Królestwo Bez Kresu. Ostatnia retrospekcja. Część 1.
Cztery lata temu o tej porze remont Królestwa Bez Kresu był na ostatniej prostej. Nowy tynk schnął na ścianach. Zostało już tylko cyklinowanie podłogi i malowanie. Na otwarciu 26 czerwca zgromadził się tłum. Pojawili się ludzie z różnych stron, nie tylko z Rzeszowa. Jedna osoba przybyła nawet z Wilna. Do historii przeszło zdjęcie ukazujące przekrój gości, którzy odwiedzili KBK: ksiądz, harcerze i metale. Na scenie namiestnicy Królestwa: Kamil Sznajder i ja.
Bez Kamila nie byłoby KBK. To on w styczniu 2015 roku wszedł w tę tajemniczą bramę i znalazł lokal, którego od kilku miesięcy szukaliśmy. Wszedł do niego jako pierwszy i wyszedł jako ostatni. Był komendantem zarówno remontu jak i ewakuacji. Otworzył i zamknął rozdział rzeszowski KBK.
Zarówno Kamilowi jak i wszystkim, którzy przez 4 lata angażowali się w Królestwo Bez Kresu należą się podziękowania. Trudno sobie wyobrazić tę energię, która została włożona w stworzenie i utrzymanie tego miejsca. Wiedzą to tylko ci, którzy sami próbowali lub wciąż - gdzieś tam w Polsce - prowadzą podobne miejsca.
Trwanie KBK było ciągłą walką o przetrwanie. Udawało się to tylko dlatego, że @fundacja zawsze prowadziła szerszą działalność i od samego początku posiadała "pewnych przyjaciół i wiernych sojuszników". Zawsze można było na nich liczyć w trudnych chwilach. Dla ludzi tych nie ma znaczenia czy KBK jest w Rzeszowie, Krakowie czy w Pcimiu. Gotowi są pomóc, bo wiedzą, że kultura to front - bardzo ważny front.
Broniliśmy rzeszowskiego Królestwa Bez Kresu niczym twierdzy. Ekonomicznie to nie miało racji bytu. Lokal finansowany z darowizn, schowany na dziedzińcu, oddalony 700 metrów od Rynku - w Rzeszowie to nie miało szans, aby się utrzymać. Mimo to się udawało. Walczyliśmy z oporem materii, z wilgocią, z zimnem, z awariami. Cóż, lokal przy Piłsudskiego miał klimat, który urzekł wielu. Niestety miał też wady, które utrudniały funkcjonowanie. Przede wszystkim brak skutecznego centralnego ogrzewania. W praktyce oznaczało to, że tylko w upały w całym Królestwie Bez Kresu było ciepło. Od czerwca do sierpnia. A we wrześniu znowu "winter is coming"...
Kapitulacja nie wchodziła jednak w grę. Uważałem, że trzeba próbować do skutku - szukać formuły, która postawi miejsce "na nogi". Reform było kilka. Na początku 2016 roku wprowadzone zostały ministerstwa. Pół roku później - paszport. I choć zmiany pozwalały wynagradzać osoby zaangażowane, to sytuacja KBK pozostała taka sama. Kolejne reformy związane były z alternatywnym światem. Opierały się one na dwóch filarach - "przemycie" czekolady i herbertowym pokoju zagadek. Tu odnotowano pewien progres, który doprowadziło to do zmiany formuły lokalu. Od grudnia 2017 roku KBK nie miało stałych dyżurów i było otwierane tylko na wydarzenia. Powód był prozaiczny: przez większość dyżurów bez wydarzeń KBK było puste. Każdy codziennie mógł przyjść pograć w gry planszowe, ale w praktyce ludzie przychodzi tylko, gdy organizowane były noce planszówkowe. Ostatnia reforma opierała się na Steemie. Zakładała nie tylko finansowanie KBK ze środków płynących z tej platformy, ale również wynagradzanie dzięki niej osób angażujących się.
Początek roku 2019 był deprymujący. Rozpoczęły się kontrole. Po wizycie nadzoru budowlanego okazało się, że KBK ogrzewane może być jedynie piecem kaflowym stojącym w rogu dużej sali. W dodatku trzeba było zamknąć pokój zagadek. Spełniały się słowa Herberta: "pozostało nam tylko miejsce przywiązania do miejsca". W głębi serca była jednak nadzieja. I odwieczne hasło - "Wiosna nasza!"
Wiosną przyszło jednak wypowiedzenie umowy najmu. Dostaliśmy miesiąc czasu na wyprowadzkę. I to właśnie konieczność przeniesienia gdzieś wszystkich zgromadzonych rzeczy była w tym wszystkim najgorsza. Wizja opuszczenia zimnych koszar sama w sobie nie była straszna. Zwłaszcza, że mogliśmy znaleźć coś lepszego.
Biskupia 18 zdaje się być lokalem dużo lepszym. Budynek ma ciekawą historię związaną z powstańcami styczniowymi - trójpolowy herb Królestwa pasuje do niego idealnie. Jest centralne ogrzewanie. Jest dziedziniec. Sam Kraków też daje większe perspektywy rozwoju. Pamiętam wiele spotkań w Rzeszowie, na które przychodziła jedna osoba. Czy w Krakowie będzie lepiej? Podejrzewam, że tak.
Gdy przyszedł e-mail z wypowiedzeniem, wiedziałem, że to przełomowy moment dla KBK i zamiast lamentować trzeba wykorzystać szansę. Wszyscy mocno zżyliśmy się z miejscem, w którym Królestwo funkcjonowało cztery lata. To przywiązanie paraliżowało... Ostatniego dnia kwietnia odzyskaliśmy swobodę ruchów. W tamtym momencie czułem zarówno radość, jak i smutek. To jedna z tych sytuacji w życiu, gdy coś się kończy i coś się zaczyna. Królestwo umarło. Niech żyje Królestwo!
Ostatnie tygodnie to nieustanny młyn. Najpierw przeprowadzka, potem licytacja, załatwianie formalności. Teraz zbiórka remontowa i planowanie prac. Mimo to nie da się uniknąć nostalgii. Nikt już nie siądzie wieczorem na scenie i nie zaśpiewa. Nikt nie wypije herbaty przy piecu. Pierwsze KBK odeszło bezpowrotnie z dziesiątkami wydarzeń i setkami spotkań...
Twój post został podbity głosem @sp-group-up oraz głosami osób podpiętych pod nasz "TRIAL" o łącznej mocy ~0.20$. Lista osób z naszego triala oraz wszystkie podbite przez nas posty są publikowane we wtorkowych raportach z działalności grupy. Zasady otrzymywania głosu z triala @sp-group-up znajdują się tutaj, w zakładce PROJEKTY.
@wadera
Chcesz nas bliżej poznać? Porozmawiać? A może chcesz do nas dołączyć? Zapraszamy na nasz czat: https://discord.gg/rcvWrAD