Running in circles – parę słów o bieganiu w kółko

in #polish6 years ago (edited)

Mam znajomego, nazwijmy go, roboczo, Marian. Jest on dobrym chłopakiem – jest człowiekiem któremu powierzyłbym swoje własne życie, ale nigdy nie dałbym mu do ręki na przechowanie dziesięciu złotych. Inteligentna, całkiem dobrze kojarząca fakty, szybko ucząca się persona. Marian ma jednak jedną wielką, zasadniczą wadę.

Mianowicie – Marian ćpa. Nie jest to problemem samym w sobie a raczej jego symptomem.

Marian jest fanem bliżej mi nieznanych, dość tanich analogów marychohaszyniny. Te potrafią wywoływać taki głód, że człowiek ma ochotę wziąć kolejnego bucha, dawkę narkotyku, w momencie gdy już jednego bierze, a ich brak potrafi być przerażający – sam byłem świadkiem gdy Marian z przerażeniem w oczach błąkał się po mieszkaniu, wydrapując wykałaczką kolejną dawkę narkotyku z czego się da – starych dostaw, pojemników w których je trzymał, lufek, bong, przepraszając przy tym z łzami w oczach za swój żałosny stan.

Istnieje cykl życia Mariana.

Marian ćpa. Marian traci pieniądze na jedzenie. Marian nie ma pieniędzy na ćpanie. Marian idzie do bylejakiej pracy. Marian nieco się ogarnia, kończy na dobre z narkotykami. Marian znajduje porządną pracę. Marian wraca do ćpania. Marian traci pracę.

Byłem świadkiem, jak dotąd, dwunastu takich cykli, a każdy kolejny był smutniejszy od poprzedniego. Najbardziej smutnym faktem jest to, że Marian jest jak najbardziej świadomym swojego cyklu – i za każdym razem gdy znajduje porządną pracę, jest święcie przekonany, że się z niego wyrwie – jak dotąd na próżno.

Running in circles.

Wstajesz rano w nagrzanym do czerwoności piekarniku który z bliżej nieznanych powodów nazywasz domem – cztery nędzne kąty wypełnione po brzegi rzeczami bez których mógłbyś się spokojnie obyć i paroma śmieciami więcej. Sięgasz po telefon – jest ósma trzydzieści albo czterdzieści. Spędzasz pięć minut przeglądając powiadomienia które zdążyły nawarstwić się przez noc. Rzucasz okiem na zegarek – minęły dwie godziny. Wstajesz.
Poranek znaczysz wypalonym w połowie papierosem którego ze wstrętem wyrzucasz przez okno – miałeś rzucić palenie. Wychodzisz załatwić parę spraw na mieście, po drodze rozkoszując się kolejnym cancer stickiem – być może ostatnim w twoim życiu. Mijasz masę szczęśliwych ludzi, beztrosko cieszących się nieskomplikowanymi czynnościami. Wyszedłeś żeby wyczyścić swój łeb, kończysz jeszcze bardziej zdołowany z swoim życiem i mając nadzieję, że w końcu cokolwiek się w nim wydarzy.

Wracasz do domu. Odpalasz kolejnego papierosa.

Running in circles.

Inny z kolei jest zapalonym graczem. Czy żeby być bardziej precyzyjnym – był zapalonym graczem, teraz jest nałogowcem. Niekończące się, ślamazarne dni, spokojne oceany skąpane w czerni, pozbawione jakichkolwiek zdarzeń aż po horyzont, mijają jak kartki w kalendarzu. Między padem a klawiaturą wciska w siebie przekąskowy odpowiednik bomb neuronowych.

Running in circles.

Wszyscy mamy w sobie kawałek Mariana. Skazani na popełnianie w kółko tych samych błędów, pakujemy w siebie kolejne chore ilości łatwo dostępnej dopaminy. Cukier, fajki, alkohol, social media. Ciągły strumień informacji, niekończace sie morze w którym jest właściwie wszystko – poza miejscem dla nas samych. Świat jest pełen ludzi którzy kochają się krzywdzić – spędzają godziny w miejscach gdzie nienawiścią do świata napędzają nienawiść do samych siebie, albo mają nadzieję, że znajdą szczęście gdzieś na dnie kolejnej pustej butelki czy oczernionej lufy.

