Pani Profesor od antyku

in #polish5 years ago (edited)

– Kłamiesz! – wrzasnęła, gdy błędnie odmieniłem czasownik w pierwszej osobie liczby mnogiej. – Ale… nie przerabialiśmy jeszcze III koniugacji, Pani Profesor! – nieśmiało wspomniałem. – Nic mnie to nie obchodzi! Odmieniaj!

Jakoś dobrnąłem do końca bełkotliwego zmyślania wyliczanki, raz jeszcze zacinając się przy trzeciej osobie. Pani Profesor mój wyczyn skwitowała, krótkim: – Widzisz… mówiłam, że potrafisz! Do ławki!

Była bardzo niewielka Panią Profesor. Sięgała mi zaledwie do ramion. Swoim zachrypniętym głosem dwa razy w tygodni witała się z nami: Salve Discipuli! Usposobieniem nieco przypomniała Pannę Migotkę, jednak w odróżnieniu od niej, miała ogromne zasoby pozytywnej energii i humoru, choć może nieco zgryźliwego. Uwielbiałem ją!

Gallia est omnis divisa in partes tres, quarum unam incolunt Belgae, aliam Aquitani, tertiam qui ipsorum lingua Celtae, nostra Galli appellantur. Hi omnes lingua, institutis, legibus inter se differunt. Gallos ab Aquitanis Garumna flumen, a Belgis Matrona et Sequana dividit.

Repetitio est mater studiorum

Cieszyłem się na każdą lekcję łaciny. Wiedziałem, że oprócz nowych deklinacji i mozolnego tłumaczenia Cycerona, dowiem się wiele o starożytnym Rzymie, o języku i świecie antycznym, bo Pani Profesor miała zupełnego bzika na ten temat. Z zadziorem opowiadała ciekawostki, trudne reguły gramatyczne tłumaczyła z lekkością i swobodą. Była jedyną znaną mi osobą, która po łacinie mówi biegle – to rzadkość, nawet w świecie lingwistów i filologów klasycznych.

Nie była surową heterą. Widziała, że nasza dwuletnia przygoda z łaciną w liceum dla większości będzie jedynym kontaktem z tym językiem. Starała się bardziej więc zaciekawić kulturą antyczną, nauczyła prawidłowego posługiwania się słownikiem, w którym wszystkie wyrazy są podane w formie podstawowej (i supinum), nauczyła jako tako gramatyki. Idylliczną sytuację psuł jeden fakt…

Pani Profesor spodziewała się dziecka. Fakt w sumie radosny, tym bardziej, że wieść niosła, że jest świetna matką dla swojej gromadki. Dziecko jest dziecko - wyższa konieczność, jednak dla mnie oznaczało to jedno - po zimowych feriach, na ostatni semestr nauki, przyjdzie na jej miejsce ktoś nowy. Ktoś nieznany.

Cyclópés autem pástórés erant quídam quí ínsulam Siciliam et praecipué montem Aetnam incolébant; ibi enim Volcánus, praeses fabrórum et ígnis repertor, cúius serví Cyclópés erant, officínam suam habébat. Graecí igitur simul ac mónstrum vídérunt, terróre paene exanimátí in interiórem partem spéluncae refúgérunt et sé ibi abdere cónábantur.

Equi donati dentes non inspiciuntur

I przyszedł… A w zasadzie przyszła, bo następcą okazała się Pani Nauczycielka, o nieco entomologicznym nazwisku, budzącym wesołość u części klasy. Ukończyła właśnie filologię klasyczną, ale jej umiejętności dydaktyczne i radzenia sobie z bandą rozbrykanych nastolatków były raczej mizerne. Tym bardziej, że młodsi byliśmy od niej zaledwie kilka lat.

Przez całe półrocze brnęliśmy przez kolejne rozdziały podręcznika, Pani Nauczycielka nie stawiała złych stopni, by sobie z nas nie robić wrogów, jednak cała przyjemność poznawania antyku prysła jak mydlana bańka.

Bezmyślnie recytowaliśmy sentencje, nie zastanawiając się nad ich znaczeniem, kolejne zasady gramatyczne odbębnialiśmy w myśl studenckiej zasady: ZZZ. Wszyscy zdali do następnej klasy i nastały wakacje.

Stultus probationes scribendae

Po dwóch miesiącach wróciliśmy do szkoły i rozpoczął się czwarty, ostatni rok w liceum. Czas ważnych decyzji, bo należało przygotować się do matury i egzaminów na studia wyższe. Nasz plan zajęć był indywidualny, każdy chodził tylko na te zajęcia, które wybrał i były mu potrzebne w przyszłej edukacji.

Z przedmiotami podstawowymi nie miałem problemu - w moim przypadku była to historia i język polski. Jednak z dodatkowym na egzamin ustny był nieco kłopot. Z pewnych powodów historia odpadała, a nie chciałem wybierać chemii czy biologii. Lubiłem te zajęcia, ale moje plany na przyszłość zmierzały w zupełnie innym kierunku i uczenie się szkieletu warana wtedy uznawałem za stratę czasu (dzisiaj zupełnie co innego!). Rozwiązanie problemu przyszło samo... na krótkich nogach, z ruda grzywką. I ochrypłym mocnym głosem powitało mnie na szkolnym korytarzu.

