Niedzielna akwarela w Central Parku...
Pewnie pamiętacie, że jednym z moich celów na najbliższe dwa lata jest namalowanie 30 nowych akwareli. Ponieważ często mam długie przerwy w malowaniu, to ta liczba jest wyzwaniem, mimo że nie jest duża. Dzisiaj jednak była piękna słoneczna niedziela, więc poszłam do Central Parku malować... Manhattan Bridge. Mały szkic akwarelowy, trochę schrzaniłam boki, ale ogólnie wyszedł przyjemny.
Pierwsza faza - podrys i masking.
Druga faza - tło.
I tak skończyłam szkic...
Mimo wielu niedociągnięć jestem zadowolona. To był miło spędzony, ciepły jesienny dzień. :)
PS. Do środy wypłacę nagrody za sugestie pod poprzednim postem. Dziękuję wszystkim!
To jest piękne!
...ten błękit, rozmarzyłam się...
dziekuje! :)
Piękne:) Super wyczucie pędzla. Najbardziej podoba mi się wersja 2! Pozdrawiam
dzieki :) wersja jeszcze z maskingiem - silikonem :D
aa
zamyśliłam sie..
skąd na Manhattan Bridge wzięły się Ladies, takie jak na ilustracjach u Szancera (tego od Andersena)
wiesz, takie panie w brązowych, zimowych płaszczykach, z dłońmi w mufkach (widzisz je??)
poza tym akwarelka śliczna i zgrabna.. no i ten błękit!
lubię takie niedziele.
hahaha, widzę!
faktycznie trochę głupio wyszło - za tymi nieszczęsnymi pachołkami stały ze dwa samochody, które wygodnie pominęłam, a nie trzeba było... ale miało być szybkie ćwiczenie... :)
dzięki!
Dziękujemy za "przelewik" :) a malunek prima sort! Z racji tego, że dwie lewe ręce do sztuki to generalnie podziwiam ludzi co potrafią narysować coś więcej niż kwadrat, czytaj ja- Daniel :)
Akwarele to też mój ulubiony "przyrząd" do malowania! =) wyszło pięknie! pozdrawiam i czekam na więcej!