Zarządzam Chaosem, czyli słów kilka o byciu mamą i sobą w jednej osobie

in #polish6 years ago (edited)

Moim ulubionym tekstem, gdy szukałam pracy był właśnie tekst w tytułu "zarządzam chaosem". Co prawda, brzmi to prawie jak cytat z opisów w Simsach, które uwielbiam (w granicach rozsądku), ale wtedy, czyli na końcówce mojego urlopu macierzyńskiego idealnie mnie opisywał. 

Na zdjęciu przygotowuję ciasto buraczkowe w ramach przygotowań do Świąt w 2015 roku. Dziecko w chuście, a ja z przepisem i jakimś filmikiem na laptopie i z tabletem bo pewnie chwilę wcześniej skończyłam rozmawiać (wtedy tablet był też moim telefonem).  Jesteście ciekawi jak ogarnęłam to wszystko i jeszcze zdążyłam znaleźć (wtedy myślałam, że...) pracę marzeń? Już odpowiadam!

Plan, plan i jeszcze raz plan

Czuję się mistrzem planowania, a także mistrzem ogarniania wszystkich sytuacji. Czasem trzeba najpierw myśleć a potem wszystko pozostałe ułożyć w plan, a czasem można odetchnąć i pomyśleć. 

Jak tak teraz patrzę na źle zawiązaną i słabej jakości chustę i mojego małego Szkraba to sama nie wierzę, że udało mi się to wszystko przetrwać i niewiele zmieniać w moim życiu.

Planowałam! I to wszystko. Wyszło mi kilka rzeczy: nie przytyłam za dużo po porodzie, rodziłam prawie w idealnym terminie, ale co ważniejsze w wybranym przeze mnie szpitalu, nie stałam się niewolnikiem smoczka i pieluchy.

Zaplanowałam i ustaliłam z mężem kiedy mniej więcej chciałabym urodzić dziecko. Zabawne było, że mimo moich wszelkich obaw okazało się, że już za pierwszą serią starań udało się! Później bez żadnych planerów usiadłam i zaczęłam myśleć. Rozpisałam sobie co kiedy muszę kupić i zrobić. Wiedziałam, że takie rzeczy jak łóżeczko mogą postać nierozkładane przez jakiś czas, a jest to wydatek nie mały, ale jeśli coś będzie wcześniej to chciałabym je mieć. Wybrałam takie szersze i dłuższe łóżeczko, które po zdjęciu szczebelku stawało się tapczanikiem. No cóż, właśnie się rozpada i przeżywa ostatnie swoje podskoki przydatności, ale... sprawdziło się idealnie!

Kluczem i przyczyną takiego rozpisywania i research'u były braki finansowe. Wiedziałam, że by wszystko kupić na raz nie będzie nas stać więc od pewnego momentu miałam rozpisane "we wrześniu kupuję to, a w październiku to, a w grudniu muszę to wszystko wyprać by na początku stycznia spakować". I tym sposobem dałam rade przetrwać ciążę. Swego czasu zaczęłam jęczeć, że mama nie uprzedziła mnie, że zimowa zaawansowana ciąża oznacza zdejmowanie wielu ubrań (np. idąc na kontrolę do lekarza) z ogromnym i niewygodnym brzuchem.

Nie daj się zwariować!

Urodziło się dziecko. Znajomi, którym urodziła się córka pół roku wcześniej zarzekali się, że nie mają czasu. A ja? Sama nie wiem. Może jestem wyrodną matką, bo udawało mi się w ciągu dnia grać z kolegą w RPGi przez komunikatory, a wieczorami wbijać levele w SWTORa (Star Wars The Old Republic). Ba! Czasem udawało się zacząć rajd, czy innego Opsa (Operację - grupowe wyjście gildią na jakiegoś mega bosa lub wykonanie schematu by zabić super wielkiego bosa... em... trudno to wytłumaczyć dla ludzi nie w temacie), gdy już dziecko zasnęło, a jeśli jeszcze się budził healowałam z dzieckiem przyklejonym do piersi. Udało się? Udało! Dziecko nie jest jakieś patologiczne czy zaniedbane. Ba! Uśmiecha się i jest radosny, a pierwszą piosenką, do której tańczył była pioseneczka z gry.

Jak zaczęłam szukać pracy?

O tym, że będę szukać pracy wiedziałam zanim zaszłam w ciążę. Zaplanowałam więc kiedy skończę karmić by w razie czego móc pójść do pracy wcześniej niż skończy mi się macierzyński i w odpowiednim momencie zaczęłam rozsyłać CV tylko do prac, które mnie interesowały. Wcześniej pracowałam w korporacji siedząc przy biurku jako tania siła robocza dla Szwedów. Nic rozwijającego, a raczej wtóre działania. Czasem dorzucili nam jakiś obowiązków i jak mogłam się z czegoś podszkolić to biegłam cała szczęśliwa.

