Wiem, co mówię, przedstawiasz Hongkong i Chile jako przykład wolnościowych gospodarek. Pokazując na przykładzie Hongkongu luksusowe biurowce korporacji, z drugiej strony slamsy "emigrantów". Tylko taka jest prawda, że to już któreś pokolenie tych "emigrantów", ściągniętych jako tania siła robocza. Takie tłumaczenie, że trzeba poczekać na efekty 10, 15, 20 lat już nie działa. Bo pokolenie rodziców czekało, kolejne pokolenie wie już, że ten model nie działa. Podstawowa prawda ekonomii, długi okres to zawsze suma krótkich okresów. Takie przekonywanie asturyjskiej szkoły ekonomii, że coś zadziała w długim okresie z tego, co pamiętam z historii, w konsekwencji doprowadziło do II wojny światowej.
Co łączy właśnie Hongkong i Chile to właśnie ta neoliberalna polityka. Gdzie właśnie ludzie mamieni hasłami, że ciężką pracą się wzbogacą, właśnie się buntują, bo efekty ich pracy idą to na coraz większe biurowce korporacji, a oni od pokoleń tkwią w miejscu. Sytuacja nie jest taka, jak przedstawiają ją media, że to ceny biletów lub jakaś zmiana prawa ekstradycyjnego. To niezadowolenie narastało już latami.
To nie jest kwestia tego, czy państwo będzie ingerować w gospodarkę. Bo to już jest tendencyjnie postawione pytanie. Bo ja i ty jestem temu przeciwny, jeśli tak sformować pytanie. Państwo ma właśnie bronić wolnego rynku, tak aby silniejsza strona nie narzucała warunków umowy słabszej. To jest właśnie problem Hongkongu i Chile. Że tam nie ma ani wolności, ani nawet wolnego rynku. Gdzie silniejszy narzuca warunki słabszym, za mieszkanie, szkołę, ubezpieczenia, opiekę zdrowotną... Po dziesiątkach lat neoliberalizmu, czekanie na poprawę sytuacji doprowadziło do sytuacji, że biednych przybyło, a bogaci się tak wzbogacili, że już państwo nie wiele co może zrobić, nawet tak potężne jak Chiny. Przykładowo robiąc taką interwencję na wynku nieruchomości do wynajęcia jak Berlin, może zachwiać nawet całą gospodarką regionu.
W Azji coś takiego nazywają partnerstwem publiczno-prywatnym, w Europie społeczną gospodarką rynkową, w Stanach New Deal. Polecam wycieczkę do Szwecji, albo Islandii. To są państwa równie wysoko w rankingach wolności gospodarczej, z bardzo dobrymi wynikami gospodarczymi, równie dużo przyjmują imigrantów, a jednak dochodzą do tych efektów w sposób zupełnie inny.
Wracając do tematu. Dobrze wiem, że z YT nie zrezygnujesz, nawet gdyby w ogóle nie płacił. Już tak zmonopolizował rynek, na którym jesteś że średnio masz wybór.
Wiem, co mówię, przedstawiasz Hongkong i Chile jako przykład wolnościowych gospodarek. Pokazując na przykładzie Hongkongu luksusowe biurowce korporacji, z drugiej strony slamsy "emigrantów". Tylko taka jest prawda, że to już któreś pokolenie tych "emigrantów", ściągniętych jako tania siła robocza. Takie tłumaczenie, że trzeba poczekać na efekty 10, 15, 20 lat już nie działa. Bo pokolenie rodziców czekało, kolejne pokolenie wie już, że ten model nie działa. Podstawowa prawda ekonomii, długi okres to zawsze suma krótkich okresów. Takie przekonywanie asturyjskiej szkoły ekonomii, że coś zadziała w długim okresie z tego, co pamiętam z historii, w konsekwencji doprowadziło do II wojny światowej.
Co łączy właśnie Hongkong i Chile to właśnie ta neoliberalna polityka. Gdzie właśnie ludzie mamieni hasłami, że ciężką pracą się wzbogacą, właśnie się buntują, bo efekty ich pracy idą to na coraz większe biurowce korporacji, a oni od pokoleń tkwią w miejscu. Sytuacja nie jest taka, jak przedstawiają ją media, że to ceny biletów lub jakaś zmiana prawa ekstradycyjnego. To niezadowolenie narastało już latami.
To nie jest kwestia tego, czy państwo będzie ingerować w gospodarkę. Bo to już jest tendencyjnie postawione pytanie. Bo ja i ty jestem temu przeciwny, jeśli tak sformować pytanie. Państwo ma właśnie bronić wolnego rynku, tak aby silniejsza strona nie narzucała warunków umowy słabszej. To jest właśnie problem Hongkongu i Chile. Że tam nie ma ani wolności, ani nawet wolnego rynku. Gdzie silniejszy narzuca warunki słabszym, za mieszkanie, szkołę, ubezpieczenia, opiekę zdrowotną... Po dziesiątkach lat neoliberalizmu, czekanie na poprawę sytuacji doprowadziło do sytuacji, że biednych przybyło, a bogaci się tak wzbogacili, że już państwo nie wiele co może zrobić, nawet tak potężne jak Chiny. Przykładowo robiąc taką interwencję na wynku nieruchomości do wynajęcia jak Berlin, może zachwiać nawet całą gospodarką regionu.
W Azji coś takiego nazywają partnerstwem publiczno-prywatnym, w Europie społeczną gospodarką rynkową, w Stanach New Deal. Polecam wycieczkę do Szwecji, albo Islandii. To są państwa równie wysoko w rankingach wolności gospodarczej, z bardzo dobrymi wynikami gospodarczymi, równie dużo przyjmują imigrantów, a jednak dochodzą do tych efektów w sposób zupełnie inny.
Wracając do tematu. Dobrze wiem, że z YT nie zrezygnujesz, nawet gdyby w ogóle nie płacił. Już tak zmonopolizował rynek, na którym jesteś że średnio masz wybór.