Moje wrażenia z “Dragon Ball Super”, część II

in #engrave5 years ago

Kolejny archiwalny tekst, jutro wrzucę część 3 i ostatnią. Miłej końcówki Wtorku :).

W końcu doszliśmy do etapu, gdy nie muszę przed Wami nieco "upiększać" brzydkiego kaczątka, jakim był "Dragon Ball Super". Od arcu z Black Goku poziom zaczął wzrastać i muszę powiedzieć, że naprawdę mogę polecać (bez poczucia większego wstydu) zarówno arc z Turniejem Mocy, jak i odcinki go poprzedzające! Z góry ostrzegam, w tekście nie będę ukrywał spoilerów, więc jeśli nie oglądałeś odcinków po części z Blackiem i Zamasu, to nie czytaj dalej, bo mogę Ci coś zdradzić!

To chyba pierwszy przypadek, gdy krytyka i liczne wiadra pomyj odniosły jakiś sukces. Może nadinterpretuję, ale to tak nierealne, że aż nie chce się wierzyć, że krytyka płynąca z wielu krajów nie miała choćby minimalnego wkładu w poprawę sytuacji. DBS dawniej był jeszcze gorszy niż "One Piece", a teraz? No gdyby muzycznie było więcej super kawałków rodem z Zetki, a strona graficzna byłaby tyćkę lepsza (jest więcej dobrze wykonanych odcinków, ale nadal rzucają się w oczy te gorsze), to stawiałbym to obok animowanych wersji "Bleacha" albo "Naruto". Jak całkiem mądrze powiedział Buki: "skoro zaczęliśmy się czepiać takich rzeczy, to znak że DBS idzie w dobrą stronę". No i jeszcze na koniec wstępu dodam, że po czasie zgadzam się z Waszymi spostrzeżeniami i narzekaniami. Goku naprawdę jest o wiele głupszy niż w Zetce. O ile w poprzednich odcinkach było "chujowo, ale stabilnie", o tyle od zbierania ekipy na Turniej, jest tylko gorzej. Songo chce ze wszystkimi walczyć, nie ma krzty samokontroli, nie myśli przed działaniem, daje się złapać byle leszczowi, którego powinien zdmuchiwać podmuchem wiatru... Jasne, było to już widoczne (choć nie do końca przeze mnie) w poprzednich arcach, ale Toei zaczęło maksymalnie przeginać pałę. Nie wiem, jak mogłem wcześniej tego nie dostrzec, ale Goku zachowuje się nie raz, jakby cofnął się mentalnie w czasie, do okresu poprzedzającego trening u Wszechmogącego w pierwszej serii. To naprawdę boli i tęsknię za tym dojrzałym i doświadczonym Kakarotto z Buu sagi.

Turniej pokazowy oraz wcześniejsze odcinki nadal nie prezentują poziomu z aktualnie wychodzących (mam na myśli te wchodzące w arc Turnieju Mocy). Są one mniej dopracowane, jest więcej niedbale narysowanych postaci. Oczywiście jest tego zauważalnie mniej niż w poprzednich arcach, gdzie nie raz można się było przy tym lekko podłamać. Walka z Trio de Dangers nie wygląda tak źle, gdy oglądałem ją jakiś czas po premierze. Każdy z pojedynków został fajnie przemyślany i był w miarę unikalny (jak na oklepane standardy DBZ). Podoba mi się to, że coraz bardziej odchodzą od jednej z głównych bolączek tej marki - chodzi o to, że liczyły się tylko: siła, szybkość, ilość ki, wytrzymałość, regeneracja. W serii Super coraz częściej liczy się spryt albo umiejętność wykorzystania swoich mocnych stron (co szczególnie cieszy w aktualnym arcu, ale o nim pomówię potem). Samo Trio co prawda na początku krytykowałem, ale w sumie polubiłem ich (ba, nawet było mi ich szkoda tuż przed anihilacją ich wszechświata). Szczególnie, że większość postaci z innych wszechświatów wygląda tak, jakby zrobili ich w jakimś programie do losowego generowania charakterów. Coś na zasadzie - podzielmy wszystkie postacie z DB i DBZ na "kawałki" i poskładajmy je na nowo, pisząc ich charakter lewą ręką "na kolanie". Wyjątkiem są postacie istotne dla scenariusza, do nich już się w miarę przyłożono, lecz o tych napiszę za parę akapitów.

