John Zorn - Pełne opracowanie dyskografii

in #pl-muzyka6 years ago (edited)

13919975_1231982510157438_5843749162081752210_o-780x525.jpg

John Zorn

Żydowskiego pochodzenia amerykański muzyk, kompozytor, aranżer i multiinstrumentalista. Nie stroniący w swojej twórczości od setek różnych gatunków i stylów, które to swobodnie potrafi łączyć, tworząc dla słuchacza portal prowadzący do najszaleniej egzotycznych, wcześniej niedostępnych nikomu krain, kryjących się gdzieś pomiędzy wymiarami uchwytnej dla ucha rzeczywistości. Zorn czerpał do tej pory inspiracje z rozmaitych odmian jazzu, muzyki filmowej, poważnej i elektronicznej, a także z thrashu, death metalu, rocka, punku, country czy nawet hip-hopu. Tworzył muzykę na grupę rockową, na orkiestrę symfoniczną, na big-band, na... Maszynę do robienia wiatru! MASZYNĘ DO ROBIENIA WIATRU!!!

Serię artykułów o nim zdecydowałem się napisać, szczególnie ze względu na olbrzymią ilość wydawnictw sygnowanych jego nazwiskiem. Olbrzymi ich natłok, powodować może, u osób niezaznajomionych z jego twórczością, sporą dezorientację, a zdania jestem, że w tej bezmiernej masie niezwykłych albumów, każdy z czasem w stanie jest znaleźć coś dla siebie. Chciałbym postarać się więc, by ten tekst był w głównej mierze opracowaniem jego dyskografii, a przynajmniej najważniejszych jej elementów.

Muszę przyznać zupełnie szczerze w tym miejscu, że siadając do tego tekstu, czuję, jak staję przed naprawdę trudnym wyzwaniem. Sądzę, że by choć trochę zagłębić się w, zdawać by się mogło, praktycznie niezmierzony ocean jego dorobku artystycznego przy pomocy jednego artykułu, będzie mi dość trudno. Dlaczego?

Choćby dlatego, że Zorna w żadnych ramach, żadnego artykułu zamknąć całego nie można, a to z tego powodu z kolei, że on sam pojęcia ram, ograniczeń, czy też granic po prostu nie uznaje. Nigdy o Zornie nie słyszałeś/aś? Chcesz się dowiedzieć w związku z powyższym więc kim właściwie on jest, co tworzy? Zapraszam więc do lektury, bo to nie takie proste...

Po pierwsze i co bardzo ważne - jest muzycznym geniuszem i jednym z największych współczesnych kompozytorów, a cenić go mogą i cenią nie tylko miłośnicy jazzu, ale też osoby spragnione cięższego brzmienia, fani muzyki filmowej, czy też srogiej, nieskrępowanej awangardy. Znaleźć coś dla siebie mogą ONI WSZYSCY, pod warunkiem, wykazania się odrobiną odwagi, wszystko dlatego, że...

No właśnie, Zorn posiada zdolność skomponowania i zagrania wszystkiego, naprawdę, co tylko mu przyjdzie na myśl, łącząc przy okazji, bo czemu by nie, to wszystko jeszcze z wszystkim innym osiągając przy tym nierzadko istny międzygatunkowy absolut. Jako dziecko wychowywany w muzykalnej rodzinie obcował i fascynował się jednocześnie słuchaną przez jego matkę, muzyką klasyczną, od ojca zaczerpywał pogłębiającą się z wiekiem miłość do jazzu, zaś ze starszym bratem, w wolnych chwilach zasłuchiwał się w rock'n'rollu lat pięćdziesiątych. W wieku piętnastu lat zainteresował się również muzyką eksperymentalną oraz awangardą, rok później rozpoczął również naukę gry na saksofonie.

Nie dziwi więc ogromne bogactwo jego twórczości, przytłaczająca różnorodność reprezentowanych przezeń stylów i inspiracji. Jak już wspomniałem - dla Zorna ograniczenia nigdy nie istniały, nie istnieją i za wszystkie ustalone granice, w krainy niezwykłe, mroczne, jak i te brutalne, niepokojące lub też romantyczne i uduchowione może on nas swoją muzyką zabrać. Jest też w przypadku dyskografii Johna Zorna w czym wybierać, jest on bowiem jednym z najpłodniejszych współczesnych twórców, na koncie swoim ma on już prawie 300 niezwykle zróżnicowanych albumów, uczestniczył ponadto w dziesiątkach rozmaitych projektów.