W pewnym momencie miałam wrażenie, że świat do mnie stoi nie tym otworem, którym bym chciała. No, ale miałam gdzie wrócić. Traf chciał, że nie musiałam! Idealnie, jak kończył mi się urlop przyszła oferta! Dosłownie zaklaskałam uszami i mimo, że oferowali mi gorsze warunki zatrudnienia i to z gorszą pensją powiedziałam "za marzenia się płaci" i tak wylądowałam w parentingowych Social Mediach. Co to znaczy? Prowadziłam fanpage dla poczytnych portalu i magazynu o tematyce dziecięcej. Na ich stronę regularnie wchodziłam w ciąży, a więc myślałam, że idealnie do tej pracy pasuję. Miałam poczucie, że złapałam Pana Boga za nogi.

Tak nie było. Okazało się, że praca obejmuje 6 postów na każdy funpage, wyszukiwanie contentu i w zasadzie dostępność 24h. Z małym dzieckiem czułam się dobrze jeśli chodzi o pracę w biurze tylko 6h, ale... psychicznie okazywało się, że jest źle. Presja i pretensje... nawet jak się coś udało (post z serii memów parentingowych najlepszy w historii) i co? I dupa!

Nie chcąc wchodzić w szczegóły co było czyją winą, ale z ulgą po niecałych 3 miesiącach "pracy marzeń" przywitałam bezrobocie. Pierwsze takie prawdziwe bezrobocie.

Sprawa skończyła się tu gdzie teraz jestem, a więc na recepcji hotelu jednogwiazdkowego.

A gdzie ten chaos?

Moje dziecko to jeden wielki chaos. Dziś próbowałam mu ściąć nieco jego czuprynę i skończyło się... hm... powiedzmy, że wygląda przyzwoicie, ale jego fryzura wymaga dopieszczenia. 

Ostatnio, gdy byliśmy u lekarza jedna kobieta (matka nastolatki) zaczęła mi zarzucać, że moje dziecko wcale nie wygląda na chore, a potem, że chyba nie chodzi do przedszkola, bo tam by go nauczyli spokoju. Hm... biegał, cieszył się, czasem pokrzykiwał, a ja nie miałam zamiaru robić nic więcej prócz uciszania go, bo to może komuś przeszkadzać. Byliśmy w przychodni dla dzieci, a on po prostu cieszył się życiem. 

Pół roku temu wybraliśmy się na wyprawę pociągiem. W jedną stronę ponad 3 godziny. Zazwyczaj staram się zmieścić z takimi wyprawami w max 1:45, a tu... 3:20? Niby nic, ale z dwulatkiem to prawie jak wyprawa życia, a tylko do Krakowa. Za punkt honoru postawiłam sobie brak bajeczek i tablecików. I... udało się w 95%! Rozmawialiśmy, czytaliśmy, wyglądaliśmy za okno. Dopiero gdy zaczęło mu się chcieć spać, na końcu podróży podałam mu tablet z Reksiem. Usnął w 5minut, a po 15 musieliśmy wysiadać. Obudził się...

No i teraz, mając pracę zmianową też jakoś ogarniam ten mój mały Chaos. Jeździmy co jakiś czas do Łodzi, chodzimy do parku i robimy zakupy. Znajduję czas na granie w RPGi, ale z gramy mmo czy innymi jest już gorzej. Staram się! Ba! Czasem chwytam za aparat i vloguję. No... ostatnio trochę zapuściłam tę sferę życia, ale... już niebawem... mam nadzieję, że powstanie materiał specjalnie z myślą o Steemit.

Fanfary?

Mam pewien tatuaż... tatuaż ten jest wynikiem mojej wielkiej miłości, którą na wiele lat musiałam odrzucić i teraz raz na jakiś czas robię skok w bok i uciekam...

Za tydzień też ucieknę...

We wtorek (23.01) rano wsiądę w pociąg. Kierunek? Jelenia Góra!

Mam nadzieję nagrać fajny vlogowy materiał o zdobywaniu Śnieżki zimą. Jadę bez dziecka i bez męża, ale za to zabiera się ze mną @avtandil (szkoda, że @mazelin się pochorowała). Kto wie? Może wejdzie mi w kadr ;)

Chętnie po tym wypadzie dam Wam, moja kochana społeczności steemitowa, nieco fotek i conentu o... moim powrocie w góry! Może to tylko 3 dni, ale mam nadzieję, że będą bardzo udane!

Trzymajcie kciuki za dobrą pogodę 24.01!

