Wóz Drzymały - Growl

in #polish6 years ago

Witam wszystkich w kolejnym odcinku Wozu Drzymały, czyli kąciku tematycznym, w którym rozbieram na części pierwsze stare gry Arcade z przełomu lat 80' i 90'. Dziś chciałbym przedstawić Wam raczej mało znaną, ale całkiem sympatyczną, grę z gatunku beat'em up, wydaną przez firmę Taito w 1990 roku, a którą można określić mianem Indiana Jones ratuje zwierzęta. Dość już wstępów, jedziemy z tym koksem.

Tytuł: Growl
Producent: Taito
Rok wydania: 1990
Liczba graczy: 1-4 (co-op, jednocześnie)
Używanych przycisków: 2

W rok po premierze wersji automatowej pojawiła się konwersja gry na konsolę Sega MegaDrive. Oczywiście gra nie mogła ustrzec się cięć i na przykład grać możemy tylko w pojedynkę. Sama rozgrywka też uległa drobnym zmianom. Grę obsługujemy przy pomocy trzech przycisków i trzecim przyciskiem odpalamy atak specjalny, który normalnie odpalany jest przez wciśnięcie dwóch przycisków jednocześnie. Poza tym sterowanie jest takie samo jak w wersji Arcade. Kolejną zmianą jest fakt, że energia życiowa nie jest dodawana po kolejnych planszach. Zbieramy za to jabłka pojawiające się czasami w skrzyniach i beczkach. Plansza w jaskiniach została kompletnie przemodelowana, a M-16 zostało zastąpione przez AK-47. Dodatkowo zawodnicy dostali imiona Gen, Burn, Khan i Jack. Mimo tych drobnych zmian w grafice, gra się bardzo przyjemnie. Muzyka jest nieco zmieniona jednak stoi na wysokim poziomie. Zdecydowanie zaliczyłbym ten port do udanych i jeśli ktoś ma okazję pograć w wersję z SMD nie powinien czuć się gorszy od graczy automatowych.


Gra została też wydana na składance Taito Legends 2, wydanej na PlayStation 2 oraz pierwszego Xboxa. Co dziwne, gra została ocenzurowana. Usunięto członki ciał przeciwników latające po planszy we wszystkich kierunkach kiedy zostaną oni zabici przez eksplozję beczki, granat, czy strzał z wyrzutni rakiet.

Spoglądając na tytuł, a nie znając samej gry, fani ciężkich brzmień teraz pewnie myślą sobie, że skoro wydana w roku 1990 i z takim tytułem to musi opowiadać o przygodach wokalisty death/trash/hevy metalowego. Niestety, nic z tych rzeczy, ale o tym za chwilę. Grę spłodziła firma Taito, która była znana była głównie z "samolocików", czyli gier z gatunku shmup. Od czasu do czasu zdarzało im się popełnić grę innego typu. Tutaj mamy beat'em up.

Jak nie o metalach, to o czym jest ta gra? Zadaje sobie pewnie pytanie kilku z Was. Otóż gra oparta jest na motywie pomocy dzikiej naturze i ratowaniu zagrożonych wyginięciem gatunków. Taka sobie proekologiczna pozycja. Akcja została osadzona na początku XX wieku w Afryce. Mamy tutaj grupkę Leśnych Strażników (Forrest Rangers), którzy otrzymują zadanie rozprawienia się z bandą kłusowników, którzy wyłapują dzikie zwierzęta i są na dobrej drodze do tego aby niektóre gatunki zostały uznane za wymarłe. Nasi bohaterowie relaksując się w barze otrzymują telefoniczne zgłoszenie, że powinni zająć się tą sprawą. Nie zdążymy jeszcze odłożyć słuchawki kiedy do baru wpada grupka rzeczonych kłusowników. W ramach ostrzeżenia wrzucają do środka kilka granatów i uciekają. Budynek przestaje istnieć jednak nasz bohater dzięki rzuceniu się na podłogę przeżywa i ze zdwojoną siłą rzuca się do kontrataku. Muszę przyznać, że jak na tytuł z 1990 roku, fabuła jest tu całkiem mocno zarysowana. Oprócz krótkiego intra zdarzają się też wymiany zdań z bossami, więc jest tej fabuły więcej niż w innych grach z tego okresu.

Do naszej dyspozycji zostaje oddanych czterech zawodników. Wyglądem nie różnią się od siebie specjalnie. Dwóch nosi kowbojskie kapelusze, a dwóch następnych chusty na głowach. Poza tym różnią się kolorami strojów. Każdy z zawodników opisany jest trzema parametrami. Życie, siła i skoczność. Najlepiej chyba przy wyborze jest kierować się ilością życia. Akurat najmocniejszy gość jest najwolniejszy, co nie jest dziwne, jednak posiada on najmniej życia. Co prawda energia jest przedstawiana w mało precyzyjny sposób jednak różnica jest odczuwalna w trakcie rozgrywki. Lepiej postawić na szybkość ataku i większą ilość życia niż na brutalną siłę.


