(z archiwum) Wilno-Dyneburg część 2.

in #polish7 years ago

Mój pierwszy pełny dzień na łotewskiej ziemi powitał mnie deszczem. Na szczęście tuż po śniadaniu padać przestało więc mogłem śmiało wyruszyć na miasto. Pierwszym punktem do zaliczenia była dyneburska twierdza (Daugavpils cietoksnis) czyli zespół fortyfikacji z XIX wieku zbudowany przez Rosjan w miejscu wcześniejszych polskich umocnień sprzed dwóch wieków wstecz. Jej fragment z bramą, budynek z makietą i galeria (muzeum?) Marka Rothko to ciekawsze miejsca jakie napotkałem. Reszta twierdzy to duża ilość opuszczonych pustostanów, trochę bloków mieszkalnych i kilka budynków użyteczności publicznej. Nie sposób nie wspomnieć też o tablicy postawionej ku pamięci hrabiemu Leonowi Broel-Platerowi, straconemu w tym miejscu za udział w Powstaniu Styczniowym.

DSCN0144.JPG
DSCN0150.JPG

Drugi przystanek tego dnia to centrum. Rigas iela (ulica Ryska) to reprezentacyjny trakt miasta ciągnący się od rzeki Dźwiny do dworca kolejowego. Niczym nie wyróżniający się spośród innych miast: deptak, duży plac (przed największym hotelem w mieście), galerie handlowe, sklepy, banki, ławki, uliczni grajkowie itd. Ale na samym jej początku znajduje się park. Na pierwszy rzut oka normalny, jest zieleń, miejsca do odpoczynku, sadzawka, fontanna i rozwrzeszczane bawiące się dzieci. Ale w jednej z jego części znajduje się ogromny, zadbany obelisk z datą 1944, płonącymi bez przerwy wielkimi zniczami, wieńcami i tablicami w języku rosyjskim. Niestety nie znalazłem nigdzie (nawet po powrocie do Polski) żadnych wiążących informacji na temat tego miejsca. Trochę się zmieszałem, wszak u Nas takich miejsc nie spotyka się codziennie. I jak się okazało był to wielkiego mieszania początek. Z polskiego punktu widzenia wydaje się to proste: jest sobie Łotwa która ma język urzędowy łotewski i właśnie łotewskiego należy spodziewać się na ulicy, w sklepie czy gdziekolwiek indziej. Otóż nie. Co prawda prawie wszystkie szyldy na sklepach i punktach usługowych, tablice na budynkach użyteczności publicznej i te z nazwami ulic są po łotewsku, niekiedy w układzie mieszanym łotewsko-rosyjskim ale na ulicy usłyszycie tylko rosyjski, dziadek siedzący na ławce będzie czytał gazetę po rosyjsku, pierwsza przypadkowo złapana stacja radiowa będzie nadawała program w języku rosyjskim. Rosjanie to ponad połowa mieszkańców Dyneburga, Łotysze są w mniejszości a momentami ma się wrażenie jakby nie było ich tam wcale, bo wtopili się w tłum i sami posługują się językiem większości. Daleko mi do oceny tego zjawiska, tym niemniej przybysza z Polski, z raczej monolitycznego pod względem językowym i narodowościowym społeczeństwa ten stan rzeczy lekko szokuje. Tak więc niczym Marysia z utworu WWO na drugim Kodexie podążałem dalej ulicami miasta.

DSCN0124.JPG
DSCN0156.JPG

Następne swoje kroki skierowałem ku miejscom mocniej związanym z Polską, w końcu nasz kraj odcisnął pewne piętno na tym mieście a ono samo jest głównym ośrodkiem łotewskiej Polonii. W okolicach skrzyżowania Varsavas iela z 18 novembra iela znajduje się polskie gimnazjum im. J. Piłsudskiego a niedaleko po drugiej stronie ulicy kościół Niepokalanego Poczęcia NMP, z Mszami Św. w polskim języku. Szkołę sfotografowałem tylko z zewnątrz, podobnie kościół, który okazał się być zamknięty. Naprzeciwko polskiej szkoły znajduje się prawosławny Sobór Św. Borysa i Gleba, tam też na chwilę zajrzałem. Kilkaset metrów dalej w ciągu Varsavas iela, pod numerem 30 znajduje się Centrum Kultury Polskiej. Ładna kamienica z łotewską i polską flagą przy wejściu. Po zrobieniu kilku zdjęć frontu wszedłem do środka. Tam serdecznie powitała mnie Pani pracująca w CKP, chociaż na jej twarzy bardziej niż radość z faktu przybycia podróżnika z Polski widać było zmieszanie. Poleciła żebym przeszedł się po budynku, chociaż szczerze to spodziewałem się raczej wybuchu spontanicznej radości, rozkładania map, polecania wartych uwagi miejscówek, wymiany opinii itd, a tak wyszło trochę surowo i na dystans. Pewnie taki klimat. Co do samego centrum to zobaczyłem tam kilka manekinów ze strojami ludowymi z różnych części Polski, tablicę z ogłoszeniami w języku łotewskim i na piętrze wystawę fotografii z miejscami związanymi z naszą Ojczyzną w Dyneburgu i okolicach, którą i tak oglądałem przez szklaną szybę pomieszczenia w którym się znajdowała ponieważ drzwi zamknięte były na klucz. Warto jeszcze wspomnieć o krzyżu na Słobódce znajdującym się w okolicy (Satiksmes iela), stojącym na miejscu cmentarza wojskowego, zrównanego przez sowietów z ziemią, na którym pochowani byli polscy żołnierze polegli w walkach o Dyneburg w 1920 roku. Mi niestety nie było dane tam być przez moje niedopatrzenie- byłem przekonany, że to miejsce leży gdzieś za miastem. Po wyjściu z Centrum mój żołądek coraz śmielej okazywał pustkę więc sztywno uzgodniliśmy, że jeszcze tylko wizyta na stadionie żużlowym Lokomotivu i wracamy na obiad. Obiekt zastałem akurat podczas przygotowań do GP Łotwy która miała odbyć się w sobotę. Słowo się rzekło więc czas było wracać do hostelu.