Sort:  

Cześć! Przeczytałam cały tekst, wciągnął ;) A pisze do Ciebie Mamuśka, która będąc w zaawansowanej ciąży dostała propozycję wydania własnej (wymarzonej) książki. Tak, napisało do mnie wydawnictwo oferując niemałe pieniądze. Jedynie co miałam zrobić, to... przygotować 200 przepisów z bajkowymi zdjęciami.. ehh Ochoczo zabrałam się do pracy i... po 2 tygodniach napisałam maila z rezygnacją.. Nie dałam rady, po prostu mój brzuch był już za duży, ja za wolna, a termin oddania materiału wypadał na miesiąc po porodzie, który potem okazał się trudną do przejścia "cesarką". Rok po tamtym wydarzeniu zaczęłam pisać bloga tutaj! Kontynuuję moją pracę nad zdrowymi przepisami i fotografią kulinarną jednocześnie wychowując moją roczną córeczkę. Pozostaje mi napisać jakiś morał tej historii :) Może.. niczego nie żałuję i że warto podążać za swoją głęboką pasją, a życie pokieruje nas na odpowiednie ścieżki :) Pozdrawiam ;))

Tu kojarzy mi się to powiedzenie "Nie zawsze to co chcemy jest tym co potrzebujemy". Kto wie? Może niedługo pojawi się inna propozycja? A może do większej ilości osób trafisz tutaj?
Każdy znosi ciążę i poród inaczej i ważne by jakoś znaleźć w tym wszystkim balans dla siebie. Ja chyba cały czas szukam :)

Niestety jako Tatusiek nie miałem szansy doświadczyć rodzicielstwa w ten sposób. Może to nawet i lepiej, biorąc pod uwagę, jak bardzo lubię wszystko komplikować.

Powodzenia w walce z życiem! ;)

Mazelin chyba jest z Krakowa, a ty z Warszawy - tak sobie podróżujecie jako Steem ekipa? :D

Mazelin (ups, zdradzam sekrety) i ja jesteśmy z Łodzi lub okolic. Znamy się z czasów licealnych i tak nam zostało. Avtandil jest teraz w Łodzi więc tu się wszystko zgadza :)
Chciałam napisać, że pół roku temu w Krakowie ostatnio się widziałam z Mazelin, ale nie! Jakoś na początku grudnia się widziałyśmy. Miałam nadzieję, że się uda ją skusić na 3-dniówkę w górach, ale... eh te przeklęte choróbska! Nie odpuszczę jej następnym razem (ale ona nie chce być na filmikach więc nawet "przypadkiem" w kadr mi nie wejdzie.

Mnie wiećej :D Wiesz, obie jesteśmy z Łodzi. Poznałyśmy się jeszcze jako nastolatki, a potem wyprowadziłyśmy się na dwa końce końce Polski. A przyjaźń trwa ;)

Rozumiem. Niestety (lub stety) czytając codziennie wszystkie wpisy użytkowników zaczynam kojarzyć co, kto i jak ... Potem czuję się jak jakiś Stalker (może opiszę to kiedyś na Steemit)

Chodząca encyklopedia użytkowników Steem :P

PS. No i wiem, że Mazelin jest z Łodzi, a teraz z smogolandii :D

Smogolandii :) DOBRE!
I nie przesadzaj z tym Stalkerem. Chcemy się dzielić swoim życiem, a Ty chcesz to czytać. I chwała Ci!

A my kiedy chlopskie spotkanie?😀

Chyba nie rozumiem kontekstu?

Ten skarb został odkryty dzięki OCD Team! Odpisz na ten komentarz jeśli zezwalasz na podzielenie się nim z innymi! Akceptując to masz szanse na otrzymanie dodatkowej nagrody i jedno z twoich zdjęć z artykułu może zostać wykorzystane w naszej kompilacji postów! Możesz śledzić @ocd - i dowiedzieć się więcej na temat projektu i zobaczyć inne skarby! Dążymy do przejrzystości.

Chętnie, chętnie :)

Mam pewien tatuaż... tatuaż ten jest wynikiem mojej wielkiej miłości, którą na wiele lat musiałam odrzucić i teraz raz na jakiś czas robię skok w bok i uciekam...
Za tydzień też ucieknę...
We wtorek (23.01) rano wsiądę w pociąg. Kierunek? Jelenia Góra!

Znak szczególny mam na ciele - wytatułowany jeleń.

Tak, tak, a na kolanie wytatuowaną łanię ;)

Wow! Fajnie że ogarniasz ten caly system bycia matka i aktywną w dniu codsiennym. Dla mnie wielkie👏
Czyta się bardzo miło😀

Coin Marketplace

STEEM 0.24
TRX 0.11
JST 0.032
BTC 61649.11
ETH 3003.31
USDT 1.00
SBD 3.77