Zastanawiam się czy to nie problem skali. W Polsce jest 8 razy większa gęstość zaludnienia niż w takiej Norwegii - oczywiście to wartość średnia. Tak naprawdę większość Norwegów mieszka na samym południu Norwegii - coś mi się kojarzy liczba liczba 85% całkowitej ludności (nie mogę teraz znaleźć na to potwierdzenia, ale Wikipedia twierdzi, że 73% Norwegów mieszka w największych miastach - to by się mogło zgadzać). Tam więc zapewne gęstość zaludnienia jest pewnie tylko trochę mniejsza niż w Polsce. Ale za to cała reszta kraju pozostaje bardzo słabo zaludniona i wręcz jest pełna niezagospodarowanej i niemal nietkniętej przyrody.
Licencja: public domain, źródło: wikipedia
W Polsce zaś rozmieszczenie ludności jest znacznie bardziej równomierne i terenów o tak niskim zaludnieniu praktycznie nie ma. Poza tym, mamy dość mocno rozwinięte rolnictwo co powoduje, że spore obszary są dzikiej przyrodzie po prostu odebrane.
Licencja CC by-sa 4.0, źródło: wikipedia
Czyli pierwszym problemem dla takiego prawa u nas jest to, że tzw. dzikiej przyrody jest wielokrotnie mniej niż w krajach skandynawskich, a potencjalnych chętnych na obcowanie z nią jest wielokrotnie więcej.
Jeszcze większym problemem są różnice w mentalności. Skandynawowie, z mojego doświadczenia, mają generalnie wysoki szacunek dla cudzej albo wspólnej własności. Jak jest w Polsce, wszyscy niestety wiemy. Wprowadź dziś takie prawo a po najbliższych wakacjach rolnicy, leśnicy, hodowcy i sadownicy, przez zadeptane pola, łąki i zniszczone lasy, z płonącymi oponami uderzą na siedziby władz. I wcale bym im się nie dziwił. A parki narodowe, można by zamienić na wysypiska śmieci.
To faktycznie jest zagadnienie istotne którego trochę nie wkalkulowałem. Do tego dochodzi ogromna koncentracja ruchu turystycznego w kilku punktach. Bo faktycznie Tatry odwiedza w ciągu roku 3 miliony turystów. Największe atrakcje turystyczne w Norwegii jak wspominane w tekście Preikestolen mają obłożenie prawie 10 krotnie mniejsze.
Ale to jest też kwestia bardzo dużej koncentracji ruchu turystycznego. Bo z drugiej strony już taka Babia Góra ma 100 000 wejść rocznie, Trzy Korony około 60 000 a już taka Sokolica 30 000. Czyli każdy znacznie mniej niż Trolltunga lub Preikestolen w których pobliżu miałem okazję biwakować w tym roku. I jakoś przyroda nie została zdewastowana a wokół szlaków nie walają się tabuny śmieci. Dlaczego więc w Polsce miałoby to być wielkim problemem zezwolić ludziom legalnie nocować w górach (może faktycznie poza wyjątkiem Tatr)? Argument o wspomnianym prze zemnie pod postem @postcardsfromlbn "domniemaniu złej woli" jest chybiony. Nie możemy zakładać prawnie że każdy Polak jest kretynem i należy go kontrolować przez ograniczenia prawne. To zarówno szkodliwe społecznie jak i niesprawiedliwe. Wystarczyłyby bardzo wysokie kary za śmiecenie i dewastację przyrody.
Albo może rozwiązanie kompromisowe? Bo ludzie i tak nocują w górach tylko robią to nielegalnie, np. na Babiej Górze zawsze masz kupę namiotów w ruinach dawnego schroniska na Diablaku, lub tuż za granicą po Czeskiej stronie gdzie nagle przestają być zagrożeniem dla ładu i porządku. Czy faktycznie można odczuć z tego powodu jakieś istotne straty? Moim zdaniem nie. Może więc dobrym rozwiązaniem dla obu stron byłoby np. dać powszechne zezwolenie na nocleg w okolicach schronisk turystycznych - z jednej strony umożliwiając tym samym turystom możliwość takiej formy rekreacji (także znacznie tańszej), z drugiej zaś trzymając ich w danym miejscu, znajdującym się pod stałym nadzorem, gdzie łatwiej będzie zachować spokój i porządek.
Byłem w Preikestolen i mimo, że ludzi było naprawdę sporo - nie widziałem żadnego, najmniejszego nawet papierka. Nawet chińscy turyści (którzy mają zupełnie inne podejście) nie śmiecili. Nie wiem z czego to wynika - nie widziałem, żadnego leśnika, strażnika ani policjanta którzy by tego pilnowali. Wszystko co widziałem (niestety :-[ ) to nagich rosyjskich turystów (turystek jak na złość nie było), kąpiących się w tych mini jeziorkach (ale śmieci raczej po sobie nie zostawiali).
Ale wiem też jak jest w naszych górach. Uważam, że jak na takie tabuny turystów jakie się przez te góry przewijają to i tak nie jest tragicznie, ale nadal nie ma porównania do tego co jest tam. Nie wiem z czego to wynika. Zresztą śmieci to nie jest jedyny problem - ludzie u nas wyjątkowo często nie lubią stosować się do napisów, które najczęściej nie są gdzieś tam umieszczane z przypadku. Jeśli na tym obszarze parku rosną jakieś chronione roślinki, albo żyją rzadkie zwierzaki to powinni czytać i rozumieć, że złażenie z wyznaczonej ścieżki czy darcie ryja albo puszczanie muzy z przenośnych głośników jest kiepskim pomysłem. Nie uważam, że wszyscy Polacy to kretyni - ale być może tych kretynów jest u nas wystarczająco dużo. To trochę tak jak jest w sklepach - nienawidzę być traktowany jako potencjalny złodziej, ale nie dziwie się właścicielom sklepów - wystarczy że jeden na 200 klientów jest złodziejem i nagle opłacalność tego biznesu staje pod znakiem zapytania. Bo nie chodzi o tych 20 tys. turystów, którzy potrafią się zachować a o tych dwudziestu, którzy zabiją niedźwiadka, zniszczą gniazdowiska rzadkich ptaków, spowodują lawinę albo wzniecą pożar w puszczy.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Zazdroszczę Norwegii nie tylko jej przyrody ale i tego, że ludzie tam umieją z nią obcować znacznie lepiej niż Polacy. Ale dopóki się to nie zmieni, zgadzam się na te i tak czasem średnio skuteczne ograniczenia. Bo chciałbym mieć do czego wracać.
A nocowanie w górach? No wiesz jak to jest na wakacjach. Nawet zwykle rozsądni ludzie odwalają straszne głupoty po piwku czy dwóch. Być może lepiej, żeby robili to na kempingach zamiast w środku parku narodowego. ;-P