MĘSKOŚĆ

in #polish5 years ago (edited)




MĘSKOŚĆ
..CZYLI TĘSKNOTA ZA OJCEM



Mam dziecko, mam Syna.
Jest pewien temat, który chodzi mi po głowie od dłuższego już czasu.
Temat ważny, inspirujący, determinujący późniejsze życie ludzi, na wielu różnych płaszczyznach.
Jest to temat, który zajmuje mnie już od kilku ładnych lat: czyli odkąd urodziłam Syna.

Marzyłam o Synku.
I teraz pytanie: jak z chłopczyka zrobić prawdziwego faceta?
Jak wychowywać silnego, pewnego siebie mężczyznę, który jednak nie straci wrażliwości i będzie umiał być czuły dla swojej rodziny i bliskich?
Czyli nie w stylu macho, ale też nie w stylu mazepy i ofiary losu.
Jak to zrobić?
I co oznacza dziś wyrażenie: prawdziwy mężczyzna.

(Nie będzie tu dzisiaj łatwo, słodko i przytulnie.
Kwestia ta jest mega rozbudowana, wielowarstwowa i kontrowersyjna.
Ale podejmę ją. I tak to miałam zrobić.
Odnosząc się do tego, co napisał ostatnio @noisy, temat musiał wypłynąć i tak).




BREAKOUT "KIEDY BYŁEM MAŁYM CHŁOPCEM"

Kiedy byłem,
kiedy byłem małym chłopcem, hej,
wziął mnie ojciec,
wziął mnie ojciec i tak do mnie rzekł:
Najważniejsze co się czuje,
słuchaj zawsze głosu serca, hej.

Kiedy byłem,
kiedy byłem dużym chłopcem, hej,
wziął mnie ojciec,
wziął mnie ojciec i tak do mnie rzekł:
Głosem serca się nie kieruj,
tylko forsa ważna w życiu jest.

Wicher wieje,
wicher słabe drzewa łamie, hej,
wicher wieje,
wicher silne drzewa głaszcze, hej.
Najważniejsze to być silnym,
wicher silne drzewa głaszcze, hej.




Jak kształtować chłopczyka, by od małego go nie kastrować, by nie łamać mu kręgosłupka.
A jednocześnie przycinać te jego rogate, hultajskie konarki.
Czuję na sobie ten ciężar.
Zastanawiam się nad własną definicją męskości, wiem jaki ogromny wpływ mam na swoje dziecko. Myślę też jak odcisną się na nim męskie wzorce jakie obserwuje wokół, i czy jest ktoś na kim warto się oprzeć, wzorować.




STAN NA DZIŚ:
Czy Wy też zauważacie, że dzisiejsi ojcowie są trochę pogubieni?

Odchodzą od nas ojcowie.
Często i tak wcześniej nieobecni.
Zapracowani, zagonieni, sfrustrowani, zaniedbani.
Zaniedbani i zaniedbujący.
Smutna statystyka o męskim wycofaniu się z relacyjnego życia, o ich bierności,
o odejściu od rodziny, o samobójstwach czy przedwczesnych śmierciach mężczyzn.
Chyba każdy z nas zna jakiegoś Tatę, któremu ojcostwo wyszło wyjątkowo słabo.

Dzisiejszy 7-letni letni chłopiec więcej czasu spędzi przed ekranem laptopa czy smartfona, niż na wszystkich rozmowach z własnym ojcem, które miały miejsce przez całe jego życie! Mężczyźni zrzekli się swej wyjątkowej roli Przywódcy, mentora, duchowego Opiekuna.

Współczesny Ojciec jest nieobecny.
Zmył się, często jeszcze na etapie ciąży. Albo trochę później, gdy pojawiają się pierwsze trudności. Albo niby jest, ale go nie ma.
Czyli nieobecny. Zamyślony, pasywny, bierny, niedostępny.
Albo zapracowany. Za granicą, na morzu, na froncie.
Byle nie w domu.
Nigdy w historii ludzkości nie było tak wielu żon bez mężów, i tak wielu dzieci bez ojców.




Approximately 82.2% of custodial parents are mothers,
and 17.8% of custodial parents (approximately 1 in 6) are fathers

IMG_3047.jpeg



Według NCF (http://fathers.com/about-ncf/), czyli organizacji zajmującej się problematyką ojcostwa, prawie każdy problem amerykańskiego społeczeństwa, wiąże się z brakiem ojca w rodzinie. Zostały tam wymienione choćby takie kwestie jak:
ubóstwo, nadużywanie alkoholu i narkotyków, problemy ze zdrowiem fizycznym, psychicznym i emocjonalnym, przestępczość, czy dwukrotnie większe prawdopodobieństwo samobójstwa wśród członków rodziny niepełnej. Dzieci mające tylko matkę, są dużo bardziej agresywne. Dzieci, które doświadczyły rozwodu, separacji lub urodziły się poza związkiem małżeńskim, zazwyczaj mają niższe poczucie własnej wartości, niższe oceny w szkole, niższe kwalifikacje i niższe szanse na dobre prace. 71% uczniów, którzy nie kończą high-school, to dzieci bez ojca.
Jedynie 12% wszystkich rodzin w usa to rodziny pełne. 44% to rodziny bez ojca.
Dzieci wychowywane bez ojca, dużo wcześniej stają się też aktywne seksualnie, dzieci rodzą dzieci, no i kółko może się zamknąć, (kto chce się kłócić, niech się kłóci ze statystyką, prawda @jacekw?).

W pewnym sensie to jest zaklęty krąg.
Wielu mężczyzn wychowywało się bez ojca, i nie wiedzą jak być ojcem dla swoich dzieci. Nie widzieli tego wzorca we własnym domu, ani nie mieli żadnego modelu do naśladowania.
Oczywistym jest, że te dzieci i później dzieci tych dzieci, same też nie wiedzą jak być dobrymi mężami i ojcami.

(..)
Jestem kobietą, która chciałaby, wiadomo- aby jej syn stał się wspaniałym facetem, gościem o którym sama kiedyś marzyłam będąc dziewczynką.