Przełomowym dla muzyka, było nagranie pierwszego swojego wielkiego dzieła. The Big Gundown ujrzało światło dzienne roku pańskiego 1985 i z miejsca zdobyło najwyższe możliwe noty u wielu wpływowych krytyków. Choć nie był to wcale pierwszy album Zorna, to przy okazji właśnie niego po raz pierwszy postanowił się on skupić w olbrzymim stopniu nie tylko na kompozycji, aranżacji i grze, ale także na stronie technicznej dzieła, co odbiło się rzecz jasna na wysoką jakość nagrań. Nazwa albumu pochodzi z filmu o tym samym tytule z roku 1966 w reżyserii Sergio Sollimy (W Polsce film znany pod tytułem "Colorado"), z kolei zawartość płyty stanowią radykalnie poprzerabiane utwory kompozytora muzyki filmowej - Ennio Morricone. Aranżacje Zorna na The Big Gundown charakteryzują się niezwykła fantazją i nowatorskim podejściem do muzyki.

Jest to płyta pełna świeżych, niesamowicie ciekawych i genialnych pomysłów. Poziom jej realizacji stoi na niezwykle wysokim poziomie, jest to dzieło mistrza z wielką fantazją i kreatywnością... Wiele muzyków do tej pory tworzyło swoje wersje moich utworów, lecz nikt nigdy nie zrobił tego w taki sposób!

Ennio Morricone - Kompozytor, orkiestrator, dyrygent. Twórca muzyki filmowej.

Początki

Wkrótce po premierze The Big Gundown Zorn rozpoczął współpracę z wieloma liczącymi się muzykami jazzowymi. Prędko wykrystalizował się jego unikalny, niezwykle charakterystyczny styl gry na saksofonie. Pierwszymi największymi jego dziełami w tym gatunku były albumy:

News for Lulu (1988) - Nagrany z puzonistą Georgem Lewisem i gitarzystą Billem Frisellem, nawiązujący do klasycznej epoki hard bop. Na albumie nie usłyszymy sekcji rytmicznej, jedynie wspominaną gitarę, puzon i saksofon.

Spy vs Spy (1989) - Niezwykle ciężki, awangardowy album zawierający thrash/grindcorowe interpretacje klasycznych kompozycji Ornette Colemana. Tylko dla słuchaczy o mocnych nerwach.

Naked City (1990) - Prawdziwa perełka, kanon współczesnego jazzu. Album muzycznie kolejny raz czerpiący pełnymi garściami z rocka oraz grindcore, jednak rozwijający tę koncepcję o wpływy również wielu innych stylów, te z kolei przeplatają się w zaskakujący sposób w obrębie nieraz bardzo krótkich, złożonych i intensywnych utworów, tworząc coś na kształt hardcorowego kolażu. Tym razem 19 z 26 utworów, to kompozycje w stu procentach Zorna. Dodatkowo znalazły się tam na przykład kompozycje takich muzyków jak Johnny Mandel, ponownie Ornette Colman lub chociażby freejazzowe interpretacje motywów z Jamesa Bonda, Chinatown czy The Sicilian Clan (ta znalazła się również wcześniej na The Big Gundown).
Jest to zdecydowanie album, który każdy miłośnik muzyki powinien znać i który serdecznie polecam!

3 płyty.png

Harcore punk

Album Naked City, to był dopiero początek. Grupa odpowiedzialna za jego powstawanie, w której skład wchodzili Bill Frisell (gitary), Fred Frith (bas), Wayne Horvitz (instrumenty klawiszowe), Joey Baron (perkusja) oraz Yamatsuki Eye (wokal) i oczywiście John Zorn (dęciaki), pół roku po wydaniu na światło dzienne swojego debiutu przedstawiła światu składający się z 42 szalenie intensywnych muzycznych miniaturek album Torture Garden (1990).

