Estonia zamiast Liberlandu

Libertarianie!

Karol Parkita mówi wam: walczmy o Liberland, a ja mówię: kolonizujmy wyspy Estońskie.

Organizuje się grupa libertarian, powiedzmy sto osób razem z rodzinami i budują sobie miejsce do życia na wyspie Kihnu
ta wyspa jest zamieszkana przez ludzi kultywujących ludową tradycję, która jest wpisana jako pierdolone dziedzictwo ludzkości w UNESCO
ale ich kultura jest zagrożona przez „economic hardship, uncontrolled housing development and the intrusion of tourists”
w końcu żyją pewnie głównie z turystów
budujecie sobie tam parę bloków, jakiś zakład, serwerownię, co tam potrzeba
zatrudniacie lokalsów do jakichś prostych prac
stawiacie w wiosce lokalsów bankomat bitcoinowy, organizujecie jakieś kursy komputerowe, korepetycje dla dzieci
sami chodzicie na kursy śpiewu, uczycie się Estońskiego
przejmujecie władzę w gminie
proponujecie rządowi, żeby dał jakąś ograniczoną autonomię, dzięki czemu będziecie mogli ściągnąć więcej ludzi
rozwijacie ideę e-governance, zapraszacie firmę Factom i robicie elektroniczny system rejestracji gruntów
jeśli wszystko pójdzie ok, można próbować zasiedlać kolejne wyspy
Estońskie wyspy mają łącznie powierzchnię 4,1 tys. km², Nowy Jork to 1,2 tys.
przychodzi kryzys ogólnoświatowy, Bitcoin idzie w górę
robicie tam nowe finansowe centrum świata
z czasem odłączacie się od UE, jak Grenlandia
jak już mieszka tam te 10 milionów rezydentów, o których marzą Estończycy, zaczynacie dążyć do przekształcenia ustroju z demokracji przedstawicielskiej w kierunku demokracji bezpośredniej i akapu
mniejszość Estońska zaczyna coś przebąkiwać o zagrożeniu swojego dziedzictwa kulturowego i odłączeniu się
zgadzacie się

odtąd Republika Estonii będzie strefą buforową między Rosją a Nowymi Wadowicami.

zdjęcie: Mike Beales/flickr