Druga chwila o mnie

in #life7 years ago (edited)

Druga chwila o mnie


Jeżeli miałbym zacząć opisywanie siebie musiałbym zacząć wymieniać swoje wady, które chowam daleko na końcu języka i boję się ciszy by nie zacząć o nich mówić. Tak bardzo jak boimy się swoich wad i często nie umiemy ich zaakceptować, bądź okłamujemy siebie, że nam się udało, tak często staramy się je ukryć.

Bodźcem na napisanie tego artykułu jest bardzo nieprzyjemna sytuacja, która uświadomiła mnie w pewnym przekonaniu, ale o tym na końcu. Wpis ten traktuje jako mniej prywatny, ale wciąż anonimowy zapisek w moim Steemitowym pamiętniku.


Zastanawiając się nad kolejnym wpisem, który miałby urzec Waszą wyobraźnie, zachęcić do częstszego spędzania czasu nad przeglądaniem moich treści przyszła mi przez głowę myśl, aby napisać tym razem coś dla siebie. Swoją własną terapię, o rzeczach o których zbytnio nikomu nie mówię. Osoby, które mnie znają powiedzą pewnie w głębi siebie "oszalał" - ja sprostuje "nigdy nie byłem zdrowy".



Mówi się, że najlepszym przyjacielem człowieka jest pies. Widocznie mam coś z psa i nie mówię bynajmniej o owłosionym brzuszku. Kiedyś bardzo dużo zabiegałem o zainteresowanie rówieśników. Co niekoniecznie obierało wymarzony rezultat. Kiedy poznałem swoją pierwszą dziewczynę zamieniłem się właśnie w w.w. pieska. Oczekującego chwili drapania za uszkiem i paru smakołyków międzyczasie, gdy będę prezentować nauczone sztuczki.

Nie zauważałem własnych wartości, a każdego kto poświęcił mi więcej niż pięć minut uwagi traktowałem jako przyjaciela i otwierałem się przed nim. Nie ma chyba nic gorszego niż naiwność, a w niektórych przypadkach wierność to naiwność, a naiwność to głupota.

Mówi się, że nie ma nic bardziej wartościowego niż dobroć ludzka. Zgadzam się, ale tej dobroci powinien towarzyszyć zdrowy rozsądek. Nieograniczanie siebie do życia tylko w swoim idealnym otoczeniu, ale również zauważanie problemów innych. Grunt w tym, aby problemy innych nie wyrosły nam na plecach niczym garb wielbłąda magazynując w nim nienawiść, brak poszanowania własnej osoby, miliony kompleksów.



Przyznam się, że jestem bardzo silnym człowiekiem psychicznie. Z nie jednej emocjonalnej depresji wychodziłem samemu. Może to wina mojego wrodzonego optymizmu? Odkąd pamiętam moja Mama powtarzała "nauczyłam się od Ciebie pozytywnie myśleć". Przetacza wtedy bardzo zabawny przykład. "Kiedy mam coś do zrobienia to nie patrze na negatywy, nie mówię sobie zostało mi jeszcze dziesięć spraw do załatwienia, mówię zrobiłam już jedną". Tak własnie prezentuje się moje życie. Wiecznie dostrzegam mały pozytyw i staram się go łapać wszelkimi możliwymi sposobami.

Jednak to pewnie nie jedna z opcji, które sprawiły, że się nie poddałem. Internet otwierał przede mną nowe i nowe znajomości. Szybko asymilowałem się z każdą napotkaną grupą społeczną. Łykałem ich zwyczaje, powiedzenia, zachowania. Stałem się małą mieszanką kulturową. Poznałem bardzo dużo wspaniałych osób: @eddy-ghost, @cathys, @kisiel126, @whatsup01, Marcin, Ewelinę, Gabrysię, Aldonę i wiele innych. To oni dzięki godziną spędzonym razem na graniu, uśmiechaniu się wzajemnie do monitora z opowiedzianych dowcipów, a także możliwości porozmawiania nawet na najtrudniejsze tematy stawiali mnie na nogi. Wiele i najwięcej zawdzięczam oczywiście rodzinie, ale to sprawa oczywista (przynajmniej w moim przypadku) dlatego za dużo na ten temat nie piszę.

Oczywiście nie jestem prostym przypadkiem, którego trzeba pogłaskać i będzie wszystko dobrze. Bardzo często uciekam od innych, aby rozwiązywać problemy jak najdalej od nich. "Samotność leczy rany". Jednak nawet w takich momentach mogę liczyć na nich - mimo, że denerwuje się kiedy wtedy zaczynają do mnie dzwonić i martwić się co ze mną.



Jestem osoba, która ceni szczerość po nad wszystko, a przyjaciół traktuje jak rodzinę. Dlatego kiedy oni mają problem jest to również mój problem. Mimo, że sam uciekam od dzielenia się nim z innymi to sam namawiam ich do tego i często przynosi to pozytywny efekt. Staram się być lekarstwem na zło, a jeżeli nie pomogę to chociaż zwykłym apapem na złagodzenie bólu i uświadomienie, że nie jest się sam.


Pisząc ostatnie zdania moich wypocin o wszystkim i o niczym rozwinę trochę czym była wcześniej wspominania "nieprzyjemna sytuacja" i jakie wysnułem wnioski.

Chwilę przed wigilią będąc w pracy zerwała ze mną moja dziewczyna. Powód był nie jasny jednak po głowie chodziła mi jedna myśl "zdradziła Cie już dwa razy ze swoim byłym chłopakiem, pewnie chodzi o niego". Po głębszym zbadaniu tematu okazało się, że to prawda. Może to co napiszę okaże się chore, ale nie czułem się z tym źle. W sensie nie czułem smutku... czułem gniew... pytania "co on ma czego ja nie mam?". Nie przejąłem się brakiem jej... nie czułem tęsknoty. Przez moment pomyślałem, że może nie mam uczuć? Lecz doszedłem do wniosku. Tyle razy zostałem zraniony przez innych, że tak naprawdę wiedziałem w głębi siebie, że do tego dojdzie. Wpojony brak wartości przez innych podświadomie generował we mnie tę myśl chociaż nie dopuszczałem jej do głosu.

Pisząc ten post nie liczę na słowa wsparcia, gdyż tak jak napisałem piszę to dla siebie. Jednak jeżeli odnalazłeś/aś w sobie cząstkę siebie czytając ten artykuł. To zapamiętaj słowa, które usilnie staram się nauczyć. Chociaż jak zauważyłem skutecznie uczyłem ich innych.


  • Poznaj swoją wartość,
  • Nigdy nie ubiegaj się zbyt nachalnie o czyjąś atencje (ludzie zbyt często wykorzystują to widząc naszą słabość),
  • Nie zmieniaj się dla kogoś (chyba, że faktycznie Twoje wady sprawiają innych o łzy, albo źle się z nimi czujesz),
  • Nie ważne co bądź sobą i daj siebie lubić - nie izoluj się od innych,
  • Dostrzegaj małe dobro w otaczającym nas chaosie, bo może się okazać, że to jedyny pozytyw jaki nam pozostał.

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63396.80
ETH 2615.51
USDT 1.00
SBD 2.86