Kolejne albumy grupy Naked City to Grand Guignol (1992), Heretic (1992), Leng Tch'e (1992), Absinthe (1993) oraz Radio (1993) (Polecam szczególnie ten ostatni).

Ciekawostka jeszcze taka:
Od dłuższego czasu moim dzwonkiem w telefonie jest Snagglepuss z debiutanckiej płyty NC. Za każdym razem gdy ktoś do mnie dzwoni w jednej chwili staję na skraju zawału serca.


enber.png

Painkiller

Działalność grupy Naked City, szczególnie drugi album grupy wzbudził duże zainteresowanie wśród członków grup takich jak Agnostic Front i Napalm Death. Wraz z nimi Zorn dużo eksperymentował z muzyką, w końcu w roku 1991, razem z Billem Laswellem oraz Mickiem Harrisem z Napalm Death, założył on grupę eksperymentalną grupą Painkiller.
Ich debiutancki album Guts of a Virgin (1991) to dzieło tyle niezwykłe, co przepełnione nieskrępowanym chaosem. Zaczyna się on dźwiękiem sugerującym, iż wokalista nadepnął gołą stopą na leżący na podłodze klocek Lego, dalej jest tylko gorzej, ciężej i głośniej. Mick przekrzykuje się zarówno z Zornem jak i jego piskliwym saksofonem, przy czym w chaosie i ferworze muzycznej walki, wszystkich tych wrzasków aż nie sposób odróżnić. Guts of a Virgin (i każdy kolejny album Painkiller) ciężko wręcz momentami nazwać muzyką, jest to raczej pewne "doświadczenie", niemniej intensywne i niezwykle ciekawe.

I znowu ciekawostka:
W czasie występu w Warszawskiej Sali Kongresowej w roku 2007 wraz z Painkiller właśnie, John Zorn wściekły na fotoreporterów najpierw odegrał z grupą utwór, któremu tytuł nadał "Woń płonących fotografów", następnie odłożył saksofon, rzucił się na reporterów, opluł ich, zwyzywał i ostatecznie nakazał, by zostali oni wyprowadzeni przez ochronę.

Moonchild Trio

To z kolei grupa założona przez Zorna w roku 2006. W jej skład wchodzą Mike Patton, Trevor Dunn i Joey Baron.
Za sprawą tej grupy powstało do tej pory 6 zdecydowanie godnych polecenia, niemniej trudnych albumów. Szczególnie zachęcam do przesłuchania The Crucible (2008) oraz Ipsissimus (2010), na których to usłyszymy również prawdziwego boga gitary - Marca Ribota.

10428522_1051373114879881_1788543943017733406_n.jpg

Radical Jewish Culture

A więc w roku 1993, gdy chęć rozwijania przez Zorna grupy Naked City osłabła, zdecydował się on poświęcić więcej uwagi muzyce klasycznej. Wydał on prędko w ten sposób jedno z, moim zdaniem, najniezwyklejszych swoich dzieł.

Album Kristallnacht (1993), jak sama nazwa wskazuje, swoją zawartością nawiązuje do mającej miejsce z 9 na 10 listopada 1938 roku w Niemczech Nocy Kryształowej. Powinniśmy wiedzieć, że w jej wyniku spłonęło na terenie całego państwa niemieckiego ponad 1000 synagog, zdemolowano tysiące domów, zamordowano prawię setkę Żydów, a ponad 30 tysięcy osadzono w obozach koncentracyjnych. John Zorn komentuje album twierdząc, że każdy Żyd zobowiązany jest w swoim życiu zmierzyć się z holocaustem, zaś muzyka zawarta na Kristallnacht jest jego osobistym świadectwem zmagań z tym przerażającym widmem nie tak odległej przeszłości. Już po paru pierwszych dźwiękach jesteśmy w stanie stwierdzić, że nie są to słowa rzucane na wiatr, a płyta Kristalnacht właśnie tym jest - mrocznym, ciężkim, bolesnym i nieskrępowanym doświadczeniem, dającym nam możliwość obcowania, już nie tylko z wielkim geniuszem jego twórcy, ale także jego zmaganiami z drastyczną tematyką dzieła.

