Ile tygodniowo biegać?

in #pl-artykuly6 years ago (edited)

Objętość w treningu biegowym to temat bardzo kontrowersyjny. Można powiedzieć, że ilu zawodników tyle opinii na ten temat. Nie jest tajemnicą, że ze wzrostem tygodniowych przebiegów poprawiają się wyniki na zawodach. Pytanie jednak, czy biegacz osiągający danym kosztem pewien wynik, byłby w stanie osiągnąć to samo przy mniejszym, tygodniowym kilometrażu, przedkładając nad ilość jakość swoich treningów? Wielu tak zawodowców jak i amatorów uważa że tak. Sam mam wielu biegających znajomych. Znalazłoby się kilku takich, którzy tłukąc grubo ponad 100 km tygodniowo, ledwo łamią 4h w maratonie, ale znam też osobę, która rzadko przekraczając 60 km na tydzień biega dystans maratonu w okolicy 3h!
Czy może istnieją jakieś nieznane czynniki, o których świat biegowy nie wie? Może przesadne skupianie się na ilości kilometrów nie jest właściwe?

Osobiście trudno mi się wypowiedzieć na temat treningu maratońskiego z doświadczenia, gdyż startowałem na tym dystansie zaledwie dwa razy. Jednak podobna sytuacja występuje także w przypadku biegów krótszych. Rozpoczynając swoją biegową przygodę w 2015 roku, po około 5 miesiącach biegania udało mi się złamać 50 min na 10 km, biegając tygodniowo ok 40 km ,podczas gdy wielu moich znajomych, często młodszych, po latach dłuższego biegania ,z trudem łamie na tym dystansie godzinę. Są też fenomeny w drugą stronę, typu 40 min na dychę po roku z podobnego kilometrażu, podczas gdy ja uporałem się z tą granicą dopiero niedawno, i to po zbliżeniu się do 100 km tygodniowo przed startem docelowym. Wszystko więc wskazuje na to, że objętość treningu przygotowującego do złamania zadanego wyniku na konkretnym dystansie jest kwestią dalece indywidualną i niezwykle trudną do oszacowania. Zasada „im więcej tym lepiej” procentuje na zawodach, ale tylko do pewnego momentu. Trenując bowiem za dużo, wzrasta ryzyko kontuzji. Niestety „za dużo” nie jest takie same dla każdego. U mnie przez długi czas było to ok 70 km tygodniowo. Obecnie nic mi nie jest nawet gdy dobijam do 100 km, pewnie dzięki trwałemu spadkowi masy ciała. Mięśnie i stawy poddawane są mniejszym obciążeniom u lżejszego biegacza. Dodatkowo znaczenie ma technika biegu.Biegacz lądujący na pięcie może szybciej nabawić się kontuzji, niż taki który ląduje śródstopiem. Nie bez znaczenia jest też z pewnością czas regeneracji, także inny dla każdego. U niektórych osób zbyt intensywny trening może zapewne powodować stagnację, bo za mało odpoczywają.

D0A68057-8A73-4CAE-B740-757027B3E0B1.gif

Nie piszę tego oczywiście w celu pouczania kogokolwiek, czy wyśmiewania,że to źle biegać dużo. Sam ostatnio staram się zwiększać objętości-po prostu to lubię. Ciekawi mnie tylko, na ile bez zwiększania kilometrażu można poprawić wyniki w zawodach, oraz jak oszacować bezpieczny kilometraż treningów pozwalający uniknąć kontuzji.
Życzę wszystkim rekordów życiowych!:)

Sort:  

Jak swego czasu biegałem intensywnie to przy 50-60 km tygodniowo widziałem jeszcze progres, gdy zwiększałem jeszcze bardziej do około 100 km na tydzień to już wchodziła stagnacja, było to raczej klepanie kolejnych kilometrów, a zabrakło czasu i siły na pracę nad szybkością.
Ale z drugiej strony przy moich predyspozycjach i wadze to każde zejście w okolice 5:00 było sukcesem. Przy biegach długich (powyżej półmaratonu) to już nie byłem w stanie nić więcej wykręcić. Pomimo poważnego podejścia do treningów to maraton poniżej 4h okazał się nie realny (9 min zabrakło).

Teoretycznie więc w Twoim wypadku górna granica objętości, dla poziomu na jakim wówczas byłeś wynosiła te 60km i być może przy takim kilometrażu dobrze byłoby skupić się na jakości treningów...Chciałbym odkryć tą granicę u siebie.Btw 4h 9 min to wcale nie najgorszy wynik, wielu o takim marzy.

Can't get enough of your posts!

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.15
JST 0.028
BTC 63615.94
ETH 2475.04
USDT 1.00
SBD 2.54