Tę zupę pod nazwą "ślepy śledź" jadło się w moim domu również na Wigilię i było to chyba dość oryginalne danie, bo wśród moich znajomych nikt tej zupy nie znał.
Pamiętam jak robiła ją babcia. Wtedy nie kupowało się rolmopsów tylko całe śledzie solone z beczki - dobrze, aby miały mlecz, czyli żeby trafiły się samce. Śledzie trzeba było wymoczyć i jakoś tak zaprawić na kwaśno z cebulą. Tu niestety nie pamiętam szczegółów. Mlecz oczywiście trafiał do śmietany.
Ja też poproszę o region. Moja babcia pochodziła ze wsi tuż pod Wieluniem.
Zanim zaczęłam sama piec chleb, to w każdą sobotę z rana leciałam na bazar, żeby kupić pieczywo z Kępna. Tylko raz w tygodniu przyjeżdżał pan i ja na cały tydzień kupowałam. :)
Modyfikacja chyba konieczna, bo beczki ze śledziami solonymi to chyba ostatnio widziałam w latach '80 w lokalnym sklepie rybnym. :)
To właśnie taki mniej więcej jak rolmops był efekt wymoczenia i zamarynowania tego solonego śledzia z cebulą. I z zielem angielskim i listkiem laurowym jeszcze.
Ja mam tylko słoniową pamięć, a im niższego rzędu sprawa, tym lepiej pamiętam.
Pamiętam smaki i nazwy, a jestem raczej zaprzeczeniem takiego prawdziwego smakosza - pyry z gzikiem dobre i homar też dobry. Mogę się najeść byle czym. :D
Twoja zupa śledziowa mnie zaintrygowała...
Śledzie uwielbiam! We wszystkim w zasadzie. O zupie jednak nie słyszałam. Czy ta zupa to tylko Wasza domowa tradycja czy w regionie też się jada?
Zastrzeliłaś mnie tym pytaniem ;) kurcze nie wiem, ale jak będę u rodziców to dopytam. Wiem, że moja mama ją robiła, babcia też, u cioci też ją kojarzę, ale czy poza rodziną jest znana to nie wiem.
Tę zupę pod nazwą "ślepy śledź" jadło się w moim domu również na Wigilię i było to chyba dość oryginalne danie, bo wśród moich znajomych nikt tej zupy nie znał.
Pamiętam jak robiła ją babcia. Wtedy nie kupowało się rolmopsów tylko całe śledzie solone z beczki - dobrze, aby miały mlecz, czyli żeby trafiły się samce. Śledzie trzeba było wymoczyć i jakoś tak zaprawić na kwaśno z cebulą. Tu niestety nie pamiętam szczegółów. Mlecz oczywiście trafiał do śmietany.
Ja też poproszę o region. Moja babcia pochodziła ze wsi tuż pod Wieluniem.
Hehe. To niedaleko moich rodzinnych stron ;) tylko ja bliżej w stronę Kępna.
Zanim zaczęłam sama piec chleb, to w każdą sobotę z rana leciałam na bazar, żeby kupić pieczywo z Kępna. Tylko raz w tygodniu przyjeżdżał pan i ja na cały tydzień kupowałam. :)
No to mamy regionalny trop zupy. :D
O nieźle z tym chlebem :D
Wygląda na to, że to zupa regionalna z modyfikacją mojej rodziny ;)
Modyfikacja chyba konieczna, bo beczki ze śledziami solonymi to chyba ostatnio widziałam w latach '80 w lokalnym sklepie rybnym. :)
To właśnie taki mniej więcej jak rolmops był efekt wymoczenia i zamarynowania tego solonego śledzia z cebulą. I z zielem angielskim i listkiem laurowym jeszcze.
Kurcze... ale Ty masz wiedzę odnośnie kulinariów ;) ja to taki trochę ignorant jestem
Ja mam tylko słoniową pamięć, a im niższego rzędu sprawa, tym lepiej pamiętam.
Pamiętam smaki i nazwy, a jestem raczej zaprzeczeniem takiego prawdziwego smakosza - pyry z gzikiem dobre i homar też dobry. Mogę się najeść byle czym. :D
Jajecznica, pierogi, tym razem z jagodami, jabłka, banany, nabiał... ;-)
na zdrowo ;)
Twoja zupa śledziowa mnie zaintrygowała...
Śledzie uwielbiam! We wszystkim w zasadzie. O zupie jednak nie słyszałam. Czy ta zupa to tylko Wasza domowa tradycja czy w regionie też się jada?
Ja też jestem bardzo ciekawa tej zupy z rolmopsów. Nigdy takiej nie jadłam ciekawe, ciekawe....
Zastrzeliłaś mnie tym pytaniem ;) kurcze nie wiem, ale jak będę u rodziców to dopytam. Wiem, że moja mama ją robiła, babcia też, u cioci też ją kojarzę, ale czy poza rodziną jest znana to nie wiem.
Czekam na sprawozdanie:)