Kilka słów o The Meg

in #polish6 years ago (edited)

Widziałem The Meg! W dużym skrócie - słaby jak piwo rozpuszczone w oceanie.

Nie mogłem uwierzyć, że ktoś zdecydował się wydać 150 milionów dolarów na film o wielkim rekinie. Do czasu, aż usiadłem w sali kinowej i moim oczom ukazało się logo Gravity Pictures, chińskiego producenta filmowego. Dla tych, którzy nie wiedzą - Rząd chiński dopuszcza ograniczoną liczbę filmów z zagranicy, by nie utrudniały rozwoju lokalnego kina. Ograniczenie to nie dotyczy jednak chińskich koprodukcji. Mało tego, koprodukcje mogą uzyskać większy procent zysków, a normalnie 75% wpływów zostaje w Chinach. Dzięki temu powstały takie dzieła sztuki jak Wielki Mur, czy Meg, o którym tu piszę.

Meg to film o wielkim rekinie, który je ludzi, a Jason Statham musi go zabić, żeby rekin przestał jeść ludzi. Tu naprawdę nie ma wiele do opowiadania w kwestii fabuły, chyba że po to, by powymieniać fabularne idiotyzmy. Co zaraz oczywiście zrobię, małe spoilery tutaj, ale i tak nie warto tego oglądać, nie przejmujcie się. Meg zostaje odkryty przez stację badawczą, której właścicielem jest najgłupszy miliarder świata. Zacznijmy od tego, że ma być jakimś super fajnym młodym ziomkiem, co się dorobił szybciej niż powinien. Gra go 52 Letni Riann Wilson. Emm... Wilson z radością i kiepskim żartem wbiega na platformę badawczą i pyta, na co wydano jego pieniądze. Jeden miliard, trzysta milionów dolarów. Tyle miało pójść na badania, a nasz miliarder nie wie, na co poszły. Nie wie jak stracił miliard dolarów. Aha... To mu nie wystarczyło, w końcu wielu miliarderów gubi gdzieś swoje miliardy. Gdy Meg zostaje odkryty, Wilson najpierw mówi, że zarobi na nim ogromne pieniądze (nigdy nie wspomina jak) a niewiele później okłamuje badaczy po to, by zemścić się na rekinie i wysadzić go w powietrze. Nie jestem ekspertem w tych sprawach, ale nie brzmi mi to na dobry plan biznesowy.

Ciężko tu o choćby jedną udaną postać. Jest jeden stereotypowy czarny, który krzyczy i nie umie pływać, co też okazuje się być stereotypem. Stereotypowy czarny (tak będę go nazywał, bo tak traktuje go film) zaczyna w sumie jako normalny człowiek, ale wraz z wyjściem z laboratorium staje się innym człowiekiem. Nie sugeruję tutaj, że Meg jest rasistowskim filmem. Stereotypy mogą, ale nie muszą być rasistowskie. Są za to żenujące, wtórne i męczące. Szczytem i tak jest postać kobiety z Chin, która jest tam, by jak najwięcej Chińczyków poszło do kina. Znowu, tak będę ją nazywał, bo tak traktuje ją film. Aktorka na nazywa się Bingbing Li i jest jedną z najgorszych aktorek jakie kiedykolwiek widziałem w mainstreamowym filmie. Każde zdanie jakie wypowiada daje powody do śmiechu. Wydawało mi się, ze to wina nieznajomości języka, bo po angielsku mówi słabo, ale nie potrafi wyrazić niczego bez słów. No i jak mówi po chińsku to też słabo gra. Nawet przy tak słabych postaciach jak w Meg, BingBing przebija się przez dno, jak łódź podwodna w filmie. (nie pytajcie nawet)

W tym momencie ktoś może zapytać, co robi tu Jason Statham? To całkiem niezły aktor, świetnie radzi sobie w kinie akcji, co on, dla pieniędzy to robi? To pewnie też, ale o to mu chodziło. Oryginalny scenariusz był zupełnie inny, nastawiony na większą brutalność i bardziej przypominał horror niż lekki akcyjniak. Statham delikatnie mówiąc nie był zadowolony z efektów, co można przeczytać w wywiadzie dla Collider

Jak na film o trzydziestometrowym rekinie The Meg traktuje się zaskakująco poważnie. To wielki rekin, dajcie mi walkę z rekinem, nikt nie chce oglądać romantycznego wątku, debat o tym, jak traktować naturę i walki ze stresem pourazowym. Chcę zobaczyć jak Jason Statham bije wielkiego rekina po twarzy. Niech wejdzie w wielkiego robota i walczy z rekinem w ten sposób, co tam, bawmy się. Zamiast tego dostajemy scenę akcji w łodzi podwodnej, podczas której nic nie widać i koszmarnie nudną sekwencję w łodzi. Okazuje się, że ludzie pływają dość wolno, podobnie zresztą jachty, co sprawia, że akcja nie jest zbyt emocjonująca. Wszystko zostawia się na koniec, ale po raz kolejny, akcja jest powolna. Film nie wygląda na swój budżet, a kosztował 150 milionów dolarów. W całym filmie są dwa krótkie momenty, które robią jakiekolwiek wrażenie. To kilkanaście sekund dobrej akcji.

Od Meg lepiej trzymać się z daleka, jak od zbiornika wody wypełnionego rekinami. Nie ma tam nic, jeśli szukało się filmu akcji, nic, jeśli chciało się zobaczyć horror, nie jest dość zabawny, by oglądać go dla jego wad. Film jest pusty jak ocean.

Jak ktoś ma ochotę, może sprawdzić moje IMDB (są tam znajomi?) - Oceny luźne mocno, nie bijcie mnie

A tu mój mały kanał na Youtube

Sort:  

Po obejrzeniu kilka lat temu produkcji pt. "Megarekin kontra krokozaurus" jestem bardzo uprzedzony do filmów z ogromnymi zwierzakami. I raczej ich nie oglądam. Po "The Meg" też nie spodziewałem się za wiele. I jak widać po Twoim tekście - słusznie.

To jest produkcja Asylum za 150 milionów dolarów. Chińskie pieniądze są nieskończone.

Hmm, jak tu przekonać chińskich producentów do wspierania polskiej kinematografii? :D

Świetny tekst. Pisz częściej. Porównanie ze wstępu mistrzostwo :)

Dzięki!

Staram się pisać regularnie, ale mam pracę, jak jakiś dorosły człowiek, a nowego czasu wygenerować się nie da.

Coin Marketplace

STEEM 0.25
TRX 0.11
JST 0.032
BTC 63517.53
ETH 3062.83
USDT 1.00
SBD 3.81