #polish6 years ago (edited)

Odgruzowałam szafkę niedawno. Przez długi czas stała zawalona książkami i innym dobrem zbędnym, acz przydatnym. Odgruzowałam, bo w szafce - tyle pamiętałam - powinny być kolejne książki w tym jedna, której akurat szukałam. Taki kipisz w domu w poszukiwaniu tej konkretnej...uuu.. nie polecam.

Książka się znalazła, a oprócz niej... słuszna ilość całkiem nowych zeszytów. Inspirująca niespodzianka.

W ten właśnie sposób ludzie znajdują u siebie na strychu obrazy Rembrandta, jajka Fabergee i różne takie, porzucone przez dziadków czy pradziadków... dawniej rupiecie dziś bogactwa. Jako, że w naszych czasach wszystko jest na sprzedaż - ramy wędrują na Ebay lub Allegro a dziadek Rembrandt po rekonstrukcji szuka nowego domu w Sotheby's.

Potem pewnie mu żal, że na strychu nie został bo zamiast na ścianę wędruje do sejfu. Ale cóż... cena sławy.

Strychu nie mam, tylko tę szafkę, to i padło na coś mniej ambitnego niż Rembrandt. Ale tylu zeszytów bym się w życiu nie spodziewałam. No a skoro zeszyty już są...

Od razu jakoś tak z marszu pojawia się tęsknota za szkołą. Czekają - zupełnie czyste, bez jednej kreski nawet długopisem czy ołówkiem... Szkoda taką okazję tracić.

Bo zawsze warto wiedzieć więcej.

Tylko którą ze szkół sobie wybrać by i ciekawie było i egzaminy niestresujące i żeby jeszcze z pocałowanie ręki przyjęli tak bez "motywacji" w kwestii "kariery" za to z pakietem zeszytów?

A tak btw... Czy dzisiaj się w ogóle robi notatki skoro telefonem wykład można nagrać? Szkoda by było by mi się kajeciki zmarnowały. :)

`

DSC_0073__.jpg

Sort:  

Gdzieś czytałem, ze któryś z krajów skandynawskich w ogóle zamierza zaniechać nauki pisania ręcznego. Tylko dla zainteresowanych. Ale... W takich kajecikach można także rysować, nie tylko pisać :)

Ło matko! Tyle zeszytów??? I takie śliczne? :) Naprawdę żal zmarnować ;)

Czy teraz coś się notuje w zeszytach? Nie wiem. W młodszych klasach chyba tak. Ale na studiach... "Nic nie notujcie, materiały dostaniecie na maila". To często teraz słyszą studenci od wykładowców. I rzeczywiście, gotowy wykład przychodzi netem! Mało tego, egzaminy też zdaje się "internetowo"! Ktoś z Was już tak miał?

A kiedyś... nie to, że wszystko trzeba było zapisać swoją własną rączką, to jeszcze podkładało się kalki, aby potem podzielić się napisaną treścią z kimś jeszcze... No bo - i w to już chyba dzisiejsi studenci zupełnie nie uwierzą - xero, tak dziś powszechne, było mało znane, może gdzieś tam w zakładach pracy, ale na pewno nie na każdej ulicy, a nawet gęściej, jak dzisiaj.

Tak więc tyle zeszytów może się rzeczywiście nie przydać! Bo dziś komputer i... najwyżej papier do drukarki :)

No ale może się mylę?

No to muszę do podstawówki. :P :P

No niestety :D Ale w takim razie poszukaj jeszcze w swej przepastnej szafie pióro ze stalówką (czy w ogóle WIEDZĄ co to jest? ), kałamarz i atrament (??) :D

Lepiej od razu glinianą tabliczkę i rysik ;)

Mi na PP kazali od początku nosić zeszyty i że telefonów nie używać, a laptopy za zezwoleniem. Tak niby jest w regulaminie, ale wiadomo jak jest naprawdę. Zeszyty jednak używa się na ćwiczeniach i laboratoriach, a i do notatek z wykładów czasami też. :D

Czyli wszystko zależy od człowieka. Też pamiętam takiego wykładowcę, który zabraniał nagrywania "bo to naruszało jego prawa autorskie". A mówił w taki sposób, że po prostu się nie dało nic zanotować.

Coin Marketplace

STEEM 0.30
TRX 0.12
JST 0.033
BTC 64029.44
ETH 3157.04
USDT 1.00
SBD 4.02