Dziś będzie na wesoło... Jest w schroniska TARA kot, którego widok zawsze przywołuje u mnie wspomnienie książki "Wyprawa czarownic" Terrego Pratchetta.
" Dla niani Ogg Greebo wciąż byt małym kociakiem goniącym za kłębkiem wełny. Dla reszty świata był wielkim kocurem, wypchanym niewiarygodnie niezniszczalną siłą życiową opakowaną w skórę, która mniej przypominała futro, a bardziej kawałek chleba pozostawiony na dwa tygodnie w wilgotnym miejscu. Obcy często się nad nim litowali, bo praktycznie nie miał uszu, a jego morda wyglądała, jakby usiadł na niej niedźwiedź. Nie mogli wiedzieć, że przyczyną tego jest kocia duma Greeba, która kazała mu próbować walczyć albo gwałcić absolutnie wszystko, aż do czworokonnego wozu z drewnem włącznie. Kiedy Greebo maszerował ulicą, groźne psy skamlały i chowały się pod schodami. Lisy trzymały się z daleka od wioski. Wilki starały się ją omijać.
-To taki wielki pieszczoch - rzekła niania. "
Może ten krótki fragment zachęci Was do sięgnięcia po świetne książki Terrego Pratchetta.Najlepiej smakują na pikniku na łące lub w lesie. :)
Miłego weekendu Wszystkim!
Foto - Gabrysia
Bibliografia - Cytat - Świat Dysku. Tom 12. Wyprawa czarownic - Terry Pratchett
haha świetny fragment! Skojarzyło mi się to z dziećmi, które wyrastają na dużych i czasem niegrzecznych dorosłych, a dla mam lub babć zawsze pozostają ich małymi pociechami :))
Coś w tym jest... Mam kolegę łobuza i bandziora, którego babcia na niedzielnych obiadach głaszcze po głowie, zapycha jedzeniem i mówi do niego "wnusiu". :)