Masada Songbook

Album Kristalnacht, był pierwszym dziełem, w którym John Zorn upust dał swojej fascynacji kulturą żydowską. Wkrótce w jego głowie narodził się pomysł, by kontynuować eksploatację tego stylu. Za ambicję objął sobie, wprowadzenie na dobre muzyki żydowskiej w 21 wiek, poprzez przedstawienie światu serii napisanych w ciągu jednego roku 100 utworów, które to stanowić miały w przyszłości część zawartość tzw. "pierwszej księgi Masady". W latach 1993-1996 trwały jego prace nad tym niezwykłym projektem, ostatecznie skomponował on łądnie 305 utworów - mniej-więcej, tak jak planował, 100 rocznie. Pierwsze 10 płyt, wchodzących w skład księgi zostało nagrane w studio, nosiły one nazwy, pochodzące od 10 pierwszych liter alfabetu hebrajskiego, tytuły utworów również były hebrajskie. Następne 7 wydawnictw, to z kolei nagrania live, pochodzące z takich miast jak Jerozolima, Middelheim, Taipei, Sevilla, Tonic czy Sanhedrin.

electric_masada_homenajear__a_john_zorn_en_el_festival_heineken_jazzaldia.jpg

Masada Book Two - Book of Angels

W roku 2004 Zorn rozpoczął komponować drugą księgę Masady. Stwierdził jednak, że 100 utworów rocznie, to zdecydowanie za mało. Po 10 latach, od ukończenia księgi pierwszej stwierdził: "Może fajnie byłoby napisać więcej melodii?". Postanowił tym samym postawić przed sobą kolejne wielkie wyzwanie. "Zobaczmy, czy uda mi się wymyślić 100 utworów w miesiąc, zamiast w ciągu roku" pomyślał", prędko okazało się, że nie stanowiło to dla niego aż takiego problemu. Przez 3 miesiące stworzył łącznie 316 melodii, które rozesłał do wielu zaprzyjaźnionych grup, których zadaniem były dokonać nagrań. Book of Angels, to łącznie 32 albumy, z czego każdy nosi tytuł zaczerpnięty z demonologii i mitologii judeo-chrześcijańskiej. Jeden z albumów, konkretnie piąty, zatytułowany Balan (2006), został nagrany nawet przez polską grupę klezmerską znaną jako Cracow Klezmer Band (dziś Bester Quartet). Podobnie jak w przypadku poprzedniej księgi Masady, sądzę, że każdy z tych 32 albumów godny jest jak najbardziej uwagi, szczególnie ze względu na olbrzymią różnorodność interpretacji kompozycji Mistrza, od aranżacji klasycznych, przez freejazzowe, rockowe (FENOMENALNY MARC RIBOT), elektroniczne, na a cappella kończąc.

Trzeba zdecydowanie przesłuchać:

Masada String Trio - Azazel (2005)
Uri Caine - Moloch (2006)
Mark Feldman & Sylvie Courvoisier - Malphas (2006)
Erik Friedlander - Volac (2007)
Marc Ribot - Asmodeus (2007)
Bar Kokhba Sextet - Lucifer (2008) (Cały dostępny na YouTube)

płyuty15.png

Pragnę przypomnieć raz jeszcze - wszystkie te kompozycje stworzył jeden człowiek w zaledwie 3 miesiące!

Masada Book Three - The Book Beriah

W 2009 roku John Zorn ukończył trzecią książkę Masady, zatytułowaną The Book Beriah, została ona zaprezentowana jednak dopiero w roku 2014 na żywo. Trzecia księga zawiera 92 utwory, tym samym 3 songbooki Masady składają się w sumie z 613 utworów, która to liczba odpowiada liczbie zawartych w Torze przykazań dobrego życia.

