RE: Komunikacja miejska - rodzaje pasażerów, których się nienawidzi
Z tych wszystkich typów nie przeszkadza mi jedynie głodomór :) I tylko wtedy gdy jego jedzenia nie czuć na cały przedział/wagon
No i piwkowicze, panowie wracający po pracy otwierający browarka. Już tę chwilę wracając do domu by wytrzymali.
To jest też dla mnie fenomen. Sam lubie napić się po pracy ale tak jak nie mam nic do jeżdzenia na gape [jestem gapowiczem od wielu lat] tak alkoholu w komunikacji miejskiej nie potrafie zrozumieć za nic. Jedyne logiczne wytłumaczenie na to jest chyba takie, że baba w domu jest i jak już wróci to się tego piwka nie napije bo mu będzie suszyła głowę. Jeszcze rozumiem jak się jedzie pociągiem 10 godzin i sami znajomi są w przedziale i piją. Spoko póki nie robią chryi i nie zachowują się zbyt głośno jakoś to przełknąć można. Ale w tramwaju? Gdzie podróż trwa może z 15 minut góra?
Do spisu dorzuciłbym wycieczki przedszkolaków/szkolne. 30 masek i 1-2 opiekunki zajmują pół środka transportu i przeważnie robią z niego kącik zabaw. Wiem, że to jedyny sposób by dostać się na drugi koniec miasta czy gdzie oni tam jadą, ale nigdy nie jest to cicha zbieranina.
O tak! Teraz w Krakowie trwają ferie i czasem cały wagon jest zasypany tymi małymi potworkami ;p I się czeka parę minut aż to się wysypie i panie przeliczą. Zapomniałam dodać gaduły - jeden pan w pkp opowiedział mi historię życia jak został browarnikiem ( niby ciekawe, ale nie miałam wcale ochoty tego słuchać)