Kryptozoologia i jej przedstawiciele

in #polish6 years ago (edited)
Dziś zapraszam na podróż po świecie kryptozoologii. Jest to pseudonauka zajmująca się zwierzętami, których istnienie jest odrzucane z uwagi na brak naukowych dowodów. Zwierzęta te są bohaterami podań rzekomych świadków oraz różnych legend.

Badacze do rzekomo istniejących zwierząt podchodzą bardzo poważnie. Badają tereny, które miałyby stworzenia zamieszkiwać, rozmawiają z osobami, które podobno je widziały, a także analizują legendy. Zatem zarówno zoologia, jak i kryptozoologia zachowują podstawowe podobieństwo. Celem obydwu jest odkrywanie nowych gatunków. Natomiast kryptozoologia dopuszcza do analiz dowody nienaukowe, którymi mogą być właśnie legendy, rysunki czy niekoniecznie prawdziwe zdjęcia. Przyjrzyjmy się kilku stworzeniom i zastanówmy czy możliwość ich istnienia ma jakieś logiczne podstawy.

Yeti

Istota, która miałaby poruszać się na dwóch nogach, zupełnie tak jak człowiek. Obszar jej występowania to wysokie Himalaje, a jednocześnie miejsca, które nie zostały jeszcze dokładnie zbadane. Pierwsze podania o Yeti pochodzą z 1832 roku. Opisywano wtedy ucieczkę ludzi przed dużym stworzeniem przypominającym małpę. Miało być pokryte ciemnym futrem. Do tej pory nie odnaleziono jednak twardych dowodów w postaci wiarygodnych fotografii czy zwłok zwierzęcia. Oczywiście pojawiały się jakieś obserwacje, jednak większość z nich uznano za niepoważne. Mówiono o złudzeniach optycznych, które w istocie mogą występować w Himalajach. Natomiast obserwacje dokonane z dalekiej odległości uznano za widok człowieka lub innego zwierzęcia. Istnieją jednak całkiem logiczne poszlaki, które faktycznie wskazywałyby na obecność nieodkrytej istoty w Himalajach. W poszukiwaniach Yeti przypadkowo zasłużył się Polak - Jerzy Surdel, który podczas wyprawy na Lhotse sfilmował ślad stopy przypisywanej w podaniach do Yeti. Z kolei w 2008 roku japońscy kryptozoologowie natrafili na ślad przypominający ludzką stopę. Różnił się jednak rozmiarem, gdyż miał ponad pół metra. W Yeti wierzą również tubylcy, a tybetańscy mnisi przechowują elementy, które uznają jako fragmenty ciała tych stworzeń. Najprawdopodobniej są to jednak części ciała innych zwierząt. Istota opisywana przez obserwatorów może być również rzadkim, lecz udokumentowanym zwierzęciem - niedźwiedziem tybetańskim. Jest również wiele bardzo niewiarygodnych doniesień odnośnie Yeti. Pojawił się np. himalaista, który twierdził, że uległ ślepocie górskiej i do czasu odzyskania sił opiekowała się nim trzymetrowa człekokształtna istota...

