W kapitalizmie człowiek sprzedaje to co ma najcenniejsze, czyli swój czas. Dlaczego niektórym udaje się go sprzedać drożej niż innym?steemCreated with Sketch.

in #polish6 years ago
  1. Jak to powinno działać i jak działać będzie
  2. Jak to (nie) działa w naszym teoretycznym państwie

images.jpg

Na wolnym rynku wszystko jest na sprzedaż. Handlujemy towarami których mamy nadmiar, by w zamian otrzymać inne które bardziej potrzebujemy. Dzięki temu nikt nie musi znać się na wszystkim, nie ma już społeczeństw żyjących niczym w indiańskich wioskach, w którym każde gospodarstwo od A do Z wybudowane jest przez właściciela, dzięki wiedzy którą przekazał mu ojciec itd. Nie trzeba jednocześnie znać się na budownictwie, rolnictwie umieć polować, leczyć, gotować i jeszcze uszyć sobie ubranie. Wiadomo wszystko jest w życiu przydatne i warto mieć uniwersalna wiedzę ale nigdy nie przekroczy ona poziomu podstawowego, a my dążymy do potęgi. Dlatego potrzebujemy specjalizacji.

Szyję koszule i robię to dobrze, tanio i szybko, ale po co mi setka koszul skoro muszę coś zjeść? Stąd naturalna potrzeba handlu, sprzedaje koszulę za to kupuję chleb, to logiczne.

Bardziej skomplikowanie robi się gdy nie mam niczego, ani materiału na koszulę, ani igły, nici i nożyczek. Co w takim wypadku?

Zawsze w na pozór pustej sakwie pozostają czas i umiejętności. Dwa niezwykle cenne towary którymi każdy codziennie handluje w naturalny sposób. Również można je sprzedać, tak samo jak koszulę czy chleb.

W postkomunistycznym kraju panuje przekonanie o wyjątkowości czy świętości pracy jako największym dobru. Ma nawet swoje święto majowe. Tymczasem powszechnie rozumiana praca jest niczym innym jak umową kupna/sprzedaży czasu i umiejętności pracownika. Czas to życie, to fragment linii czasowej w obrębie której jesteśmy w stanie coś zrobić. Umiejętności to konkrety ,które można niejako sprzedać innej osobie, nabyć lub utracić. Można je też w pewien sposób wynająć co w połączeniu z czasem poświęconym na ten wynajem daje nam obraz po prostu pracy.

W takim razie praca to nie żadna święta opaczności, praca to handel, a w handlu wszystko ma swoja cenę. Dlaczego więc jedna osoba za godzinę swojej pracy zarabia grosze gdy inny po tej samej godzinie może kupić sobie sztabkę złota?

Kluczowe słowo zastępowalność.

Zacznijmy od historii zasłyszanej od studentki w tramwaju. Studiowała ona pielęgniarstwo przez co zmuszona była do odbywania darmowych praktyk w każde wakacje w szpitalu. Mówiła o zakresie pracy, o zarobkach, dyżurach i tak dalej. Można było dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy np. jak to, że w Polsce brakuje salowych i pielęgniarka po studiach musi czyścić zdefekowane materace nieraz za wynagrodzenie tejże salowej, czyli kogoś kto ukończył szkołę podstawową. Jednak to nie stosunkowo niskie zarobki były przyczyną żalu owej studentki, ale to, że obchód lekarski trwał mniej niż godzinę w trakcie której lekarz zarabiał kilka razy więcej przez samą tylko rozmowę z pacjentem i analizę choroby. Nie mogła pojąć dlaczego w demokratycznym kraju za 24 godzinny dyżur w trakcie którego ciężko pracowała wykonując rozmaite prace przez zastrzyki po badania zarabia mniej niż lekarz za chwilę konsultacji. Ona zmywała podłogę gdy przyszedł, ona podawała pacjentom leki gdy był i to ona przygotowywała pacjentów do zabiegów gdy poszedł, a mimo to zarabiała tak marnie.