DSCN0166.JPG
DSCN0170.JPG
DSCN0177.JPG
DSCN0181.JPG

Po „obiedzie” składającym się z polskiej konserwy i wafli ryżowych postanowiłem odwiedzić Grzywę (łot. Grīva), czyli dzielnicę po drugiej stronie Dźwiny, do roku 1956 odrębne miasto. Na mapie miasta znalezionej w hostelu znalazłem tam coś co z łotewskiego przetłumaczyłem sobie jako „polski krzyż” więc to miejsce obrałem sobie za cel. Po przekroczeniu mostu na Dźwinie i przemaszerowaniu kilkuset metrów trafiłem na kolejny żywy dowód mocnej rosyjskiej (wręcz sowieckiej) obecności w mieście. Przy wjeździe do miasta od południa i częściowo od zachodu przyjezdnych wita pokaźnej wielkości krasnoarmiejec. Oficjalna nazwa jego podobizny to „Pomnik obrońców miasta w 1919”. Sowieckich obrońców, rzecz jasna. Prawdopodobnie tych samych którzy wyłapali bęcki od koalicji polsko-łotewskiej na początku 1920. Od wejścia widać kto tu wciąż rządzi. Rosyjska wikipedia podkreśla nawet, że „pomnik nie został zniszczony po odzyskaniu niepodległości Łotwy”. Ale wróćmy do Grzywy. Z zabudowy przypominała mi ona raczej wioskę niż dawne miasteczko. Sklep, szkoła, boisko, stacja benzynowa, apteka i dużo małych bliźniaczo wyglądających małych domków. Polski krzyż okazał się być krzyżem stojącym na rozjeździe dróg, których nie brakuje u nas, a tam na Łotwie są raczej rzadkością. Przyniesiony został w 1991 roku przez pielgrzymkę z Lublina do Agłony (Łotwa, około 50 km od Dyneburga). Kilka zdjęć na pamiątkę, powrót do hostelu, po drodze postój nad Dźwiną i wizyta w sklepie celem zakupienia żywności. Ceny, za wyjątkiem chleba, są wyższe niż u nas ale na półkach jest bardzo dużo towarów pochodzących z Polski.

DSCN0194.JPG
DSCN0188.JPG
DSCN0190.JPG
DSCN0189.JPG
DSCN0187.JPG

Środa powitała mnie słońcem. Miała być dniem luźniejszym i takim była. Wstępnie miałem tego dnia jechać do Rygi ale odezwał się do mnie mój stary znajomy z czasów słowackiej wymiany- Marks (pozdrawiam!). Liczyłem na spotkanie, niestety terminy nam się nie zgrały, może innym razem. Z drugiej strony dodatkowa jazda ponad 200 km w jedną stronę w celu dosłownie zaliczenia kilku godzin w mieście w opcji <byłem> wydawała się bez sensu zważywszy na to, że byłem tam sam (tak, tak, dobrze czytasz, nawiążę do tego na końcu tego odcinka) a pobudka w przypadku przegapienia swojej stacji kilkadziesiąt (kilkaset) kilometrów od Dyneburga pod rosyjską granicą z pytaniem o wizę mi się nie uśmiechała. Przecież na następny dzień miałem zaplanowaną dłuższą (niż ta poniedziałkowa) wizytę w Wilnie. Rano spacer po Rigas iela, odwiedziny w ichniejszych halach i galeriach handlowych, potem długa droga na wylotówkę z miasta gdzie nieopodal znajduje się kompleks cmentarzy, w tym cmentarz katolicki. Po drodze wizyta w okolicach stadionu Celtnieks (BFC Daugavpils) w celu zostawienia kilku pamiątek z Polski. Na cmentarzu czuć było polską obecność na tych ziemiach. Zdecydowana większość nagrobków to mogiły naszych rodaków, ale nie brakowało też tych w języku łotewskim i rosyjskim. Znajduje się tam również tablica pamiątkowa ku czci hrabiego Leona Broel-Platera o którym wspominałem wyżej, jednak ja na nią nie trafiłem. Potem powrót do hostelu, „obiad”, popołudniu znowu wizyta w centrum, ostatnie zakupy i przygotowania do powrotu na Litwę.

DSCN0196.JPG

Na koniec odpowiedź na pytanie: dlaczego sam? Częściowo zupełnie przypadkiem, częściowo świadomie. Jeżeli masz problem z deficytem, czy też bardziej niepoukładaniem w kwestii pewności siebie, takiej prawdziwej a nie takiej pseudo w opcji „co to nie ja” która siada przy pierwszej lepszej sytuacji stresowej lub konfrontacyjnej to według mnie NIC tak nie postawi punktu na środku twojej osi pewności siebie pomiędzy pokorą a pychą jak samotny wyjazd w totalnie nowe miejsce, bez znajomości języka tubylców, gdzie możesz liczyć tylko na siebie, za samo pochodzenie można dostać w mordę a co najmniej zostać krzywo obciętym czego doświadczyłem. Swoją drogą to też naturalna lekcja odpowiedzialności. Część trzecia wkrótce.

Coin Marketplace

STEEM 0.20
TRX 0.15
JST 0.030
BTC 65749.81
ETH 2665.39
USDT 1.00
SBD 2.86