Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 4: Jak znaleźć mieszkanie w Bangkoku? Część 1.

in #polish6 years ago

Zjeżdżam szybką windą z 45. piętra na parter i udaję się do recepcji. Śliczne Tajki w beżowych mundurkach witają mnie z daleka łajem pełnym gracji. Odpowiadam uśmiechem i podchodzę pewnym krokiem.

Tajski epizod z dreszczykiem. Rozdział 3: Po której stronie krat stoisz? Część 2

— Gdzie znajduje się najbliższa stacja skytrainu?
— Skytrainu? A gdzie się wybierasz?
— Muszę dotrzeć do Asoke.
— Czemu nie weźmiesz taksówki? Stoją przed naszym hotelem. — Mam ochotę przejechać się komunikacją miejską.
— Rozumiem... Po wyjściu z hotelu skręć w lewo i idź cały czas prosto. Po prawej miniesz centrum handlowe Robinson. Zaraz za nim będzie stacja.
— Wielkie dzięki.

Ruszam dziarsko w kierunku wyjścia. Wychodzę z klimatyzowanego holu i zderzam się z gorącą, wilgotną ścianą powietrza, które jest nim chyba tylko z nazwy. Moje uszy atakuje potężna kakofonia odgłosów wydawanych przez setki samochodów, skuterów bez tłumików i tuk-tuków. Jaskrawe kolory taksówek przyciągają wzrok z oddali. Nie jestem jednak nimi zainteresowany. Taksówki stoją w korkach i odbierają przyjemność samodzielnego rozpracowywania miasta, w którym postanowiłem zamieszkać.

Idę zgodnie z instrukcjami przeuroczej recepcjonistki. Chodnik jest wąski, nierówny i dziurawy. Tempo przemieszczania się przypomina raczej spacer niż marsz — a to za sprawą tłumu Tajów, którym najwyraźniej nigdzie się nie spieszy, i setek sprzedawców żarcia, pamiątek i wszystkiego, co da się spieniężyć, którzy postanowili rozstawić swoje stragany akurat tam, gdzie jest najciaśniej.

Mijam centrum handlowe z wielkim, zielonym, błyszczą cym napisem ROBINSON i wspinam się po schodach na stację BTS Skytrain. Staję przed mapą ilustrującą stacje wchodzące w skład dwóch linii podniebnego pociągu i poświęcam chwilę, by rozwikłać kwestię dojazdu do stacji Asoke. Jak spod ziemi pojawia się przy mnie uśmiechnięta Tajka w oficjalnym mundurku przedstawicielki kolejki miejskiej.

— Potrzebować pomoc? — pyta.
— Hmmm... Chcę dostać się na stację Asoke.
— Ooooo... Tutaj musieć jechać w stronę National Stadium. Potem będzie
musieć przesiąść się do drugi pociąg na stacji Siam. Pociąg do On Nut, ka.
— Aha. A bilety kupuję w kasie czy w pociągu?
— Ooooo... Bilety kupić w maszynie tylko na monety. Nie mieć monet, to
rozmienić w kasie. Bilety strefy. Minimum 20 bahtów, maksimum 40 bahtów. Zależy od dystans, ka.
— Rozumiem. Macie jakieś stałe bilety, na przykład miesięczne?
— Ka. Kupić w kasie kartę magnetyczną.
— Dzięki. Jesteś bardzo pomocna.

Dumny z dokonanych odkryć idę na całość i zamiast rozmienić banknoty na monety, kupuję bilet magnetyczny i doładowuję go kwotą 500 bahtów. Czuję, że zabawię tu dość długo i zainwestowane pieniądze nie przepadną. Schodami ruchomymi wjeżdżam na przestrzenny, dobrze oświetlony peron pełen billboardów reklamujących jakieś tajskie filmy o nic niemówiących mi tytułach. Wielki telewizor wyświetla reklamy proszków do prania, toników na pryszcze i kremów wybielających skórę. Jedna z nich powtarza się kilka razy. Przedstawia trzy śnieżnobiałe Azjatki spacerujące z gracją wzdłuż basenu. Młodzi Azjaci siedzący na leżakach na ich widok doznają ran ciętych niewidzialnym ostrzem na klatce piersiowej, a następnie wpadają do wody. To wybielający krem Nivea tak ich załatwił. Biedne chłopaki.