Tylko nasz świat to nie żadna równościowa utopia. To nie bajka w której człowiek nagradzany jest za ciężką prace. To nie PRL gdzie fizyczni dostawali więcej przydziałów na mięso niż umysłowi którzy przecież się w pracy nie męczyli.

Co z tego, że szewc pracował w pocie czoła przez tydzień skoro buty które stworzył nie podobały się kupcom. Nie sprzedał żadnej pary za godziwą cenę i musiał oddać je prawie za bezcen przymierając głodem. Co z tego, że człowiek kopał dziurę przez cały dzień jeżeli, umiejętność kopania dziury na wolnym rynku nie jest wiele warta. Może nikt nie potrzebuje dziury albo kopaczy dziur jest na pęczki i muszą bić się aby ktoś ich wynajął. A jeżeli kopacz jest mniejszy i słabszy i w ciągu godziny wykopie mniejszą dziurę niż kolega, a gdy kopacz okaże się kobietą? Ile powinien zarobić?

To zastępowalność przyczynia się do wartości ludzi jako pracowników. Socjaliści udowadniają, że operator maszyny wytwarzającej wysokowartościowy produkt powinien zarabiać stosownie do wartości sprzedanych dóbr. To nie prawda. Jeżeli do prawidłowej obsługi tej maszyny wystarczy 2 dniowe przeszkolenie, w takim razie znalezienie innego operatora jest niezwykle łatwe, a w sytuacji gdzie takie operatorów jest wielu, rosnący głód w brzuchu przymusi ich do podjęcia pracy za niższą stawkę. Opiera się to zupełnie na zasadzie popytu i podarzy. Szewc za wyprodukowanie zwyczajnych butów zarobi nie wiele, bo dużo jest tych zwyczajnych butów na rynku, więc musi walczyć obniżając cenę. Operatorzy maszyny również ze sobą walczą, a związku z tym, że łatwo takim zostać jest ich wielu, każdy ma podobny poziom umiejętność, więc walczą ceną, zarabiając coraz mniej.

W przypadku pielęgniarek dochodzi dodatkowo do patologii w postaci państwowych szpitali które zaburzają rynkową równowagę płacąc pensie które ustalił urzędnik, zupełnie nie zważając na wolny rynek. Już dawno minęły czasy sióstr oddziałowych, pielęgniarki dzisiaj są kształcone i potrzeba wiele nauki by taką zostać.

Z drugiej strony mamy też górników którzy dzięki pozostałej po komunie schedzie zarabiają nieproporcjonalnie dużo do swoich umiejętności czy wartości, podpierając się archetypem górnika zbawiciela Polski.

Ale o patologii będzie później.

Co jeżeli w fabryce zostanie zakupiona nowa bardzo skomplikowana maszyna? Nikt nie potrafi jej obsłużyć. Nikt z wyjątkiem dosłownie kilku ludzi na kraj. I co teraz? Zaproponujemy mu normalną stawkę, przecież nie przyjdzie. Zażąda za wynajęcie swoich umiejętności stosownego wynagrodzenia.

Prezes zapłaci. Prezes będzie drżał aby ten super kwalifikowany operator nie odszedł za wszelką cenę. Bedze chuchał, dmuchał i patrzył czy aby pracownikowi nie jest smutno, a gdy tamten zechce się zwolnić, zrobi wszystko żeby go zatrzymać. Chociaż inni również pracują 8 godzin, chociaż równie mocno się męczą to gdy spróbują pójść po podwyżkę, zostaną pokazane im drzwi. Nowego pracownika można przecież zdobyć w 2 dni.

Jednak z kwalifikowanym jest inaczej. Nikt nie przyjdzie na jego miejsce. Zapewne trzeba go szkolić latami. Każdy się o niego bije, każdy chce go dla siebie. Jego czas i umiejętności są warte tyle ile ktoś chce za nie zapłacić. Podobnie jest z lekarzem. Nie ma ich wielu, reszta wyjechała, uczył się dziesiątki lat na elitarnych studiach, może zażądać stawki jakiej chce. Jest ciężko zastępowalny i ta właśnie zastępowalność jest w cenie.

