Książki do których wracamy po latach – „Imperium” Ryszarda Kapuścińskiego

in #polish5 years ago

Co by o Kapuścińskim nie powiedziano czy napisano bezsprzecznie należy wracać do jego twórczości, dzieł, książek, niezapomnianych reportaży, pamiętając jednak, że grzechem byłoby bezkrytycznie do nich podchodzić. Dla czytelnika myślącego i wymagającego, świat Kapuścińskiego jakimi słowami by nam go nie przedstawiał, jakby do czytelnika nie przemawiał, jakich nie zastosował metafor, przenośni i cudownych tricków, jeżeli mija się z prawdą lub jest prawdą wybiórczą, zostanie światem dalekim od rzeczywistości. Nasz mistrz reportażu niejednokrotnie bagatelizował fakty, a dla wywarcia na czytelniku większego wrażenia, stworzenia chwili, która zapadnie mu na stałe w pamięci, potęgował rzeczywistość do niewyobrażalnych rozmiarów. Dar czy przekleństwo? Ktoś zapewne powie, że to nowa forma reportażu – owszem, jeżeli nie mija się z prawdą. Tytuł cesarza reportażu zobowiązuje. To, że przemawia do nas językiem jakim nikt inny dotychczas tego nie robił, to że stworzył niepowtarzalną formę wypowiedzi nie usprawiedliwia jego reporterskich manipulacji faktami. Sięgając po jego książki, za każdym razem zaprasza nas na wspaniałą ucztę, jednak musimy być ostrożni i starannie studiować meny.



W „Imperium” nasz mistrz zabiera nas w podróż po Związku Radzieckim. Jest ona ciekawa, bo naszego bohatera poznajemy w różnych etapach życia, sytuacjach życiowych i różnych okresach Związku Radzieckiego. Jeżeli chcemy z bliska poznać małego Ryśka i jego pierwsze spotkanie z  Imperium, to nie możemy przegapić tej lektury. I choć trudno to pierwsze zetknięcie z potęgą zła nazwać podróżą, bo to zło odwiedziło naszego bohatera na polskiej ziemi we wrześniu 1939 roku pragnąć zawładnąć duszami i umysłami Polaków. Oczami dziecka widzi i przeżywa chwile, które w jego pamięci zagoszczą na stałe i będą towarzyszyć mu całe życie. „Krzyk, płacz, karabiny i bagnety, wściekłe twarze spoconych i złych marynarzy, jakaś furia, jakaś groza i niepojętość, to wszystko jest tam przy moście nad Piną, w tym świecie, w który wkraczam mając siedem lat”. Zastanawiające jest to, że nasz mały bohater po tym co widział i doświadczył, tak biernie oddał się temu systemowi po wojnie i był mu wierny przez lata. Był świadkiem okropieństw, rewizji, głodu, wywózek, niepewności jutra. To wszystko towarzyszyło naszemu małemu bohaterowi na co dzień i choć to najkrótszy rozdział opisujący jego przygodę z Imperium, to dla mnie najbardziej sugestywny, bo przedstawiony oczami siedmiolatka: „Pierwszy w klasie zniknął Paweł (…) W kilka dni później zobaczyliśmy, że pierwsza ławka, w której siedzieli Janek i Zbyszek, stoi pusta. (…) Pewnego dnia zniknął pan nauczyciel (…) Po raz pierwszy od czasu wyjazdu ojca czuję kurcz w okolicy serca. Dlaczego zabrali naszego pana?”

Podążając dalej za Kapuścińskim będziemy mieli okazję towarzyszyć mu w dziewięciodniowej podróży koleją transsyberyjską z Pekinu do Moskwy. W 1967 roku odwiedzimy z nim siedem południowych republik ZSRR, aż wreszcie dotrzemy do najbardziej rozbudowanego rozdziału książki czyli wnikliwej analizie Imperium po zetknięciu się z nim w końcu lat osiemdziesiątych i początkiem dziewięćdziesiątych. Kapuściński w dobrze znany nam sposób zabiera nas w tę podróż, przez cały czas jesteśmy obok, biegamy razem z małym chłopcem po ulicach Pińska, odczuwamy głód, strach, jedziemy razem w przedziale pociągu, siedzimy w jurcie razem z Kirgizami pijąc wódkę i tyko rytuał zjedzenia baraniego oka i mózgu z gospodarzem powoduje, że w tym momencie wstaję od stołu i opuszczam autora.