Nie zawsze złe nawyki muszą zawładnąć naszym życiem zmieniając piękny krajobraz z tęczą i kucykami w wierną rekonstrukcję 3 bitwy o Ypres.
Niedziela to fajny after piątku – nawet jeśli każdy piątek zaczynamy od bolesnego jęku "więcej nie piję!". Inni uganiają się za laskami z problemami i dopiero po n-tym zaoraniu baniaka emocjonalną piła spalinową, gdy zbierają swoje kończyny z emocjonalnego rollecastera zaczyna im świtać, że coś robią nie tak. Niektórzy po paru latach w rozkroku między dwoma etatami, gdy ich mentalne spodnie zaczynają pękać na tyłku, orientują się, że brakuje im czasu na siebie.

Ludzie są niesamowici w adaptacji – potrafią spędzać całe życie w miejscu gdzie zatrzymali się na chwilę.

Co lepsze, niezależnie od tego czy jesteśmy świadomi swoich błędów czy nie, nie da się przestać biegać w kółko – możemy tylko biec z jednego kółka w drugie, zmieniając je jak Gombrowiczowskie gęby. Zamiast próbować wypalić żywym ogniem nasze zły nawyki o wiele skuteczniejsze jest zastąpienie ich nowymi (tutaj gorąco polecam książkę Power of the Habit – świetna pozycja która dobrze tłumaczy czym są nawyki, jak działa i przede wszystkim jak je zmieniać). Każdy dzień rozpoczyna się w gruncie rzeczy niemalże tak samo – i tylko od nas zależy czy zaczniemy go od serka wiejskiego czy śniadania składającego się z papierosa i próby samobójczej.

Określenie jakie nawyki są dobre, jakie złe, a jakie w sumie neutralne to koszmarnie ciężkie zadanie, ale to praca domowa którą każdy powinien odwalić samodzielnie na podstawie swojej Sprawiedliwości i Praktycznej Wiedzy.


Moja podstawowa rada – spędzajcie czas aktywnie, a nie pasywnie. Nawet durne marnowanie czasu po pracy powinno być tak zaplanowane, żeby operacja Barbarossa wydawała się przy tym niewinnym piknikiem (na skraju drogi). Nie ma nic gorszego niż doprowadzenie do sytuacji, w której człowiek nie wie jak zmarnować swój czas i tkwi w stanie mentalnej śpiączki do momentu aż w jego pustym łbie pojawi się zabłąkana myśl.

Nigdy "Nudzę się, może oglądnę sobie film, albo coś" – zawsze "wrócę do domu, mam dwie godziny, oglądnę film, posłucham Katilotów, poćwiczę". Nie spędzajcie zbyt dużo czasu w najgorszym możliwym towarzystwie – swoim własnym. Nie trzeba, a nawet nie powinno się przenosić.

Tutaj następuje niespodziewany zwrot akcji.

Gdy już uda wam się okiełznać swój czas wolny, wypełnicie go mniej bądź bardziej ciekawymi aktywnościami, nie dacie sobie czasu na brak czasu, odkryjecie dopiero potęgę robienia Niczego – cudowny okres kiedy nic się nie dzieje i człowiek może beztrosko spędzić parę godzin po prostu zajmując się czymś nieskomplikowanym i radosnym.

Kojarzycie krokodyle?

To te wielkie, śmieszne zielone kłody z masą zębów, które pływają po rzekach i dobrze radzą sobie z łapaniem w gębę wszystkiego co się trafi – mimo znacznych ubytków w wypuszczaniu.

Wiecie jak polują formy pierwotne damskich torebek? Siedzą w bezruchu. Siedzą i czekają na jeden, jedyny perfekcyjny moment, żeby wyskoczyć na niczego niespodziewającą się zebrę i ją zmasakrować. Przez resztę czasu czuwają – zamiast miotać sie, polować, ruszać z prawej do lewej, cierpliwie i spokojnie czekają na trafiającą się okazję.


Krokodyl – ja wiem jak wygląda, więc wy nie musicie

Tak naprawdę to nie, właśnie to wymyśliłem i prawdopodobnie jest to jedną wielką piramidalną bzdurą – ale napisalem to w internecie, więc to musi być prawda i możecie mi spokojnie uwierzyć, w końcu nic nie tracicie, nie?

Moglibyście spytać się co ma właściwie powyższy przykład przekazać, ale nie zwykłem narzucać swoim czytelnikom interpetacji – nie krępuj się i znajdź swoją własną, a jeśli możesz to i nawet kilka, coby nie czuła się zbyt samotnie.


