Dlaczego opozycja w Polsce nie jest opozycją.
Niedawno po internecie krążyła alternatywna wersja Smoleńska z królową Wlk. Brytanii w roli głównej, przy analogicznym zachowaniu służb, polityków i oddaniu wraku oraz śledztwa w łapy Rosjan.
Brzmiało to irracjonalnie, że ktoś u nich mógłby dopuścić, aby państwo zdało egzamin, używając oczywiście metodologii polskiej do oceny tego egzaminu.
Teraz moja alternatywna historia.
Wyobraźcie sobie sytuację, w której państwo brytyjskie jest mocno skonfliktowane z Niemcami, chodzi o gazociąg, polskich spedytorów, uchodźców itd.
Wyobraźcie sobie, że Niemcy rozmawiają na temat wewnętrznych spraw i reform w UK w swoim parlamencie i że zapraszają dotego osobę wcześniej wydaloną z Wlk. Brytanii przez służby, gdyż uznana została za osobę niepożądaną i groźną dla sytuacji w państwie.
I teraz wisienka na torcie.
Główna siła opozycyjna UK jedzie do Berlina, żeby spotkać się z szefem rządu niemieckiego, żeby omawiać sprawy polskie, a wcześniej nawołuje Niemcy do wprowadzenia sankcji dla Wlk. Brytanii.(sic!)
Jakbyście nazwali takie zachowanie?
Jakubiaki, Centra Adama Smitha, mali i średni przedsiębiorcy i inni łączcie się, zróbcie normalną i lojalną opozycję parlamentarną dla PiS-u i wchodźcie do parlamentu.
A platforma i nowoczesna niech przepadną w odmętach historii.
Ilu jeszcze plugastw muszą się dopuścić, żeby część Polaków otworzyła oczy?