Zatem wracam do pytania: co to dziś znaczy "prawdziwy mężczyzna"?
Czym dla was jest dziś męskość? Jak byście ją zdefiniowali?!
W jakich 3 słowach, wyrazilibyście sedno tego pojęcia?
Serio, ciekawa jestem!

Ja, gdy zaczęłam zastanawiać się nad zestawem cech, które ogromnie cenię u facetów, które dla mnie są mega atrakcyjne u panów, to złapałam się na tym, że w podobnym zakresie cenię je też u dziewcząt. (chociaż może w innym plasowaniu.? hmmm)

Zatem co? Nie ma różnicy?
Innymi słowy, czy istnieje cecha wybitnie Męska?
Wiecie - jakiś taki synonim, kwintesencja męskości? Czy wszystko się już wyrównało, ujednoliciło (a szkoda!!), albo jest jedynie kwestią indywidualnego gustu?

Co czyni z chłopca mężczyznę, co go wyróżnia od kobiety, poza -rzecz jasna- cechami biologicznymi, w świecie, w którym już nawet one (te cechy biologiczne), dla niektórych są obciążające, irytujące, ograniczające? I tak chętnie dewaluowane przez ruch gender.

Uwielbiam Was mężczyźni, jest w Was coś mega pociągającego, i mam nadzieję wrażenie, że tym czymś jest jednak wasza odrębność, energia inna od naszej, (a może to kompatybilność, coś na styku naszych energii?).
Lubię wasz dynamizm, żar, inteligentne i rubaszne poczucie humoru, stanowczość, honorowość, dojrzałość.
I testosteron! Ech, długo by wymieniać :)




MĘTNE DEFINICJE Z PRZESZŁOŚCI
Definicję Biblijną znamy:
Mężczyzna to patriarcha, głowa domu.
Osobnik stanowczy i twardy. Silny, ale i dbający o rodzinę, chroniący dom, opiekujący się bliskimi, dbający o ich potrzeby fizyczne, emocjonalne i duchowe.
Załączę tu fragmenty z Pisma, dotyczące co prawda kwalifikacji nadzorcy, ale ukazujące kierunek w jakim może podążać facet (1 do Tymoteusza 3:1-7, Tytusa 1:5-9).

Dużo łatwiej, jak się okazuje, jest wskazać cechy "niemęskie" niż męskie.

nie mazgaj się, nie tchórz, weź to na klatę, nie zachowuj się jak baba".

Czyli próbujemy ustalić definicję przez opozycję lub eliminację.

A jednak w każdym z nas istnieje jakiś wzorzec ideału, do którego można by - warto by aspirować czy dążyć. Jest w tym coś pierwotnego.
Osobowości, które imponują swoimi męskimi kwalifikacjami.
I nie da się zaprzeczyć, że w wielu -różnorodnych nawet kulturach- istnieją męskie autorytety; wyznaczniki z pewną wspólną cechą łączącą.

Kto zgadnie, jaka męska cecha jest tu niezbędną składową?
Który z męskich atrybutów wydaje wam się nieodzowny?
Który jest najczęściej wymieniany, gdy pada pytanie o męskość?

Waleczność? Odwaga? Siła? Umiejętność konfrontacji?

Otóż moi drodzy, dobrze myślicie:
to odpowiedzialność.
Odpowiedzialność była i jest kluczowa.
Nawet, gdy ktoś posiadał cały wachlarzyk innych atrakcyjnych męskich cech - to brak odpowiedzialności - wykluczał go z grona autorytetów i postaci upragnionych.




STEREOTYPY
Badania prowadzone przez Alice Eagly z Northwestern University wskazują, że stereotyp kobiecości jest zdominowany przez wymiar wspólnotowości. Kobiety postrzegane są jako ciepłe, ale często mniej kompetentne.
Z kolei stereotyp męskości, jak pokazują badania Petera Glicka z Lawrence University (USA), sprowadza się do założenia: chłodny, ale odważny.

Jakie zatem są różnice w modelu wychowania przez poszczególnego rodzica? (w mocnym uproszczeniu):
Wzór matczyny jest chroniący, szeroki i bliski (teraz pomijamy :)
Ojcowski natomiast to model daleki, ekspansywny i ryzykowny. To świat wyzwań, eksplorowania, podejmowania ryzyka i niebezpieczeństwa. Pokonywania granic.

Mężczyźni obecnie bywają mocno aktywni w różnych sferach życia zawodowego; w polityce, biznesie, nauce czy sporcie, ale coraz mniej lub coraz bardziej nijako- w sferach życia społecznego, w relacjach.
Jak uzasadnia Steve Biddulph w swej książce pt: "Męskość", dzisiejszy facet to samotny wojownik, nie potrafiący na dłużej utrzymać bliskości. Dzisiejszy mężczyzna jest też dogłębnie samotny.




WSPÓŁCZESNE WZORCE MĘSKOŚCI
Mężczyźni wycofują się ze świata, często nie chcą już tych starych definicji, a nowe jeszcze nie powstały.
Dzisiejsze spektrum wzorców męskości rozpina się zatem pomiędzy dwoma skrajnościami.
Od klasycznego modelu patriarchalno-prawicowego
(koloryzując: facet to głowa rodziny, czasem dyktator czasem despota, agresor, macho, bojówkarstwo, demonstracja siły, słuchajcie sie mnie, ja tu rządzę itd..) skończywszy na drugiej skrajności: czyli chłopca typu Piotruś Pan (niedojrzały, infantylny, nieodpowiedzialny, decydujcie za mnie, nie znam się, pijany byłem, nie było mnie wtedy w szkole..)

A w środku coś jest? Jaka postawa jest pośrodku?
"Mam wywalone".
Nie angażuje się, nie ma granic, nic mnie nie obchodzi.
Nie obchodzą mnie ani wasze oczekiwania, ani moje męskie ambicje (których nie mam).
Mogę być facetem jakiego pragną kobiety, mogę nim nie być; nie jestem obiektem, który miałby się czuć zobligowany do jakiejkolwiek z postaw.
Po prostu sobie jestem, odwalcie się.
Zwłaszcza wy - roszczeniowe białogłowy, spadajcie żegnam.

