Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Dwa patriotyzmy

in #polish5 years ago (edited)

Zygmunt Wasilewski - Myśl Przebudowy - Dwa patriotyzmy

Są dwa patriotyzmy - nazwałbym jeden zewnętrznym, drugi wewnętrznym.

Znam patriotów, dla których wszystko złe, które rozwojowi narodu przeszkadza, leży na zewnątrz. Polacy są nieszczęśliwi - tyle wiedzą - bo ich uciskają państwa zaborcze i narodowości obce w kraju i z poza kraju. Męczeństwo jest ich losem, a znoszenie tego losu ich patriotyzmem. Tym do twarzy aureola męczeńska, ale tak są znużeni jej ciężarem, że - jak w noweli Twaina o niebie anglikańskim[1] - oddają tę aureolę do potrzymania pierwszemu spotkanemu przechodniowi.

Walka z takim złem! - westchną - Boże! „Nec Hercules contra plures"[2].

Walka — to wielkie słowo. W filozofii ustaliła się zasada - powiedzmy też po łacinie: „Nil est in intellectu, quod non fuerit in sensu“[3]. Jeżeli - młody człowieku - umysł nie może pomyśleć czegoś, czego by nie miał wpierw w czuciu bezpośrednim, jako swoją wewnętrzną własność, to cóż dopiero mówić o chceniu. Żeby chcieć walczyć z czymś, trzeba zło czuć bezpośrednio, walka musi być potrzebą wewnętrzną ducha, odczuwaną realnie - nie po literacku. Cóż z tego, że pan X pamięta łaskawie wrogów Polski, jako byłego państwa? Ma on to wszczepione z tradycji - czytał o tym wiele w historii i w poezjach. Ale cóż z tego? On już myśli o tych rzeczach symbolami.

O ile w sztuce symbol jest dodatnim czynnikiem, o tyle w życiu symbol bywa chorobą duszy.

Symbol jest tylko znakiem - to tylko pomnik po cudzych, może dawnych stanach duchowych. To figura zbudowana umysłowo przez ludzi, którzy przy jej tworzeniu gorzeli ogniem kształtującego ją życia, ale ty - młody człowieku - jeśli nie masz własnego ognia, możesz zginąć w jej wnętrzu z głodu i chłodu.

Symbole są coś warte, gdy wykwitają, jak kwiat, w ręku człowieka twórczego; nie zbawią tych, którzy je noszą w butonierce na druciku.


Wartość patriotyzmowi w ogóle i jego symbolom nadają ludzie drugiego typu, których nazwałem patriotami wewnętrznymi. Cóż to za jedni?

To są ci, dla których sprawa polska zaczyna się nie od granicy kraju dopiero, lecz już w nich samych. Ci ją mają w czuciu bezpośrednim. Chcą żyć, a to znaczy, że i „chcą chcieć" - nie tak, jak ludzie tamtego typu, którzy mocni może w symbolach narodu i grożącego mu z zewnątrz zła, łamią się, gdy przychodzi kwestia woli i „nie chcą chcieć".

Tamci chcą żyć, być jako naród, a więc działać, kształtować, tworzyć. Unosi ich płynąca ze zbiorowości siła biologiczna, jaką wyczuwają koło siebie i w sobie. I ci tylko mogą coś stworzyć - ci co mają patriotyzm „in sensu". Ci nie są bierni. Oni mają robotę pod ręką, a cokolwiek robią - czynią pod hasłem walki z rozkładem. Ale ta walka jest twórczością, jedynym zadatkiem rozwoju. Tworzą życie.

Nie skarżą się, jak tamci. Idą przeciwko wszystkim, bo nie liczba, zewnątrz stojąca, decyduje o ich woli, ale potrzeba wewnętrzna. Zło sięga szpiku naszego istnienia. Z sobą przede wszystkim walczyć trzeba. Praca wewnętrzna jest najcięższą walką; gdy naród siebie posiądzie, lżejszy mu los i radosna walka na zewnątrz.

Naród niezorganizowany wewnętrznie, nie mający na siebie środka - to egzystencja, urągająca ludzkości. To narodowa agonia wśród ataków neurastenii i pesymizmu, bredzenie symbolami, a przy tym - zakład na wielką skalę emancypowania kanalii do życia samoistnego w poprzek prawom rozwoju.