Z perspektywy czasu najbardziej się cieszę, że Buu w końcu dostał swój pojedynek. Szkoda, że nie trafił do finałowego składu (byłby idealny ze swoją regeneracją), ale jego pojedynek z Basilem był dla mnie mocno satysfakcjonujący. W końcu zobaczyliśmy groźnego Buu z początku finałowej sagi DBZ. Gruba pulpa, którą można zabijać niemalże w nieskończoność (dopiero, jak go zabijemy kilkadziesiąt razy pod rząd, to zaczyna być lekko ociężały), a ona ciągle wraca... I najlepsze jest to, że jak tylko przestanie czerpać zabawę z walki, to zacznie masakrować swojego przeciwnika.

Arc ze zbieraniem poszczególnych członków "teamu Siódmego Uniwersum", to doskonała okazja do przypomnienia Wam kilku faktów i wzięcia DBS w obronę. Chodzi tu głównie o "skaczący" bardziej niż kiedykolwiek "poziom mocy" postaci, używanie tych samych technik (czytałem to dzisiaj w odniesieniu do Mafuby Kamesenina <mówię o odcinku 107, w dniu gdy wyszedł> lub do nowych postaci poznanych na Turnieju Mocy). Wiem, że DBS jest dość dalekie od ideału, ale moim zdaniem ludzie często za bardzo narzekają i wymagają za dużo od serii, która nigdy nie aspirowała do miana ambitnej, tylko do porządnie zrealizowanej, prostej bijatyki. Od rozpoczęcia Turnieju praktycznie co odcinek dostajemy jedną, bardzo dobrze wykonaną scenę walki. Czasem dłuższą, czasem krótszą, parę razy trafiły się jedynie ładnie wykonane pojedyncze sekwencje, ale chyba jeszcze nie było epizodu, który by mnie kompletnie rozczarował, odkąd się zaczął aktualny arc.

Jasne, pierwsza połowa "Superki" wydaje się bardziej zbliżona klimatem i fabułą do oryginału, ale jest gorzej zrobiona. Wolę jednak drugą połówkę, w której jest znacznie więcej nawiązań do pierwszej serii i początków Zetki. Znajome ciosy lub choreografie walk, które już kiedyś widzieliśmy, znakomite wykorzystanie i przedstawienie Boskiego Miszcza, C-17, Freezera. Każdy z nich dostał swoje przysłowiowe "pięć minut". Krillan dostał spoko odcinek, Tien dość kiepski, Freezer bawi się niczym "pedofil w przedszkolu", Nie wszystko im wychodzi, niektóre pomysły są kompletnie nietrafione, ale gołym okiem widzę, że Toei Animation bardziej się przykłada do swojej pracy. Jest tu więcej epickich scen (nie mówię o całości, tylko o poszczególnych segmentach) niż w Zetce albo najlepszych arcach DB. Powiem więcej, przed Turniejem Mocy, gdy wypisywałem swoją "listę życzeń", to chciałem zobaczyć powrót w pełnej krasie Boskiego Pustelnika. Moje oczekiwania spełniły się w 100%. Dziadzio radził sobie dużo lepiej z Frostem niż Piccolo na turnieju z Champą (wstydź się, Namek-sejin!), ba! Kuzyn Freezera świetnie się przestraszył po nieudanej Mafubie, był autentycznie "zesrany ze strachu". Warto przy tej okazji wybronić Toei Animation, na które posypała się krytyka po “przejęciu” Mafuby i zamknięciu w niej Vegety. Changelingi (rasa Freezera, Frosta), jak już pisałem kilkukrotnie, umieją się posługiwać telekinezą o wiele lepiej od Nameczen, więc posiada naturalne predyspozycje do np. takich właśnie akcji. Oczywiście, to plot no jutsu i wg praw logiki Dziadzio nie powinien tak skakać po arenie (Frost powinien go zabić liściem w twarz), ale mam to gdzieś. Jestem jego fanem i już tyle kretynizmów przeszło przez tę serię, że to uznam wręcz za olbrzymią zaletę! Pomysłowość twórców, mądre wykorzystanie gigantycznego doświadczenia, różnych technik (nie tylko ograniczających się do "przytrzymania" przeciwnika, by silniejsi mogli ich strącić), bucowatego charakteru. Jestem zajebiście na tak!