Działalność Johna Zorna doprowadziła do ukształtowanie się muzycznego ruchu Radical Jewish Culture, celem którego jest wprowadzanie muzycznej kultury żydowskiej w ramy współczesnych czasów. Najważniejszymi przedstawicielami tego ruchu są: David Krakauer, Marc Ribot, Anthony Coleman oraz Frank London.

zorn.800.jpg

Music Romance Series

Kolejną bardzo ważną serią Johna Zorna, jest cykl Music Romance zapoczątkowany w 1998 roku albumem Music For Children (1998). Jest to jedna z tych płyt Zorna, którą pomimo wielu lekkich i przyjemnych momentów, polecam jednak osobom o nieco mocniejszych nerwach. To właśnie ta płyt, zawiera ponad dwudziestominutowy utwór zagrany na maszynach wiatrowych. Album ten zawiera również 3 fenomenalne utwory zagrane przez Naked City, w tym genialną pozycję czwartą pod tytułem BIkini Atoll.

Wkrótce pojawił się równie dobry, po raz kolejny łączący w sobie delikatne jazzowe brzmienie, z szalonym hardcorowym punkiem album Taboo & Exile (1999), rozwijając przy tym nieco formułę poprzedniego wydawnictwa, równiez o wiele wpływów klasycznych.

obrazki.png

Wielkie zaskoczenie i niemałą rewolucję przyniósł jednak trzeci album z serii - będący do dziś największym bestsellerem w dyskografii Zorna - delikatny, stonowany, a jednocześnie niezwykle angażujący The Gift (2001). Tę muzyką polecam zdecydowanie każdemu. Trudno o przyjemniejszy, bardziej relaksujący, a jednocześnie tak ciekawy dla ucha twór. Jest to płyta jak wspomniałem bardzo lekka, wolna od awangardowych zapędów Zorna, lekko rockowa, przy czym nie sposób powiedzieć o niej, że nie jest ambitna.

Po ośmiu latach od premiery The Gift, Zorn zaprezentował światu utworzoną przez siebie grupę The Dreamers. Ta z kolei wydała kolejno w latach 2008 i 2009 równie przyjemne i doskonałe co The Gift albumy The Dreamers (2008) oraz O' o (2009). W roku 2010 grupa ta nagrała również w charakterystycznym dla siebie stylu jedną płytę do drugiej księgi Masady, zatytułowaną Ipos (2010) oraz w 2011 prześliczne A Dreamers Christmas (2011) zawierające 9 przeuroczych interpretacji najpopularniejszych świątecznych utworów - coś wspaniałego!

Jak już wcześniej wspomniałem, wszystkie dzieła The Dreamers, jak i The Gift polecam każdemu, kto tylko szuka czegoś więcej w muzyce. A nóż, albumy te staną się dla was, podobnie jak dla mnie, czymś do czego w wolnych chwilach, będziecie chcieli wracać!

DQmWEQbzHDFGGbkgrDqbwZKY7H3rPSHUQpkZV8h2Ueuyj8m.png

Muzyka filmowa

Wróćmy teraz na chwilę do roku 1985 i albumu The Big Gundown. Zorn nie ukrywał, że obserwując olbrzymi sukces tego wydawnictwa, pewien był, iż kwestią czasu pozostaje to, kiedy pierwsi filmowcy zdecydują się nawiązać z nim jakąś współprace. Oczywiście nie mylił się. Choć Hollywood nie zaczęło dobijać się do muzyka drzwiami i oknami, to wzbudził on swoją muzyką spore zainteresowanie wśród twórców kina niezależnego. Tak oto, w roku 1986 John Zorn stworzył ścieżkę dźwiękową do krótkometrażowego "White and Lazy" w reżyserii Roba Schwebbera. Jego pierwszy album z serii Filmworks zawierał kompozycje stworzone na potrzeby tej produkcji, a także dwóch innych: "She Must Be Seeing Things" Sheila McLaughlina oraz "The Golden" Boat Raúla Ruiza.