Okazało się, że macierzyński urlop Pani Profesor trwał tylko kilka miesięcy i od września pojawiła się ona na lekcjach, zastępując zdobywającą pierwsze szlify w pracy z młodzieżą Panią Nauczycielkę. Co więcej - Pani Profesor przekazała mi ważną informację - po dwóch latach edukacji, mogę wybrać język łaciński jako dodatkowy przedmiot maturalny! Zobaczyłem światełko w tunelu!

O Sapiéntia, quæ ex ore Altíssimi prodísti, attíngens a fine usque ad finem, fórtiter suavitérque dispónens ómnia: veni ad docéndum nos viam prudéntiæ.O Oriens, splendor lucis ætérnæ et sol iustítiæ: veni, et illúmina sedéntes in ténebris et umbra mortis.

Admoneri bonus gaudet

Przez następne miesiące ciężko przygotowywałem się do egzaminu. Oprócz umiejętności językowych, trzeba było zapoznać się z tematami z kultury antycznej i elementami nowej łaciny. Oczywiście nikt podczas takiego sprawdzianu nie przepytuje ze słówek ani odmiany czasowników, jednak dostaje się porządny akapit tekstu do przetłumaczenia i bez biegłej znajomości posługiwania się słownikiem i zasad gramatyki zadanie to jest niemożliwe do wykonania.

Zmagałem się z różnymi tekstami, poszukując użytych form gramatycznych, próbując znaleźć ukryte czasowniki modalne i czytając, czasami po łacinie o życiu i świecie starożytnego Rzymu.

Pani Profesor, choć sama układała dla nas maturalne pytania, nam ich nie zdradziła. Wskazywała jednak kierunek, mówiła co planuje i z jakich tematów lepiej się przygotować, a które można odpuścić. Pilnowała, byśmy się nie wyłożyli na jakieś głupocie, jak dobra matka odstresowywała, mówiąc co rusz, że na pewno damy sobie radę.

Non tam praeclarum est scire Latine, quam turpe nescire

Było nas, odważnych maturzystów kilkoro - jedni lepsi, drudzy gorsi. Łacina bowiem to język dla wybranych, chociaż każdy przynajmniej jej podstaw powinien liznąć. Późniejsza nauka innych języków romańskich jest dużo łatwiejsza, zresztą nie tylko z tej rodziny. To język uczący czystości myśli i wypowiedzi. Bardzo uporządkowany, o wielu możliwościach, choć i w nim znajdziemy sporo wyjątków czy manier językowych.

Dookoła łaciny mamy wspaniały antyk, o którym wciąż mało wiemy. Pełen majestatycznych budowli, rozwodnionego wina, panteonu bogów i wielkich bohaterów. Antyk poezji lirycznej, wielkich wypraw i zwykłego życia, o którym dowiadujemy się z inskrypcji naściennych, czy napisów na nagrobkach. Jednak łacina to również całe średniowiecze, lingua franca ówczesnego świata chrześcijańskiego. Choć był to w XII wieku już nieco inny język.

Finis coronat opus

A sam egzamin? Wylosowałem świetne pytania i poszedł jak z płatka! Bez problemów przetłumaczyłem tekst o wojnie w Galii, którym zresztą zajmowałem się kilka tygodni wcześniej. Omówienie konstrukcji Accusativus cum infinitivo, jednej z najbardziej podstawowych również nie stanowiło trudu, a moja historia o Gajuszu Petroniuszu i jego życiu na tyle przekonała komisję, że opuściłem salę egzaminacyjną dumny jak paw, z ocena celującą.

Nie byłem zbyt dobrym uczniem, więc ta ocena mocno wyróżniała się na moim świadectwie maturalnym i jednocześnie dawała przepustkę na filologię klasyczną na uniwersytecie bez egzaminu wstępnego. Nie skorzystałem z niej, ale był to ciekawy Plan B. Mógłbym wtedy, po latach zostać początkującym Panem Nauczycielem, gnębiącym młodzież, aby poprawnie odmieniała rzeczownik Bradypus Variegatus.

Peace and love @veggie-sloth


Dołączam tę historię do listy artykułów konkursowych #tematygodnia, edycja urodzinowa, temat Veni, vidi, vici.

Zdjęcia: Pixabay


Sort:  

Gallia est omnis divisa in partes tres - to tekst który będę chyba pamiętać do końca jako pierwsze słowa pewnej piosenki Kaczmarskiego - zresztą polecam ;)

Ech łacina, łacina, coż tu z nią poradzić :)

To kultowy tekst... Ja lubie jego końcówkę... Ave Cesar, Morituri te salutant! :)

Szacunek! Dla mnie łacina była koszmarem, zarówno w liceum jak i na studiach, pamiętam tylko zakuwanie gramatyki. Moi nauczyciele nie starali się raczej ożywić języka, mam wrażenie że i dla nich był martwy...

To byli martwi nauczyciele :) W szkole tak wiele rzeczy zależy od nauczyciela - może zupełnie zniechęcić, albo zarazić pasja, o ile sam ją posiada! :)

a czy Pani Profesor od antyku, też nosiła bransoletkę na lewej kostce?

Och, pamiętam zajęcia z języka łacińskiego. Nasza Pani sama je dla nas organizowała, zupełnie dodatkowo, w jednej z sal budynku biblioteki szkolnej 😊 Piękny język!

Zaczynam obserwować! :)

Coin Marketplace

STEEM 0.31
TRX 0.11
JST 0.034
BTC 66441.00
ETH 3217.31
USDT 1.00
SBD 4.22