Symfoniczny postapokaliptyczny kruszący renifery obrażający Chrystusa ekstremalny wojenno-pogański fennoskandynawski metal

in #polish5 years ago (edited)

Wyobraźcie sobie skandynawskie zadupie, małą mieścinę w północnej Finlandii.

Tam, jak na każdym innym zadupiu, żaden odmieniec nie ma lekko. Doskonale wiedzą o tym nieśmiały Turo i jego koledzy: Lotvonen, Passi (przepraszam, Xytrax!) oraz Jynkky.

Wiedzą, bo grają w jedynym w promieniu kilkuset kilometrów zespole metalowym, a epitet "pedał" już od dawna nie robi na nich wrażenia.

UWAGA! Dużo, dużo spojlerów!

Witajcie na pograniczu fińsko-norweskim, w krainie lasów zamieszkałych przez renifery oraz jezior przemierzanych przez wikingów. To tutaj tradycja ściera się ze światowymi trendami. Tylko tutaj będąca na bakier z unijnymi wytycznymi rzeźnia taty Lotvonena ma rację bytu. I dobrze, bo to właśnie pod jej dachem Turo, Lotvonen, Jynkky i... Xytrax szlifują swój muzyczny warsztat.

Chociaż grają już od kilkunastu lat, to nigdy nie wystąpili na żywo. Turo na samą myśl o występie publicznym dostaje mdłości. Nie mają też żadnego swojego kawałka. Nie mają pomysłu i perspektyw.

Z pomocą przychodzi przypadek, gdy do rzeźni przyjeżdża norweski kupiec chętny na krew renifera. Kupcem okazuje się sam organizator sławnego festiwalu metalowego Northern Damnation. I choć początek znajomości ustosunkowanego Norwega z chłopakami nie jest zbyt obiecujący, to daje im cień szansy na wyjście poza granie w piwnicach rzeźni.

Jak to w małej pipidówie bywa, plotka o spodziewanym udziale w dużym festiwalu w Norwegii szybko się rozprzestrzenia i już wkrótce mało wymyślne epitety zostają zastąpione pełnymi podziwu spojrzeniami i sympatią całego miasteczka. Chłopaki z bandu stają przed nie lada wyzwaniem - muszą wymyślić nazwę i logo dla zespołu, zadbać o zdjęcia i najważniejsze - zmierzyć się z pierwszym koncertem w miejscowej "remizie".

Jak można przewidzieć, nie wszystko idzie po ich myśli. Chorobliwie nieśmiały Turo już na początku koncertu bezcześci burmistrza, zdjęcia promocyjne zrobione za pomocą fotoradaru trzeba jakoś wydostać z komisariatu i w końcu - perkusista Jynkky przegrywa pojedynek z reniferem na drodze.

Z każdą minutą filmu stawało się dla mnie jasne, że nie mam co liczyć na realistyczne i poważne podejście do tematu. Nie, żebym narzekała! Z ogromną przyjemnością dałam się porwać zwariowanej fabule i z ręką na sercu muszę przyznać, że już dawno się tak dobrze nie bawiłam na seansie! Film nie jest wolny od przaśnego żartu, ale w umiarkowanej dawce i z dużą domieszką absurdu i czarnego humoru tworzy fantastyczną, przezabawną mieszankę. Każde, nawet najbardziej pospolite wyzwanie jest podejmowane przez chłopaków z niespotykaną kreatywnością, czy chodzi o skomponowanie pierwszej, autorskiej piosenki (maszyna do mielenia reniferów jako inspiracja), wymyślenie nazwy zespołu (Od Exorcised Vomit po Impaled Rectum) czy zdjęcia promocyjne.

Twórcy filmu fantastycznie zagrali kontrastem pomiędzy wyobrażeniami, jakie większość ludzi posiada na temat zespołów metalowych i ich "imidżem" scenicznym a obrazem czworga przesympatycznych i nieco naiwnych młodych ludzi z prowincji. Nie ma w nich ani krztyny mroku! Passi jako Xytrax, w naćwiekowanym wdzianku i makijażu wygląda bardziej jak szop pracz w depresji, niż książę zła, aż się go pragnie przytulić. Nieśmiały Turo pracuje w miejscowym zakładzie dla umysłowo chorych, a Lotvonen pomaga tacie w rzeźni.

O czym koniecznie muszę napisać, to o ścieżce dźwiękowej stanowiącej drugą skórą filmu. Oczywiście pełno w niej ciężkich brzmień i solidnego wokalu, za które odpowiedzialni są fińscy przedstawiciele sceny metalowej - muzycy Lauri Porra i Mika Lammassaari oraz zespoły Diablo i Mokoma. Jednocześnie dawka muzyki jest na tyle wyważona, że będzie do zniesienia nawet dla osób nie przepadających za tym gatunkiem. Osobiście z prawdziwą przyjemnością wróciłam wspomnieniami do czasów, gdy podobna nuta towarzyszyła mi na co dzień. Pomimo wszechobecnych oparów absurdu czuć w filmie prawdziwy muzyczny power - są śmichy chichy, ale jak już chłopaki zaczynają grać, to aż coś dudni w płucach i ciary chodzą po plecach! Szczególnie scena koncertowa jest świetna, zagrana z sercem.

Czy puszczona w ruch machina marzeń chłopaków z Impaled Rectum zmiażdży ich, czy wyniesie na szczyt?

Czy Turo, Lotvonen, Passi (przepraszam, Xytrax!), Jynkky (choćby i w trumnie!) i jego zastępca, czarnoskóry Lapończyk porwany z domu wariatów, staną w końcu na scenie?