Otóż - młody człowieku - nie lekceważ „faktów pospolitych"; gdy widzisz u góry korupcjonistę życia publicznego, a u dołu wyborcę, który niesie kartę wyborczą na sprzedaż, to nie śmiej się z „hecy", jaka stąd wynika. Bo gdy się wpatrzysz baczniej, to zobaczysz sprzedawane mandaty, stronnictwa na targ wyprowadzane - ujrzysz handel dobrem narodu. A wtedy przekonasz się, że walka ze złem wewnętrznym jest pierwszym twoim obowiązkiem.

Poczujesz się patriotą wewnętrznym. To znaczy nie będziesz mówił od święta o „biednym" narodzie i swym bohaterstwie, że w nim żyjesz, ale też w dzień powszedni nie będziesz o nim wątpił. Nie będziesz swego patriotyzmu zasadzał tylko na nienawiści wrogów, będzie to miłość czynna narodu. Będziesz tak realnie czuł potrzebę natchnienia społeczeństwa ideą planowej roboty, że od miejsca, na którym stopą stoisz, zacznie ci się robota patriotyczna. A nic cię to obchodzić nie będzie, że ktoś liczy, ilu masz wrogów i krzyczy: szalony - na tyle frontów walczy!

Jakbyś śmiecie wymiatał. Nie wrogowie to są, ani fronty żadne, ale przeszkody opór stawiające.

Walczysz, bo to jest potrzeba twojej duszy, konieczność wewnętrzna i obowiązek. Zmieniać możesz taktykę, doskonalić stronnictwo, które na tle tego kierunku narodowego życia przedsięweźmie praktyczną robotę polityczną, ale zadania walki ze złem wewnątrz społeczeństwa nie poniechasz.

Masz wyraźny cel. W świetle tego celu, widzisz, co dodatnie, co wrogie dla narodu. Dopokąd masz tę miarę rzeczy, walka jest twoim przeznaczeniem. To jest twój patriotyzm wewnętrzny i całkiem realny. Na wzór twego ducha odbuduje się naród; przestanie być symbolem, będzie faktem realnym. Od wewnątrz ziszcza się życie lepsze.

Z patriotyzmem jak z modlitwą: albo stał się potrzebą wewnętrzną, wtedy jest twórczy wszędzie i zawsze, albo jest martwy.

Wtedy samo wymawianie symbolu słownego, jakim jest wyraz „naród", staje się świętokradztwem.


Mówi się zbyt często o „miłości ojczyzny", niby o cnocie jakiejś konwencjonalnej, którą się cytuje z książek. Tymczasem ta miłość musi leżeć w prawie psychicznym. Do cnoty trudno kogoś przymusić literaturą; ale ona sama się znajdzie, gdzie dusza jest zdrowa. Elementarną zaś zasadą życia narodów jest to, że mają w sobie większość obywateli, w których ambicja narodowa jest prawem psychicznym; bez tego instynktu nie do pomyślenia jest pełne życie moralne.

Indywiduum bez tego rdzenia ideowego, nie związane z celowym życiem zbiorowości narodowej, jest fabrykatem cywilizacji; to podczłowiek. Ten jest cały człowiek, który ma w sobie wątek historii przeszłej i przyszłej. Jednostka bez ambicji historycznych - to bękart podrzucony cywilizacji. Na chwilę może taki typ bez żadnego w duszy światła zapanować w społeczeństwie, ale na trwałe nie da się z tego skleić narodu.

Albo ma być naród, wtedy będzie jako konieczność psychiczna, jako twór przyrodzony psychiki, którą stać na egzystencję narodową; albo go nie będzie. Ale nie stworzą go nam z łaski „miłośnicy ojczyzny" od święta cytatami z poetów, ani też z urzędu politykierzy. Zbiorowość narodowa nie może istnieć a la celami, a la ideami, byle surogatem mechaniki politycznej; życie to nie jest fabrykat, ale krew żywa. Idea musi być z krwi.