Ojcem zostaje czasem reprezentant każdej z tych, wyżej wspomnianych wersji faceta (niestety).
(Może warto zatem zapostulować, że jednak w niektórych modelach - lepiej byłoby po prostu nie mieć dzieci.
Taka luźna sugestia.)

Ale dlaczego chłopczyk stając się mężczyzną, często dzisiaj unika konfrontacji?
Dlaczego np.brak mu odwagi, by stanąć w obronie słabszych?

Może nigdy nie miał szansy nabyć takiej pewności siebie?
Może nigdy nie miał okazji "się sprawdzić"?
A co kiedyś pozwalało chłopczykowi na taką konfrontację własnych sił?




INICJACJA CZYLI RYTUAŁ PRZEJŚCIA.
RYS HISTORYCZNO -KULTUROWY

Gdy przypomnimy sobie obrazek atawistycznego pierwowzoru inicjacji, to mamy przed oczyma archetyp mężczyzny: wodza, myśliwego, wojownika.
Widzimy muskularnego Ojca, świadomego swego przemijania i poczucia odpowiedzialności za rodzinę, oraz Młodego, który będzie musiał go zastąpić.
Obaj - i ojciec i syn - czekają na ten dzień, w którym Tata wdroży go do twardego, męskiego świata i wręczy mu jego własny kołczan z włóczniami oraz tarczę.

W starożytnej Sparcie, gdy chłopiec kończył siedem lat, zaczynał trening "agoge", z którego zwalniano jedynie następcę króla. Od tego momentu żył w kompani i kształtował w sobie cechy typowe dla spartańskiego obywatela i żołnierza ("nosisz spodnie - wiec walcz")
Nabywał także wiedzy z zakresu historii, religii, tradycji i obrzędowości. Ćwiczenia wojskowe były surowe: zahartowanie, wyrobienie odporności na wszelkie trudy i niewygody życiowe, odporność na głód, zimno, ból. Zaprawa w marszu, ćwiczenia sportowe, sprawne władanie bronią.

W czasach biblijnych było podobnie.
Do wieku ok. pięciu lat, chłopcy pozostawali głównie pod opieką matki. Ale to na ojcu spoczywał obowiązek duchowego uczenia swoich dzieci, tak by od najwcześniejszego dzieciństwa znali święte pisma, a matka mu w tym pomagała. Kiedy synkowie dorastali, ojciec zaczynał szkolić ich w jakimś zawodzie np. uczył ich ciesielki, chłopak pomagał w uprawie roli, hodowli zwierząt, brał udział w polowaniach.

Zatem w procesie inicjacji, około 7-letni chłopiec przechodził spod opieki Matki, pod opiekę Ojca.
I to ojciec uczył go jak żyć, jak sobie radzić w sytuacji zagrożenia i niebezpieczeństwa, jak ochronić siebie i swój kawałek świata (wioski, rodziny, domu).
Zazwyczaj taka inicjacja wiązała się z jakim ryzykiem, z którego wychodząc cało czy też zwycięsko, chłopak nabierał pewności siebie i wiary we własną moc i sprawczość.
Z takiej zwycięsko przebytej próby, ten młody facet niekiedy czerpał siły całymi latami.

A jakie inicjacje przechodzi dzisiejszy 7-latek?
:(
Swoje siły sprawdza w strzelance, a wiedzę o relacjach zaczerpnie z pornografii.




SMUTNE REALIA I ICH KONSEKWENCJE
Obserwujemy zatem całe pokolenia dzieci zdradzonych przez Ojca, (cytując tytuł książki "Zdradzony przez ojca W. Eichelbergera).

Wzór relacji, traktowania płci przeciwnej:
Ileż to nieuświadomionych mechanizmów może wykształcić samotna matka, zwłaszcza taka, która wychowuje samotnie właśnie Syna.
Ile skutków może ponosić dorosłe już dziecko, w wyniku nieprzepracowanych relacji z rodzicami. Ile zafałszowanych przekonań buduje się na nieobecności ojca.
Jakie kalki stosuje się w swoim późniejszym życiu, które jest odwzorowaniem świata obserwowanego w dzieciństwie?.
Ile filtrów trzeba oddzielić, by zauważyć błędy powielane później w swoich własnych, kolejnych związkach.

Dorastający chłopak widzi w ojcu wzór traktowania kobiety.
W przypadku braku ojca, matka często przerzuca na dziecko swoje rozgoryczenie, albo kompensuje nieobecność męża obarczając tym własnego syna.

Nie można też nie dostrzegać wpływu podświadomego: zawód i rozczarowanie matki, może sączyć się w dziecko bezwiednie, może wnikać we wszelkie gałęzie życia tej rodziny, nawet jeśli matka wprost tego nie artykułuje ("ten gnój, debil, alimenciarz itd..").
Jak ma zbudować swój Męski Etos chłopczyk, który ciągle słyszy lub czuje podobny przekaz, podprogowy bądź dosłowny.?
A dziecko (syn), w swej konstrukcji psychicznej, tak bardzo potrzebuje w tym wieku autorytetu, silnego ramienia, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa.
Takie połamane rodzinne związki, bywają dla dziecka dewastujące. I wiele lat wymaga czasem odbudowanie takich zgliszczy.




MANOSFERA
Zabierając się za ten temat, staram się być świadoma swoich własnych "obciążeń".
Obciążeń związanych np. ze skojarzeniami mojego, mimo wszystko, szczęśliwego Domu Dzieciństwa. Domu, w którym miałam (MAM!) cudownego, aktywnego Ojca (aktywnego w życiu moim i mojego brata).

Jestem świadoma obciążeń mojej religii, w której ogromny nacisk położony jest na patriarchat. Jestem świadoma moich własnych wobec mężczyzn "oczekiwań - spodziewań", i ostatecznie też obciążeń socjologicznej wiedzy wyniesionej ze studiów.

Odkąd mam syna, próbuję to na nowo odzierać, przyglądać się swoim myślowym schematom, na nowo przedefiniować niektóre pojęcia, ułożyć to sobie w głowie.
Obserwuję naturalne reakcje mojego dziecka, obserwuję jego naśladownictwo mojego męża, który jest wspaniałym ojcem, i wiem jakie mechanizmy mu razem przekazujemy. Staram się też dostrzegać pozostałe sygnały, jakie może odbierać z dzisiejszego męskiego świata, tego, który mamy "za oknem".

