Tam gdzie diabeł mówi dobranoc.. czyli wspomnienia z rowerowej włóczęgi po Podlasiu.

in #podroze6 years ago (edited)

IMG_0311 (2048x1365).jpg

Stojąc wciśnięta miedzy kibel a tłum innych pasażerów podróżujących na ostatnią chwilę jadę pociągiem relacji Warszawa- Białystok i czekam aż moja cierpliwość osiągnie swoje granice wytrzymałości. Cóż... majówka. Cały naród zmierza w kierunku polskiego pojezierza tudzież polskiego wybrzeża. W tym roku tak się składa, że ja zmierzam w stronę tych mniej lub bardziej zapomnianych wciąż przez Pana Boga dziur regionu Podlasia. Co prawda dziury jak dziury, ale mają swój niepowtarzalny urok a ja jak zwykle kierowana manią włóczenia się po niezaludnionych lub przynajmniej mniej zaludnionych miejscach, upatrzyłam sobie właśnie te wschodnie granice naszego miłościwego kraju. Im większa prowizorka i prowincja tym lepiej. Pociąg dojeżdża wreszcie do Białegostoku, moja męka dobiega końca a ludzie wylewają się na zewnątrz ciągnąc w stronę miasta. Ja natomiast ruszam w poszukiwaniu dworca. Przechodzę kładkę nad torami i znajduje dworzec w przebudowie. Obok postawiono prowizoryczną budę służącą za dworzec. Jest maj a na zewnątrz tak piździ złem, że jedyna myśl jaka kołuje mi się w głowie to jak, do jasnej cholery będę jeździć na rowerze ze swoim tobołem w taki ziąb??! Wchodzę jednak do budy i kupuje bilet do Supraśla, w którym mam wypożyczyć rower i spotkać się z moją towarzyszką podróży. Czekam na autobus i kiedy wreszcie podjeżdża ładuje się do niego z ulgą i myślą, że chociaż przez chwilę będzie ciepło. Autobus oczywiście w klasie wschodniej z nieustannie lecącą z głośników rozrywką w postaci największych hitów polskiego disco polo. Tak, czuję, że jestem już na Podlasiu. Na przystanku w Supraślu spotykam się z koleżanką i razem idziemy wypożyczyć mój rower . Facet z wypożyczalni patrząc na nas z wątpliwością w oczach pyta, gdzie mamy zamiar dojechać tym rowerem. Z bananem na ustach informujemy, że dzisiaj do Kruszynian a on daje mi swój numer telefonu i mówi żeby dzwonić, gdybyśmy potrzebowały pomocy, aby zabrano nas z drogi...

IMG_0151 (2048x1365).jpg

Z tym też motywującym do dalszej podróży wprowadzeniem ruszamy zwiedzić supraską perłę Podlasia. Łazimy chwilę wokół Monasteru Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy i św. Jana i wytężamy uszy pod bramą z zza której dochodzą odgłosy mnisich modlitw. Klimatu tutaj na pewno nie brakuje. Następnie idziemy zrealizować obowiązkowy punkt programu zwiedzania – czyli tradycyjne żarcie w postaci kiszki, babki i kartaczy. Kręcimy się jeszcze trochę po mieście a potem mijamy dom komendanta z filmowego, komediowego klasyku późnych lat dziewięćdziesiątych. Prawie każdy polak oglądał nadawany po raz tysięczny pierwszy w telewizyjnym repertuarze polskiej telewizji film "U Pana Boga za Piecem" i jego kontynuacje. Myślę sobie że tutaj na Podlasiu, faktycznie jest trochę jak za piecem, wszyscy żyją sobie na lajcie, słuchając rytmów disco polo i podążając w skarpetkach i klapach w sobie tylko znanych kierunkach.

IMG_0156 (2048x1365).jpg

Wyruszamy na szlak rowerowy w stronę wsi Kruszyniany, znanej z tego, że ostały się tam jeszcze pozostałości tatarskiej kultury. W końcu Podlasie to kulturowy tygiel. Historię tego miejsca ukształtowali żydzi, tatarzy, ukraińcy, białorusini. Wszelkiej maści nacje i ich wyznania. Taki mały orient w wydaniu polskiej wsi. Jadąc przez las zakopujemy się rowerami w piaszczystej drodze. Zauważam też, że jeździ tutaj dosyć sporo samochodów jak na takie zadupie, jakby istniał tutaj jakiś tajemny jedwabny szlak albo coś w tym rodzaju.
Dojeżdżamy w końcu do celu i kierujemy się oczywiście do głównej atrakcji tego miejsca- drewnianego meczetu. Chwilę później pod ten sam meczet podjeżdża turystyczny autobus, cały wypełniony emerytami. Zastanawiam się skąd oni się tu wszyscy wzięli w tej wsi która ledwo istnieje na mapie.. Zostawiamy meczet i idziemy w stronę tatarskiej restauracji oferującej niezwyczajne pyszności o nic nie mówiących nam nazwach. Za nami podąża również tłum emerytów. Rozmawiając z menadżerem restauracji, który ochoczo pokazuje nam na swoim telefonie zdjęcia mniej znanych miejsc, które warto odwiedzić w tym regionie kątem oka dostrzegam właścicielkę restauracyjnego przybytku. Jej oczy mają lekko skośny wygląd, a rysy twarzy niewątpliwe świadczą o tatarskim pochodzeniu. Obiecuje sobie w duchu, że kiedyś tutaj jeszcze wrócę i spróbuje poznać historie tych ludzi.

IMG_0197 (2048x1365).jpg

Po udanym spotkaniu z orientalną kulturą ruszamy w celu odnalezienia noclegu ukrytego gdzieś pośrodku niczego w lesie, w miejscu do którego trudno trafić. Dalej są już tylko wsie i zapadłe miejsca gdzie diabeł mówi dobranoc. Dalej są też drogi brukowane z kocich łbów, po których tocząc się rowerem czuję jak wywracają mi się wszystkie wnętrzności. Pustka w tych miejscach odbija się echem od drewnianych malowanych domów. Nie słychać nawet ani jednego szczekającego podwórkowego kundla. Brakuje jeszcze tylko kłębka siana, toczonego wiatrem przez środek drogi. Możliwe, że czas się tutaj zatrzymał.

IMG_0180 (2048x1365).jpg

Jednak czas na zegarkach biegnie nieubłaganie więc odpalamy magiczne, niezastąpione urządzenie XXI wieku- mapy Google i docieramy w końcu do miejsca pośród niczego, gdzie znajduje się nasz nocleg w starym folwarku przerobionym na dom.
Ciąg dalszy nastąpi
Sort:  

Super wycieczka sam chciałbym się na taką wybrać!

Coin Marketplace

STEEM 0.30
TRX 0.11
JST 0.033
BTC 64275.05
ETH 3147.49
USDT 1.00
SBD 4.29