Dlatego też programiści dużo zarabiają. Bo firmy ich potrzebują, a programista to ten operator kwalifikowany. Ciężko takiego wyszkolić i ciężko znaleźć, a każda firma chciałaby swojego i każdy boi się, że ten może w każdej chwili odejść, a w tedy klops.

Tak wiec, nasze zarobki zależą od naszej zastępowalności. To jak łatwo zastąpić jednego człowieka innym wyznacza jego wartość. Ciężko zastępowalny człowiek zapewne musiał mocno się natrudzić aby posiąść umiejętności których inni nie mają.

Tak działa kapitalizm, na pewno innym pracownikom jest przykro, ale co z tego skoro na specjalistyczne maszynie da się zrobić dziesięć razy więcej śrubek w tym samym czasie, co za tym idzie zarobić pieniądze. Szewc który sprzedaje słabe buty, również nie zarobi dużo i również będzie mu smutno, ale czy to powód dla którego ludzie zaczną kupować jego buty? Marny towar ciężko się sprzedaje, podobnie jak marne umiejętności.

Przykre ale prawdziwe.
To już nie te czasy gdy nasze preferencje decydowały kim człowiek zostanie gdy dorośnie. Teraz wybierając kulturoznawstwo ma się bardzo dużą, dobrą i nikomu nie potrzebną wiedzę. Teraz liczy się rynek, jego potrzeby i popyt na konkretne umiejętności. To jak drzewko rozwoju postaci, źle zainwestujesz tokeny i nigdy tego już nie nadgonisz.

1409900829_uibxpe_600.jpg

Tylko.
Niestety ale kubeł zimnej wody. Nie żyjemy w żadnym rozwojowym kapitalizmie, żyjemy w jego marnej imitacji. Korporacjonizm to dobre słowo. Nasze dążenie do wielkości jest zakłócone. Ceną za upadek komunizmu było oddanie za bezcen wszystkich najważniejszych gałęzi gospodarki. Ktoś kiedyś uznał, że Polska zostanie rynkiem zbytu. Tu ma sie kupować, nie wytwarzać. Są nad nami ludzie którzy dbają aby jednostki pnące się w górę jako te najcenniejsze nie miały czego szukać w Polsce. Wasze fabryki - nasze rynki zbytu.

Mamy postkomunistyczne pozostałości w postaci bonusów dla klas niższych jako nagrodę pocieszenia za niską wartość swojej pracy. Mamy progresywny podatek każący ludzi za ambicje.
Mamy smutną rzeczywistość w której bogacze w rajach podatkowych śmieją się w twarz ambitnym ludziom klasy średniej, mających ambicję pięcia się w górę, tłamszonych na każdym kroku.

Państwowe spółki robiące przekręty na milionową skalę, jasno dające do zrozumienia, że spryt i koneksje dają więcej możliwości niż praca i umiejętności.

Jakiś czas temu na jednym z politycznych forów, pewna nastolatka pisała ludziom coś podobnego, jednak przed czym chcę przestrzec. Napominała każdego kto pisał o patologii systemu w Polsce aby skończył narzekać i wziął się do pracy, bo przecież da się tu dobrze zarobić tylko trzeba wiedzieć jak. Biedna dziewczyna głosiła mądrości wyciągnięte rodem z ust konia pociągowego z Folwarku Zwierzęcego. Koń ten był tak prostolinijny, że udało mu się wmówić, ze zaharowując się na śmierć przez całe życie zostanie godnie nagrodzony przez świnie. Nie sztuką jest pracować jak niewolnik, ale przecież tu chodzi o awans społeczny. Jak mawiał Stefan Kisielewski- „To że jesteśmy w dupie to jasne. problem w tym że zaczynamy się w niej urządzać”.