Z ciekawością czytam też posty @ludomir'a (pozdrawiam :), który często ukazuje temat z drugiej strony lustra i zajmuje się tematem MRA i ogólnie manosfery.

Czytam artykuły z tej tematyki z rumieńcem wstydu i zażenowania na twarzy.
Sama nie wiem co mam o tym sądzić, jak przyglądać się ze spokojem na problematykę praw uciśnionych mężczyzn.
Jak ocenić czy wstawiać się za facetem, który nie chce ustępować pierwszeństwa kobiecie czy dziecku, (jak to miało miejsce przy ewakuacji przysłowiowego Titanica).
Niby dlaczego ma ustępować kobiecie? A w czym on jest gorszy? Czy jego życie jest mniej cenne od kobiecego? Przecież to faktycznie jest seksistowskie. Kobieta ma większe szanse na ratunek tylko dlatego że jest kobietą?
Serio, mam syna - niby czemu jego życie miało by być mniej warte niż życie mojej córeczki?

I dlaczego np.mój ojciec zupełnie nie miałby takich dylematów?!?
("A MAN'S GOTTA DO, WHAT A MAN'S GOTTA DO" John Wayne :)

Dlaczego tak wiele kwestii jest sprawą honoru i wyczucia?
Tylko dlaczego mamy nadal się tego trzymać? Kto napisał ten "niepisany" kodeks honorowości?
Może należy to jeszcze raz przewartościować? Jak to widzicie?

Nie twierdzę, że to źle czy dobrze, po prostu przyglądam się temu, i czasem przyznaje im rację, (ale często też nie :).
Tak tylko prowokująco pytam, rzucam te pytania na wiatr, bo przecież część mężczyzn rzeczywiście się buntuje, prawda?

Słówko do dziewczyn, kobiet feministek.
Chciałyśmy równouprawnienia? Chciałyśmy.
No to trochę konsekwencji w wyborze, trochę akceptacji dobrodziejstwa inwentarza, na który dzielnie pracowałyśmy.
Jak równouprawnienie to równouprawnienie.
Broń się sama, licz na siebie.
"Szablozębny tygrys został wykastrowany i stał się salonowym kotkiem, który dla świętego spokoju i za miskę mleka tak sobie leży na tej kanapie i wystarczy że jest." (M. Jaruzelska :)

Kobiety też potrafią stosować przemoc!
Może niekoniecznie przejawiającą się jako przemoc fizyczna, ale mają swoje podstępne sposoby, aby zdołować faceta, ciągle podcinać mu skrzydła, trzymać w emocjonalnym szachu, we frustracji, w wiecznym poczuciu winy itd. (najpierw kastrują swoich mężczyzn, a później mają pretensje, że z kastrata niewielki pożytek :)
Nie dziwmy się zatem facetom, którzy reagują tak, a nie inaczej.
Ale nie o babkach miało być tym razem, right?




TATO WRÓĆ DO DOMU
Bywa też tak, że w dzisiejszych "czasach emigracji", wielu odpowiedzialnych Ojców wyjeżdża za granice zarobić. Czasami pobyt w obcym kraju przedłuża się niespodzianie, a rodzina jest rozdzielona. Różne są scenariusze życia, różne są sytuacje, różne długi zobowiązania, kryzysy, konieczności.
Jeśli taki wyjazd ojca ma być tylko chwilowy, to w porządku, ale jeśli pobyt ten miałby się przedłużyć.. na rok, dwa, trzy.. to chyba nie ma takiego powodu, nie ma takiej przyczyny, dla której warto byłoby poświęcić swoje szczęśliwe rodziny.
Kochani, oglądnijcie proszę, oglądnijcie ten cudny filmik.

Tato, wróć do domu, wróć do swego dziecka, ono Cie tak potrzebuje. Tęsknota za nieobecnym ojcem jest bezbrzeżna i nienasycona, nic jej nie rekompensuje.
Straty są czasem niepowetowane.
Wróć do domu, usiądź przy łóżeczku swojego dziecka, przytul go na dobranoc.
Bądź.

Czasami współczuję współczesnym, ciężko pracującym i zaangażowanym ojcom.
Jak pogodzić chęć przebywania z dzieckiem, obecność w domu z pełnoetatową pracą? Jak podołać trudom utrzymywania rodziny? Jak rozstrzygnąć konflikt interesów, jak zaspokoić potrzeby swych bliskich, podczas gdy potrzeby te wymagają czasem sprzecznych kierunków działań.
Może się podwoić albo potroić?
Może warto byłoby sklonować takich wartościowych facetów, co?
Wtedy każdy z nich mógłby zająć się każdą z tych funkcji odrębnie. Jeden mógłby pracować, drugi w tym czasie mógłby pobyć z dzieckiem, a trzeci zająć własnymi pasjami.
(Kobiety nie mają łatwiej, ale teraz nie o nich, jako się wcześniej rzekło.)




MATKA - SYN
Pokażę Wam pewien utwór, poznany na którymś Off Festival (z przytuleniem dla współuczestnika, z którym razem słuchaliśmy tego kawałka:)

KIASMOS "THROWN"

Takie tam niewinne zabawy chłopczyków.
Próbowanie swych sił.
No ale w końcu, jak już to ustaliliśmy, każdy chłopczyk powinien kiedyś zostać prawdziwym mężczyzną, prawda?
Nieważne co zryje mu beret w jego konkretnej inicjacji.

I mam też taką intuicję, że jako matka, nie powinnam go przed tym chronić.
Pytanie tylko czy, i jak to kontrolować.

Przykład:
Mały wspina się po barierce, zamiast jak człowiek iść do góry po schodach, bo po co.
Mnie cierpnie skóra, już widzę te połamane kończyny i rozprutą brodę, ewentualnie krwawiący łokieć, poszarpane kolano, skończywszy na złamaniu otwartym czaszki, noo.

