Bajka o facecie, który żył z zakładów.
Moje życie to rozmowy. Słowo za słowo, dajesz - dostajesz.
Czyli handel, powiedzmy: handel ideą. Dzisiaj sprzedam tu patent wart miliony. Enjoy!
Drogi pamiętniku, historyjka z wczoraj:
To były czasy PRL. Więc kto może niech kojarzy z autopsji, pozostali wycieczka historyczna. Jak śpiewa Rysiek Peja w nutce z akronimem "PRL" w tytule: "Był obowiązek pracy, znaczy - istniał takowy."
Dowód osobisty wyglądał tak jak dzisiejszy (2019r.) paszport - czyli książeczka. W tej książeczce miałeś/aś pieczątkę zakładu pracy. No i tak przypisany do swojego chlebodawcy pracownik funkcjonował sobie w świecie, gdzie zamiast porannej mgły unosiły się opary absurdu.
Nasz bohater jest bezimienny. Wiemy tylko, że nie pracuje. Nie pracuje bo nie musi. Żyje z zakładów. Tak się przedstawia.
Po namyśle - nie róbmy mu tego, niech chłop ma imię na potrzeby historii, niech to będzie Rysiek. Tak, to dobre imię.
Milicja zatrzymuje naszego Ryśka pewnego dnia. Logika procesu jest prosta: chłop w wieku produkcyjnym porusza się po eterze w godzinach powszechnie uznanych za godziny robocze. Szanujący się Milicjant zatrzymuje delikwenta, żeby popytać o to - co go popycha do takiej arogancji. Legitymują gościa, wertując strony w tym śmiesznym książkowym dowodzie osobistym. Szukają pieczątki pracodawcy. No i nie ma.
Błąd gry. Nie można chłopa wysłać do zakładu pracy. To uruchamia w mózgu milicjanta tryb awaryjny. Nie ma już procedury, więc rozmawia jak chłop z chłopem:
- Niech Pan się nie obrazi - mówi Milicjant do Ryśka, ciągnąc dalej:
- Ale z czego Pan żyje?
- Z zakładów Panie władzo. - Rychu mówi jak jest.
- Jak z zakładów?! - Milicjant został wyrzucony tam, gdzie kończy się przewidziana przez programistów plansza gry komputerowej. Albo dowie się teraz co ten Rychu wymyślił, albo umrze i to w pętli. Ma szczęście, bo nasz Rychu to jest bezpośredni koleżka.
- Normalnie. Mogę Panu pokazać. - odpowiada Ryś,
- Poproszę. - zamawia show Milicjant,
- Otóż: tutaj, jutro o 20:00 wyleci mi z du*y bąk, mówię tu o owadzie. - Zarysował zakres zakładu Rysiek, po czym podał stawkę:
- 100 zł płacę.
- Stoi. - Milicjant poza wbijaniem wytycznych Pana komisarza do głowy był kiedyś na łące i wie, że bąk to jest dzikie zwierzę i nie ma żartów: w kanale zadanym przez Ryśka może nie wysiedzieć bez użycia żądła. Zakład z kategorii: pewniaczek.
Nazajutrz. Słońce już zaszło. Zegar (ten wymieniony za dwa lewe buty z kartek) wybił dwudziestą. Nasi bukmacherzy stawili się w miejscu rozstrzygnięcia. Rychu opuszcza spodnie. Milicjant zagląda...
- Nic nie ma! - Mówi nasz Texas Ranger i już myśli na co (nie) uda mu się wymienić wygranej w pobliskim sklepie pełnym pustych półek.
- Goły tyłek Ryśka odpowiada milczeniem, ale co gorsza brakiem bąka.
No nie wyleciał, trwało to dłuższą chwilę i nawet nie zanosiło się, żeby bąk z tej du*y miał wylecieć.
Wygrałem! - W przypływie nieznanych uczuć wykrzyknął Milicjant.
100 zł proszę. - Wydał nagrodę Rychu, trzeba dodać - ma chłop klasę, bez dyskusji rozlicza zakład bez zbędnych dyskusji.
Nie rozumiem, przecież Pan przegrał, co to za zarabianie na zakładach?! - mózg Milicjanta przeżywa teraz procesy podobne do tych, które odczuwają jego "pacjenci" gdy pałka idzie w ruch.
Rysiek w swej łaskawości rzuca światło na ciemności, które ogarnęły umysł naszego Milicjanta:
- Tam. Widzisz Pan tego chłopa w krzakach?? - pyta Ryś.
- No jest. - Mówi strażnik porządku.
- Z nim założyłem się, że dzisiaj o 20:00 na skwerku Milicjant mi zajrzy do dupy... O 300 zł.
I na tym zakończymy. - dopisek od autora, też z nawiązaniem muzycznym i do Ryśka. ;)
Pozdrawiam graczy, w sobotę uczta.
GG
Congratulations @gentle-gambler! You received a personal award!
You can view your badges on your Steem Board and compare to others on the Steem Ranking
Vote for @Steemitboard as a witness to get one more award and increased upvotes!