Co istotne, można powiedzieć, że nagrania przygotowywane przez Zorna z myślą o rozmaitych produkcjach filmowych, były dla niego przez lata swoistym poligonem doświadczalnym, ponieważ to właśnie część nagrań z Filmworks I: 1986-1990 (1992) uznać można, za pierwsze wykonane przez skład, który uformować miał wkrótce Naked City. W przyszłości, z kolei na Filmworks III: 1990-1995 (1996) pojawiły się pierwsze nagrania Masady, na Filmworks VIII: 1997 (1998) pierwszy raz usłyszeć można było Masada String Trio, a z kolei na Filmworks XXII: The Last Supper muzyk po raz pierwszy zaprezentował swoje eksperymenty z grupą a capella.

mkfemfeokfeomef.png

Gdy muzyka filmowa Zorna zyskała na powszechnym uznaniu, mógł sobie on pozwolić już na to, by wybierać z licznych propozycji jedynie te projekty, które uznawał za interesujące. Jakie jednak za takie uważał? Filmworks V: Tears Of Ecstasy (1996) przykładowo, zawiera ścieżkę dźwiękową z... Gejowskiego filmu sado-maso porno! Wiele z partytur Zorn stworzył również choćby dla filmów dokumentalnych związanych z kulturą żydowską.

Podobnie jak w przypadku poprzednich serii, trudno mi wskazać w tej pozycje słabe. Zdecydowanie z wielu względów właśnie Filmworks jest serią, którą darzę największą sympatią w dyskografii mistrza, postaram się jednak zaproponować parę albumów na start:

Filmworks VIII: 1997 (1998) - Album zawierający ścieżkę dźwiękową z "The Port of Last Resort", filmu dokumentalnego w reżyserii Joan Grossman i Paul Rosdy, opowiadającego o doświadczeniach żydowskich uchodźców w Szanghaju oraz z filmu "Latin Boys Go to Hell" w reżyserii Ela Troyano. Album ten, jak już wcześniej wspomniałem, był pierwszym nagranym przez Masada String Trio wraz z udziałem Marca Ribota (oczywiście gitara) i Anthonyego Colemana (fortepian).

Filmworks X: In the Mirror of Maya Deren (2001) - Album przedstawia partyturę do filmu biograficznego w reżyserii Martiny Kudlácek, opisującego życie i twórczość Mayi Deren - pionierki w dziedzinie amerykańskiego kina awangardowego.
AllMusic opisuje album ten tak:

In the Mirror of Maya Deren is Zorn's most compelling work for film yet. As a conceptualist, Zorn is not to be outdone - he sees things in total, and this score is one piece, full of segue, room, drift, and dream. Deren would have been at the very least pleased, and that is as high a compliment as can be paid to this wonderful work by one of the most prolific, poetic, and profound composers.

Wystawiając zasłużoną notę 4 i pół gwiazdki na pięć.

Filmworks XI: Secret Lives (2002) - Album zawierający skomponowaną przez Zorna ścieżkę dźwiękową z "Secret Lives: Hidden Children and Their Rescuers During WWII" - filmu dokumentalnego o żydowskich dzieciach dzieciach ukrywających się w czasie drugiej wojny światowej. Muzyka z płyty powstała z gościnnymi udziałem Vanessy Saft na wokalu i Jamiego Safta na fortepianie. Jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych płyt Zorna.

Filmworks XII: Three Documentaries (2002) - Album wydany tego samego roku co Filmworks XI, ze skomponowaną przez Zorna muzyką do trzech innych filmów dokumentalnych. Do "Homecoming" Charlesa Dennisa, opisującego początki i ewolucję Performance Space 122 w Nowym Jorku, do "Shaolin Ulysses", opisującego życie mnichów Shaolin żyjących i trenujących w Stanach Zjednoczonych, a także do "Family Found", opisującego życiorys fotografa i grafika - Mortona Bartletta w reżyserii Emily Harris. Chyba łatwo się domyślić, że trudno o drugie tak różnorodne wydawnictwo w tej serii.

Filmworks XIII: Invitation to a Suicide (2002) - Z muzyką czarnej komedii w reżyserii Lorena Marsha. Ta opowiada o losach mężczyzny, sprzedającego bilety na własne samobójstwo celem uratowania życia swojego ojca. Ze wszystkich albumów Zorna z serii Filmworks, ten zdecydowanie pozostaje najlżejszy i najbardziej wpadający w ucho. Polecam każdemu!

gege.png

Filmworks XIX: The Rain Horse (2008)- zawiera muzykę, którą Zorn napisał i nagrał dla animowanego filmu krótkometrażowego The Rain Horse w reżyserii rosyjskiego animatora Dymitra Gellera. Zachwyca pewnego rodzaju minimalizmem, został bowiem zagrany przez jedynie trzech muzyków. Skład wykonujący Filmworks XIX to:
Greg Cohen - bas
Rob Burger - fortepian
Erik Friedlander - wiolonczela