Po kilku minutach na stację wjeżdża nowoczesny, biały pociąg z wielkim napisem „CANON YOU CAN”. Wsiadam do pociągu, w którym odczuwalna temperatura jest poniżej zera. Zajmuję miejsce siedzące naprzeciwko telewizora wyświetlającego reklamy, których dźwięki wypełniają cały wagon i przerywane są jedynie po to, by poinformować pasażerów, jak nazywa się następna stacja.

Pociąg nie jest zatłoczony. Większość ludzi tępo wpatruje się w ekran telewizora. Inni bawią się telefonami, laptopami i tabletami. Najpopularniejsze marki to Apple, Blackberry i Samsung. Walczę z pokusą, by założyć nogę na nogę. W tej najwygodniejszej dla mnie pozycji moją podeszwę oglądałoby pół wagonu. W Tajlandii stopy uchodzą za najbrudniejsze części ciała. Wskazanie kogoś stopą jest tu równie obraźliwe jak dla nas splunięcie komuś w twarz.

Na stacji Siam wysiadam na wprost Siam Paragon — najsłynniejszego tajskiego centrum handlowego, będącego zakupową wizytówką miasta. Stacja ma kilka poziomów i — zgodnie z zapowiedzią pani w odprasowanym mundurku — umożliwia przesiadkę na pociąg linii Sukhumvit. Przebijam się przez tłum ludzi z torbami pełnymi zakupów i odnajduję peron, z którego odjeżdżają pociągi zatrzymujące się na stacji Asoke. W niecałe 10 minut później jestem już na właściwej stacji, pod którą krzyżują się dwie, wiecznie zakor- kowane, strategiczne arterie miasta — Thanon Sukhumvit i Thanon Asoke.

Nie tyle wychodzę, ile wypływam na zewnątrz z wielkim tłumem ludzi zdążających do stacji metra, nazywanego w skrócie MRT. Podziemna kolejka łączy główną stację kolejową Hua Lamphong z północną częścią miasta, przechodząc po drodze przez wszystkie centra miasta. Tak, Bangkok nie ma jednego centrum. Jedno jest w okolicy Silom Road, przy której stoi mój hotel, drugie przy stacji Siam, gdzie miałem przesiadkę. Za trzecie można uznać okolice skrzyżowania ulic Sukhumvit i Asoke, na którym właśnie się znajdowałem. Czwarte i jedyne nieobsługiwane przez pociągi centrum znajduje się tuż przy wschodnim brzegu rzeki Chao Phraya — gdzieś między chińską dzielnicą a Wielkim Pałacem Królewskim. Nikt nigdy nie umawia się w centrum tego miasta bez dokładnego określenia, o które centrum mu chodzi.

Ja umówiłem się z Michałem, Polakiem mieszkającym w Tajlandii od pięciu lat, przy trzecim wyjściu ze stacji skytrainu. To bardzo wygodny sposób umawiania się w tajskiej stolicy — nazwa stacji plus numer wyjścia plus określenie, czy na peronie, czy już na poziomie ulicy. Michał jest wysokim, szczupłym blondynem około trzydziestki natychmiast wyróżniającym się z tłumu niskich, ciemnych Tajów. To, że nic o nim nie wiem, nie przeszkadza mi w wymianie grzeczności i wspólnej wędrówce w kierunku polecanej przez niego restauracji. Idziemy wzdłuż Asoke Road wśród wysokich szklano- metalowych budynków. Mijamy stację metra Sukhumvit i rozświetloną uliczkę, z której dobiega głośna muzyka. — To Soi Cowboy, jedna z trzech najsłynniejszych ulic z burdelami w Bangkoku — wyjaśnia Michał.

Odwracam głowę za rykiem potężnego silnika. To nowe czerwone ferrari pędzi w kierunku świateł. Nieźle jak na trzeci świat. Po około 20 minutach marszu docieramy do Singha Beer House. Siadamy na zewnątrz przy drewnianej ławie z widokiem na ulicę. Jednak mój wzrok nieodmiennie przyciągają śliczne, filigranowe, białe Tajki w żółtych sukienkach, pracujące w lokalu. Albo one wszystkie są naprawdę bardzo ładne, albo mój zmysł oceny został zaburzony czterema latami pobytu w Dublinie wśród irlandzkich kaszalotów stołujących się w fast foodach trzy razy dziennie. Dostajemy menu po angielsku i po tajsku i studiujemy je wnikliwie przez kilka minut, w czasie których jedna z kelnerek-modelek czeka cierpliwie dwa metry od stolika.