Gen jest przywódcą oddziału strażników organizacji zwanej Protectors of Animals World Society (PAWS). Jest dobrze wyważoną postacią z wyjątkowo dobrymi zdolnościami w skakaniu. Niestety jego umiejętność posługiwania się bronią jest znacznie poniżej przeciętnej.


Khan, podobnie jak jego przyjaciel Gen jest wprawiony w atakach z wyskoku. Potrafi przyjąć na siebie bardzo dużo ciosów. Posiada niezłe zdolności w posługiwaniu się bronią i potrafi długo utrzymać się w walce.


Burn jest bliskim przyjacielem Gena i jego pomocnikiem. Rekompensuje niską siłę, dużą zdolnością do posługiwania się bronią oraz dużą wytrzymałością na ciosy przeciwnika.


Jack jest dokładną odwrotnością Burna. Posiada wielką siłę ataku, jednak nie potrafi przyjąć na siebie zbyt wielu ataków. Posiada najmniejszą ilość energii ze wszystkich i jest raczej przeznaczony dla ludzi, którzy już grę znają i potrafią ją przejść bez wyłapywania za wielu razów w czajnik.


Tak wyglądałaby lista dostępnych w grze postaci. Każdy powinien znaleźć kogoś dla siebie, bo granie każdą z postaci różni się nieco. Nawet bardziej niż różnią się panowie wyglądem.

Kilka słów na temat przeciwników, którzy pojawią się na naszej drodze. Co prawda jest ich tylko trzy podstawowe rodzaje, w trzech kolorach każdy, jednak pojawiają się w takich ilościach, że nie ma to większego znaczenia. Przez całą grę toczymy walkę z tymi samymi przeciwnikami, którzy w większości przypadków różnią się tylko ubiorem. Niektórzy uzbrojeni są w różnego rodzaju broń białą czy nawet palną. Pojawiają się też kobiety rzucające granatami oraz goście z głowami zawiniętymi w turbany, uzbrojeni w pejcze. To pewnie jacyś lokalni pomocnicy kłusowników. W dalszych etapach pojawiają się wcześniejsi bossowie jako zwykli przeciwnicy. Ciężko jest coś więcej powiedzieć o przeciwnikach poza tym, że pojawiają się w przemysłowych ilościach i najlepszą strategią jest w zasadzie pałowanie na oślep nie zastanawiając się kogo, w jaki sposób podejść.

Oczywiście oprócz zwykłych przeciwników nie mogło zabraknąć bossów. Występuje ich tutaj kilku. Co ciekawe nie znajdziemy ich na końcu każdej planszy. Niektóre z poziomów kończą się tak po prostu. Bez żadnej walki z bossem. Natrafimy tutaj na plejadę osobliwości. Pierwszym z bossów jest wielki gość obwiązany dynamitem, który podnosi i rzuca w nas wrakiem ciężarówki. Kolejnym bossem jest grupa sześciu grubasów wyglądających jak jacyś Turkowie. Spotkamy też zamaskowanego wrestlera, który akurat nie jest jakoś specjalnie oryginalnym bossem. Ostatnim z przeciwników jest szef całej szajki kłusowników. Walka z nim toczy się w dwóch etapach. Jak widać szefów jest zdecydowanie mniejsza ilość niż samych plansz.

Pierwszy rodzaj przeciwników to chłopaczki w beretach. Występują w trzech kolorach, oczywiście od czasu do czasu noszą jakieś rury albo noże. Nic wyjątkowego o nich napisać nie można bo wszyscy podstawowi przeciwnicy w tej grze raczej nie są jacyś wyjątkowi.


Drugim typem podstawowych przeciwników są goście owinięci w turbany. Również występują w trzech kolorach. Czasami uzbrojeni są w bat. Oczywiście tak jak w przypadku poprzednich wrogów, jeśli jest uzbrojony to po wyłapaniu gonga upuszcza oręż, który możemy podnieść.


Trzecim rodzajem wrogów są oczywiście laseczki. Tutaj dużo skaczą oraz rzucają granaty, które możemy odbijać w ich kierunku kiedy zostanie rzucony w naszą stronę. Oczywiście jeśli stukniemy dziewczynę zanim zdąży rzucić granatem, to wypadnie jej on z ręki i możemy go podnieść.


Tak wyglądałaby lista wszystkich podstawowych przeciwników występujących w grze. Oprócz nich pojawiają się jeszcze pokonani wcześniej bossowie.