bigfoot-1620140_960_720.jpg
Yeti - przypuszczalny wygląd

Potwór z Loch Ness

Loch Ness to szkockie jezioro, które rzekomo zamieszkuje potwór, czyli popularny Nessie. Wokół potwora narosło mnóstwo hipotez. Do dziś jest przedmiotem logicznych doniesień, żartów oraz poważnych ekspedycji. W legendach potwór pojawia się już w 565 roku. Podróżnicy w późniejszych latach mówili o pływającej wyspie pokrytej mchem i inną roślinnością, o wodnych bykach, które potrafią zmieniać kształt czy o dziwnych obiektach przypominających przewróconą łódź. W porównaniu z Yetim, tutaj osób, które twierdzą, że widziały potwora jest naprawdę dużo. Według relacji, Nessie ma mieć długość 6 lub więcej metrów i wysokość około dwóch metrów. Posiada długą szyję i małą głowę oraz owalne oczy. Jeden z rzekomych świadków, który nawet próbował ścigać potwora, stwierdził że to przedziwne stworzenie, które wygląda na hybrydę foki i plezjozaura. W XX wieku pojawiały się filmy i zdjęcia przedstawiające tajemnicze stworzenie, a przyrodnicy na ich podstawie nie potrafili sklasyfikować zwierzęcia. Wygląda na to, że faktycznie jakieś dziwne zwierzę zamieszkuje lub zamieszkiwało Loch Ness. Żyje w pojedynkę lub rozmnaża się, co sugerowałaby długość obserwacji dokonywanych na przestrzeni wielu lat. Tak liczne relacje rzekomych świadków sprowadziły nad jezioro naukowców. Jedna z ekspedycji zbadała, że jezioro zamieszkuje zbyt mało gatunków drobnych zwierząt, aby mogły zapewnić życie większemu drapieżnikowi, inna badała jakość i zakwaszenie wody oraz zawartość tlenu. Te obserwacje również nie dały żadnych oznak występowania dziwnego stworzenia. W 1967 roku nastąpił jednak przełom w poszukiwaniu potwora. Do badań wykorzystano moc sonaru, który za pomocą fal dźwiękowych potrafi w pewnym stopniu "śledzić" obiekty podwodne. Odnotowano ruch sześciometrowych obiektów, poruszających się w górę i w dół z prędkością 10 węzłów. Według badaczy, obiekty to zwierzęta, które z pewnością nie są rybami. Dwa lata później przeprowadzono podobne, lecz nieco bardziej zaawansowane technicznie badania. Ruchomy sonar wykrył obecność obiektu, którego echo powrotne ma wartość dwukrotnie większą od 3,5 metrowych waleni. Inni badacze poszukiwali potwora łodzią podwodną i pewnego razu mieli zostać wyprzedzeni przez niezidentyfikowany obiekt o prędkości, której nie są w stanie rozwinąć wodne pojazdy. Naukowcy nie rezygnowali, szukając ciągle to nowych metod poszukiwań. Zainstalowano nawet specjalistyczne podwodne mikrofony. Podczas badań zarejestrowano dźwięki podobne do odgłosów ptaków, klikania, stukania; niecharakterystyczne dla ryb. Stwierdzono, że są to odgłosy wydawane przez ruch ogonem dużego zwierzęcia. Kolejne poszukiwania, które miały miejsce w latach 80-tych i 90-tych to ponownie próby sonarowe. Znowu odkrywano obecność dużego obiektu, jednak nadal nie udało się go zobaczyć i jednoznacznie określić. Nad Loch Ness pojawiła się ekipa Discovery, która również nie dała odpowiedzi na brytyjską zagadkę. Z kolei naukowcy z BBC po swoich eksperymentach stwierdzili, że potwór nie istnieje. Jeżeli potwór istniał lub istnieje to czym może być? Mówi się o plejozaurze, który był w stanie przetrwać trudy matki natury. Nie jest to wcale bezpodstawne stwierdzenie, gdyż rybę - latimerię uznano za wymarłą w czassach dinozaurów, a jednak odkryto ją ponownie w 1938 roku. Z drugiej jednak strony, plejozaur prawdopodobnie nie potrafiłby wznosić głowy nad taflę wody, z uwagi na budowę karku. Innym pomysłem na wyjaśnienie zagadki Nessie jest twierdzenie, że mógłby być monstrualną rybą - szczupakiem, jesiotrem czy węgorzem. A może innym zwierzęciem? Wydrą, psem, a nawet słoniem, który miał uciec z pobliskiego cyrku i osiedlić się w Loch Ness. Poszukiwacze Nessiego to często oszuści, fałszerze fotografii i żartownisie. Sam potwór doczekał się posągu i rzeźby.