Tu nie chodzi o to żeby każdy był inżynierem, rozkładu społecznego nie da się mienić. Normalny system dla normalnych ludzi. Nie będziemy mieli państwa składającego się wyłącznie z lekarzy i naukowców. Tu chodzi żeby każdy człowiek zawsze miał możliwość przeskoczenia na szczebel wyżej.

Wszelkie wypowiedzi jakoby w tym kraju nasze szczęście i sukces zależały tylko od nas są całkowicie pozbawione sensu. Nasza przyszłość zależy w dużej mierze od naszych polityków i ich pomysłów. Dlatego potrzebujemy ciężkich zmian w systemie .

rsz_1screenshot_2018-01-21_at_124108.jpg

Nasz cel w Okcydencie to prosta drabina awansu społecznego. Niczym w prostej grze przeglądarkowej, niski poziom- niskie zarobki, wyższy poziom wyższe zarobki. Potrzebujemy prostej drogi pod górę. Nie ma sprawiedliwszego układu niż system prawa naturalnego w którym człowiek sadzący ziemniaki ma ziemniaki i żadnego obowiązku prócz moralnego aby dzielić się nimi z kimkolwiek. Bo sprawiedliwie nie oznacza po równo.

Zastanówmy się kto najbardziej boi się tego systemu? Kto byłby na dnie jeżeli nad głowom każdego z nas wyświetlałby się hologramowy poziom zaawansowania życiowego.

Ludzie o najniższych umiejętnościach zawsze mają najwięcej do powiedzenia o sprawiedliwości społecznej. Dla dziecka zawsze sprawiedliwie znaczy po równo, ale dzieci mają niski poziom świadomości, głupi ludzie również.

Najłatwiej zostać zbawicielem durni, oni będą zadowoleni gdy obieca się im, że dostaną coś w prezencie, że będzie im miło, no i że sąsiad oszust co jeździ lepszym samochodem dostanie za swoje. Łatwo przegłosować prawo o równości i wprowadzić na papierze dobrobyt dla każdego. Tylko z gospodarką jak z przyrodą, to prawo naturalne, zasady życia, im bardziej się w nie ingeruję tym gorzej wychodzi. Jeżeli każdy zarabia równo, to łatwo obliczyć, że głupotą jest poświęcać lata nad studiowaniem, skoro nie przynosi to profitów. Jeżeli nie ma nad nami celu, jeżeli sprzątacza i inżynier zarabiają po równo, to zdrowo myślący człowiek zostanie sprzątaczem. Brak odpowiedzialności, wymogów, łatwa praca, dobra płaca. Aha no i oczywiście najważniejsze, zupełny brak rozwoju. Ale to już kiedyś było, była i zasada nie wychodzenia przed szereg i kolejki po papier toaletowy i hiperinflacja.

Kiedyś naprawimy system, po prostu nie ingerując w niego. Zniesiemy przywileje, dodatki, dopłaty, opłaty, progresywne podatki i systemy równościowe. Pozostanie tylko uczciwa praca i droga pod górę. Filozofia drogi pod górę. To ciekawa kwestia, może warto ją rozwinąć, ale może innym razem.

26b057f4b21af526c19cbc9fac269bc8.jpg

No może przyda się też kilka helikopterów na początek, wyrównywacze społeczni wiedzą doskonale gdzie udadzą się w ten ostatni lot.

Człowiek okcydentu jest świadomy działania systemu. Zna swoją wartość, a przede wszystkim posiada zdrowy rozsądek.

Aha tylko z tym handlem to uważajcie, żeby w negocjacyjnym szale nie przehandlować własnej duszy.

Dziękuje.
Zarabiajcie dużo, helikoptery nie są tanie i idźcie pod górę, a gdzieś u kresu naszej drogi odnajdziemy wzbogacony uran.
Z Bogiem.

Coin Marketplace

STEEM 0.26
TRX 0.11
JST 0.033
BTC 64359.90
ETH 3105.50
USDT 1.00
SBD 3.87