Wskrzeszony już bez maski wrestler. Jest tak samo upierdliwy jak jego wcześniejsza wersja i też trzeba na niego uważać. Jeśli będziemy cwani możemy sobie na niego zostawić kilka dużych kamieni, jednak wiąże się to z niebezpieczeństwem takim, że on też potrafi rzucać kamieniami.


Kolejna reinkarnacja bossa to Turcy będący bossem wcześniej. Nawet nie zmieniono im kolorów są dokładnie tacy sami. Też jest ich sześciu tylko tym razem jeszcze występują w otoczeniu zwykłych przeciwników.


Ostatnie powtórki to pierwszy boss, tylko że razy trzy. Potrafią zrobić taki Sajgon, że nie da się wstać z ziemi. Na szczęście atakują się między sobą, więc walkę można wygrać w zasadzie tylko unikając ciosów.


Oczywiście co bardziej spostrzegawczy już ogarnęli, że w grze są bossowie, bo skoro są ich klony to oni sami też muszą być. Jednak jest ich tutaj śladowa ilość. W sumie czterech w całej grze składającej się z siedmiu plansz. Dlatego też lista nie będzie jakoś specjalnie długa.

Pierwszy z bossów nazywa się Nitroman. Wielki facet obwiązany dynamitem. Biega machając rękami jak wiatrak, rzuca w nas ciężarówką. Kiedy zostaje mu mało energii to po każdym ciosie klęka, po czym łapie się za głowę, wybucha wylatując w górę, po czym spada i od razu biegnie machając rękami. Najlepiej mieć na niego bata i atakować go z daleka. Można go gasić batem jak biegnie w naszą stronę.


Drugi z bossów to banda sześciu Turków. Są wielcy i w zasadzie tacy sami jak opisywani wcześniej przeciwnicy. Nawet mają te same kolory. Tutaj jest jeden plus. Możemy sobie stanąć w górnym lewym rogu planszy i naparzać czym mamy. Za plecami będziemy mieli ścianę więc nikt nas nie zaskoczy, co ułatwia trochę walkę.


Kolejnym bossem na jakiego natrafimy jest zamaskowany wrestler o ksywce Booster. Dużo biega uderzając z łokcia. Nie możemy go ciągle atakować bo potrafi przerwać nasze combo swoim ciosem, a nawet też combem. Dobrze jest sobie zostawić jedną lalkę, która będzie rzucać granaty. Dzięki opcji friendly fire nasza przeciwniczka wykończy bossa granatami, którymi będzie chciała zarzucić nas.


Po drodze jeden z bossów to zwykli przeciwnicy w liczbie dziewięciu. Każdy z trzech podstawowych rodzajów przeciwników. Dobrze, że nie musimy walczyć z czołgiem, bo to by mogło trochę nas nadwyrężyć.

Ostatni boss posiada dwa wcielenia. Pierwsze z nich nazywa się Poachet King i jest to przywódca kłusowników co jest raczej oczywiste. Rzuca w nas czołgiem i wszystkim innym co mu wpadnie w ręce. Uzbrojony w długie szpony potrafi nam przerwać każde combo. Do tego w garbie na plecach ma schowaną wyrzutnię takiet, którą wypuszcza kiedy ginie. Poza tym dużo skacze i jest mocno upierdliwy. Potrafi też strzelać z dłoni jak z karabinu maszynowego.


Ostatni boss to drugie wcielenie króla. Z jego pleców wychodzi obca forma życia wyglądająca jak długa szyja z małą główka, która od czasu do czasu strzela samonaprowadzającymi rakietami. Poza tym często kręci się wokół własnej osi uderzając nas. Przez większość czasu nie możemy go nawet uderzyć. Tylko kiedy przestaje się kręcić jest czuły na nasze ciosy.


Lokacje. Tutaj nie wiele można napisać. Gra skonstruowana jest tak, że nie ma wyraźnego podziału na plansze. Po prostu brniemy cały czas przed siebie. Lokacje są połączone w jedną całość i nie przenosimy się między poziomami. Po prostu w pewnym momencie zostajemy poinformowaniu o zakończeniu planszy, podliczane są punkty i ruszamy w dalszą drogę. Z tego powodu trudno jest określić nawet ile jest tak naprawdę tych plansz. Wprawny gracz jeśli będzie miał potrzebę to policzy i otrzyma wynik w postaci siedmiu plansz zwykłych i jednej bonusowej, co w sumie daje liczbę osiem. Zaczynamy we wspomnianym na początku barze, a w zasadzie jego zgliszczach, przedzieramy się przez miasto, następnie wskakujemy na pociąg, na stacji końcowej czeka nas wspomniany bonus. Następnie wbijamy do kolejnego miasta, w którym dostajemy się na statek kłusowników. Dopływamy nim do dżungli, w której znajdujemy wejście do jaskini. Oczywiście nie omieszkamy jej spenetrować. Przy jaskini zatrzymam się na chwilę, ponieważ ten poziom jest inny niż wszystkie. Jest to typowy poziom platformówkowo-zręcznościowy. Nie walczymy tutaj z żadnymi wrogami. Skaczemy po ruchomych kładkach, unikamy spadających kamieni oraz stalagmitów (czy stalaktytów, nigdy nie wiem, które są które) stalowych krat z kolcami, czy wyskakujących z lawy gorących kawałów magmy. Poziom chyba mocno inspirowany był hiciorem z C64 jakim był Montezuma's Revenge. W końcu docieramy do kryjówki gangu kłusowników, aby raz na jutro rozprawić się z problemem.

