You are viewing a single comment's thread from:
RE: Łacińskie kolory - zoologia, botanika, polszczyzna
Euglena viridis - odmawiam tłumaczenia,
Euglena zapaliła mi jakąś zapomnianą lampkę. Pobiegłem do cioci Wiki i już wszystko pamiętam. To taki śmieszny stworek - niby pierwotniak a fotosyntetyzuje (że się tak brzydko wyrażę). Nie wiem jak teraz, ale kiedyś używało się go w akwarystyce. Oczywiście jako świetny pokarm, bo nie dość, że nakarmi, to jeszcze tlenu nie wyciąga z wody zanim go zeżrą.
Co do tłumaczenia, to kiedyś używało się nazwy po prostu euglena, teraz ciocia Wiki mówi, że klejnotka (nie mam pojęcia czy ma to jakikolwiek związek z łacińskim słowem euglena).
Uwielbiam zapalać lampki i gdy ktoś u mnie zapala. :)
Euglena była kiedyś "obowiązkowa" na biologii. Dopóki uczyłam przyrody też była obowiązkowa, bo na moje oko podręczniki i program za słabo wchodzą w bioróznorodność. A to akurat jest dobry motyw pobudzający do rozważań o ewolucjii. Co by było, gdyby takie jednokomórkowce jak euglena dały początek tkankowcom?
Nazwa klejnotka jakoś słabo się utrwaliła. Wolałabym "wesołka" albo "wesołe oczko". :)
Byłbym zielonym (albo niebieskim) przystojniakiem z łukiem, który biega po drzewie, które oplata całą planetę i żyje w symbiozie z większością organizmów na świecie?
:)
Ja bym leżała i fotosyntetyzowała.
I leży taka i kwitnie!