                   

Kapuściński doskonale potrafił połączyć sprawy istotne z tymi najbardziej błahymi, ludzkimi. Od radzieckich gułagów przechodzi w doskonały sposób absorbując czytelnika pytaniem, dlaczego nie można kupić podstawowych rzeczy w Związku Radzieckim od motyki do łyżeczki, sugerując, że cały surowiec zużywano do zabezpieczania granic lub wyżej wspomnianych miejsc. Takich spostrzeżeń znajdziemy tu bez liku, takie porównawcze próby proste, a jakże dosadne dają nam wyobrażenie i pozwalają na dalszą analizę już oczami czytelnika. Kapuściński odkrywa przed czytelnikiem wiele tajemnic jakie skrywa Imperium, stara się zrozumieć Rosję. Według Dostojewskiego: „Dla Europy Rosja to jedna z zagadek Sfinksa. Zachód prędzej wynajdzie perpetuum mobile lub eliksir życia, niż zgłębi istotę rosyjskości, ducha Rosji, jej charakter i nastawienie”.  

Ale żeby nie było tak kolorowo, chciałbym inaczej zachęcić was do tej lektury. Wraz z nastaniem pierestrojki w ZSRR można wyciągnąć wnioski, że nastąpiła ona również w twórczości naszego cesarza. Analizując „Imperium” wydane w 1993 roku, sięgnijmy do książki napisanej po podróży w latach sześćdziesiątych pt. „Kirgiz schodzi z konia”. Jak ewoluowała jego twórczość i sposób myślenia możemy prześledzić dzięki tym dziełom. Czy pozwolą nam obnażyć jego hipokryzję, czy może usprawiedliwić jego wcześniejsze pisarskie działania? Kapuściński wysłany do ZSRR w latach sześćdziesiątych zwiedził siedem południowych republik: Gruzję, Armenię, Azerbejdżan, Turkmenię, Tadżykistan, Kirgizję i Uzbekistan celem tego wyjazdu miał być reportaż na pięćdziesiątą rocznice rewolucji październikowej. Kapuściński stanął na wysokości zadania, napisał dobry reportaż, unikając tematów politycznych, a skupiając się na życiu mieszkańców i ich codzienności. Reporter obronił się przed z góry narzuconym tematem, ale nie poruszył spraw ważnych, uciekł przed wrażliwymi tematami, mimo że widział biedę i pożal się Boże osiągnięcia rewolucji. Po latach tłumaczył, że krytyka ZSRR była niemożliwa, a cenzura w Polsce nie pozwalała na pokazanie prawdy o Imperium. Czy takie jednak argumenty usprawiedliwiają autora? Być może to jego poprawność polityczna i czynny udział w systemie jest lepszym argumentem do potraktowania tego spotkania z Imperium wybiórczo w swoim reportażu. Choć po latach czytając książkę „Kirgiz schodzi z konia” nie można jej nic zarzucić, jednak znając genezę jej powstania możemy czuć pewien niedosyt.  

                    

Inaczej jest z „Imperium”. Zauważamy u autora pierestrojkę. Tak jak Imperium to ponoć studium rozpadu republik radzieckich, tak u Kapuścińskiego następuje rozpad starych wartość. Oczywiście jest  to proces długofalowy, który zapewne zaczyna się od polskich lat osiemdziesiątych i trwa do końca przemian. Autor odcina się od systemu, któremu był wierny latami, można śmiało powiedzieć na jego usprawiedliwienie, że wierzył szczerze w socjalizm. Ta zmiana pozwala mu teraz poruszać się innymi ścieżkami, jego twórczość może wyzbyć się wszystkiego tego co ją przez lata ograniczało – w co wierzył. Teraz już nie stroni od trudnych tematów, nie boi się poruszać wątków politycznych, można śmiało powiedzieć nie ma w „Imperium” tematów tabu. Inaczej jak w Imperium zła w „Imperium” Kapuścińskiego nie ma już tajemnic. Zapewne, gdyby nie zmiana ustrojowa „Imperium” by nie powstało, a my nie spacerowalibyśmy z małym Ryśkiem ulicami zniewolonego przez Sowietów Pińska. Jak pisał kiedyś autor, a jak opisał Imperium zła, gdy wyzbył się już wszelakich złudzeń co do systemu, który zniewalał narody dowiecie się sięgając po ten reportaż z podróży naszego cesarza swoistych podróży.  

Zdjęcia pochodzą z:
http://www.nowyfolder.com/czytamy-kapuscinskiego-imperium/
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1690346,1,ryszard-kapuscinski-niedoceniony-swiadek-stulecia.read
https://culture.pl/pl/tworca/ryszard-kapuscinski

Sort:  

Twój post został podbity głosem @sp-group. Kurator @julietlucy.

Wielkie dzięki.

Coin Marketplace

STEEM 0.25
TRX 0.11
JST 0.032
BTC 61618.64
ETH 3009.45
USDT 1.00
SBD 3.78