Plansza pierwsza. Zaczynamy w zgliszczach baru zdemolowanego przez naszych wrogów, przedzieramy się przez miasteczko i docieramy na stację kolejową, gdzie czeka na nas boss. Po drodze mamy możliwość uwolnić kilka zwierzątek, które oczywiście nie pozostają nam dłużne i pomagają w rozwałce przeciwników.


Plansza druga. Kontynuujemy naszą wyprawę. Dotarliśmy na stację kolejową więc normalnym wydaje się pomysł przejechania dalszej drogi pociągiem. Tak też czynimy. Oczywiście nie będzie to konwencjonalna podróż gdyż było by to nudne. Nasz heros wskakuje oczywiście na dach, gdzie czeka go kolejna potyczka z hordą wrogów. Ta plansza nie ma bossa. Pod koniec odcinka musimy uważać na dwa słupy stojące przy torach. Musimy je przeskoczyć, inaczej dostaniemy gonga z deski.


Po zakończeniu drugiej planszy, czyli dojechaniu na miejsce, zeskakujemy na dół, gdzie czeka nas plansza bonusowa. Mamy tu poustawiane skrzynie, oraz klatki z dużym ptactwem. Naszym zadaniem jest uwolnienie wszystkich ptaków, przy okazji rozwalając beczki. Wszystko jest na czas, a na końcu są podliczane punkty.


Plansza trzecia. Pociąg oczywiście kursuje między miastami to też nic dziwnego, że następna plansza jest kolejnym miasteczkiem. Przechodzimy przez nie robiąc porządek, bo przeciwnicy nie odpuszczają. Ta plansza kończy się walką z bossem w postaci sześciu wielkich grubasów wyglądających jak jacyś Turkowie. Docieramy do portu, gdzie już czeka na nas statek.


Plansza czwarta, to oczywiście wspomniany statek. Nie dzieje się tu za wiele. Całość etapu rozgrywa się na pokładzie statku, w obrębie jednego ekranu. Po pokonaniu wszystkich przeciwników albo nawet wcześniej pojawia się boss.


Dopływamy szczęśliwie do brzegu. Tutaj musimy przedrzeć się przez wioskę w dżungli. Co ciekawe pomaga nam tutaj uwolniony po walce z bossem słoń. Jest to bardzo dobry pomocnik i skutecznie eliminuje przeciwników. Plansza jest bardzo krótka, na jej końcu atakuje nas czołg i kiedy już myślimy, że to koniec naszej podróży, z pomocą po raz kolejny przychodzi słoń niszcząc lufę czołgu. Zamiast walczyć z czołgiem musimy pokonać dziewięciu podstawowych wrogów, po jednym z każdego rodzaju. Walka ta chyba może być potraktowana jak boss.


Plansza szósta jest zupełnie inna niż wszystkie pozostałe. Jest to typowy etap platformowy. Jedyni przeciwnicy jacy tutaj nas spotkają to nietoperze. Cała reszta to kolczaste kraty, ruchome kładki, padające z góry kamienne kolce, oraz wypryskujące z lawy płonące kamienie. Jest to chyba najbardziej irytujący poziom gry. Przynajmniej ja, nie ogarniam.


Plansza numer siedem. W sumie to jest ona bardzo krótka. Po wyjściu z jaskini obrywa się nam grunt pod nogami i osuwamy się na oderwanym kawałku skały w dół zbocza, z góry spadają drewniane kłody i kamienie, które należy przeskakiwać, po czym swoją pomoc oferują wielkie orły i łapiąc jednego za nogi możemy dostać się na dół, na most. Co ciekawe, jeżeli zdobędziemy granat i rzucimy go na most, zawali się on odcinając drogę wrogom. Za mostem musimy już trochę powalczyć gdyż czeka nas powtórka z drugiego bossa, czyli sześciu Turków. Następnie powalczymy z wskrzeszonym czwartym bossem, wrestlerem i jeszcze żeby nie było za łatwo, na koniec z trzema kopiami pierwszego bossa jednocześnie. Po tej walce możemy w końcu zająć się bossem, który ma dwa wcielenia.


