The Beatles - White Album (50th Anniversary)

in #pl-muzyka6 years ago

Zapewne wielu z Was oglądało film "Faceci w czerni" ("Men in black") z 1997 roku. Tam jest taka scena, kiedy Agent "K" (Tommy Lee Jones) oprowadza "młodego" (Will Smith) po "Agencji" i pokazuje mu nowości technologiczne pochodzące z kosmosu. W końcu "K" pokazuje "J"-owi mikro płytę kompaktową i mówi, że to następca CD. Po krótkiej przerwie "K" dodaje, że trzeba będzie znowu załatwiać sobie "Biały Album". Załapałem o co chodzi przy pierwszym oglądaniu tego filmu i za każdym razem śmieszy mnie ta scena, gdy widzę ten film.


The Beatles (White Album) - 50th Anniversary

DSC_0349_20181121192023019.jpg

W tym roku mija 50 rocznica ukazania się jednego z najważniejszych albumów w historii muzyki rockowej, chociaż krótko po premierze nie zbierał on pochlebnych recenzji, a sam George Harrison uważał go... za słaby. Częściowo się z nim zgadzam i gdyby żył (za tydzień, 29 listopada będzie 17 rocznica jego śmierci), to bym mu za to postawił piwo, a drugie za pewną piosenkę.

22 listopada 1968 roku miała miejsce premiera dziewiątego albumu zespołu The Beatles, zatytułowanego... tak samo jak nazwa zespołu, czyli The Beatles. Ze względu na skromny wygląd okładki (cała w kolorze białym, oraz z widoczną nazwą zespołu oraz... wybitym w prawym rogu, ledwie widocznym numerze seryjnym), nazwany został także jako Biały Album. Autorem okładki albumu był brytyjski malarz Richard Hamilton.

"Stare" i "Nowe"

DSC_0348.jpg

9 listopada 2018 roku ukazała się (kolejna) reedycja tego albumu, tak zwana 50th Anniversary Edition. Nad jej powstaniem czuwał Giles Martin, syn legendarnego inżyniera dźwięku George'a Martina, który pół wieku temu czuwał nad powstawaniem oryginału, oraz inżynier dźwięku z Abbey Road Studios Sam Okell. Obaj panowie zasiedli za konsoletą i przy oryginalnych taśmach próbowali odtworzyć dźwięk w takiej jakości, jaka panowała w studiach należących do Apple Corps. w 1968 roku podczas jego nagrywania. Album na nowo został zmiksowany w technologii stereo i dodano efekt dźwięku przestrzennego 5.1, przez co jakość dźwięku jest lepsza niż na poprzedniej edycji.

Najbardziej "standardowa" wersja "Białego Albumu" składa się z 3 płyt CD (też ukazała się na płytach winylowych). Wersja ta się nazywa "The Beatles and Esher Demos" i właśnie kupiłem sobie tę wersję za około 90 złotych w jednym sklepie, gdzie w kilku innych cena dochodzi do prawie 100 złotych. Poza dwoma standardowymi płytami dołączono trzecią bonusową płytę, na której pierwszy raz wydano oficjalnie wczesne dema z pierwszej sesji nagraniowej do "Białego Albumu" (tak zwane The Esher Demos), które były nagrywane w końcówce maja 1968 roku, w piwnicy domu George'a Harrisona, w Kinafauns. Trzeba przyznać, że te wersje demo od dawna krążyły po internecie i kto chciał to pewnie już sobie ściągnął te nagrania z torrentów. Tak się składa, że nie jestem fanem takich "rarytasów", więc tą tę trzecią płytę olałem. Oprócz trzypłytowej wersji "standardowej" wyszły wersje Deluxe, Super Deluxe (poczułem się jak w sklepie PlayStation Network) i Bóg jeden wie jeszcze jakie, które zajmowały cały box z dołączoną książką, do wyboru 4 lub 7 płyt. Tylko, że cena takiego boxa wahała się w granicach około 450 złotych.

Pomimo faktu, że nie jestem fanem Beatlesów, tylko gościem który lubi ich słuchać, posiadam poprzednią reedycję "Białego Albumu", która ukazała się jako wersja stereo 9 września 2009 roku, to i tak musiałem kupić ten remaster. Jak dobrze miłośnicy Beatlesów pamiętają, w 2009 roku powychodziły zremasterowane w stereo wszystkie albumy Beatlesów. Nawet można było zakupić cały box ze wszystkimi albumami zespołu, który kosztował małą fortunę. Ja z tej edycji mam tylko ostatnie albumy Beatlesów: "White Album", "Abbey Road" i "Let it Be".

Ta "nowa" wersja z 2018 roku niewiele różni się od tej poprzedniej z 2009 roku. Obie wersje są przedstawione w postaci rozkładanego papierowego pudełka. W obu wersjach mamy dołączony plakat autorstwa Richarda Hamiltona i Johna Kelly'ego, zrobiony jako collage złożony ze starych zdjęć członków grupy, a z drugiej strony plakatu mamy załączone teksty piosenek. Obie wersje różnią się książeczkami. W wersji książeczki z 2009 roku mieliśmy teksty piosenek i krótki opis powstawania płyty, okraszony paroma zdjęciami, oraz tymi kolorowymi portretami zrobionymi przez Johna Kelly'ego. Natomiast w wersji z 2018 roku w książeczce nie mamy tekstów piosenek, natomiast mamy szerzej opisany proces powstawania płyty, łącznie z pobytem w Indiach, także okraszony wieloma zdjęciami.

