Recenzja filmu “Ghost in the Shell”

in #polish4 years ago

1111.jpg

Kolejny archiwalny tekst, tym razem recenzja holiłudzkiej adaptacji kultowej japońskiej animacji.

Czekałem na ten film. Pokładałem w nim dość duże nadzieje, lecz z drugiej strony nie nastawiałem się na niesamowite widowisko. Dostałem produkt, na który czekałem. Nie jest pozbawiony wad, ale dość dobrze pokazuje, że naprawdę można zaadaptować anime na "język filmu". Twórcy solidnie przenieśli wiele scen żywcem wziętych z obu filmów kinowych (z naciskiem na pierwszy, ten z 1995 roku) i serii TV. Nie miałem tu do czynienia z kiepsko wykonaną robotą, jak w chociażby w przypadku 7-mej części "Star Wars". Kultowe lub co lepsze sceny z w/w zostały przeniesione tu w większości przypadków bardzo naturalnie i niekiedy dość subtelnie. Np. rozmowy pomiędzy postaciami, niektóre sekwencje, przy których zastanawiałem się, czy przypadkiem nie siedzę w domu i nie oglądam jakiegoś fragmentu na YouTube. Nie wspominając o krótkich momentach, które dużo mówią o danej postaci (tu szczególnie błyszczał Pilou Asbæk w roli Batou). Niektóre były jednak nieudane, ale nie przeszkadzało mi to w seansie, bo cała reszta wyszła na tyle dobrze, że mogę wybaczyć drobne potknięcia.

"Ghost in the Shell" to popularna marka, której filmowa adaptacja od początku budziła pewne kontrowersje i obawy. Wielu fanów mangi nie wierzyło, że amerykanie umieją robić adaptacje"chińskich Bajek", bo "Dragon Ball Ewolucja" nie był, delikatnie mówiąc, zbyt udany. W moim przypadku było nieco inaczej, śledziłem losy produkcji od początku i wiele rzeczy wskazywało na to, że dostaniemy w miarę dobry film. Twórcy podchodzili z należytym szacunkiem do pierwowzoru i w większości kwestii wywiązali się z powierzonego im zadania. Od muzyki, po dobór aktorów, scenografię, ogólną jakość efektów specjalnych, kończąc na oddaniu scen znanym fanom filmów i seriali. Aczkolwiek zdarzają się momenty, że nie są one tak "specjalne", np. moim zdaniem, pewna kultowa scena z końcówki anime z 95' wypadła o wiele mniej spektakularnie niż w wersji animowanej.

Fabularnie nie jest źle, choć co prawda niektórzy mogą podnieść głos, że adaptacja z 2017 roku to profanacja oryginału. Mogło być lepiej i czasami można to dość boleśnie odczuć, ale nie przeszkadza mi to. Trzeba się było liczyć z tym, że produkcja musi przede wszystkim zarobić pieniążki, więc pewne uproszczenia fabularne były konieczne. Co prawda niektóre wątki były mocno uproszczone lub gorzej wykonane niż w anime, ale jeśli o mnie chodzi, jestem skłonny to wybaczyć, w końcu pierwsze adaptacje amerykańskich komiksów też były dyskusyjne jakościowo. Jest to po prostu dobry "złoty środek" pomiędzy przyjemnym “popcorniakiem”, a poważniejszą opowieścią filmową.

Co prawda generalnie jestem zwolennikiem jak najbliższej możliwej ekranizacji, ale nie jestem purystą, który nie toleruje zmian, póki są dobre i uzasadnione (aczkolwiek z drugiej strony nie lubię zmian w kultowych scenach i zazwyczaj toleruję wyłącznie oryginał). W przypadku "Ghost in the Shell" wolałem jednak dość luźną adaptację filmu z 1995 ze scenami z serii telewizyjnych. Tego po prostu wyszło zbyt dużo i nie chciałem oglądać ekranizacji “co do linijki". Motywy przewodnie adaptacji, czyli: ludzie i ich tożsamość, osobowość wobec postępującej robotyzacji społeczeństwa, zastanawianie się, czym naprawdę jest “życie” etc. naprawdę mi się podobały i zostały odpowiednio, jak i całkiem dobrze przedstawione. Nie wymyślono w tej materii nic nowego, ale miło zobaczyć całkiem udany “spin-off” “Robocopa”

Większość utworów użytych w filmie jest naprawdę ładnie skomponowana i wkomponowana w tło. Na szczęście nie ma tu chyba w ogóle "remixów" (ale to może wina mojego wadliwego słuchu), twórcy postawili na muzykę elektroniczną, która znakomicie uzupełniała się m.in. z projektem miasta. Przy niektórych kawałkach odniosłem również wrażenie, że inspirowali się tym gatunkiem z lat mojej wczesnej młodości. Bardzo rzadko słucham utworów z filmów, ale w tym przypadku naprawdę rozważam kupno krążka z soundtrackiem. I myślę, że to odpowiedni znaczek jakości od osoby, która nie zna się za bardzo na muzyce.