Rozmaite uchybienia, niedopracowania itd. wynikają przede wszystkim z pośpiechu. Tak jak kilkukrotnie mówił Buki na swoich live'ach, inne animowane adaptacje "bitewniaków" mają przynajmniej szkic koncepcyjny (Togashi pozdrawia studio MadHouse). Tu nie ma nawet tego, więc Toei Animation robi wiele rzeczy zbyt pośpiesznie i niekiedy “na oślep”, przez co nie są w stanie przemyśleć wszystkich rozwiązań do końca. Nie mają czasu na dokładną koordynację pracy scenarzystów, nadaniu im w miarę jednolitych zaleceń dotyczących odcinków (aż za bardzo rzuca się rzuca w oczy, gdy epizod dostanie porządny scenarzysta, który dobrze czuje świat "Dragon Balla" i pisze scenariusz odcinka zgodnie z duchem komiksowego pierwowzoru). Podobny problem dotyka samego Turnieju, ale o tym napiszę za chwilę. Niestety, swoje dodaje również korporacyjne myślenie, z którym zetknąłem się na własnej skórze i wiem, że niestety ludzie "na górze" mają inne spojrzenie, na te same sprawy co my. Goku musi być głupi, trzeba spamować Blue. Czasem przyczynia się to do czegoś dobrego, jak np. ewentualne nowe combosy do przyszłych gier z DBZ (wspólne akcje Goku i Vegety np.).

Narzekania na "balans mocy" mnie szczerze dziwią. Nie żeby coś, ale to odwieczna słabość Superki i jak ktoś się jeszcze do tego nie przyzwyczaił, to... Szczerze nie wiem, po co dalej na to narzeka? To już się nie poprawi i wynika to również z szybkiego tempa produkcji anime, jak i braku mangowego pierwowzoru. Jeśli o mnie chodzi, to dopóki nie jest to rażące nadużycie i/lub dotyczy postaci, którą lubię, to w ogóle mi to nie przeszkadza. Już machnąłem na to ręką. A że jest nieco (piszę "nieco", bo doszło kilka dobrze zbalansowanych, sensownie przemyślanych starć) gorzej pod tym względem? Cóż, przeżyję. Jeśli ceną za to jest więcej świetnych pojedynków (Goku i Tien vs Piccolo i Gohan, Goku vs pani Brolly, walki Genialnego Mistrza, wszystkie starcia Hita i Freezera na turnieju itd.) i niekiedy szczególna dbałość o realizm (jak to Buki powiedział, gdyby scenarzyści traktowali na poważnie "poziomy mocy", to tak by wyglądały walki w całym Super a Tien i reszta regularnie zbieraliby baty), to jestem w stanie to kupić. Jedyne co mnie naprawdę drażni, to nadmierne spamowanie poziomem Ssj Blue, który do odcinka z pokazaniem Ssj Red nie został sensownie wytłumaczony. Na szczęście Whis skopiował wyjaśnienie z komiksu, więc nie ma sprzeczności z “kanonem”. Twórcy ostrzegali jednak w wywiadach ze dwa razy żeby nie traktować Superki zbyt poważnie. Technicznie zaczęli się przykładać i CZASAMI przez chwilę dorównują MadHouse'owi z HxH albo najlepszym momentom z Blicza. Jasne, mimo to można się przyczepiać do niekiedy irytujących wpadek, może wkurzać "siłowanie" się na fale Ki pomiędzy Goku Ssj Blue, a C-18 i jej mężem albo totalny “over-power” Kamesenina (typ by sklepał Krillana, Yamchę, przy odrobinie szczęścia Tiena, gdyby musiał z nimi walczyć, jak na omawianym turnieju). Po tym co widzę w przypadku "One Piece", to naprawdę zdecydowanie wolę sposób prowadzenia Superki. Od fabuły i kanonu mamy mangę, która już niedługo zacznie wychodzić w Polsce!