— Zdecydowałeś się? — pyta Michał.
— Tak. Wezmę kurczaka w zielonym curry z ryżem i jakieś piwo.
— Może weźmiemy wieżę piwa?
— Wieżę?
— Wieżę singha...
— Nie wiem, co to jest, ale brzmi dobrze. Wchodzę.

Kelnerka podchodzi w reakcji na uśmiech Michała. Mój kompan składa
zamówienie w całości po tajsku i zdaje się, że flirtuje z dziewczyną przez dobre kilka minut. Dziewczyna rumieni się i cały czas śmieje. Ja jestem w szoku.
— Nie wiedziałem, że mówisz płynnie po tajsku!
— A gdzie tam płynnie? Podstawy.
— Podstawy? Ja dziękuję za te podstawy. Ile się uczyłeś?
— W zasadzie od przyjazdu, czyli od jakichś pięciu lat.
— Pięknie... Jak ty się tu w ogóle znalazłeś?
— To prosta historia. Przyjechałem na praktyki studenckie. Spodobało mi
się i zostałem.
— Tak po prostu?
— Tak po prostu. Znalazłem pracę jako nauczyciel angielskiego, cały czas rozglądając się za czymś lepszym. Robiłem wiele rzeczy i tak stuknęło mi tu pięć lat.
— Nieźle...

Na naszym stole ląduje szklana wieża wypełniona na oko trzema litrami złocistego napoju, zielone curry z kurczakiem podane w wydłubanej skorupce kokosa oraz zupa tom yum z owocami morza dla Michała. Dwa talerze białego ryżu podane są osobno.
— A co ty tu robisz?
— Ostatnie cztery lata spędziłem w Irlandii. Wynudziłem się w korporacji, zmarzłem, zmokłem i postanowiłem szukać szczęścia w tropikach.
— Dobry wybór. Chcesz zostać w Bangkoku czy pracować gdzieś indziej w Tajlandii?
— Wiesz, uparłem się na Bangkok, ale nie wiem, co z tego będzie. Lubię duże miasta, ale Bangkok to coś więcej niż kolejne duże miasto. Dla turysty to miejsce, które trzeba zobaczyć. Dla potencjalnego mieszkańca jest to miejsce przerażające i fascynujące jednocześnie.
— Prawidłowa reakcja. Ja też tak miałem.
— I co z tym zrobiłeś?
— Dałem sobie czas. Daj sobie i miastu kilka tygodni i zobaczysz, co się
stanie.
— A co się może stać?
— Opcje są trzy: albo wrócisz do Europy, albo wyjedziesz na prowincję,
albo Bangkok wciągnie cię bez reszty.
— Ciebie wciągnął?
— To mało powiedziane. Już po kilku tygodniach nie wyobrażałem sobie,
że mógłbym mieszkać gdziekolwiek indziej. — Dlaczego?
— Bangkok to cały świat w pigułce. Kina, teatry, galerie... bogata oferta rozrywkowo-kulturalna...
— ...no tak, ale to samo masz przecież w Nowym Jorku, Londynie czy nawet w Warszawie.
— No tak, a więc musi być coś jeszcze. Coś, czego nie uda się ująć w słowa. To trochę jak z kobietą. Cały świat uważa ją za przeciętną, a dla ciebie jest wyjątkowa. Ma w sobie to coś, czego nie potrafisz nazwać, ale nie możesz bez tego żyć.
— Ja to nazywam zapachem. Tym egzotycznym zapachem chaosu i Orientu. Zapachem, który wygnał mnie stąd trzy lata temu i przywlókł z powrotem. Połączeniem Wschodu i Zachodu, nowoczesności i tradycji.
— Może Bangkok po prostu ma duszę?
— Może. Wypijmy za to.
— Wypijmy!

Z kolejną wieżą piwa rozmowa jeszcze bardziej się rozluźnia. Dość swobodnie rozmawiamy o sytuacji polityczno-społeczno-ekonomicznej Tajlandii, rodzinie królewskiej i tajskich dziewczynach. Do hotelu biorę taksówkę nie tylko dlatego, że mógłbym nie trafić. Skytrain kursuje tylko do północy, a my zasiedzieliśmy się znacznie ponad to...

Ciąg Dalszy Nastąpi...

Zdjęcie pochodzi z https://brightcove04pmdo-a.akamaihd.net/

Coin Marketplace

STEEM 0.33
TRX 0.11
JST 0.034
BTC 66438.74
ETH 3268.32
USDT 1.00
SBD 4.39