"Konkurs #pl-gry" - Championship Manager, czyli dlaczego nie nauczyłem się języka chińskiego...
Jest rok dwutysięczny. Grudniowa noc. Godzina 01.47 w nocy. Dobrze, że ojciec ma nockę, a mama słodko śpi. Gdyby wiedzieli, że siedzę przed komputerem już dawno też musiałbym spać.
-Jeszcze tylko jeden mecz- pomyślałem i kliknąłem na "continue game". Wszak drużyna Fiorentiny, którą prowadzę od czterech sezonów ma szansę na historyczny sukces i awans do finału Ligi Mistrzów!
Jest tylko jeden mały problem, o godz 6.10 muszę wstać do szkoły, a linijkę jeszcze tylko jeden mecz powtarzam już od ponad dwóch godzin...
I w tym tkwi właśnie fenomen gry. Gry która wyglądała jak tabelki z Excela, nie posiadała żadnych animowanych grafik, a jednak nie pozwalała odejść od monitora. Wciągała, cholernie wciągała!
Menu startowe.
Gry serii Championship Manager (piszę głównie o serii 99/00 i 00/01) to symulatory zarządzania klubem piłkarskim.
Wcielamy się w menadżera jednego z wielu dostępnych klubów i lig i prowadzimy je do świetności. Oczywiście najważniejszym zadaniem jest prowadzenie drużyny, kupowanie, sprzedawanie zawodników, ustalanie taktyki itp.
Ale oczywiście musimy dbać także o inne aspekty. Pilnować płynności finansowej, rozwijania obiektów, obserwowania młodych talentów z całego świata, zatrudniania trenerów i specjalistów itd.
Główny ekran naszej drużyny skąd zarządzamy wszystkim
Nie wszyscy zrozumieją fenomen tej gry. Jeśli nie jesteś fanem piłki nożnej i nie lubisz gier strategicznych, tylko gry w których dzieje się akcja to gra nie dla Ciebie. Ale z doświadczenia powiem, że każdy mój znajomy, który piłką się interesował i poznał Championschip Managera zakochiwał się od razu. Niektórzy zaś nigdy nie zrozumieli "jak można grać w takie coś?" Bo ekran meczowy wyglądał tak:
Ekran meczowy
Po ustaleniu taktyki, przydzieleniu zadań indywidualnych siedziało się więc wpatrując w....napisy i paski, by ewentualnie w odpowiednim momencie zareagować. Nuda? W żadnym wypadku. Ależ były emocje. Prowadzisz beniaminka, nastawiasz go na kontry. W strzałach celnych statystyka 0-14 na Twoją niekorzyść. W 84 minucie Twoja drużyna przeprowadza jednak ten jeden, jedyny kontratak i strzela bramkę. Ależ radość! Wycofujesz napastnika, wprowadzasz kolejnego obrońcę i walczysz o utrzymanie wyniku. Tak samo mogło być w drugą stronę, gdy np. prowadząc 3-0 Twoja drużyna nagle się rozluźnia i traci trzy gole. Myszki latały po pokojach...
Jednak najciekawszym elementem gry było wyszukiwanie zawodników. Wiele godzin spędzało się przeglądając składy innych drużyn, bądź przeglądając raporty scoutów by znaleźć jakąś perełkę. Ileż dawało satysfakcji, gdy znalazło się jakiegoś młodego gracza i wyciągnęło powiedzmy z ligi meksykańskiej, który później stał się legendą klubu lub gwiazdą światowego formatu. Wielu piłkarzy, którzy nigdy nie zaistnieli w klubowej piłce stało się w ten sposób legendami Championship Managera. Przeciętny, a nawet zagorzało kibic w ogóle nie kojarzy takich zawodników jak: Maxime Tsigalko, To Madeira, Marcin Harasimowicz, Tonton Zola Moukoko, Kennedy Bakircioglu i wielu innych, ale wśród fanów gry są oni wręcz Bogami.
Ekran atrybutów zawodnika
Przez tę grę nie nauczyłem się języka chińskiego. Piszę to oczywiście z nutką ironii, ale kiedyś jeden z uczonych, który był także fanem Championka Managera zrobił badania na podstawie, których wyszło, że jeśli każdy przeciętny fan tej serii poświęciłby chociaż połowę czasu, który spędzał przy grze na naukę języków obcych to nauczyłby się płynnie władać co najmniej dwoma językami! Trochę przerażające prawda?
Stworzenie dobrej taktyki było drogą do sukcesów
Także podsumowując nie każdy zrozumie fenomen tej gry. Gry, która wciągała, wciągała i jeszcze raz wciągała. A to chyba to jest najważniejsze? Gry o której myślało się idąc spać, a na lekcji matematyki zamiast rozwiązywać zadania tworzyło się taktykę na mecz z Manchesterem United. Najzagorzalsi fani ponoć zakładali nawet garnitury na finały Ligi Mistrzów czy najważniejsze mecze ligowe! Można było się zżyć ze swoją drużyną. Gdy po np. osiemnastu latach od objęcia jakiegoś teamu, gdy ten znajdował się jeszcze w trzeciej lub czwartej lidze zostawało się zwolnionym było czuć autentyczny smutek.
Piszę o tej grze w czasie przeszłym, ale gra żyje do dziś. Do dziś wychodzą uaktualnienia składów , a samą grę można pobrać za darmo. Sam od czasu do czasu jeszcze zagram, choć to już nie to samo co kiedyś, ale nadal daje dużo frajdy. Dzisiejsze serie Football Managerów, które są kontynuacją CM-ów to już w ogóle inna para kaloszy. Może graficznie są świetne, możemy oglądać mecze w trybie 3D, mamy multum opcji, ale to nigdy nie będzie to samo...
Gra żyje do dziś, a co pół roku można pobrać aktualne składy
Robert trzy lata temu
Tak więc najwyższy czas wyjąć garnitur i rozpocząć nową karierę!
W Championship Manager nigdy nie grałem. Za to przesiedziałem sporo czasu przy Liga Polska Manager 2005. Mimo, iż była to bardzo ograniczona gra, to i tak dała mi sporo frajdy :D
W ten czas jaki poświęciłem na tę grę, to spokojnie nauczyłbym się chińskiego ze wszystkimi dialetkami włącznie...
Moduł gry jest dziś jednak bardzo prestarzały. W edytorze można sprawdzić wszsytkie ukryte statystyki piłkarzy i ich potencjał. Dla wtajemniczonych nie ma już ta gra żadnych tajemnic. Do tego absurdalne wyniki, które padały dość często grając zwłaszacza słabymi klubami. Kiedyś Wisłą Kraków wygrałem 1:4 z Realem, na wyjeździe :).
Świetnie to napisałeś. Nie lubię piłki nożnej do tego stopnia, że widziałem w życiu może ze 3 mecze, które i tak były tylko pretekstem do imprez. Ale napisałes ten tekst tak fajnie, że odczuwałem dużą przyjemność z czytania, mimo że powinienem się męczyć:D brawo!
Dzięki bardzo!