Tutaj jest miejsce na punkt drugi, gdzie przekazuję swoją mądrość każdemu kto akurat ma pecha słuchać. Moja Mądrość jest wielka, bezkresna i niezbadana (dokładnie jak głupota – zbieżność kompletnie przypadkowa!), a także kompletnie bezużyteczna dla każdego kto nie jest mną.

Znajdźcie sobie aktywność fizyczną. Znalezienie sobie wysiłku który da nam kopa, zamiast wyssać z nas energię mentalną to niezłe wyzwanie, ale naprawdę warto. Aktywności jest miliard – od sportów ekstremalnych w postaci jeżdżenia komunikacją miejską bez biletu (polecam łączyć z bieganiem na techże), przez rower, ściankę, siłownię, szabla, łuk, bodyweightlifting, basen na odśnieżaniu gepardów na Ugandzie kończąc. Ludzie potrzebują raz na jakiś czas porządnego wycisku, tak by polała się woda, a przynajmniej pot – a tryb życia większości z nas niezbyt w tym pomaga.


I dużo czytajcie, najlepiej czegoś rozwijającego i długiego – osobiście polecam swoje własne artykuły. Sam ich nie czytałem, ale setki tysięcy zadowolonych odbiorców na kolanach błaga mnie o więcej, a oni raczej nie mogą się mylić, nie?

Uczcie się jak najwięcej – Nauka, nawet rzeczy dość nieprzydatnych, jest pieruńsko rozwijająca i daje niesamowicie dużo funu.


Nie odmawiajcie sobie prostych przyjemności życiowych. Marek Aureliusz powiedział kiedyś – jest Ciało, Umysł i Dusza. Umysł to władca Ciała i Duszy. Jeśli jego podwładni domagają się wrażeń i przeżyć, to dlaczego by sobie ich odmawiać?

Jednak w momencie kiedy wrażenia i chęć przeżyć zaczynają władać naszym umysłem, a całe życie zmienia się w poskręcaną, bezwładną kupę emocji.
Nie róbcie tak.

Po prostu usiądźcie, zróbcie listę rzeczy które lubicie i chcielibyście robić (fajnie byłoby mieć jakieś punkty wspólne, ale niestety w życiu nie ma tak łatwo), zastanówcie się czy wszystko jest pożyteczne i naprawdę sprawia wam radość, rozwija was – po czym po prostu to róbcie. Pomaga też niewyznaczanie celów, a podążanie drogami. Lepiej codziennie pisać parę stron książki, niż założyć sobie stworzenie Octopus Magnum Iteratum Dei, powieści na osiem miliardów stron z przypisami, gotowej w przyszły wtorek popołudniu. Każda porządna droga do celu zaczyna się od potknięcia i wyjebania się na ryj – a później powoli czołgamy się dalej.

I to są właśnie nawyki – może i podwyżka jest bardziej motywująca niż chłosta, ale bat zawsze będzie i regularnie odwiedza nasze plecy, a podwyżka zaskakuje z rzadka i znienacka.


I to by było na tyle.


Obrazki:
commons.wikimedia.org/wiki/File:ManegeAEtage.JPG
commons.wikimedia.org/wiki/File:Crocodylus_acutus_mexico_01.jpg
Reszty obrazków użyczył, rzecz jasna, Rembrandt.

Sort:  

Zawsze jest się trochę Marianem.
Ja najgorzej mam bez rodziny. Kiedy wyleciałem do Londynu, miałem jeden dzień, który spędziłem sam ze sobą. Od tego czasu pilnowałem, aby w weekend jeden dzień spędzać ze znajomymi, a drugi jakoś aktywnie. Zacząłem biegać. Zrzuciłem 20 kg (żona potem pomogła mi odzyskać każdy gram utraconego obywatela).
Rok później rodzina wyjechała na miesiąc do Polski. Przez pierwszy tydzień siedziałem w cichym, pustym domu, przez resztę codziennie coś piekłem.

cierpię na chroniczną niechęć do prostych. U mnie to odcinki najwyżej, wolę nieco dyskretniej.

to w punkt ;)

Naprawdę świetny artykuł! Leci up! Czekam na więcej prac!

Coin Marketplace

STEEM 0.29
TRX 0.12
JST 0.033
BTC 63318.34
ETH 3108.17
USDT 1.00
SBD 3.97