Teraz chciałbym napisać kilka słów o grafice. Jest ona całkiem przyzwoita jak na tamte czasy. Co prawda paleta barw jaka została użyta jest dość ciemna i monotonna, jednak wydaje mi się, że takie było zamierzeniem autorów ponieważ gra jest poważna i cukierkowe kolorki raczej nie byłyby na miejscu. Co do samej jakości grafiki, wydaje mi się, że autorzy musieli trochę ją uprościć żeby zaoszczędzić zasobów na dopracowanie ścieżki dźwiękowej. Jednak jeśli porównamy Growl z grami Capcomu wydanymi w tym samym roku takimi jak Mercs czy Magic Sword, to wydaje się, że Capcom miał jednak mocniejszy hardware, albo zdolniejszych programistów, bo ich gry wyglądały ładniej.

Animacja również nie powala ilością klatek. Postaci poruszają się dość koślawo i widać, że momentami jest ich zdecydowanie za mało (klatek, nie postaci ;) ). Jednak rozumiem, że to też było wymuszone ograniczeniami sprzętowymi i jeśli nie zrobiono by tego to trzeba by było dokonać cięć w innych aspektach gry. Ogólnie grafika dupy nie urywa, jednak dla fanów retro nie powinno być to większym problemem.

Kilka słów na temat oprawy dźwiękowej. Tutaj gra potrafi zaskoczyć. Nie często w tamtych czasach można było spotkać się z syntezą mowy, a tutaj dość często pojawiają się, jakieś szczątkowe co prawda, ale dość często wstawki mówione. Muzyka przygrywająca w tle również stoi na wysokim poziomie. Utwory są dynamiczne i dość melodyjne dzięki czemu przyjemnie się ich słucha i potrafią wpaść w ucho. Co prawda nie specjalnie pasują do klimatów w jakich gra się rozgrywa i często powtarza się główny motyw przewodni gry, jednak nie psuje to ogólnego wizerunku gry w moich oczach, a raczej uszach.

Efekty dźwiękowe również wypadają bardzo pozytywnie. Wszelkiej maści efekty machania, czy strzelania z broni, odgłosy eksplozji i ryki zwierząt pomagających nam w walce, czy okrzyki wybijanych przeciwników są przygotowane bardzo dobrze i w połączeniu z dobrą muzyką tworzą bardzo przyzwoite środowisko dźwiękowe. Ogólnie śmiem twierdzić, że oprawa audio stoi zdecydowanie na wyższym poziomie niż wizualia.

Kolejny akapit poświęcę na skupienie się na tym co najważniejsze w każdej grze, czyli na samej rozgrywce. Jeśli chodzi o sterowanie to nie ma tutaj wielkiego zdziwienia. Gałka oraz dwa przyciski. Jeden odpowiedzialny za atak, drugi za skok. Tutaj chciałbym się na chwilę zatrzymać i opowiedzieć o ciekawych i dość oryginalnych możliwościach tej gry pod względem ilości graczy. Chodzi o to, że gra występowała w kilku wersjach. Była standardowa wersja dla jedynie dwóch graczy. W tej wersji można było swobodnie wybierać postać, którą chcemy grać i tę wersję polecam do ogrywania na emulatorach wszelkiej maści. Drugim rozwiązaniem była wersja dla czterech graczy, używająca czterech osobnych coin slotów. Każdy gracz miał swój wrzutnik na monety i w zależności od tego, w który slot wrzuciliśmy monetę na tej gałce mogliśmy grę uruchomić. Oczywiście wiązało się to też z wyborem gracza, gdyż w wersji dla czterech graczy każdy zawodnik był przypisany do swojego kontrolera. Była też wersja dla czterech graczy ale obsługująca dwa sloty na monety. Dzięki temu nie było znaczenia, w który slot wrzuciliśmy monetę i tak mogliśmy wybrać każdą z gałek, bo również są one przypisane do konkretnej postaci. Ostatnia i zarazem nieczęsto spotykana opcja wymagała dwóch kopii gry w wersji dla dwóch graczy, zamontowanych w dwóch standardowych automatach z dwoma gałkami każdy i połączonych specjalnym kablem. Dzięki temu można było też grać w cztery osoby. W moim mieście gra czasami była montowana na automacie z czterema gałkami jednak nigdy nie widziałem żeby ktoś odważył się zagrać w nią w czterech. Młyn i ilość przeciwników musi być wtedy niesamowita skoro nawet grając samemu mamy co robić.