On jakby przeczuwając, jakby słysząc moje myśli, dumnie drze koparę:
"Mimi patrz!! ja umiem ja umiem!!"

wrrr, noszz.. niech to szlag!!! #!~hj#^&#jpr$&#(%&*

Jak się teraz odezwać, jak zabronić, jak zbesztać?!?
No nie mogę..
Niech lezie!
Na pohybel, na zatracenie, na poczucie własnej siły, sprawczości i dla wzmocnienia pewności siebie.
Zatem idź! Idź moje drogie dziecko, po tej wyboistej ścieżce do swojej męskości.
Nie takie wyzwania jeszcze przed nami.

No i jestem w punkcie wyjścia.
Wiem już, że to nie ja, nie matka, uczyni z chłopca mężczyznę.
Nie jestem władną, nie chcę, nie umiem.

Mogę tylko przypatrywać się, towarzyszyć, nie panikować, wspierać i często po prostu spróbować siedzieć cicho.
Udawać, że się nie martwię, że się nie boję, odgryzać sobie tę dłoń, którą miałabym ochotę złapać młodego za fraki i przytrzymać w bezpiecznym domu, w gnieździe, w strefie komfortu.

A muszę go puścić.
Obserwować jak nieraz oberwie po głowie, jak się potłucze, jak zedrze sobie kolano, jak pobije się z kolegą, jak złamie sobie serce.
Nie mogę wstrzymać jego inicjacji, nie mogę kastrować własnego dziecka.

Wspieraj, tłumacz, wskazuj kierunek, ucz konsekwencji, kochaj.
Zaufaj i daj wolność.




ROZWIĄZANIA:
Niestety brak, żadnych nie będzie.
Obserwując tło historyczne i kulturowe, to zawsze było tak, że to starsi i doświadczeni mężczyźni uczyli młodszych jak stać się prawdziwym facetem, i przyjmowali ich do klubu.
A męskości to on się ma nauczyć od mądrych chłopów, od ojca, wujka, dziadka, Winnetou.
Chłopczyk nie może się nauczyć jak być mężczyzną od matki, od kobiety.
No Way.
Facet może się tego nauczyć tylko od faceta.
Oby każdy mały chłopczyk miał szczęście na takiego (mądrego, odpowiedzialnego i męskiego) mężczyznę trafić.

Panowie! Nasi kochani faceci.
Nie wycofujcie się z życia, z relacji, także tych dłuższych.
Nigdy nie zostawiajcie swoich dzieci, choćby mentalnie.
Jesteście nam niezbędni, jesteście wspaniali.

(..a tego suchara znacie:
"najlepsze co ojciec może zrobić dla swoich dzieci - to kochać ich matkę"?
może to prawda, może nie.. ale warto przemyśleć, jaki przekaz jest w tym ukryty..)




DEDYKACJA
Na koniec dedykacja.
Dla wszystkich rodziców, martwiących się o swoje Dzieci:

KORTEZ "DLA MAMY"

Potłukę się,
pogubię gdzieś,
okłamię Cię,
powstrzymasz gniew.
Zapragnę gwiazd,
Ty wszystko dasz,
a ja wezmę wszystko.
Przetańczę noc,
uwierzę w coś,
dosięgnę dna,
obiegnę świat,
popełnię błąd,
wykrzyczę złość,
bo Ty stoisz za mną.
...



PS:
..a może jest tak, jak twierdzi @glass.wolf?!
(cytując go z naszego frapującego dialogu, który miał miejsce jakiś milion lat temu, pod postem @theadelina - polecam zerknąć :)

"..co do męskości, kiedyś, wraz z @rozku określaliśmy ją jako jakąś fuzję agresji, przekleństw, powarkiwań i sikania na stojąco. Od tego czasu wydoroślałem przez parę miesięcy , ale mam wrażenie, ze nadal tak byśmy to definiowali :D C'nie?

Czuły Barbarzyńca. Ot co!
Oto Nasz Ideał Męskości. :D

Zastrzegam raz jeszcze:
Tekst ten dotyczy męskiej strony medalu, wychowywania Synów i ich relacji z Ojcem.
Z matkami i córeczkami rozprawimy się kiedy indziej :)




BIBLIOGRAFIA:

-http://fathers.com/about-ncf/
-W. Farrell, „The Boy Crisis: Why Our Boys Are Struggling and What We Can Do About It”
-W. Eichelberger, "Zdradzony przez ojca"
-P. Zimbardo, "Gdzie ci mężczyźni"
–T. Kwaśniewski, J. Masłowski, „Czasem czuły, czasem barbarzyńca”
-K. Konat "Agoge - spartańska szkoła życia"
-S. Biddulph, Męskość"
Statystyki samotnego rodzicielstwa:
-https://www.verywellfamily.com/single-parent-census-data-2997668
grafika:
-US Census Bureau, Statista 2018



Artykuł zgłaszam na konkurs #pl-emocjonalnie, z ciepłymi pozdrowieniami dla @nieidealna.mama i @michalx2008x.
Jak wspaniale byłoby zaprzestać tych pl-emocjonalnych prztyczków..
Proszę przemyślcie to, może uda się kopać tę emocjonalną piłkę do jednej bramki! :)
cmok!

Sort:  

Jeszcze całości nie doczytałem - jestem skupiony na podobnym temacie. Ale na szybko powiem tak. Prawdziwy mężczyzna jest ukryty w dziecku i nie trzeba go wychowywać na niego. W naturalny sposób nim będzie jeśli nie będziemy dzieciaka musztrować i tresować. Myślę, że raczej potrzebuje wolności a by te naturalne cechy (prawdziwy mężczyzna) wypływały z jego wnętrza. Naturalna wrażliwość, jeśli jej nie deformujemy przez tresurę, powoduje rozwój empatii, a ta z koleji tzw. wyższe uczucia, takie jak chęć pomocy potrzebującym, otaczanie opieką (w tym zwierzątek) . I wtedy jest szansa na pobudzenie poczucia odpowiedzialności za innych. I to jest moim zdaniem męskość - odpowiedzialność za swoje postępowanie i ochrona potrzebujących pomocy. Oto mój ideał prawdziwego mężczyzny.
https://www.cda.pl/video/249498502
Jak również
Untitled.jpg
serveimage.jpg

Prawdziwy mężczyzna jest ukryty w dziecku i nie trzeba go wychowywać na niego.

podoba mi się Twoja koncepcja (czyli pozostawienie dziecka takim jakim jest i podarowanie mu wolności), pod warunkiem, że poza nadopiekuńczymi, tresującymi rodzicami, nie ma też drugiej strony medalu - czyli innych negatywnych wpływów, nacisków i zagrożeń, które - yghmm.. delikatnie mówiąc.. nie pomagają wrażliwości malucha

PS:
link do filmu - zapisuję do oglądnięcia!
dziękuję!!