Filmworks XX: Sholem Aleichem (2008) - Album przedstawiający muzykę do filmu dokumentalnego o XIX-wiecznym żydowskim pisażu - Salomonie Naumovich Rabinowicz (autor lepiej znany jako Shalom Aleichem, co w języku Hebrajskim oznacza "pokój z wami"). Również ten album pozostaje jednym z moich ulubionych z całej serii.

Filmworks XXI: Belle de Nature (2008) - Piękny, bardzo zwiewny i niezwykle popularny album z muzyką skomponowaną na potrzeby filmu "Belle de Nature" Marii Beatty oraz filmu dokumentalnego o Rijksmuseum. Dzieło, które zdecydowanie każdy powinien choć raz przesłuchać, naprawdę niezwykłe.

Ostatecznie John Zorn wydał łącznie 25 albumów z serii Filmworks w roku 2013 stwierdził, że seria nie będzie już dalej kontynuowana.

3f13y3.png

Tzadik Records

Cofnijmy się znów odrobinę w czasie, do pierwszego albumu Filmworks, a właściwie do pierwszych skomponowanych przez Zorna ścieżek dźwiękowych do filmów. Tak oto w roku 1990 zwrócił on na siebie uwagę filmowca Waltera Hilla, który to prędko zaproponował mu nagranie muzyki do filmu swojego filmu zatytułowanego - "Trespass". Co ciekawe, partytura Zorna nie została ostatecznie wykorzystana w filmie. Mimo to, Zorn otrzymał od Waltera Hilla pokaźną prowizję za dokonanie nagrań, za którą to... Stworzył w 1992 roku własne studio nagraniowe. To w nim powstały pierwsze albumu z serii Filmworks, między innymi Filmworks II: Music for an Untitled Film by Walter Hill, jak również wszelkie inne pojawiające się od tego czasu pod nazwiskiem Zorna płyty. W roku 1995 pojedyncze studio zamieniło się w pełnoprawną wytwórnię płytową.

Wytwórnia Tzadik, co w języku hebrajskim oznacza "sprawiedliwy", powstała przede wszystkim po to, by promować muzyków tworzących wszelkiego rodzaju muzykę eksperymentalną oraz awangardową. To jej nakładem ukazała się większość albumów Johna Zorna oraz zaprzyjaźnionych z nim muzyków. Wydania wytwórni Tzadik podzielone są na serie:

  • The Archival Series - Zawiera wyłącznie reedycje albumów Johna Zorna powstałe przed rokiem 1993.

  • The 50th Birthday Celebration Series - 11 albumów zawierających nagrania z koncertów grupy Johna Zorna z września 2003 roku w ramach miesięcznej retrospektywy z jego dorobku artystycznego.

  • The Composer Series - Zawiera muzykę Zorna dla grup klasycznych oraz muzykę wielu innych kompozytorów.

  • The Radical Jewish Culture Series - Obejmuje muzykę współczesnych kompozytorów żydowskich.

  • The New Japan Series - Obejmuje japońską muzykę undergroundową.

  • The Film Music Series - Zawiera muzykę filmową innych muzyków (Seria Filmworks znajdują się w The Archival Series)

  • The Oracle Series - Promuje kobiety wykonujące muzykę eksperymentalną.

  • The Key Series - Prezentuje znanych twórców muzyki awangardowej.

  • The Lunatic Fringe Series - Obejmuje całą muzykę wydawaną przez Tzadik, która nie mieści się w ramach pozostałych serii.

  • The Spotlight Series - Promuje nowe zespoły oraz projekty młodych muzyków.