Wspomniałem o projekcie miasta, jest niesamowite! Podejrzewam, że nie będę jedyną osobą, która będzie kojarzyła "GitS 2017" przede wszystkim z genialnej scenografii. Ulice są szare, nie jest sterylnie czysto jak w wielu filmach od dłuższego czasu. Neony, hologramy, gra różnych świateł, pomysł na to wszystko... to tworzy naprawdę piękny obraz. Niektórzy mogą mnie zlinczować, ale uważam że sceny przedstawiające "żyjące swoim życiem" miasto są lepiej wykonanie w filmie z 2017 niż np. kultowa sekwencja parady w Chinach, czy Japonii (chodzi mi o drugi film kinowy). Jak już wspominałem, niektóre momenty w filmie są żywcem wyjęte z anime, niekiedy mamy wrażenie że twórcy wycięli i wkleili sceny do tego obrazu.

Jeśli chodzi o aktorów, to moją ulubioną postacią jest niezmiennie Batou. Pilou Asbæk do dzisiaj był dla mnie kompletnie nieznanym aktorem. Co prawda nadal uważam, że jest za mało "dopakowany" i nie budzi takiego respektu swoimi gabarytami, ale to drobny detal. Cała reszta była jak należy. Tak jak jego animowany pierwowzór, jest zarówno miłym, dobrym i zabawnym gościem, jak i "byczkiem" który umie przestraszyć i pokazać pazur, kiedy trzeba. Podobała mi się również gra jego twarzą i emocje, które za jej pomocą przedstawiał. Scarlett Johansson jako "Major" (Polscy tłumacze wyjątkowo dali ciała, tego pseudonimu się nie odmienia) wypadła co prawda dość “drewnianie”, ale akurat jej "Rasiakowatość" okazała się być tu atutem. No i nadal uważam, że jest to jeden z najlepszych wyborów do roli Makoto “Major” Kusanagi, jeno zrobić jej odpowiednią fryzurę i wygląda jak ona! Nie jest to co prawda wybitna rola, ale dobrze się wcieliła w powierzoną jej postać. Fajnie pokazywała stłumione emocje, naturalne odruchy ciała na wysiłek, ból, gorszy nastrój, wymuszony uśmiech. Swoją drogą, trudno tak nie wypaść jak odgrywa się rolę cyborga. Takeshi Kitano jako Aramaki wypadł naprawdę dobrze! Fajnie wpleciono różne "mądrości filozoficzne", które często padały w pierwowzorze w jego rolę. Szczególnie zapadła mi w pamięci ta dotycząca "Zająca i Lisa". Aktor odpowiadający za Kuze był po prostu "w porządku", przypadła mi również do gustu rola Juliette Binoche, która wcieliła się w dr Ouelet.

Generalnie jestem zadowolony, film nie powalił mnie na kolana, ale otrzymałem solidną rozrywkę. Nie wyszedłem z kina ani trochę zawiedziony, nawet jeśli pewne fragmenty nie były zbyt przyjemne, to całokształt pozostawił pozytywne wrażenie. Mam nadzieję, że film zarobi jak najwięcej, a może doczekamy się kolejnych części (tylko ja odniosłem wrażenie, że twórcy nastawiają się na sequel?) lub "Ghost in the Shell" okaże się być początkiem #dobrej #zmiany, jeśli chodzi o adaptacje historii znanych z anime? Oby tak było, można mieć wiele zarzutów do mang, ale naprawdę kryje się tam materiał na co najmniej kilkadziesiąt bardzo dobrych filmów. "Ghost in the Shell" to jeden z lepszych przykładów. Mogło być lepiej, ale nie wszystkie początki muszą być spektakularne. Wystarczy, że będą po prostu dobre i solidnie wykonane. Ode mnie +7/10.

Coin Marketplace

STEEM 0.19
TRX 0.15
JST 0.029
BTC 63498.69
ETH 2645.91
USDT 1.00
SBD 2.80