Duch prawdziwego "metalowca" niesiony marzeniami jest nie do pokonania.

Z trumną na pace, ścigani przez siły porządkowe Finlandii i Norwegii, wspierani przez wikingów chłopcy zwycięsko docierają na festiwal. Ale to nie koniec wyzwań!

Jaki jest finał? Łatwo się domyślić po mojej entuzjastycznej recenzji. I jeśli tylko czarny humor podszyty absurdem jest miły waszemu sercu - serdecznie polecam tę fińską produkcję. Warto zaryzykować!

Bo jak powiedział Turo na zakończenie całej przygody:

Czasem lepiej jest coś zrobić, a myśleć później. Nie bać się porażki. Albo jak mawia pensjonariusz Kolehmainen: Lepiej się obsrać, niż ciągle mieć zaparcie."

I z tym przesłaniem Was dzisiaj zostawiam ❤️ 💩

Serdeczności!

Prawie bym zapomniała! Wszystkie kadry, tytuł oraz cytat końcowy zostały zaczerpnięte z filmu Hevi Reissu, 2018 r., reż. Juuso Laatio, Jukka Vidgren.

Warto też wiedzieć, że na tegorocznym Warszawskim Festiwalu Filmowym produkcja zdobyła laury w dwóch konkurencjach: Nagroda Publiczności oraz Konkurs Wolny Duch.

Sort:  

Cudowny tekst. Narobiłaś mi smaka - uwielbiam takie kino. Wpisane na listę, ale poczeka trochę aż zapomnę o spoilerach :-D.

Twoja recenzja przywołała pewne wspomnienie, islandzki film - Metalhead. Zdecydowanie nie jest to komedia. Ale i tak bardzo polecam. Smutno - piękny film. Lepiej nie czytać streszczenia na filwebie czy gdzieś tam, tylko dać mu szansę.

Nieustannie coś polecam, zaś dziś skorzystałam z Twojej rekomendacji... Przepiękny film, jednocześnie dla mnie bardzo trudny. Początek wstrząsający i jak mnie chwyciło za gardło tak już nie puściło, aż do końcowej sceny, na której się, paradoksalnie, poryczałam. A teraz słucham na okrągło symphony of destruction... Życie, jasna jego mać.

Dziękuję!

ps. oficjalna premiera Hevi Reissu w pl dopiero w lutym, zdążysz zapomnieć ;)

Bardzo lubię takie pozytywnie zwariowane filmy i takie zakręcone historie. Tytuł z miejsca wpada zatem do mojej kolejki "muszę zobaczyć".

Świetny tekst! Oby takich więcej w naszym filmowym tagu :)

Dzięki. Jeśli chodzi o filmy na mnie możesz liczyć ;)

Nie widziałem, będę musiał obejrzeć.
I ten podkoszulek z Megadeth 😀🤘👌

Wypatrzyłam jeszcze Panterę i Cannibal Corpse, było kilka innych, ale ich nie rozpoznałam :D

i co ja bym bez Ciebie?
kto tak jak Ty umie?!
nikt!!
ja to bym nawet takiego tytułu nie napisała!!
nie wspominając o reszcie.

wspaniały tekst o kolegach popaprańcach ♥️
(jakbym ich skądś znała..)

@rozku kochana, dziękuję!
Bardzo bym chciała władać wyobraźnią , która pozwoliłaby mi na wykreowanie takiego tytułu, ale uczciwie muszę przyznać, że jest on w całości zaczerpnięty z filmu. Tak właśnie określał muzykę swojego zespołu mój faworyt, Xytrax ;) To ten pomalowany na szopa pracza :D
Ale i owszem, pisanie tego sprawiło mi ogromną frajdę :)

Tak właśnie określał muzykę swojego zespołu mój faworyt, Xytrax ;)

"Każda legenda ma jakiś pseudonim" :-D.

Ale chyba najlepszy cytat z filmu to było coś takiego (piszę z pamięci):

  • Wyłaźcie terroryści!
  • Nie jesteśmy terrorystami. Jesteśmy kapelą metalową - mamy misję od szatana.
  • Jak każda kobieta po 40-stce uwielbiam szatana, ale musicie wyjść i poddać się przesłuchaniu.

:-D.

I to nawiązanie do Blues Brothers. Uwielbiam!!

Jak każda kobieta po 40-stce uwielbiam szatana

Ja też to zapamiętałam... ;)

To jeden z takich filmów, z którego cytatami i scenkami można się przerzucać przez pół imprezy, byleby znaleźć kogoś, kto też oglądał :)

Congratulations @wadera! You received a personal award!

1 Year on Steemit

Click here to view your Board of Honor

Support SteemitBoard's project! Vote for its witness and get one more award!

Dla mnie osobiście najważniejsza jest puenta "Czasem lepiej jest coś zrobić, a myśleć później. Nie bać się porażki. Albo jak mawia pensjonariusz Kolehmainen: Lepiej się obsrać, niż ciągle mieć zaparcie." I jeszcze inna " kto nic nie robi ten nic nie sp....li".

Szczególne wyzwanie dla perfekcjonistów. U mnie w pracy wisi takie coś: zrobione jest lepsze od idealnego.

Oglądałem.

Cudowny!



Bardzo Ci dziękuję !!!!!

:-D

Ogromnie się cieszę i... proszę bardzo :)

Coin Marketplace

STEEM 0.31
TRX 0.12
JST 0.034
BTC 64418.55
ETH 3157.64
USDT 1.00
SBD 4.06