O ile mogę bronić drobne lub nieco większe potknięcia, które wynikają z nietypowych warunków pracy nad serią (bardziej to przypomina "Czeski film na wariackich papierach"), o tyle Turniej Mocy i jego nieprzemyślenie z każdym odcinkiem wali coraz bardziej po oczach. Pod każdym względem. Od nadmiaru postaci (nie da się ich sensownie rozwinąć w tak krótkim czasie), poprzez totalne olewanie logiki (pamiętacie, jak Goku, Gohan i reszta bała się dostać tym twardym minerałem przy rozkminianiu z "Z-Sword"? To jakim cudem pazie go niszczą? To się kompletnie nie trzyma kupy!), nieprzemyślenie jego formatu (szczególnie niska ilość czasu wszystko psuje), kończąc na nadmiarze "derp-Goku", któremu poświęcono zdecydowanie zbyt dużo czasu antenowego względem innych charakterów (i to w wyjątkowo kiepski pomysł).

Rzecz jasna niektóre postacie zostały porządnie rozwinięte, ale to niestety kilka "rodzynków" na tle Krillana, jego panienki, Tiena, Piccolo (który nadal nie dostał sensownej akcji w DBSuper, choćby przez 5 minut), 90% nowo poznanych bohaterów w arcu z Turniejem Mocy (poza takimi jak Hit, Toppo, Jiren, Saiyanki i daj Boże Nameczanami z wszechświata Champy i Vados, Trio de Dangers - ich na szczęście fajnie zaprezentowali). Nie dość, że większość z nich nie ma jakiegokolwiek sensownego rozwinięcia (nawet wyróżniających się linii dialogowych!), to jeszcze wyglądają tragicznie. Mamy to przemalowane, nieco przemodelowane "testowe-manekiny" posklejane z różnych postaci, które już kiedyś ujrzeliśmy w DB, zamiast dumnych przedstawicieli poszczególnych uniwersów.

Najmocniej ucierpieli moim zdaniem Gohan, Tien i Piccolo. Jest już ponad 100 odcinków DBS, a Trójoki nadal jest bezużyteczny. Krillan dostał przynajmniej fajne combosy z C-18 oraz w sumie OK odcinek. Tien mimo dużego potencjału na przedstawienie (coś na poziomie tego z Muten Roshim) został zeszmacony. Gohan z kolei jak był ciotą, tak nią został. Klepią go jakieś leszcze, jest rysowany źle, przy odcinkach "gorszego sortu" wręcz bardzo źle (mówiąc wprost, nie raz wygląda, jak totalnie uwsteczniony kretyn). Nie jestem jego fanem, ale w Buu sadze przynajmniej wyhodował sobie "cojones" i coś tam kozaczył. Tutaj nie dość, że wygląda jak dziecko specjalnej troski, to jeszcze zachowuje się jak ostatnia ciamajda, gdzie efekty tego treningu?! Piccolo jeśli nie dostanie przynajmniej odcinka i kluczowego udziału w innym, to będę wyjątkowo rozczarowany. Póki co musiał sobie trzykrotnie regenerować utracone kończyny, a ta technika zabiera mu sporo staminy (obstawiam, że ma -30% staminy z tego tytułu, zakładając że nieco rozwinął tę umiejętność od Zetki), więc o ile Toei Animation nie popełni plot-no-jutsu, to Nameczanin raczej nie wykona spektakularnych akcji. Wiem, że jestem fanatykiem Zielonego, ale od walki z C-17 nie dostał już (niestety) porządnej walki. Czas byłoby to naprawić.