Zawsze dla wzmocnienia pewności siebie może pochodzić na karate. W sytuacji krytycznej w ryj dać może dać.

mosz recht. Pozdrawiam!

Nadal pamiętasz. Wzrusza mnie to i napawa dumą. Nadal tak uważam, mimo że o kolejne parę miesięcy jestem starszy.
Zaś w ramach odniesień do pozostałej treści Twojej treści:

  1. Wydaje mi się, że odpowiedzialnym można co najwyżej bywać. W sytuacjach, które zmuszają nas do zawalczenia o coś, na czym nam zależy. Nie rozumiem odpowiedzialności, będącej cechą (chyba że chodzi o odpowiedzialność prawną). Odpowiedzialność rozumiem , jako reakcję. Gdy coś, lub ktoś jest istotny, to okazujemy troskę, dbamy i walczymy z zagrożeniami jeśli one się pojawią. Reszta to nie wiem, chyba poza. Nie do końca wierzę też w jakiś chroniczny brak odpowiedzialności. Raczej sprawdziłbym priorytety osoby posądzanej o taki defekt. Wreszcie - nie uważam aby była to jakaś cecha warunkująca męskość. Kobiety są równie odpowiedzialne, co faceci i tak samo są gotowe bronić tego, co jest dla nich ważne. Mają też chyba znacznie więcej wyobraźni, bo częściej się martwią i częściej sie troszczą (tak mi się przynjamniej wydaje).

  2. "dzisiejszy facet to samotny wojownik, nie potrafiący na dłużej utrzymać bliskości. Dzisiejszy mężczyzna jest też dogłębnie samotny." - Mam trochę problemów z tą bliskością, bo nie bardzo wiem, w jakich czasach relacje miałyby mieć jej właściwą ilość. Relacje oparte na uczuciu i uzależnione od uczucia i wierności to, zdaje się, pomysł XXwieczny. Całkiem niedawno to nie uczucie cementowało związek na całe życie lecz religia i pragmatyzm, wspólna walka o przetrwanie. Dzisiejszy facet nie potrafiący utrzymać bliskości jest z czwartego, piątego i może szóstego pokolenia facetów, których za zdradę może spotkać rozwód i dla których naturalne jest małżeństwo z miłości , a nie w celu fuzji kapitałów rodowych. Miłość może trwać długo ale nie musi, przypuszczam że obrączka potrafi być cholernie ciężka. Kiedyś małżonkowie by sobie takie rzeczy wybaczali, teraz mogą się rozejść. Bliskość z dawnych lat polegała, w mojej opinii na wzajemnej sympatii wynikającej z poznawania się, wybaczania i naprawiania kryzysów, których obecne związki nie byłyby w stanie przetrwać. Miłość mogła zaistnieć, ale nie było to oczywiste. Teraz wystarczy się odkochać i myk, koniec związku - to chyba nie problem z bliskością, ale problem z systemem norm i wartości. Ludzie budują relacje na słabych podstawach, więc dziwnym nie jest że sie one sypią.
    Jeśli chodzi o samotność to jest wspaniałą sprawą, jeśli człowiek się wystarczająco lubi. Samotność bywa wolnością.

  3. To samo tyczy sie kryzysu ojcostwa. Nie potrafie sobie przypomnieć czasów w historii nowożytnej Europy, w jakich relacje między dziećmi a rodzicami nie były obarczone przemocą, obojętnością, zaniedbaniem i rozłąką. No, może poza obecnymi. Co do starożytności, to wspomniani mali spartiaci chyba nie byli pod opieką ojców w tej szkółce, ale nauczycieli. No ale męskie wzorce mieli, tyle że nie ojcowskie. W dzisiejszych czasach znajdujemy się na takim poziomie rozwoju cywilizacyjnego i kulturowego by w ogóle zauważyć, że możnaby lepiej zajmować się dziećmi. Mimo to, nie nazwałbym obecnej sytuacji kryzysem ojcostwa, chyba że na przestrzeni kilku pokoleń. Nasze czasy to eksplozja łagodności, opiekunczości i świadomego wychowania ze strony obojga rodziców. Mimo wszystko.

  4. MRA - Nie lubię tego dokładnie tak samo, jak obecnych feministek. Sprawiedliwość społeczna to żadna sprawiedliwość, a robienie z siebie ofiary to marna demonstracja siły i kompetencji. Nigdy nie byłem, nie jestem i NIGDY NIE BĘDĘ uciskany. Czy to przez system społeczny, czy przez jakąkolwiek grupę. Nie jestem zaszczutą ofiarą, mogę co najwyżej przegrać walkę, lecz wtedy przemyślę, poćwiczę i następnym razem wygram. Nie potrzebuje aktywistów. I am the one who knocks ;).

Nie przepuszczam kobiet bo muszę ale dlatego że chcę. Z tego samego powodu jestem miły i miłosierny dla bliźnich. Jeśli ryzykuje, bronię słabszych, walczę, czy podejmuję akcje ratunkową to też nie robie tego z poczucia przymusu .Testosteron nic mi nigdy nie kazał, on tylko trochę za mnie myśli a to jednak różnica - nie czuje się przezeń tłamszony, lecz w nim rozkwitam. Nikt mi nic nie kazał i tu chyba dochodzę do sedna - najbliższym określeniem warkotu, agresji i sikania na stojąco jest dla mnie wolność. Dlatego raczej nie lubie rozważań na temat tego, co jest męskie a co nie. Jeśli ja coś wybieram, to jest to męskie. Różowa sukienka z kokardami jest męska, jesli to ja ją założe :D

A tekst bardzo ładny. Za karę musisz przeczytać mojego komcia. Pozdrawiam!