scotland-2647221_960_720.jpg
Nessie - przypuszalny wygląd

Chupacabra

Wyraz ten oznacza "wysysacz kóz." Gdyż Portoryko, Meksyk i południowe części Stanów Zjednoczonych ma zamieszkiwać tajemniczy stwór, który morduje zwierzęta domowe. Jego istnienia naukowcy nie potwierdzili, natomiast miejscowa ludność żyje w strachu przed drapieżnym, niesamowicie szybkim zwierzęciem, przypominającym małego niedźwiedzia. Podczas ataków Chupacabry, na niebie miały pojawiać się dziwne znaki, które sugerują, że postrach tubylców to kosmita lub zwierzę udomowione przez kosmitów. Zwierzęta zabijane przez potwora były w bardzo charakterystyczny, bestialski i zawsze taki sam sposób. Każde z nich zostało pozbawiane krwi przez okrągłe nacięcia na ciele. Relacje świadków są dosyć fantastyczne. Mówią o uskrzydlonych stworzeniach, przed którymi ledwo udało się uciec, o potworach ze skórą dinozaura i oczach wielkości kurzych jaj, czy o spiczastych uszach i szponiastych dłoniach. Podobnie jak w przypadku Nessie - rzekomych świadków jest sporo. Udowodnione są charakterystyczne ataki, lecz sam potwór już nie. Na początku uważano, że napadów na zwierzęta dokonuje jakaś satanistyczna sekta. Jednak z uwagi na geograficzną skalę zjawiska trudno akceptować to stwierdzenie. Chupacabra nie sprowadziła na swoje tereny tylu badaczy, jak potwór z Loch Ness. Jednak, gdy udało się zabić dziwne stworzenie, zwłoki oddawano do badań. Pewnego razu postrzelono zwierzę, którego ciało szybko zostało zjedzone przez sępy. Zachował się szkielet, który zbadali naukowcy i...nie potrafili przyporządkować go do żadnego istniejącego stworzenia. Badania potwierdziły opowiadania ludności i wskazały, że faktycznie, stwór miał duże oczy. Gdy ten sam szkielet zbadali inni naukowcy, stwierdzili, że należał do zwykłego psa. Gdy zabito kolejne przedziwne stworzenie, okazało się ono kojotem, które ze względu na liczne choroby miał nienaturalny wygląd. W 2005 roku Isaac Espinoza wyruszył z ekspedycją, która trwała 8 miesięcy i miała na celu złapać Chupacabrę. Nie udało się tego dokonać, lecz udało się ją zauważyć, zebrać sierść i nagrać film. Co się okazało, sierść nie pasowała do żadnego znanego zwierzęcia. W 2006 roku nastąpiła przedziwna sytuacja. Stworzenie, które miało być Chupacabrą schwytano w pułapkę i przekazano badaczom, którzy...rzekomo wyrzucili je do śmietnika. Chupacabrą okazał się również szop pracz z chorobą skóry oraz zwyczajny pies, zarejestrowany na nagraniach video. Nigdy nie potwierdzono obecności Chupacabry, a sam potwór stał się małą ikoną miejscowej popkultury i bohaterem koszulek czy czapek.

cat-694730_960_720.jpg
Chupacabra domowa

grafiki-pixabay

Sort:  

Thank you! I always learn a lot from your posts.

Fajny post. Czy będzie to początek serii? ;)
Zastanawiam się również czy mamy jakiś polski oddział kryptozoologiczny, ale tak z głowy nie przypominam sobie żadnych podań o tego typu stworzeniach w Polsce.

Ja chyba też nie. Chociaż, legend mamy wiele, ale nie wiem, czy ktoś badał na poważnie jakieś rzekomo istniejące okazy. Bo chyba trudno uznać smoka wawelskiego za wytwór kryptozoologii, a jedynie wyobraźni i baśni. Tak czy inaczej poszperam :)

Wedle definicji miejska legenda powinna dotyczyć czasów współczesnych, a chyba nikt nie twierdzi, że widział smoka wawelskiego w zeszłym tygodniu ;)

Heh, trochę pomieszałem wątki, jak widzę. Ale i tak nie sądzę żeby legenda o smoku wawelskim łapała się na kryptozoologię.

Coin Marketplace

STEEM 0.26
TRX 0.11
JST 0.033
BTC 64006.33
ETH 3077.08
USDT 1.00
SBD 3.87