W tych warunkach zbrzydnąć mogą i poeci cytowani i fałszywe ambicje polityczne. I to i tamto jest brane z zewnątrz; wszystko bez udziału twórczego duszy własnej - wytwarzanie albo rozpusta. Te same dzienniki jednego dnia piszą liryki na cześć konstytucji 3 Maja: „vivat naród, vivat wszystkie stany", a nazajutrz zachwycają się planami rządowej kampanii sprzecznej z interesami narodowymi.

W sprawach miłowania ojczyzny powołujemy się na Libelta[4] i Krasickiego[5]; ale ich myśli były wyrazem ich ówczesnych stanów duchowych. Jeszcze wyżej wynosili ojczyznę wieszczowie nasi. Ale oni wszyscy wypowiadali swoją miłość bez cudzysłowu; to było z ich krwi. Dzisiejszy zaś pisarz jest jak sztambuch starej panny, zapisany cudzymi aforyzmami. Na to ich pisarstwo, aby przepisywali. Kanceliści C.K.[6] narodu, kastraci duchowi z ambicjami „krajowymi" według podręczników Rady szkolnej.

Zbrzydnąć może i literatura i życie, gdy się widzi, jak ci recytatorzy boją się żywych objawów patriotyzmu. Cenią oni dawną literaturę patriotyczną zda się za to, że już jest w archiwum.

Dzisiejsze koncepcje idei narodowej są realniejsze, bliższe demokratycznego pojmowania życia jako pracy i obowiązku. A jednak dusza krajowego patrioty, wsłuchana w głosy kawek (nie orłów), sceptycznie je traktuje. Tak dalece nierealny i zdawkowy jest nasz patriotyzm, że wolimy za-śpiewać powstańczą piosnkę dawną, nie odpowiadającą naszym obecnym poglądom politycznym, niż oświadczyć się za jakimś bieżącym dążeniem narodowym, propagowanym przez patriotów żyjących. Bo to zobowiązuje.


[1] Mark Twain (1835-1910) – amerykański pisarz i satyryk, znany głównie z powieści dla młodzieży „Przygody Tomka Sawyera” i „Przygody Hucka Finna”. Wspomniana w tekście nowela to „Wizyta kapitana Stomfielda w niebie”, opublikowana na przełomie 1907 i 1908 roku na łamach Harper’s Magazine była ostatnim utworem w dorobku pisarza który ukazał się za jego życia. [red.]
[2] nec Hercules contra plures [łac. ‘i Herkules nie poradzi przeciw wielu] [red.]
[3]nihil est in intellectu quod non prius fuerit in sensu [łac., ‘nie ma nic w umyśle, czego by przedtem nie było w zmysłach’] - średniowieczna teza zaczerpnięta z filozofii Arystotelesa, wyrażająca pierwszeństwo poznania zmysłowego nad intelektualnym. [red.]
[4] Karol Libelt (1807-1875) - polski filozof mesjanistyczny, działacz polityczny i społeczny. Prezes Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Twórca tzw. Komitetu Libelta zajmującego się przygotowaniem powstania w Wielkopolsce w 1846. Uczestnik powstania listopadowego, odznaczony Orderem Virtuti Militari. [red.]
[5] Ignacy Krasicki (1735-1801) – poeta, prozaik, encyklopedysta, biskup warmiński i arcybiskup gnieźnieński. Jeden z najważniejszych twórców polskiego oświecenia. [red.]
[6] Kancelista Cesarsko-Królewski – urzędnik w monarchii Austro-Węgierskiej. [red.]


Wcześniejszy rozdział:
Linia wytyczna ideału
Następny rozdział:
Dusza bez stylu



Spis treści i dokumenty do pobrania


Tekst opracowany na podstawie: Zygmunt Wasilewski, Myśl przebudowy. Rozmowy z młodym przyjacielem, Zakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa-Lublin-Łódź-Kraków 1912


Tekst zdigitalizowany został w ramach projektu "Cyfrowa Biblioteka Myśli Narodowej", więcej o samym projekcie możecie przeczytać tutaj.


Tekst znajduje się w Domenie Publicznej i może być dowolnie rozpowszechniany i powielany. @myslnarodowa zrzeka się wszelkich praw autorskich związanych z digitalizacją i obróbka tekstu na zasadzie licencji Creative Commons Zero

Coin Marketplace

STEEM 0.30
TRX 0.11
JST 0.034
BTC 66499.54
ETH 3203.31
USDT 1.00
SBD 4.14