Niewiele trzeba, by pokazać siłę, spryt, czy inne specjalne umiejętności postaci. Wystarczyłaby minuta akcji, jakaś współpraca (Toei niejednokrotnie pokazało, że to im wychodzi zaskakująco dobrze na Turnieju!), mix technik (doskonały przykład - synchro Krillana i jego żony), kurde to pieprzony turniej! Macie dużo możliwości, które możecie bez problemu wykorzystać. Jak to kiedyś napisał Karol w komentarzach pod jednym z odcinków: "Mogliby częściej pokazywać, że 2+2 = 5" w kontekście sensownego wykorzystania mocnych stron ewentualnych "team-upów". Scenariusze pod odcinki piszą się same, wystarczy chcieć!

Skoro wspomniałem o uwadze Karola, to odniosę się do jego wypowiedzi z grupy Bukiego DBS: "Czemu postacie nie latają z “wymasterowanym” Ssj1 i nie orają turnieju, skoro umieli to na etapie walki z Cellem?" Też na to zwróciłem uwagę, przecież celem Goku było obycie się z poziomem mocy, osiągnięcie większej kontroli swojej energii Ki. Większość przeciwników i tak jest mniej-więcej na poziomie Freezera z Namek, może ciut wyżej, więc mogliby na “lajcie” latać... (no tak, zapomniałem ^^) "daleko skakać" i wyrzucać wszystkich z areny. Zamiast tego spamują Blue na jakiś wypierdków i nawet nie udają, że bawią się w "oszczędzanie energii".

Mimo tych wszystkich wad, to przynajmniej jesteśmy wynagradzani dobrymi animacjami, niekiedy naprawdę zaskakującymi ujęciami i choreografią poszczególnych starć. Nadal się trzymam swojej opinii, że jeśli idzie o animację, to nigdy nie było lepszych czasów dla marki “Dragon Balla”. Jak już wspominałem, praktycznie w każdym odcinku dostajemy jakiś fajny “fanserwis”, twórcy puszczają do nas charakterystyczne “oczka”, których nie raz nie sposób nie zauważyć albo po prostu dobrze wykonaną walkę (lub jedynie jej fragmenty). Wykończenie 9 wszechświata przez Goku i Vegetę, współpraca Basila z Hitem (przy zniszczeniu ramion tego robota), walka Goku z “Brollym”, gdzie co rusz dostawaliśmy odniesienia do wiadomej kinówki, wykorzystanie zapomnianych technik. Nawet recycling niektórych animacji mi nie przeszkadza, bo poza początkowymi odcinkami (gdzie częściej był źle dopasowany), to jest on stosowany naprawdę z głową. Generalnie jaram się DBS jak dziecko z gimnazjum, choć po “rewatchu” entuzjazm nieco opada.

To tyle, jeśli chodzi o moje wrażenia z tej partii odcinków. Mam nadzieję, że nic nie pominąłem ;).


Pierwotnie opublikowano na Zwykły chłopak piszący o popkulturze, polityce, anime, serialach, ksiażkach i wszystkim innym, co go zainteresuje.. Blog na Steem napędzany przez dBlog.

Coin Marketplace

STEEM 0.18
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 62938.05
ETH 2552.06
USDT 1.00
SBD 2.63