John-Zorn-The-Dreamers_©Nick-Ruechel1-e1456099873208.jpg

Słuchanka obowiązkowa

Sądzę, że wszystkie przedstawione w tym artykule informacje będą doskonałą bazą, pod wstąpienie w niezwykły świat muzyki Johna Zorna, do czego każdego z wielką przyjemnością zachęcam! Na sam koniec pozwolę sobie jeszcze sporządzić "słuchankę obowiązkową", tj. zestaw pięciu albumów Johna Zorna, które zdołałem znaleźć w całości na serwisie YouTube. Nie wszystkie są może tymi najważniejszymi w jego dorobku, wybrałem je w sumie w sposób dość losowy, niemniej na pewno każdy z nich na swój sposób pozostaje istotny. Oto one:

Naked City - Naked City (1990)

Bar Kokhba Sextet - Lucifer: Book of Angels Volume 10 (2008)

The Dreamers - O'o (2009)

John Zorn - Kristallnacht (1993)

John Zorn - Filmworks XII (2002)

Sort:  

Choć w prawdzie artykuł ten miał zostać trzecią częścią serii, to zdecydowałem się wszystkie te części połączyć, tworząc wygodną do czytania jedną spójną całość. Połowa tekstu (do rozdziału o muzyce filmowej), pochodzi więc z dwóch publikowanych już moich tekstów, zostały one jednak odpowiednio przeredagowane i poprawione z myślą o tym, by dobrze prezentowały się jako jedna całość.

Mam nadzieję, że całe opracowanie okaże się przydatne, sądzę, że będzie ono szczególnie pomocne dla osób chcących się odnaleźć w muzyce niekwestionowanego muzycznego geniusza, jakim jest John Zorn :)

No to dałeś czadu! Długo pracowałeś nad tym artykułem?

Momencik się zeszło, acz pisałem go z wielką przyjemnością. Raz, że przy zbieraniu potrzebnych informacji musiałem jeszcze raz mocno przeeksplorować mnóstwo wydawnictw Zorna, sporo przeczytać, w rezultacie czego odkryłem całą masą świetnego grania. Szczególnie Filmworks i całą Masadę poznałem przy pisaniu tego artykułu praktycznie na nowo, ostatecznie nawet po skończeniu tego opracowania, nie słucham nic innego, niż w kółko Zorna i przyjaciół :P

Co zabawne, w trakcie gdy kończyłem część o Filmworks właśnie, próbując wyciągnąć z okna edycji jednego postu jeden kod, żeby podać koleżance z chatu, zamknąłem nie to okno i... Musiałem zacząć od początku! :D

A wszystko napisałem w sumie, by i inni mieli prościej przy wyborze nagrań, ale i bym ja wreszcie jakoś lepiej to wszystko ogarnął, bo przed rozpoczęciem pracy nad tym opracowaniem, pojęcia tak wielkiego nie miałem :)

W ogóle dzięki za głos, aktualnie przymierzać się będę, do napisania podobnego molocha na temat Franka Zappy :)

Choć płyt wydał od Zorna znacznie mniej (aktualnie dostępnych jest ok. 100), bo też umarł niestety dość wcześnie, to na pewno więcej w stanie będę napisać w kwestii jego przeciekawego życiorysu i niezwykłej społeczności, którą wokół siebie wybudował wraz z choćby opisanym przeze mnie już wcześniej Kapitanem Beefheartem i całą masą pozostałych "freaków". Myślę, że to może być ciekawy materiał :)

Wiele osób z resztą porównuje obu panów często ze sobą. Nic dziwnego - Zappa miał spory wpływ na Zorna i całą muzykę awangardową. Również całe jego życie pochłaniała muzyka, co ciekawe, również swoje pierwsze studio, podobnie jak Zorn, Zappa kupił za pieniądze otrzymane za nagranie ścieżki dźwiękowej do filmu. Obaj panowie nie znali po prostu granic w muzyce i swobodnie łączyli ze sobą rozmaite style. Zappa dodatkowo okraszał swój styl masą specyficznego humoru i swoją wirtuozerią w grze na gitarze.

Dodam Cię do listy auto upvotów, jeżeli nie masz nic przeciwko temu...

Miło mi bardzo ;)

i to jest długi artykuł :)

Co za potężny hołd dla Zorna!

Very good article. Try this out

Coin Marketplace

STEEM 0.17
TRX 0.13
JST 0.027
BTC 60569.85
ETH 2584.47
USDT 1.00
SBD 2.69