Manderlay - największy regres von Triera
Witam.
"Dogville" Larsa von Triera było filmem wybitnym i z takiej racji, że sam reżyser uwielbia robić filmowe trylogie, postanowił stworzyć kolejną takową (ostatecznie niedokończoną) o przygodach młodej Grace, której pierwszą częścią było właśnie "Dogville", a drugą zostało "Manderlay".
Tutaj po wydarzeniach z poprzednika Grace trafia do plantacji, w której wciąż panuje niewolnictwo. Postanawia ona uwolnić ciężko pracującą czarnoskórą ludność i nauczyć ich żyć w wolnym i demokratycznym świecie.
Niby początkowy zarys fabuły wydaje się dosyć jasny - jednak w dalszym czasie właściwie film staje się dosyć pretensjonalny i zaczyna zmierzać mocno donikąd. Mam wrażenie, że choć miał on powiedzieć coś ważnego na temat niewolnictwa i rasizmu, to ostatecznie von Trier chyba sam nie wiedział o co mu właściwie chodzi, przez co wyszedł mu z tego fabularny "bełkot".
Całe szczęście pod kątem aktorskim jest solidnie - choć zmieniła się nieco obsada, w porównaniu do poprzedniej części. Nicole Kidman w roli głównej bohaterki zastąpiła dużo mniej charyzmatyczna Bryce Dallas Howard i choć stara się jak może, poprzedniczce nie dorasta do pięt. Z drugiej jednak strony w rolę ojca Grace wcielił się Willem Dafoe (Kurde mać, czemu on Oscara nie dostał za rolę Van Gogha na ostatniej gali?! CZEMU?!!), który poradził sobie znakomicie. Pozostała część obsady również wypada na duży plus.
Film całościowo ogląda się od połowy dosyć kiepsko w wyniku wrażenia, że cała fabuła do niczego konkretnego nie prowadzi, a właściwie samego konfliktu fabularnego jest tutaj jak na lekarstwo. Piekielnie się rozczarowałem tą produkcją i uważam ją za jedną ze najsłabszych pozycji duńskiego skandalisty, o ile nie najsłabszą.
🏆 Hi @sorhanckrul! You have received 0.1 STEEM reward for this post from the following subscribers: @cardboard
Subscribe and increase the reward for @sorhanckrul :) | For investors.
!tipuvote 0.3 hide