Firma Taito i jej chodzone mordoklepki to nigdy nie była najwyższa półka i nie inaczej jest tym razem. Gra jest raczej przeciętna jednak jeśli dać jej szansę to można spędzić z nią kilka miłych chwil. W moim odczuciu gra jest dosyć trudna ale może to dlatego, że nigdy jakoś specjalnie się nią nie interesowałem. Z tego co zdążyłem zauważyć należy używać każdej broni jaka wpadnie nam w ręce. Bez broni jesteśmy traktowani mało poważnie i przeciwnicy robią z nami co chcą. Dzieje się tak ze względu na strasznie krótki zasięg rąk naszych bohaterów. Dzięki broni zwiększamy znacznie dystans na jaki mogą podejść wrogowie co trzyma nas z dala od ich ataków i pozwala kontrolować tłum.

Postaci w grze są dosyć małe co powoduje dezorientację i gubienie z oczu naszego zawodnika. Jest to spowodowane tym, że przeciwnicy pojawiają się w dużych ilościach tworząc sztuczny tłok. Nasi wojownicy z green peace'u nie posiadają zbyt rozbudowanego wachlarza zagrań. W zasadzie to potrafią tylko wykonać serię ciosów zakończonych kopnięciem oraz atakować z wyskoku. Występuje tu patent pożyczony z prekursora tego gatunku jakim jest Double Dragon. Mianowicie po kilku ciosach z pięści przeciwnik pada na kolana i stoi na czworaka dysząc. Wtedy możemy wykonać cały szereg akcji, które zależne są od tego z jakiej odległości, oraz z której strony podejdziemy. W zależności od tego podchodząc i wciskając atak nasz zawodnik może złapać wroga za głowę i wymierzyć przeciwnikowi serię ciosów kolanem w łeb. Wygląda to dość komicznie, szczególnie jeśli w ten sposób potraktujemy kobietę. Poza tym możemy złapać przeciwnika za twarz, przyklęknąć i sprzedać mu parę gruszek na facjatę. Możemy też go złapać i przerzucić kilka razy nad głową uderzając wrogiem o ziemie. Ewentualnie możemy podejść i skiepować przeciwnika butem lub dobić gongiem z obu rąk w plecy. Kiedy przeciwnik ma mało energii i naciśniemy w jego pobliżu atak to nie wykonamy comba tylko wyprowadzimy wrogowi luja ogłuszacza wykańczając go. Kiedy wrogowie nas atakują możliwe jest też wykonanie szybkiego wejścia z bara.

Do walki oprócz pięści możemy wykorzystać porozrzucane tu i tam przedmioty takie jak wielkie kamienie, krzesełka, które uderzone lecą przez cały ekran aż nie trafią w kogoś. Możemy rzucać pojemnikami takimi jak beczki czy skrzynie, no i w końcu wykorzystać przynoszony przez przeciwników lub znajdowany w pojemnikach sprzęt w postaci różnego rodzaju broni białej i palnej. Używanie broni w grze jest raczej konieczne jednak występuje ona w grze w sporych ilościach, więc często możemy sobie ją zmieniać. W sumie w grze występuje osiem rodzajów broni. Trzy rodzaje broni białej to jest gazrurka, miecz oraz bat. Do tego dochodzą dwa rodzaje broni rzucanej jakimi są nóż i granat. Na koniec są jeszcze trzy rodzaje broni palnej. Pistolet, karabin maszynowy i wyrzutnia rakiet którą każdy fan filmu Commando pamięta. W przypadku broni palnej, kiedy wykorzystamy już całą amunicję, może służyć dalej jako improwizowana broń biała. Pistoletem możemy rzucić, a karabinem i wyrzutnią uderzać z rozmachu. Aby wyrzucić broń, bez znaczenia czy białą czy palną, należy przytrzymać gałkę w dół a następnie wcisnąć atak lub bez gałki, oba przyciski naraz. Jeżeli zostaniemy otoczeni przez wrogów możemy też wcisnąć oba przyciski jednocześnie. Wtedy nasz bohater wykona standardowy obrót, czyli wyskoczy w powietrze i zacznie się obracać wokół własnej osi z wyciągniętą nogą. Jeśli wykonamy to z jakimś kierunkiem, nasz zawodnik skoczy w tę stronę wykonując w powietrzy salto z kopniakiem. Ciosy te możliwe są do wykonania tylko w wypadku kiedy mamy przeciwników po obu stronach. Co ciekawe, nie zabiera on energii. Wikipedia twierdzi, że kiedy przytrzymamy gałkę w górę i wciśniemy oba przyciski naraz kiedy nie jesteśmy otoczeni przez wrogów to wykonamy wyższy skok. Niestety nie mogę tego potwierdzić, gdyż nie udało mi się tego dokonać.

