Opinia o 7 odcinkach 3 sezonu "Castelvanii"
Trzeci sezon świetnie rozwija postacie i uniwersum, które nam zarysowano we wcześniejszych. Nie jest to może jakiś szczególny przykład world-buildingu, ale z drugiej strony nie mam żadnych powodów do których mógłbym się przyczepić. Serial trochę trąci mi klimatem do książkowego "Wiedźmina". Bez żadnych przykładów, czy konkretnych podobieństw, chodzi mi o ogół. Mamy magię, która nie ma konkretnie rozpisanych reguł, postacie o niej swobodnie mówią i analogicznie pokazują, że jest to zbliżone do tego, co Sapek wymyślił w swojej serii. Serial też jest podobnie napisany - odpowiednio poważnie, ale przez humor i cięte wymiany zdań między postaciami, nie jest to za bardzo odczuwalne. Poza tym też jest krew, seks i takie tam. No ale to nic dziwnego w gatunku fantasy, jak i w ogóle książkach.
Nie głupio połączyli wątki Japońskiej wampirzycy i nowych towarzyszy Alucarda. Mimo, że nie mają najmniejszych szans w walce z pół-wampirem, to mają swoje sposoby na wyciszenie swojej obecności, czy coś w tym stylu. Chodzi o sytuację, jak po raz pierwszy porozmawiali z Alucardem i ten był nieco zaskoczony, że nie wyczuł ich wcześniej. Nie jest to może jakiś wybitny, czy szczególnie pasjonujący wątek, ale nie powoduje u mnie zgrzytania zębów, jak np. ten Belmonda, za to ogląda się go wyjątkowo przyjemnie. Zwłaszcza te fragmenty, w których syn Draculi odsłania swoje ludzkie oblicze i pokazuje, że nie ma zbyt dużo życiowego doświadczenia. Czarodziejka miała nosa wypominając mu dziecięcą naturę i niedojrzałość w 2 sezonie.
Dobrze się stało, że S3 dostał zauważalnie więcej odcinków - dzięki temu możemy na spokojnie zobaczyć postęp na kilku frontach. Jest to miłe zwłaszcza w kontraście do wątku głównego bohaterka i jego czarodziejskiej partnerki, który jest zajebiście nudny. Strasznie mnie garbiło do spania podczas jednego odcinków i ledwo się powstrzymałem przed zaśnięciem. Mam nadzieję, że wątek z tymi kultystami będzie miał fajny finał, bo inaczej się rozczaruję i zaliczę to jako pierwszy poważny minus dla tej serii. Na szczęście rekompensuje to Isaac i jego droga do ukarania zdrajcy, czy Styria i cztery siostry. Jak to określił mój kumpel, morderczy kwartet LGBT. Transeksualna wampirzyca-wojowniczka, jej partnerka, która odpowiada za zarządzanie, hajsy i sprawy administracyjne kraju Carmelii, niebezpieczna i przezajebiście piękna loli, zima i zmysłowa suk... femme fatale znaczy się. Solidnie napisane, z własnymi charakterami, celami i motywacjami. Mam nadzieję, że nie ukatrupią ich w tym sezonie, tylko dadzą się nam nimi nacieszyć.
Zostało mi 2.5 odcinka (przerwałem w połowie, bo komp mi się zawiesił xD) i podobno najlepsze dopiero przede mną. Ciekaw jestem, czy ludzie też zostaną trochę zbuffowani w kolejnych odcinkach, bo jedna z wampirzyc mówiła, by ich nie lekceważyć. Zakładam, że woda święcona to nie jest ich jedyna broń przeciwko ziomkom Regisa, czy potworom nocy.