Gratuluję artykułu, mega ważne sprawy tu poruszyłaś, rzadko mam czas żeby czytać tak dlugie artykuły, ale ten mnie wciągnął po całości. Takie mamy czasy, że często na facetów wywierana jest tak duża presja z wielu stron, że Ci którzy nie mają silnej psychiki, często się poddają, stają się bierni, albo odchodzą bo nie są w stanie wszystkiego ogarnąć. Pozdrawiam :)

właśnie tak..
jak to ktoś kiedyś powiedział:
najtrudniejsze są te egzaminy, zdawane ze zwykłej codzienności,
egzaminy z codzienności.. powszedniej, szarej codzienności.

(naprawdę? przebrnąłeś przez całość?
ale się cieszę! dziękuję, że mi o tym napisałeś :)

Ciekawe to było więc się zaczytałem :) wiesz, przebrnąłem to takie słowo trochę na siłe, a mi się bardzo dobrze czytało :) trzymaj się pa :)

@rozku swietny tekst! Ja sam bylem wychowywany przez mame, tak jak moja siostra i moj brat. Bardzo dluga historia, ale mnie do meskiego grona wprowadzil i nauczyl odpowiedzialnosci jeden z druhow, ktory wtedy byl komendantem. Gdy wstapilem w szeregi ZHP, to wlasnie on pokazal mi co to jest odpowiedzialnosc, konsekwencja, dlaczego prawdomownosc jest wazna oraz dyscyplina. Patrzac z przestrzeni lat, to wlasnie ZHP uksztaltowalo moje pasje, przyjaznie wciaz sa zywe. Wlasnie to jest to, daj wolnosc synowi, pozwol mu sie sparzyc. Mnie mama kiedys nie wpuscila do domu jak sie spoznilem. Mialem 15-16 lat i poszedlem ogladac mecz do kumpla blok obok. Mialem byc o 22, a wrocilem 22.30 i nie otworzyla mi drzwi. Oczywiscie mi o tym mowila wiele razy i tyle samo razy mialem to gdzies i wracalem kiedy chcialem, az w koncu sie odbilem od drzwi. To byl szok, ale ukrocilo moje swawole i zaczalem traktowac to co mowi duzo bardziej powaznie :) Wiem, drastyczny przyklad, ale tak to dziala. Aj dlugo by opowiadac. :)

dziękuję @suchy!!
ależ się ciesze, że ubogaciłeś ten temat swoim przykładem!!
właśnie o coś takiego mi chodziło!

bo oczywiście, że się istnieją wspaniałe rodziny, w której matka samotnie wychowuje syna - i robi co może, dwoi się i troi (ale facetem nie zostanie i dobrze :)
ważne, aby w życiu chłopaczka pojawił się jakiś wartościowy mężczyzna, niekoniecznie ojciec- jak go nie ma.

(historie z drzwiami biorę sobie do serca, ta lekcja była mocna i bardzo cenna!
ciekawe, kto z Was (Ty czy mama) ją bardziej przeżył :D)

W sumie chciałbym mieć syna... Poszlibyśmy do wujka Wilka trochę nabroić... Postrzelać z procy do puszek, albo jakiś silnik zbudować... Nie uczyłbym go przekleństw - ulica swoje zrobi, ale musiałby czyścić kuwetę i opiekować się chomikiem albo rybkami, zależy na co nie miałby uczulenia... Na łódki byśmy chodzili, jakby chciał, no i grali w strzelanki i scrubble, chociaż pewnie dawałbym mu spore fory, ale tylko na początku. Wysylałbym Szczeniaka na jakieś obozy do lasu, niech sobie trochę od Starych odpocznie - oczywiscie każdego dnia miałbym wtedy dodatkowy siwy włos z obawy, że sobie coś zrobi, ale co tam, zbyt czesto byśmy do niego nie dzwonili... Niech nabiera dzielności i uczy się co to tęsknota.
Strawę pomagałby gotować. Utnie się przy krojeniu, będzie miał nauczkę. Zasypiałby przy dobre muzyce, może w przyszłości to zaprocentowałoby i podrzucałby Staremu jakieś nowości... No i chciałbym byśmy trochę gadali. Przez całe życie.

@veggie-sloth..
wiesz, przeczytałam Twój komentarz i złapałam się na tym, że od dłuższego czasu nie mrugam oczami..

serdecznie Ci dziękuję ze tę projekcję.. to wspaniałe przykłady - ilustracje do mojego tekstu.
ja nakreśliłam temat teoretycznie, a Ty ubarwiłeś to obrazkami z życia

będziesz wspaniałym Ojcem.
już się ciesze :D

PS:

A! jeszcze jedno:
jak napisałeś o tym graniu w scrubble i dawaniu forów, to mi się przypomniał pewien cytat z klasyka:

"Kiedy moja córka ze mną wygrywa, czuję, że to ja wygrywam. ;-)"
autor: @jamzed (pozdrawiamy :)

Dziekuje i tez pozdrawiam! ;-)

Moj czas reakcji/odpowiedzi wydluza sie wprost proporcjonalnie do wieku mlodszej corki ;-)

Zapraszam, oczekuję i chyba zaczne zbierać puszki <3

Świetny tekst, super, że kobieta stara się obiektywnie spojrzeć na nasz, męski świat. Muszę przyznać, że nawet się wzruszyłem w pewnym momencie.
Sam mam syna, 8-letniego i chodzą mi po głowie podobne pytania, tylko z męskiej perspektywy zadane. Co ja mu po sobie zostawię, w sensie mentalnym? Jaki, czy dobry, wzór mu daję? Czy jestem wystarczającym autorytetem dla niego, czy nie przegram ze współczesnymi wynalazkami?
Dzisiaj musimy zmierzyć się ze znacznie większą konkurencją niż niegdyś. I mam tutaj na myśli rodziców, ale uważam, że stosunek ojca do syna właśnie (i matki do córki) jest tym decydującym. Z iloma przynętami musimy walczyć, z iloma "czasopochłaniaczami" konkurujemy? Czy wygrywamy tą walkę? Najgorsze, że to się okaże za czas jakiś dopiero, wcale nie krótki. Ale trzeba być dobrej myśli. I to, wydaje mi się, chciałbym przekazać pierworodnemu - optymizm. Nie taki beztroski, ale optymizm okraszony realizmem, który z kolei wynika z życiowej wiedzy i doświadczenia. To chyba jest podstawą do podejmowania ryzyka, przecież bez oczekiwania sukcesu, nie bylibyśmy skłonni go podejmować.
Pozdrawiam

bardzo mi milo @hankreirden, naprawdę.
a w którym momencie sie wzruszyłeś?