"Biały Album" jest wydawnictwem dwupłytowym i składa się on z 30 kompozycji, z czego większość jest słaba. Na przykład kakofonia "Revolution 9" umieszczona pod koniec drugiej płyty i trwająca nieco ponad 8 minut i która nic nie wnosi, zamiast niej mogli dać na album "Hey Jude", które było nagrywane podczas sesji nagraniowych do tego albumu i wyszło tylko na singlu. Czy też krótki minutowy utwór, piąty na pierwszej płycie, "Wild Honey Pie", który jest tak nagrany jakby... nie nagrywali tego do końca na trzeźwo... i nie mam na myśli upojenia alkoholowego :) .

Praktycznie "Biały Album" lubię z powodu trzech utworów, siódmej piosenki na pierwszym krążku (album składa się z dwóch płyt), czyli ballady "While my guitar gently weeps", napisanej i zaśpiewanej przez George'a Harrisona. W nagraniu do tej piosenki George Harrison zaprosił kumpla, niejakiego... Erica Claptona ;) na nagranie partii gitarowych, co się nie spodobało reszcie zespołu.


Jedyny powód dla jakiego warto kupić ten album


Źródło: https://www.youtube.com/channel/UCc4K7bAqpdBP8jh1j9XZAww


Gdy usłyszałem tę nową wersję "While my guitar gently weeps" wrzuconą w październiku 2018 roku na oficjalny kanał YouTube Beatlesów, to oniemiałem i musiałem zbierać szczękę z podłogi. Po prostu chciałem mieć ten album, a raczej ten remaster... dla jednej piosenki (walnięty :D). W końcu wokal George'a Harrisona jest czysty i brzmi tak jakby był nagrywany wczoraj, a nie jak na poprzednich wersjach piosenki, gdzie nie brzmiał czysto. Także wzmocniono w tej wersji linię basu i "przerzucono" ją do prawej słuchawki (współczuję wszystkim słuchającym w słuchawkach i wszystkich prawych uszu XD). Wracając do wokalu George'a Harrisona, jest on w stereo, ale bardziej jest słyszalny w lewej słuchawce.

Drugą piosenką z tego albumu, którą lubię jest "Helter Skelter", która uchodzi za pierwszy utwór heavy metalowy. Piosenkę otwiera szybki, ostry rockowy riff i krzykliwy wokal Paula McCartney'a. Niestety w tej wersji z 2018 roku dźwięk tego gitarowego intro jest trochę jakby przytłumiony, ale i tak się dobrze słucha.

Trzecim utworem z tej płyty, który lubię, jest otwierający album "Back in USSR", będący parodią piosenek The Beach Boys z lat 60. Pierwszy raz usłyszałem tę piosenkę dzięki audycji Wojciecha Manna w radiowej Trójce, mniej więcej 14 lat temu. W porównaniu z poprzednią edycją z 2009 roku jest o wiele lepiej. Giles Martin i Sam Okell zrobili kawał dobrej roboty i wyciągnęli z tego kawałka jeszcze więcej.

W sumie czwartą piosenką z tego albumu którą lubię, jest "O-bla-di O-bla-da", którą pamiętam z czasów dzieciństwa i którą rodzice mieli na składankowej płycie CD typu "Greatest Hits", której namiętnie słuchałem w latach 90.


Wady

Nie wiem czy zauważyliście, ale ostatnio w modzie są wydawane różne remastery płyt, remastery remasterów, i tak dalej. O ile to jeszcze jest zasadne dla starszych nagrań, które jeszcze powstawały w czasach nagrań analogowych, a dźwięk był rejestrowany na taśmach magnetycznych, ale dla nowszych nagrań. Nie widzę w ogóle sensu wydawania remasterów płyt, które powstawały już w latach 90 czy w XXI wieku, kiedy analogowy zapis był wypierany przez zapis cyfrowy. Ktoś kto jest audiofilem, pewnie usłyszy różnice, natomiast zwykły Kowalski różnicy nie usłyszy. Zwykle jest tak, że w tych nowych remasterach zwiększają ilość decybeli, żeby było głośniej, w porównaniu z oryginałem. Niestety przeważnie jest tak, że ktoś kto ma lepszy sprzęt i da głośniej, to tego nie da się słuchać. Zamiast delektować się muzyką, słuchacie harczenia. Z tego powodu jestem sceptycznie nastawiony wobec różnych remasterów i czasami wolę posłuchać starej, oryginalnej edycji danego albumu, niż cyfrowego remasteru, który zamiast poprawiać jakość brzmienia, jeszcze je psuje. Ale to jest tylko moje zdanie, więc nie musicie się z nim zgadzać.

Teraz tylko czekać na reedycje "Abbey Road" i "Let it Be" :)


Źródła :

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.17
JST 0.031
BTC 89601.89
ETH 3380.22
USDT 1.00
SBD 3.05