Najpierw przedstawię bonie improwizowane, których nie jest jakoś specjalnie dużo więc lista będzie raczej krótka.

Wielki kamień. Możemy go podnieść i wyrzucić w grupę przeciwników skutecznie ich rozrzucając na boki. Warto jest od czasu do czasu wykorzystać ten przedmiot. Szczególnie przeciwko bossom. Dzięki temu nie musimy do nich podchodzić za blisko.


Drugim z tego typu przedmiotów jest krzesełko. Co prawda nie możemy go podnieść, ale możemy uderzyć, co spowoduje, że poleci przed siebie uderzając pierwszego wroga, który stanie mu na drodze.


Gdzieniegdzie znajdziemy beczki wyglądające jak zwykłe, ale różniące się od nich kolorem. Są bardziej czerwone. Są to beczki wypełnione prochem strzelniczym. Uderzenie takiej beczki powoduje zapalenie się lontu i po chwili następuje wielka eksplozja. Możemy też taką beczkę podnieść i cisnąć nią we wrogów. Nie jest ona pojemnikiem. Nigdy w niej nic nie znajdziemy.


Teraz lista boni białej. Pierwszą z nich jest standardowa gazrurka. Skutecznie poprawia zasięg, jest dosyć wolna, jednak skutecznie można nią pałować wrogów. Sprawdza się całkiem dobrze i jeśli nie ma nic innego pod ręką należy się nad rurką pochylić.


Drugą bronią białą dostępną w grze jest miecz. Trochę szybszy niż rurka, o takim samym zasięgu. Jest to najlepsza w moim odczuciu broń.


Trzecią z tego rodzaju broni jest bat. Jest to najwolniejsza z dostępnych broni jednak ma największy zasięg i jedną ciekawą cechę, która pozwala nadrobić braki w prędkości. Mianowicie kiedy uderzymy z bicza to uderza on do przodu, a potem trafia jeszcze przeciwlotników za naszymi plecami.


Następne trzy bronie to broń palna. Pierwszą z nich jest pistolet. Posiada sześć pocisków w magazynku. Trafia tylko jednego z wrogów. Kiedy skończą się naboje możemy jeszcze nim trochę porzucać.


Drugą z broni palnych jest karabin maszynowy M-16. W sumie nie wiem czy w tamtych czasach już istniała tego typu broń ale w końcu to gra, więc nie wymagajmy zbyt wiele. Strzela seriami i mamy tych serii sześć. Tutaj jednak każda seria trafia kilku wrogów. Po wystrzelaniu amunicji możemy nadal uderzać nią z rozmachu.


Ostatnią bronią palną jest bazooka. Posiada cztery rakiety, które wystrzelone lecą kawałek po czym wybuchają. Jest to dobra broń do walki na odległość, którą można likwidować całe grupy wrogów jednak z bliska jesteśmy zupełnie bezbronni. Po wystrzeleniu wszystkich rakiet, podobnie jak w przypadku M-16 możemy używać jej do naparzania wrogów z rozmachu.


Ostatnim rodzajem broni jest broń miotana. Tutaj mamy takie dwie bronie. Pierwsza z nich to zwykły nóż. Możemy go podnieść po niektórych wrogach i rzucić nim w kogoś. W sumie chyba nic więcej o nożu napisać się nie da.


Ostatnią bronią to granat. Rzucają nimi kobiety jednak kiedy pacniemy ją zanim zdąży rzucić, upuszcza go i możemy go wtedy podnieść. Jest to całkiem skuteczna broń, a do tego kiedy rzucimy granat, nasz bohater pada na ziemię i leży aż do wybuchu. Dzięki temu możemy uniknąć ataków zza pleców.


Wszystkie te bronie są przynoszone przez przeciwników, bądź znajdowane w pojemnikach, które teraz przedstawię. Jest ich tylko dwa rodzaje i również można ich używać jako broni. Można je podnosić i rzucać nimi we wrogów.

Pierwszym z pojemników jest drewniana skrzynia. Co można powiedzieć o drewnianej skrzyni? Jest z drewna, a w środku można znaleźć jakieś przedmioty. Często są one puste i poustawiane tylko po to żebyśmy mogli je podnieść i rzucić we wrogów.


Drugim pojemnikiem jest również drewniana ale beczka. Wcześniej pisałem o wybuchającej. Ta wygląda tak samo tylko jest bardziej w kolorze drewna i nie wybucha, a w środku można znaleźć czasami jakąś broń.


Jest jeszcze jeden pojemnik. Zawiera on zawsze to samo, czyli wielkie ptaki, przypominające orła. Znajdziemy ich sporo na planszy bonusowej.