pięknie o tym napisałeś!, z perspektywy świadomego faceta i świadomego Ojca. i już same takie pytania stawiane we własnej głowie, potrafią być inspirujące i motywujące.

realistyczny optymizm! O! to jest bardzo cenne! na przekor malkontentom, marudom i pesymistom
(jak ma sie coś chłopakowi udać z takim podejściem, nie?)

W momencie, w którym pisałaś o braku ojców, o ich znikaniu. Dla dzieci to dość trudne. I, co ciekawe, nie tylko dla chłopców. Mam akurat nieprzyjemność obserwować co się dzieje z dziewczynką, gdy ojciec jest, no cóż, słaby. Ale nie mnie oceniać jego. Ona to kiedyś zrobi lepiej i dobitniej. Jestem tego pewien.

@rozku Twój tekst daje tak wiele do myślenia. W moim odczuciu prawdziwy facet, co zabrzmi dość paradoksalnie powinien nauczyć się odpowiedzialnego ryzykowania. Nie na zasadzie, pójdę do kasyna postawię dorobek życia i wygram miliony... chodzi o odpowiedzialne ryzykowanie które ma na celu budowanie "swojego królestwa" potocznie zwanym "domem" w sposób ryzykowny lecz w razie porażki nie zagrażający bezpieczeństwu "swojego królestwa".
W dzisiejszych czasach ta cecha zanika u mężczyzn (nie licząc skłonności do nieodpowiedzialnego ryzyka) i jak sama trafnie stwierdziłaś stają się kastratami za to coraz więcej kobiet podejmuje to odpowiedzialne ryzyko, dzisiejszy faceci powoli stają się mierni, bierni i nijacy.

Co do Twojej dedykacji dla mnie i @nieidealna.mama . W mojej opinii nie musimy bezpośrednio współpracować aby nasze działania przyniosły korzyść dla wszystkich. Różnice pomiędzy nami są wręcz ogromnym plusem dla społeczności. Tak dla przykładu wpisy które ja mogę uznać za mało wartościowe @nieidealna.mama może uznać za bardzo wartościowe i odwrotnie. Moje jak i działania @nieidealna.mama z pewnością przyczynią się do rozwoju tagu a im więcej osób zaangażowanych tym lepiej.

odpowiedzialne ryzyko - ale fajne!
taki życiowy rodzaj odwagi.
czasem warto postawić coś na jedna kartę, zagrać mocno i stanowczo.
zdecydowanie męska cecha!
inni całe życie ślizgają się na zachowawczości, i nie stać ich na taki odpowiedzialny, ale brawurowy rodzaj odwagi.

dziękuję za ciekawy dodatek do naszej męskiej listy :)

@rozku! Dzięki za ten tekst! Przesłałam go moim rodzicom, by przeczytali i wyciągnęli wnioski. Tak się składa, ze mam brata 15 lat młodszego, którego chowają w inny sposób niz mnie. Może to wina różnicy wieku, bo gdy sie urodziłam mieli po 22 lata... Ale widzę kolosalną różnicę. Poświęcają mu sporo czasu, tak jak mi, ale miedzy nami było wiecej rozmów i bylam traktowana bardziej jak chłopak, co wyrobiło we mnie wiele cech, ktore oceniłabym na plus.
Co to cech, które powinien posiadać "prawdziwy facet" to na pewno odpowiedzialność, inteligencja i jakaś takaś życiowa zaradność...
Długo wątpiłam, dostałam po głowie i straciłam wiarę w "facetów". No ale pojawił się taki jeden co tę wiarę przywrócił :) Mimo wszystko, nadal lubię obserwować facetów i tych co się nimi zwą.
Dzieki raz jeszcze, płódź nam wincyj takich tekstów! :)

ojejku! serio?!?
ale mi miło, dobrze, że trochę podrasowałam swój tekst i uzupełniłam kilka przecinków.
mam nadzieje, że wstydu nie będzie :)

życiowa zaradność!! Oo o! to to też! ogromnie ważny czynnik! dobrze, że dodałaś do listy :)

PS:
:) a "ten taki jeden co się pojawił" - jest całkiem spoko - tak coś czuje 💕

Świetny temat. Myślę, że warto też zerknąć do naszej pradawnej wiedzy słowiańskiej na ten temat: https://slowianowierstwo.wordpress.com/2015/12/14/jak-wychowac-mezczyzne-7-zasad-synologii/
Pozdrawiam.

rety dziewczyno, ten artykuł to złoto!! 😍
jest rewelacyjny, dziękuję że sie podzieliłaś!

Cieszę się :)

Świetny wpis. Kiedy mój syn dorastał, to zawsze przyświecała mi jedna zasada, którą doskonale opisuje ten mem

Syn ma być najlepszym przyjacielem ojca, tak było i teraz kiedy jest już samodzielny tak zostało. To co zostało jest najlepszą nagrodą, za trudne okresy. Bo wiadomo raz jest dobrze raz jest źle.

hahah, ładne mi wesołe miasteczko :D
dokładnie tak jest, macie swoje męskie eskapady i czasem faktycznie lepiej o nich nie wiedzieć.

PS:
przyjaźń z dzieckiem, utrzymana przez całe lata! pewnie, że to najlepsza nagroda! gratuluje! :)

Coin Marketplace

STEEM 0.24
TRX 0.11
JST 0.031
BTC 61243.73
ETH 2974.21
USDT 1.00
SBD 3.69