Tak prezentowały by się wszystkie przedmioty dostępne w grze. Nie znajdziemy tutaj żadnych itemków dodających nam punktów. W sumie tych dodających energii też nie. Życie odnawia się po każdej planszy i jest to jedyny sposób na odzyskanie energii. Jest to też chyba jeden z powodów tego, że gra jest trudna. Musimy całą planszę przejść tylko i wyłącznie na tym co mamy. Pewnie dlatego nie warto jest wybierać zawodnika z najmniejszą ilością energii. Bardzo szybko pożegnamy się z życiem.

Od czasu do czasu natrafimy się na różnego rodzaju uwięzione zwierzęta, które chętnie pomogą nam się rozprawić z przeciwnikami w ramach podziękowania za zwrócenie wolności. Moim faworytem jest słoń, który chodzi za nami i rozdeptuje przeciwników, którzy rozpadają się na krwawe kawałki.

Najmniejszym ze zwierzątek, które nam pomogą są dzikie koty, ale takie małe, wielkości tych domowych. Przebiegają stadem przez drogę potrącając przeciwników. Nas oczywiście nie atakują, więc nie należy się obawiać.


Kolejnym co do wielkości zwierzakiem, w sumie dwoma zwierzakami są wielkie ptaki (bynajmniej nie chodzi o tego z Ulicy Sezamkowej :) ), które po uwolnieniu latają nad głowami i atakują przeciwników zaczepiając ich szponami. Występują ich dwa rodzaje, białe i brązowe. Oczywiście białe rzadziej gdyż to raczej unikatowe zwierze.


Następnym, jeśli chodzi o rozmiar, zwierzęciem jest kozica, czy gazela, w każdym razie coś w tym stylu. Jeśli ją uwolnimy to pobiegnie za ekran, a za chwilę wróci razem z kolegami i całym stadem rozdepczą wszystkich wrogów jacy staną im na drodze.


Teraz już zostały dwa groźne zwierzęta. Pierwszym z nich jest król wszystkich zwierząt, czyli lew. Jeżeli pomożemy mu się uwolnić od dwóch Arabów bijących bo batami, ten odwdzięczy się, beztrosko skacząc na wrogów i rozmontowując ich na części, ucieknie z pola widzenia.


Ostatnim z naszych zwierzęcych pomocników jest słoń. Jest on moim faworytem. Można się za nim schować. Chodzi za nami w zasadzie przez całą planszę i rozdeptuje napotkanych po drodze wrogów. Ci zostają efektownie zdekapitowani, a ich krwawiące członki rozlatują się w różne strony.


W kilku miejscach na planszach znajdziemy różnego rodzaju urwiska, z których możemy wyrzucać przeciwników. Na szczęście nie możemy tam wyskoczyć, ani wyjść, jednak możliwe, że przeciwnicy mogą równie dobrze nas tam wyrzucić. Oczywiście wyrzucony przeciwnik ginie natychmiast i nie wraca już. Należy też uważać, bo wytrącona nam z ręki broń również może wpaść w takie miejsce i nie będziemy jej w stanie podnieść.

Podsumowując Growl jest raczej grą należącą do klasy B. Przeciętna grafika i całkiem niezła oprawa dźwiękowa, do tego specyficzny gameplay powodują, że w obecnych czasach większość ludzi przejdzie obok tej pozycji bez zwrócenia na nią uwagi. Jeśli jednak jesteś fanem retro i wszystko inne już ograłeś lub nie miałeś okazji zagrać w tę grę to możesz spróbować dać jej szansę.

Dla największych twardziuchów zapodaję jeszcze filmik prezentujący moją niezdarną grę w akcji :)


Teraz będę się już z Wami żegnał i gratuluję dotrwania do tego momentu. Mam nadzieję, że zobaczymy się w podobnym lub nieco większym składzie w następnym odcinku Wozu Drzymały.

Wpis ten jest mojego autorstwa i został zamieszczony przeze mnie na mojej stronie www oraz blogu w serwisie ppe.pl Można je zobaczyć tutaj oraz tutaj

Sort:  

@therealwolf 's created platform smartsteem scammed my post this morning (mothersday) that was supposed to be for an Abused Childrens Charity. Dude literally stole from abused children that don't have mothers ... on mothersday.

https://steemit.com/steemit/@prometheusrisen/beware-of-smartsteem-scam

Witam. Bardzo oryginalna nazwa kącika :) Lubie takie. Poza tym oczywiście ciekawy i obszerny artykuł. Pozdro!

Dziękuję. Nazwa trochę przewrotna, jednak adekwatna, w końcu automaty często stały w takich barakowozach i właśnie tak się je nazywało :)

Coin Marketplace

STEEM 0.25
TRX 0.11
JST 0.033
BTC 63036.79
ETH 3067.42
USDT 1.00
SBD 3.82